babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

poniedziałek, 31 grudnia 2018

31.12.2018 Do Siego Roku !

Kto pamięta jeszcze tę piękną , staropolską formułkę?   Najlepsze życzenia dla Wszystkich odwiedzających moją szafunierkę . Niech Nowy Rok przyniesie radość i spełni Wasze marzenia!
No i wspaniałej , niezapomnianej nocy sylwestrowej również Wam życzę .
Do zobaczenia ( napisania oczywiście ) za Rok!

niedziela, 30 grudnia 2018

30.12.2018 To był rok


bałaganu . Tak to właściwe słowo . Gdzie nie spojrzeć bałagan i jeszcze chaos i destrukcja . Świat znów otarł się o wojnę  , kataklizmy i klęski żywiołowe , dopadają wszystkich i wszędzie , nawet w miejscach dotąd bezpiecznych , zagraża nam katastrofa ekologiczna i kolejna wielka wędrówka ludów. Europę prześladują ataki żywiołów; pożary , trzęsienia ziemi , wybuchy wulkanów i susze  , ataki terrorystów i narastające nacjonalizmy ; pozostaje kwestią czasu kiedy to wszystko pęknie . W naszym pięknym Kraju chaos i destrukcja ; ekipa rządząca realizuje kolejne szalone pomysły , wikła nas w kolejne konflikty wewnętrzne i te na polu międzynarodowym , rozkrada nasze pieniądze przyznając sobie nagrody i obsadzając intratne stanowiska rodziną i „znajomymi królika”, niszczy struktury państwa , obrzuca błotem każdego kto myśli inaczej i pcha nas do dyktatury i państwa wyznaniowego. Doprawdy , nie sposób powiedzieć w tym roku nic pozytywnego. Nawet tak ważnej dla naszego Kraju rocznicy jak 100-lecie odzyskania niepodległości nie umieli przygotować i uszanować, mimo ogromnych , przeznaczonych tylko na ten cel środków . Moje miasto ma się dobrze i wciąż pięknieje. VW planuje nowe inwestycje na miliard euro z okładem , po wyborach nie zmienił się ani burmistrz ani starosta więc i zmian na gorsze nie będzie , biznes sobie radzi mimo braku rąk do pracy ,znikają ślady  po ubiegłorocznym ataku żywiołów. Na naszym podwórku też bałagan , głównie remontowy.  Odnawianie łazienek w trakcie największych upałów dało nam się we znaki . Nieplanowane roboty „ na wczoraj” i tak zwane „gaszenie pożarów” w pracy też . Jakoś nie można było w tym roku sensownie ułożyć grafiku i zaplanować czegokolwiek . Kompletne pomieszanie z poplątaniem . Od połowy kwietnia , niemal do końca października dawały nam się też we znaki potworne upały. Jesień nic w tym względzie nie zmieniła, wciąż wszystko działo się nie po kolei i bez planu. Nie zmieniło to faktu , ze jednak udało nam się w tym odnaleźć; terminów nie zawaliliśmy , wywiązaliśmy się z wszystkich zadań jak zwykle , co zaowocowało nie wielkim wzrostem obrotów , choć rekordu z 2016 nie powtórzyliśmy. W tym roku wypadła nam też 30 rocznica powstania firmy . Świętowania nie było, za to chłopaki dostali solidną premię .   Tak poza tym ,przemija najstarsze pokolenie w rodzinie ; pod koniec roku poważnie pogorszył się stan zdrowia seniorów ; babci młodszej synowej , brata mojego ojca i jego żony, mojej teściowej i matki . Taka kolej rzeczy , wpisana w nasze życiorysy od chwili narodzin.  Przyjemnym przerywnikiem w tym bałaganie był koncert Whitin Temptation  , na który wybraliśmy się w październiku. A potem już wielkimi krokami zbliżaliśmy się do świąt. Listopad i grudzień zdominowały więc w pracy zakańczanie kontraktów , a w domu przygotowania do Wigilii . W tym szaleństwie zabrakło nam czasu na rowerowe wycieczki i wyjazdy , a mnie na robótkowanie i czytanie książek ; w każdym razie było tego dużo mniej niż zazwyczaj.
Za kilkanaście godzin skończy się stary rok , nastanie nowy a z nim nowe wyzwania . Pozostaje więc jutro w południe tradycyjnie spotkać się w biurze ,na tradycyjnym łyku szampana wypijanym za minione i za przyszłe , a wieczorem , w domu jak co roku uczcić duchy ognia i  zapalić cztery świece : białą dla zdrowia, czerwoną na miłość i dobre małżeństwa nasze i naszych dzieci, zieloną dla pieniędzy i srebrną lub złotą dla ogólnej pomyślności i jak co roku wypowiedzieć magiczną formułkę „quod bonum  felix faustum, fortunatumque sit” co w wolnym tłumaczeniu znaczy „niech ten rok będzie ku dobru , szczęściu i pomyślności . I niech taki będzie , dla świata, dla Europy, dla Kraju, dla miasta  i dla nas wszystkich.
Starym zwyczajem niczego nie postanawiam . Jak zawsze, rzeczy codzienne będę robić  jak mogę najlepiej, a sprawy ważne zostawiam Losowi . Niech ma wolną rękę , nie przymuszany do niczego postanowieniami bywa łaskawszy i częściej się uśmiecha .


sobota, 29 grudnia 2018

29.12.2018 Zaplanowałam

kolację , przekąski , wystrój, muzykę ; będą niespodzianki . Dawno nie urządzałam jakiejś fajnej imprezki więc się postaram . Co do muzyki to skończy się pewnie na jakimś szalonym rocku z tv , jak to w Sylwestra , ale zacznę od mroczniejszych klimatów , przynajmniej na wejście .  Czarno - czerwony wystrój stołu + nasze ciuchy i oczywiście wyłącznie czerwone wina , choć do drobiu podobno nie pasują  .Ale co mi tam , ma być wieczór czerni i czerwieni , to się kolorem wina przejmować nie będę . Przyjaciółka usiądzie z wrażenia , bo twierdzi , że nie lubi czerni i konsekwentnie nic czarnego nie ma, nawet dodatków.  Zaskoczę ją, może zmieni zdanie choć odrobinę.  
Na kolację zamierzam podać krem brokułowy z groszkiem ptysiowym, kurczaka z awokado w orzeszkach ziemnych , sałatkę z rukoli z wędzonym twarogiem i figami , a na deser krem kokosowy z polewą z wiśni . Do kawy makowiec , pierniczki i mnóstwo bakalii - wszyscy je lubimy podjadać . Na przekąski , kanapeczki na krakersach z różnymi masami i dodatkami , marynowane warzywa i sałatkę  z fety, czarnych oliwek i pomidorków koktajlowych ( pięknie wygląda i smakuje też doskonale) , może jeszcze jakieś przekąski na wykałaczkach z wędliny lub sera z dodatkami , ale zobaczę jak czasowo dam radę. W sumie szybko i prosto , bez długiego stania przy garnkach. 
Mamy się dobrze bawić a nie objadać . No i ile można zjeść na jednym spotkaniu. 
  A z innych tematów , to skuszeni informacjami o wyprzedażach do 80% wybraliśmy się z małżonkiem do sklepu z modą włoską . No i porażka . Obniżki owszem , ale chyba powinniśmy się wybrać wcześniej , zaraz jak przyszły sms-y czyli przed świętami. Nie było w czym wybierać . Znaczy było , ale wszystko nie w naszym stylu , a to co by nam odpowiadało okazywało się za małe albo za duże. Żadnych specjalnych potrzeb co do garderoby nie mamy więc nic straconego . Innym razem . Wybraliśmy się później do le roy obejrzeć lampy do naszego salonu. Owszem wybór jest , ale znaleźć coś sensownego , co daje dużo światła nie sposób. Trzeba by zgasić światła i włączać wybrane egzemplarze , żeby ocenić moc światła. A w sytuacji gdy świeci 90 % wystawionych jest to nie możliwe. 
Jutro przed ostatni dzień roku , z pewnością zamieszczę jakieś podsumowanie .

piątek, 28 grudnia 2018

28.12.2018 No i się wydało i takie inne ,żeby za minorowo nie było na ten koniec roku

W sprawie wizyt mojej matki u lekarza dziś się sprawa wyjaśniła. Pojechałam rano ją zarejestrować . Nie udało mi się na dziś , ale już na najbliższy poniedziałek. Pogadałam z rejestratorką i mi sprawę wyjaśniła. Matka była wczoraj w przychodni 4 razy , ale po leki . O tym ,że musi wejść do lekarki , bo ma zleconą ze szpitala kontrolę słowem nie pisnęła. Doczekała się w końcu recepty i poszła.  Do poniedziałku poczekamy . Co prawda znów mam średnio z terminem , ale jakoś to zorganizuję . Przesunęłam sprawy na późniejszą godzinę i liczę, że się w tych dwóch, które mam wyrobię . Sylwester więc może nie będzie tłoku do lekarzy . Niby piszą godzinę wizyty , ale jak znam tę lekarkę ( a z nam jeszcze z czasów jak pracowałam w zozie ) to się spóźni. Najwyżej na nią wrzasnę , bo ja się lekarzy nie boję jak większość i jak mi coś nie pasuje to uszu po sobie nie kładę , tylko mówię głośno co myślę. 
No to żeby tak źle nie wyglądał ten koniec roku , to teraz o czym innym będzie .  Inwenturę zrobiłam, nawet podliczyć zdążyłam , ostatnie faktury wystawiłam , ostatnie sprzęty do zwrotu wysłałam , został jeszcze program antywirusowy i nowy laptop dla małżonka do kupienia . I chyba to jutro zrobię . Ważne żeby faktury były na ten rok.  Obroty nieco lepsze niż w ubiegłym , ale do rekordu z 2016 jeszcze trochę zabrakło.  W poniedziałek nie pracujemy ; zjedziemy się tylko tradycyjnie podsumować rok i symbolicznie wypić po łyku szampana za minione i przyszłe. Po łyku , bo wszyscy kierowcy więc nikt ryzykować utraty prawka nie będzie. 
Sylwestra świętujemy z przyjaciółmi z Poznania , nic szczególnego ; winko, kolacja , jakieś przekąski i muzyka w tle. Dawno się nie widzieliśmy. 
I jeszcze na koniec nieco świątecznych klimatów w wersji obrazkowej . 



Pierniczki - tym razem robiły dzieci , z całkiem nie złym skutkiem 


Taka turkusowa choinka cieszy nam oko w biurze 



A tu już ta domowa i worek prezentów obok 

      za staropolską podłaźniczkę robią mi w tym roku kolekcjonerskie , malowane od środka  specjalnym pędzelkiem , opatrzone certyfikatem bombki z niemieckiej manufaktury 




Kominek obsiadły skrzaty i leśne zwierzątka ; wspólnie pilnują latarenek 


       Tradycyjnie ; piernikowa chatka , piernikowy  las i jego  mieszkańcy 

W kuchni 2 w 1 dekoracje użytkowe 


Skrzat - narciarz w szkockim ubranku wpadł na ciasteczko i herbatę 




   Zimowe klimaty robią mi z braku śniegu poduszki z zimowymi widoczkami 
Wystawę kamieni oświetlają maleńkie lampki - bombki 


 Stałe miejsce dekoracyjne nadal w czerni i srebrze z delikatnym akcentem w kratkę  


Przed tv gwiazdor zaparkował ciuchcią  pełną zabawek 

Przy wejściu saneczki i worki z prezentami 

 Dekoracje stołu wigilijnego ( na razie w budowie )

I prawie gotowy - zgodnie z założeniem w szkockiej kratce 

No i jeszcze z trochę innej beczki - zdjęcie mu zrobiłam "temu misiu ", bo jest absolutnie wyjątkowy,  a jak widać siedzi na wystawie sklepu z damską bielizną 

I miejski klimacik , na razie mam tylko to jedno zdjęcie , pstyknięte tak w locie , ale wybieram się i mam nadzieję ,że mi się uda pokazać więcej.



czwartek, 27 grudnia 2018

27.12.2018 Ciężki kaliber

Moja matka a jakże.  Poszła do lekarza , ale teoretycznie i do końca nie wiem czy w ogóle weszła do gabinetu. Najpierw lekarka nie dotarła na czas . Miała być od 10.30 do 14.30 . Do mamy dzwoniłam o 14.35 z pytaniem co załatwiła , stwierdziła, że idzie się najeść , bo lekarki nie ma i będzie dopiero o 16.00. O 16.20 zadzwoniłam po raz kolejny . Stwierdziła , że ma receptę i idzie do domu . Zaczęłam wypytywać , co jej powiedziała i czy dostała skierowanie do neurologa , a matka na to, że nie , bo nie była u lekarki . No to na nią wrzasnęłam , że nie poszła . No to się zaczęła tłumaczyć , że była , lekarka przyjechała przed 16.00 wypisała recepty tym swoim stałym pacjentom , pielęgniarka rozdała im na korytarzu a lekarka sobie poszła .  No nie wiem ...  Nie pasowało mi to , więc pojechałam do niej do domu i zaczęłam wypytywać co i jak . Zamotała się kompletnie . Po godzinie dałam spokój . Jutro zarejestruję ją jeszcze raz i pójdę z nią . Dziś wyszło tak ,że nie mogłam ani ja ani synowa , chociaż planowała jeśli ja nie dam rady. Nie dałam , ale mam już zrobioną inwenturę w firmie.Nawet jeśli nie zdążę jutro wycenić do końca to nie szkodzi , mogę dokończyć już po nowym roku ( do 6.01.mamy czas, wystarczy ,że policzone). Jutro mogę zrobić sobie wolne. No i mam problem . Dopadło mnie. Koniec wspólnych z młodzieżą wyjazdów na weekendy , ktoś musi być zawsze na miejscu i pilnować . A jeszcze nie wiadomo jak to będzie i co pokażą badania neurologiczne. No i tyle na dziś . 

środa, 26 grudnia 2018

26.12.2018 No to sobie poświętowałam

na pomocy doraźnej w naszym szpitalu. Krótko po czwartej zadzwoniła moja matka, że się źle czuje i żebym powiedziała synowi , żeby ją zawiózł na pogotowie.  Nie wiem czemu sama do młodego nie zadzwoniła , ale mniejsza z tym i tak ich nie ma , bo pojechali odwiedzić kuzyna w Warszawie.  Kazałam jej chwilę poczekać , ubrałam się i pojechałam po nią a potem na doraźną do szpitala. Okazało się , że boli ją w klatce piersiowej . Ból w klatce więc ją od razu na badania wzięli ;ekg, krew, ciśnienie  i od razu do lekarza . Lekarka ją zbadała, obejrzała wyniki  ekg i markery, wypytała o leki ( na szczęście matka miała przy sobie w torebce więc je lekarka spisała ) i kazała za dwie godziny powtórzyć  badanie, bo podejrzenie zawału. No to siedzimy. Po godzinie jak już widziałam, ze się zbiera wyszłam na chwilę przestawić samochód , bo się zaparkowałam nie całkiem w zgodzie z przepisami. W tak zwanym między czasie zadzwoniłam , do małżonka ,że posiedzę dłużej. Zajęło mi to w sumie z 15 minut.  Po dwóch godzinach powtórka z badań . Chwile czekaliśmy na wyniki , a pani doktor zaliczyła jakąś wyjazdową wizytę . Nie mogę narzekać , zajęli się matką od razu i dokładnie ( co nie koniecznie musiało się zdarzyć , bo jak działa służba zdrowia w naszym pięknym Kraju wszyscy wiedzą i raczej nie ma czego chwalić) . Około 20 z minutami już było wszystko wiadomo . Zawał wykluczyli i inne "wieńcówki " też. Przy okazji wspomniałam pani doktor  o tym zapominaniu.  Kazała załatwić skierowanie od rodzinnego do neurologa i psychiatry i muszę tego dopilnować . W czasie jak przestawiałam auto podali matce leki , które przed wyjazdem na wizytę zleciła lekarka o czym matka zapomniała i twierdziła przed wyjściem z gabinetu , że niczego jeszcze nie dostała. Lekarka sprawdziła i okazało się , że jednak dostała.  W końcu matkę wypisali z zaleceniem stawienia się jutro u rodzinnego . I na koniec pani doktor z własnej inicjatywy obejrzała jeszcze siniak na ręce . Matka twierdzi , że nigdzie się nie uderzyła , ale kto ją tam wie. Siniak na połowę przedramienia jak po ostrej bójce albo co najmniej upadku ze schodów. Nic ją nie bolało , więc pozostał nie zidentyfikowany. I jak już wychodziłyśmy to jeszcze mi szepnęła , żeby zrobić coś z tym zapominaniem , bo to wygląda na początki alzhaimera . Oby nie , ale nigdy nic nie wiadomo. Odwiozłam ją do domu i pojechałam do siebie i teraz jak tak myślę , to kto wie, niby ma te leki na nadciśnienie i zawroty głowy , ale czy je bierze , albo czy na przykład nie wzięła ich za dużo , bo nie pamiętała . Mogło być i tak. A przyczyna tego wszystkiego ? Prawdopodobnie się czymś zdenerwowała . I też twierdzi , że nie miała powodu . No niby nie , ale może sobie coś wkręciła , bo tak miała od zawsze ; coś sobie wymyśliła i najczęściej kończyło się jakąś awanturą ; mogło się skończyć i jakimiś zaburzeniami serca. Jednym słowem nie wesoło. Na szczęście jutro mam w miarę swobodny dzień w pracy , jeśli nic mi dziwnego nie wyskoczy pójdę z nią do rodzinnego. Zmówiłam się zresztą z synową , jeśli ja nie będę mogła , to ona pójdzie. 
No i tym sposobem świąteczne foto-klimaty przekładam " na później", z braku czasu ...

wtorek, 25 grudnia 2018

25.12.2018 Działo się , oj działo

jak zwykle w święta zresztą . Będzie relacja i będą fotki . Jednak nie dzisiaj . Dzisiaj odpoczywam . Potrzebne mi to . Leżę więc sobie na kanapie , słucham muzyki i obmyślam sylwestrową kolację . 
Wesołych Świąt wszystkim ; niech mijają powoli , tak byśmy zdążyli się nimi nacieszyć !

niedziela, 23 grudnia 2018

23.12.2018 Wesołych Świąt !

jutro z pewnością już na to czasu nie znajdę więc już dziś składam Wszystkim zaglądającym do mnie  najlepsze życzenia . Niech te Święta będą niezapomniane , niech spokój i radość zagości w Waszych domach i sercach , niech otoczy Was miłość i dobro.

Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni, autor nie znany.

sobota, 22 grudnia 2018

22.12.2018 Amok

jakiś albo co ?  Każdy z obłędem w oczach lata po sklepach i ładuje do wózka co popadnie . Weszłam do biedronki po  wodę i załadowanie 3 butelek i trzech kartoników z sokiem zajęło mi dwie minuty, a stanie w kolejce 15 minut.  
A tak poza tym , ogarnęłam wszystko . Jutro tylko gotowanie . Choinka i worek z prezentami wyglądają bardzo stylowo . Udała mi się   dekoracja  jak nigdy . Jutro to wszystko obfotkuję i przy czasie pokażę. Z choinką tym razem nie przesadziliśmy , jest dość wysoka ale wąska . Nie zajmuje dużo miejsca. Na stoliku obok stanęła pierniczkowa chatka i ludziki , a na kominku latarenki, których pilnują skrzaty. Maluchy będą miały frajdę . 
Pora odpocząć .

piątek, 21 grudnia 2018

21.12.2018 Ostatni dzień pracy

Jeszcze się działo , ale na pół gwizdka . Od 13.00 właściwie już telefon nie dzwonił . Inwenturę sobie odpuściłam, dokończę między świętami a nowym rokiem . I tak musimy iść do pracy bo wciąż są zamówienia. Mężuś prezesował od wczoraj , objeżdżał z życzeniami szczególnie "zasłużonych" klientów.  Na koniec rozszabrowaliśmy prezenty od firm , podzieliliśmy się zawartością , pozamykaliśmy co trzeba i pojechaliśmy do domu  zajmować się świąteczną robotą . U mnie właściwie już wszystko gotowe. Jutro posprzątam , ubierzemy choinkę , zapakujemy prezenty i mogę przystąpić do gotowania . No i jeszcze na cmentarz do ojca i wnuczka zajrzę . Dziś zrobiliśmy z mężusiem ostatnie zakupy , na jutro zostało już tylko pieczywo . 
I dobrze. Mam jeszcze co robić , ale to co najważniejsze - z głowy. 
Na Sylwestra zmówiliśmy się z przyjaciółmi z Poznania i mam nadzieję , że tym razem żadne się nie rozchoruje i się spotkamy . 
Menu na Wigilię takie jak zawsze ; zupa grzybowa z makaronem, kapusta z grzybami, sandacz, fasolka , pierogi z farszem kapuściano - grzybowym, kompot z suszu ; jako dodatki grzybki w occie i chleb, potem makowiec , pierniki i przepyszny orzechowiec młodszej synowej i bakalie do pogryzania . Do tego dobre winka , białe do kolacji , czerwone do słodkiego. Może to nie całkiem w zgodzie z zasadami , ale tak lubimy. 

czwartek, 20 grudnia 2018

20.12.2018 Przerwa

w świątecznej robocie i robocie w ogóle . Przynajmniej na dziś . taki młyn miałam dziś w pracy, że już mi się obwody przegrzały. Nawet z Przyjaciółką z Podlasia nie mogłam pogadać jak należy , ledwie dwa zdania zamieniłyśmy . O tej porze już nie mam siły nawet myśleć . Napiszę coś więcej jutro. 
Pada śnieg .

środa, 19 grudnia 2018

19.12.2018 Puchnę dziś z zadowolenia

a to dlatego ,że właśnie przed chwilą kupiłam bilety na samą Sarę Bringhtman !!!  Bilety sporo kosztują , ale trudno.  Takie koncerty nie zdarzają się co roku.  Koncert co prawda dopiero 6 listopada następnego roku , ale ważne, że jest. Kusiło nas to od chwili , gdy się dowiedzieliśmy ,że będzie w Polsce i skusiło. Odstraszała nas cena biletów i fakt , że trzeba do Warszawy jechać i hotel opłacić a to następne wydatki. Ostatecznie zdecydowało moje wkurzenie , na jednego naszego znajomego majstra. Fuszerki odwala w tym co robi , nie raz po nim poprawialiśmy , dorabia na pół etatu ,a to znaczy ,że zus mu opłaca pracodawca . I dziś mi się zaczął przechwalać ,że on na narty to tylko  do Austii i że właśnie zaczął sezon i cały tydzień miniony tam spędził. I nie chodzi o to ,że jedzie na narty i dokąd , bo mam to w nosie tak naprawdę , robi jak lubi . Wkurzyło mnie to przechwalanie się i powiedziałam sobie, że skoro ktoś taki jak on sobie nie odmawia , to czemu my mamy. No i po przedyskutowaniu z małżonkiem ( wielkim fanem Sary zresztą ) kupiliśmy bilety. Resztą będziemy się martwić przed wyjazdem czyli prawie za rok. 
A poza tym uratowałam chatkę z piernika i jutro , jak doschnie lukier będzie gotowa.  Od jutra ostatnie przygotowania do  świąt , zaczynam od zakupu makowca. Mogłabym upiec , ale po co sobie robić dodatkową robotę , skoro makowiec z ponad 150 letniej cukierni nie ma sobie równych . Już jutro , bo w ostatnie dni realizują tylko zamówienia. 

wtorek, 18 grudnia 2018

18.12.2018 Coraz blizej święta

a mnie się nic nie chce . W pracy podciągnęłam z lekka inwenturę , jakieś 110 pozycji , a nawet jednego pomieszczenia nie ogarnęłam , a jeszcze serwis i magazyn. Jeszcze sobie popracuję . Układamy już front robót na następny rok . Zlecenia wciąż są więc nie ma się co martwić , przynajmniej na razie. 
Lucia przywołała na blogu wspomnienia , aż mi się wiele  szczegółów z własnych Wigilii i choinek z dzieciństwa nasunęło. Nie będę jej jednak naśladować i ię rozpisywać  wspominkowo. Może kiedyś , w innym czasie ale milo powspominać . Zima w odwrocie jak przewidywałam , a zamiast płatków śniegu najpaskudniejsza jaka mogła się zdarzyć czyli zimna mżawka . Ani to deszcz ani sucho . To chyba jedyny rodzaj aury , którego nie lubię . Bo tak w ogóle to mi nie przeszkadza, żadna pogoda. 
Nie chciało mi się dziś jechać do galerii handlowej. Mam do odebrania w spożywczym markecie 2 skrzynki mandarynek ( swoją drogą , ciekawe , kto to zje) za 1 grosz skrzynka . Nazbierałam punktów za zakupy przedświąteczne. Zamiast tego wytargałam znów maszynę do szycia i ze starego lnianego obrusa uszyłam worek do prezentów. W tym roku nie będą leżały pod choinką ot tak sobie ,ale w worku .  Tak sobie wymyśliłam. 
    Matka znów mnie zdążyła zdenerwować , a jakże . Wczoraj próbowałam do niej zadzwonić , chciałam jej o rachunkach przypomnieć i na Wigilię zaprosić . Nie muszę tego robić i tak wiadomo, że będzie u nas , ale zwykle to robię . I co? A no : abonent niedostępny . Dzwoniłam kilka razy w ciągu dwóch godzin , potem miałam klientów i sprawy do załatwienia więc ze dwie godziny mi zeszły. Jak się ogarnęłam , zaczęłam znowu dzwonić . Już miałam wybierać numer do synowej , żeby zajrzała do babci ( mieszkają dwa bloki dalej) , ale dostałam sms , że abonent już dostępny. No to dzwonię . Matka odebrała i na moje pytanie czemu nie odbiera i o co chodzi , że ma telefon nie czynny , beztrosko stwierdziła, "a bo sobie wyłączyłam i nie chciało mi się włączać z powrotem" . Noszzzz.... A dziś był ciąg dalszy . Dzwoni do mnie z pretensjami , że jej książeczkę mieszkaniową zabrałam , a ona musi za mieszkanie zapłacić . Nie zabrałam oczywiście , bo mi nie potrzebna , a poza tym - mówię - przecież ty nie potrzebujesz książeczki , masz zlecenie w banku . Jak to mam zlecenie , muszę podać ile żeby zapłacić i numer konta -  kłoci się ze mną . Tłumaczę jej, że przecież zlecenie jest zrobione i bank sam przeleje pieniądze . Zajarzyła w końcu chyba , po tym jak z pięć razy powtórzyłam, ale kto ją tam wie , może znów wycofała to zlecenie ? Musze to sprawdzić , problem w tym ,że przestało działać moje hasło; chyba za długo nie zaglądałam na portal do jej konta i chyba mi bez jej udziału nie odnowią . No cóż spróbować muszę. 
   A poza tym , pamiętała o nas drużyna naszych siatkarzy , mimo, że we wrześniu nie odnowiliśmy umowy na sponsoring na nowy sezon . Obdarowali nas prezentem w postaci worka słodyczy. Miło. 
    Przyszły bulionówki . I mam mieszane uczucia prawdę mówiąc . Z jednej strony są w moim stylu; lekko rustykalne , kremowe , nie białe , ale bardzo małe . Wydawały się na zdjęciu większe. Na wigilię ich więc nie wykorzystam , bo zupa grzybowa to jest przysmak i "schodzi" w dużych ilościach . Porcją pojemności szklanki do herbaty nikt się nie zadowoli. Nie odeślę , bo i tak mi się podobają i wykorzystam przy innych okazjach. 

poniedziałek, 17 grudnia 2018

17.12.2018 Zima ...

zawitała w końcu choć z umiarem . Popadał śnieg , ale jak to u nas ; nie wiele i zaraz temperatura w góre poszła i jest chlapa , ale dobre i to ; biało jest  i nastrój  świąteczny rośnie. Sprawy firmowe ogarniam . Jutro zaczynam liczenie śrubek i innych drucików izolowanych. Już zapowiedziałam ,że nie życzę sobie zawracania ... no sami wiecie czego, z tego powodu .  Jak znam życie i tak będą zawracać . 
Dziś w firmie chodziły Gwiazdory . Ludzie dostali paczki ze słodyczami i tak zwane "karpiowe" , chociaż karpi oczywiście nikt u nas nie jada ale tak się jakoś utarło . Premie świąteczną nazywamy karpiowym. 
W domu nic szczególnego .  Sypialnię posprzątałam , jeszcze odkurzaczem w sobotę potraktujemy wykładzinę , bo dzieciaki po Wigilii na pewno pójdą się tam bawić . A wymyślają różne zabawy, włażą pod łóżko i kulają się po podłodze , budują namioty z kocy  i co tylko im wpadnie do głowy. 
Moja chatka z piernika ucierpiała . Mężuś rano przestawił mi podpórkę z pudełka na przyprawy i jedna ściana się przewróciła . Po powrocie z pracy , jak to zauważyłam , chciałam wyprostować i złamałam. Na razie udało mi się szkodę naprawić , ale czy zdążę do świąt to posklejać ? Niestety ; budowa chatki z piernika jest zajęciem czasochłonnym. Powinnam zdążyć . 
W mieście stoi już Szopka . Na razie jeszcze nie uruchomiona , ale już jest . A dekoracji znów przybyło. Musimy zaliczyć jakiś spacer z aparatem . 

niedziela, 16 grudnia 2018

16.12.2018 Tak mniej - więcej 85%

roboty świątecznej mam za sobą . Pozostało mi sprzątnięcie sypialni , choinka , zapakowanie prezentów i gotowanie smakołyków.  No i sprawy w firmie , czyli inwentura i zamykanie roku. Chętnie bym sobie tę gonitwę firmową odpuściła , ale się nie da. Liczę ,że dwa dni po świętach będziemy mieć wolne, ale liczyć to sobie mogę ; barany przed zaśnięciem , co najwyżej, bo jeśli chodzi o pracę to u nas nigdy nic nie wiadomo. Na przykład dziś ; rano zadzwonił klient , że prosi o pomoc , bo w nocy miał awarię , zalało mu serwerownię i kilka innych pomieszczeń w firmie . Powyłączali wszystko jak tylko się sprawa wydała , ale programy od monitoringu , alarmu i centrali trzeba było odtworzyć , no to małżonek pół dnia przed komputerem siedział i wgrywał im oprogramowanie , zamiast mi w świątecznej robocie pomagać . Tak to u nas na co dzień wygląda . Wolne dwa dni po świętach więc są dość enigmatyczne. Na Wigilii będę miała w sumie 12 osób , bo będą też teściowa ze Szwagroską i moja matka. 
Śniegiem sypnęło w nocy i nad ranem . Szkoda tylko ,że za długo nie poleży , bo temperatura zero i plus jeden.

sobota, 15 grudnia 2018

15.12.2018 I znów mi dzień uciekł

Działo się ostatnie dwa dni , oj działo.  Wczoraj rodzinne pieczenie pierniczków . Wesoło było , a przy tym głośno , bo dzieciaki podekscytowane pokrzykiwały do siebie co chwilę , jak by nie można było tego samego po prostu powiedzieć . Bałagan straszny, lukier kapał po podłodze , posypki to będę jeszcze długo wymiatać z różnych zakamarków , mimo dzisiejszego sprzątania .  Mało się ze śmiechu nie popłakaliśmy , bo najmłodszy wnuczek pomieszał lukry , zareagowałam jak to babcia: co ty zrobiłeś , pomieszałeś wszystko !, a mały na to : "mam taki talent!" . Pojęcia nie mam gdzie to usłyszał , ale w wykonaniu trzylatka wyszło niesamowicie zabawnie . W efekcie mamy 3 pudełka i słój pełne pierniczków , a dzieciaki zabrały swoje dzieła , wnusia smoki a wnusie autka . Poświętowaliśmy też urodziny młodszego synalka , które wypadały wczoraj. Po tym całym harmidrze po prostu padłam. 
Dziś też zresztą nie było luzu. Ranny ptaszek jestem więc specjalnie mi nie przeszkadza wczesne wstawanie nawet w zimie więc zaczęłam około 8.00 od zakupów . Za wiele nie miałam , więc się uwinęłam . Pojechałam na zieleniak i oprócz owoców i warzyw kupiłam dwa pęczki jemioły i gałązkę  żywego ostrokrzewu. Kupiłabym ich kilka , bo jest piękna , ale droga , na gałązki aż tyle nie chciałam wydawać. Zieleniak wygląda teraz malowniczo , prawie jak las . To z powodu ogromnych ilości choinek . A jak pachnie ! Po powrocie do domu zabrałam się za sprzątanie i dekorowanie domu.  Jeszcze nie dokończyłam , ale już wygląda bardzo świątecznie . Mężuś odsypiał . Nie budziłam . Stwierdziłam ,że lepiej jak sobie odpocznie , zwłaszcza, że po ostatnim pobycie u naszego zaprzyjaźnionego medyka , wyszły mu różne przypadłości kardiologiczne . Dawno powinien o siebie zadbać , ale jak to facet ... No i wyszło jak wyszło.  Po obiedzie założyłam nowe zazdrostki do kuchni - wyszły mi całkiem ładne , rozwiesiłam resztę prania i pojechaliśmy do "oszołomu" po resztę zakupów. Prezenty dla dzieci naszego pracusia , bo głownie o to chodziło i bony upominkowe do ikei dla naszych synowych . Skończyło się tak ,że oprócz prezentów przyjechał ni to krasnal - ni to gwiazdor , który śpiewa i tańczy. Pocieszny jest , bo w rytm piosenki wywija brzuszyskiem i pupą na wszystkie strony.  To już trzeci , odkąd są dzieciaki. Dwa wspinają się po linach i śpiewają a ten podryguje.  Chyba porozstawiamy je po domu  jako uzupełnienie dekoracji... Oczywiście zaszalałam jak zwykle i kupiłam małżonkowi kolejny krawat . Ma ich już ze 20 parę ,ale lubię  mu kupować krawaty więc jak mi jakiś w oko wpadnie to kupuję. I drugi raz zaszalałam i kupiłam bulionówki . Zastawy mam mnóstwo , ale bulionówek tylko sześć . To znaczy mam ich więcej ale z różnych bajek. Takich odświętnych mi brakuje , bo to zaszalałam i już. Wybrałam białe , ale z lekkim tłoczonym kwiatowym wzorkiem , tak żeby zagrały z moim serwisem rokoko. Pytanie , gdzie ja taką ilość upchnę. 
A tak poza tym , poranek powitał nas warstewką bieli na drzewach i trawnikach , w nocy trochę popadało , ale około południa już śladu po śniegu nie było. 


czwartek, 13 grudnia 2018

13.12.2018 Takie tam sprawy babusine

Zacznę od najważniejszego :  Fusillo ! Jeśli się tu kręcisz , wiedz, że Twoja niespodziewajka dotarła! jest cudna  i od razu znalazła swoje miejsce w zimowym bukiecie .Wielki przytulas i mnóstwo buziaczków z podziękowaniami! Odezwę się w sobotę . 
W firmie się gotuje i raczej nastroje mało świąteczne. No popieprzyło się i tyle. Ubezpieczalnia nam nie wypłaci odszkodowania . Ani nasza ani żadna inna. Po prostu nie ma opcji ubezpieczenia od utraty danych , za duże ryzyko. No...  Teraz wysokość straty zależy od negocjacji. Dobrze przynajmniej ,że jest dużo zamówień i kasa jako tako schodzi w terminach . 
    Dziś zrobiłam zakupy do świątecznych paczek dla pracusiów.  Jutro muszę jeszcze parę upominków dla kontrahentów zorganizować . Jak zwykle na ostatni gwizdek . Niby zabieram się za to już od połowy listopada , ale i tak się z tym nie wyrabiam. 
    Jutro rodzinne pieczenie pierniczków . Przyprawa gotowa , wszystko inne też . Będzie się działo . Nawet zupkę ugotowałam w ilości "na jutro" żeby sobie głowy obiadem nie zawracać i mieć dużo czasu na pieczenie . 

środa, 12 grudnia 2018

12.12.2018 Jak to się mówi

" co się polepszy to się popieprzy" No i popieprzyło się , choć nie powiem , spodziewaliśmy się tego. Reszty danych nie udało sie odzyskać i teraz pozostała kwestia negocjacji co do udziału w kosztach i wydobycie zwrotu z ubezpieczenia. Jedno i drugie łatwe nie będzie. 
Inne sprawy w normie. Znów cały dzień pisałam .Wiedziałam ,że mam się nie cieszyć , ż faktu,że się wyrobiłam i znów takie upierdliwe drobiazgi . Ubrałam choinkę biurową , przy której to czynnosci udało mi się zbić jedną bombkę . Wyszło pięknie ; turkusowe bombki i białe , lodowe lampki .
Na domową choinkę przyjdzie czas przed samą wigilią . 
Wygoniłam małżonka do lekarza . Znów mu cukier skacze , czas żeby coś z tym zrobił, bo znów się źle skończy jak parę lat temu - kłopotami ze wzrokiem . A tymczasem zostawiam wszystko i idę do kuchni produkować moją tajemniczą przyprawę do pierników . Po jutrze gremialne pieczenie pierniczków - rodzinnej tradycji musi stać się zadość.

wtorek, 11 grudnia 2018

11.12.2018 Długi dzień pracy

zaliczyłam. Do domu dotarłam o 17.00. Teraz już tak będzie do końca roku. Ale ogarnęłam dużo , tę rozwleczoną w czasie inwestycję też , jutro wystawiam fakturę.  W tej ilości różnych spraw uciekł mi temat przetargu na sprzęt, właściwie zapytania ofertowego . Termin oddania , jutro o 10.00. Posiedziałam pół godziny dłużej i dane  sobie przygotowałam. Jutro od rana wpiszę na formularz i do 10.00 zdążę wysłać. 
Poza tym kupiliśmy z synalkiem choinkę do biura . Ubrać nie zdążyłam, choć ozdoby też już mam przygotowane . W tym roku będzie w kolorze turkusowym , pod wystrój biura .  Mamy piekne bombki z logo ale nie koniecznie muszą być takie same co roku . Zdążę , do świąt jeszcze parę dni.
Po południu zasiadłam do maszyny do szycia . Pokrowce gotowe . Jeden co prawda trochę mi nie wyszedł - nie wiem dlaczego , chyba coś źle ścięłam i przez to lekko się ciągnie jednym rogu , ale w sumie  to nie przeszkadza i prawie nie widać . 

poniedziałek, 10 grudnia 2018

10..12.2018 Codzienne sprawy babusine

Z oczami już dobrze . Rumianek nie zawodzi .  Pracy przybywa jak to przed końcem roku . Dziś mi robota nie szła więc trochę chaotycznie podziałałam na zasadzie po trochu wszystkiego. Na końcu zabrałam się za wypisywanie świątecznych kartek - właściwie to adresowanie , bo mam gotowce. Jutro muszę się bardziej przyłożyć do pracy zwłaszcza, że mam do rozliczenia większą inwestycję , która się mocno w czasie rozwlokła i parę drobniejszych . A jeszcze doroczna inwentura przed nami... Hmmmm ; przede mną ; nie przed nami.
Ze spraw świątecznych na razie luz . Zakupy zrobiłam prawie wszystkie , przynajmniej te spożywcze, dekoracje za moment będę składać - nie za szybko żeby maluchy miały niespodzianki. Zazdroski do kuchni gotowe , pokrowce uszyję w tym tygodniu . Nie jest źle z tymi przygotowaniami. 
Po pracy pojechaliśmy do takiej pół - hurtowni spożywczej , ale w sumie nic szczególnego nie było więc za wiele nie kupiliśmy . 
Dzień dziś deszczowy , po raz pierwszy od wielu miesięcy pada deszcz, aż trudno w to uwierzyć . 

niedziela, 9 grudnia 2018

9.12.2018 Odpuściłam

albo ściślej zmieniłam plany . Zrobiłam sobie niedzielny luz. Pobawiłam się decoupagem i właściwie nie wiele więcej. Stwierdziłam ,że przyda mi się pudełeczko z zimowym wzorkiem do uzupełnienia dekoracji więc zmajstrowałam . Po obiedzie młodzież przywiozła nam chłopaków , bo jechali nad jezioro sprawdzić czy posesja nie ucierpiała . Maluchy energia roznosiła jak zawsze , ale są kochani. Starszy wnusiu bardzo spoważniał odkąd chodzi do szkoły . Fajnie się z nim rozmawia. 
A wracając do luziku, odpuściłam sobie robotę , bo rozbolały mnie oczy. Chyba jakieś zapalenie spojówek załapałam , albo coś a to mało przyjemne i przy robocie przeszkadza. Przy pisaniu zresztą też , ale żeby ciągłość zachować próbuję coś tam naskrobać .

sobota, 8 grudnia 2018

8.12.2018 No , dzisiaj to jestem z siebie zadowolona

Nie uszyłam wprawdzie pokrowców na pufy , a tylko zazdroski do kuchni , ale za to zrobiłam mnóstwo innych rzeczy . Przetrząsnęłam wszystkie szafy , spiżarki nie wyłączając , powyrzucałam mnóstwo nie potrzebnych rzeczy , część do piwnicy , część do śmietnika , poukładałam , przygotowałam sobie potrzebne do świątecznych dekoracji drobiazgi , kanapowym poduszkom zmieniałam powłoczki na zimowe i jeszcze wiele różnych czynności wykonałam . Jutro dokończę sprzątanie i uszyję pokrowce. A najważniejsze , że toruńskie pierniczki zdążyłam wyprawić w długą podróż do Italii. 


piątek, 7 grudnia 2018

7.12. 2018 Komercja , komercja

i jeszcze raz komercja . Wypuściłam się dziś do naszej Karuzeli ( galeria taka) . Wszystko na święta , gdzie się nie obejrzeć i ludzi tłumy  a każdy ładuje do koszyków co popadnie. Ja chyba jakaś nie normalna jestem , bo kupiłam tylko to po co pojechałam i kilka torebek z bakaliami na dokładkę , a zmieściłam to w jednym nieco większym szmaciaku . Cukier i mąkę kupię przy jutrzejszych zakupach i właściwie skończyłam zakupy świąteczne.  Reszta na bieżąco. Może tylko jeszcze na zieleniaku suchy owoc i fasolę dokupię od razu . Ile w końcu można zjeść w trzy dni świąt , nawet jak są goście.? Ubiegłoroczna fobia na markety mi pozostała . Wiałam ze sklepów  czym prędzej .  
Tak poza tym ogarnęłam w końcu te ilości papierów . Mam co prawda jeszcze dwie oferty do zrobienia na 12 grudnia  i stos świątecznych kartek do zaadresowania - jak co roku kazałam wydrukować więc zostaje mi tylko powkładać do kopert , napisać adres i wysłać do kontrahentów , ale większość opanowałam. Ale pewnie za szybko się cieszę i znów mi coś wpadnie , a jeszcze inwentura przede mną. Czekam na  kasę od klientów i znów po nocach nie śpię z nerwów , że zawalą terminy , a zawalają . Może nie jakoś znacząco jak to już bywało ale po kilka dni to nagminnie.  
 I w tym układzie szyciem i dekoracjami zimowymi będę zajmować się jutro. 

czwartek, 6 grudnia 2018

6.12.2018 Św. Mikołaja

dzisiaj i dzień taki właśnie mikołajkowy; lekki mróz , słoneczko ... Lubię taką pogodę . Ilość papierów mnie przysypie. Trzeci dzień z rzędu siedzę i piszę i końca nie widać . Ogarnęłam już jednak większość . Szansa , że jutro to wszystko skończę , ale jak znam życie to mi zaraz następne spadną . Ile w te 3 dni wypisałam ofert , faktur i różnych pism i meili  nawet nie próbuję liczyć . 
Przygoda z rurą skończyła się lepiej niż myśleliśmy , bo bezkosztowo. Klient przemyślał i stwierdził, że to jednak nie nasza wina , bo planów nie ma i oni sami o tym nie wiedzieli więc w tym układzie koszty biorą na siebie . I chwała mu za to. 
Popołudnie zamiast przy maszynie do szycia, zaliczyłam na zakupach . I tak musiałabym je zrobić , nie dziś to jutro lub w sobotę . Jutro tylko uzupełnię środki czystości  i coś nie coś pod święta już zacznę kupować , żeby potem nie latać z obłędem w oczach. Krótki wypad do galerii wystarczy. 
Od dziś miasto wygląda przepięknie . Odpalili wszystkie dekoracje i choinkę  , Św. Mikołaj przyjechał wielkimi saniami ( zrobionymi z pocztowej rolwagi - taka platforma z kołami i silniczkiem , służąca do przewożenia paczek), rozdał dzieciom słodycze  i ruszyły dwie ciuchcie. Jedną można się przejechać po mieście , drugą , dziecięcą po rynku , dookoła zaprzęgu mikołajowego. Światełka w tym roku białe i złote z akcentami ciemnoniebieskimi   - to po stronie miejskiej , po stronie powiatowej , klasycznie i tradycyjnie już: białe i niebieskie z niewielkimi akcentami zieleni i czerwieni.  Plac zabaw na wodzie, złoty z dodatkiem bieli , pięknie się to odbija w tafli stawku nad którym jest zamontowany. Nie widziałam jeszcze muzeum kolejki wąskotorowej i placu św. Stanisława.  Mój ulubiony skwerek koło ronda tym razem przybrany zabawnymi powyginanymi choinkami ubranymi w "falbanki" z gazy imitującymi śnieg, drewnianymi sarenkami i białymi krzaczkami a wszystko oświetlone reflektorkami zamontowanymi tuż przy ziemi . Muszę to wszystko uwiecznić na fotkach .  Nie ma tym razem choinki na wieży ciśnień , ubiegłoroczna nawałnica uszkodziła konstrukcję więc ją zdjęli a szkoda . Nie widzieliśmy jeszcze wszystkich miejsc z dekoracjami , tyle co w drodze do sklepu . No , trochę okrężną drogą do sklepu jechaliśmy . Nie ma na razie Szopki , ale tę zwykle uruchamiają tydzień przed świętami . 
I tyle , dzień  minął. Od jutra za tydzień pieczenie pierniczków. 


środa, 5 grudnia 2018

5.12.2018 Ale jazda

Rzecz się działa wczoraj. Nasze chłopaki zakładali alarm u jednego , naszego, stałego klienta . Robota im szła jak z płatka i już się cieszyli, że została jedna czujka do zainstalowania i skończą robotę instalacyjną a zostanie tylko zaprogramowanie . No i przy wierceniu dziury załadowali się w rurę od wody . Zdarza się i nie byłoby nic w tym ciekawego , gdyby nie fakt, że rura była usytuowana  nad drzwiami . Tak , tak , nie pomyliłam się ; nad drzwiami. Nikt normalny by się tego nie spodziewał i nikt normalny nie układa rur od wody nad drzwiami.  No i jak widać limit niefartów na ten rok mamy wciąż nie wyczerpany.  Dziś już nawet się nie wkurzyłam na tę jazdę , zareagowałam śmiechem . Chłopaki sobie poradzili , dziurę zatkali , zadzwonili po hydraulika i naprawił . Nie wiem ile to wyniesie , bo nie mam jeszcze faktury, trudno , będzie trzeba zapłacić . 
Od kilku dni wciąż jestem zawalona papierami i wciąż je mam , chociaż dużo już zrobiłam.  Przyszło dziś mnóstwo paczek , w tym dostawa winka i paczka świąteczna od naszego kontrahenta - nie szalał w tym roku , ale liczy się pamięć .
     Z innych spraw to ogarnęłam dziś zalegające mi w szafie pranie. Wszystko wyprasowane i pochowane do szafy . To już coś . Jutro zaczynam szyć . Mam do uszycia firanki do kuchni , takie świąteczne i pokrowce na pufy. Zamówiłam w necie zielony aksamit , pięknie przepikowany w plaster miodu. Okazał się ładniejszy niż na zdjęciach w sklepie internetowym . Będzie ładnie i pod kolor fotela . W planie mamy jeszcze wymianę kanapy i obicie ulubionego fotela mężusia . Chyba zamówię taki sam pikowany aksamit w tym celu. Oczywiście nadal nie wiem ile to może kosztować , bo do tapicera nadal nie dotarłam. To wszytko w ramach odnawiania salonu. A co tam , skoro już odłożyliśmy i nie robimy w tym roku to zaszalejemy odrobinkę z nowym wystrojem. 
    A propos wystroju ; jutro Św. Mikołaja więc nieodwołalnie zaczyna się sezon świąteczny i zaraz go zmienię na zimowy .  Kiedy byłam mała i mieszkałam z babcią na wsi , 6 grudnia przyjeżdżał do wsi organista z pobliskiego kościoła z wielką , kartonową walizką pełną opłatków, sprzedawał je mieszkańcom za "co łaska" i to był nieomylny znak, że święta czas zacząć przygotowywać . Babcia zawsze kupowała trzy opłatki , dwa białe dla ludzi i jeden różowy lub zielony dla zwierząt domowych i ptactwa . Nie wiem dlaczego akurat te kolorowe miały być dla zwierzaków , ale tak właśnie było. Żywy inwentarz też był częstowany opłatkiem w wieczór wigilijny. Nie wiem czy wciąż ten zwyczaj funkcjonuje, ale mnie to wspomnienie kojarzy się z dzieciństwem . Jutro w mieście doroczny festyn i odpalenie choinki i innych świątecznych dekoracji.

wtorek, 4 grudnia 2018

4.12.2018 Obiecanych parę fotek

Zacznę od Ludwika bez Ludwika czyli krzesełko . Kiedy do nas przyjechało pod koniec maja , wyglądało tak:
Szaro-bure , brudne , ale się trzymało . Po 4 dniach oczekiwania w suchym i ciepłym pomieszczeniu na renowację, zaczęło się chwiać . Zaczęłam od zdjęcia poszycia , a krzesełko z każdą wyjętą zszywką albo ćwiekiem chwiało się bardziej 

a klej puścił 


im więcej zdejmowałam zszywek tym bardziej się rozkładało na części 

aż w końcu trzymało się  tylko na tych paskach z brzydkiego plastiku 

 

Na koniec już się całkiem rozpadło i wyglądało tak; znaczy nie wyglądało 


Po kilkunastu godzinach żmudnego czyszczenia z kleju , uszczelek z szmat i mozolnym sklejaniu znów nabrało kształtu   krzesełka 


Siedzisko wycięliśmy ze sklejki , spód  siedziska podkleiłam  szarą w białe groszki bawełną , a dla stabilności konstrukcji podkręciliśmy wspólnie z małżonkiem dwie warstwy alubandki ( taka taśma aluminiowa używana do uziemień ) 


Jak już krzesło zaczęło się kupy trzymać  pomalowałam je dwoma warstwami farby kredowej w kolorze szaro-zielonkawym ; nie wiadomo dlaczego przez producenta nazwanej srebrną 




Wkleiłam piankę , którą załatwił mi synalek u zaprzyjaźnionego klienta , który pianki produkuje I zaczęłam obijać białym żakardem w ogródkowy wzorek retro 


Co też łatwe nie było i musiałam potem, na etapie wykończeń poprawiać 


I na koniec z pomocą małżonka obiliśmy całość ozdobnymi ćwieczkami , dla ułatwienia sobie życia połączonymi w taśmę ( no dobra , wiem ,że nie całkiem to profesjonalnie i pójście na skróty, ale  jesteśmy amatorami w stolarce ) 

I tak oto Ludwik bez Ludwika w całej okazałości po renowacji i na swoim miejscu , znaczy w sypialni .

A teraz żeby nie było zbyt nudno jeszcze inne moje handmadziaki i jedna świąteczna wystawa



Plecak - Nocna Furia , napracowałam się nad nim , ale szczęście wnusi bezcenne 

Świąteczna skarpetka dla wnusia , dekorowanie dokończy sam 


 Ludek z recyklingu , którego zrobiliśmy z wnusiem w niedzielę jako zadanie domowe ; brzuszek z butelki wypchanej ulotkami z lidla , głowa z pudełka po cukierkach wypchanego papierami , oczy z guzików , rączki ze słomek do napojów , pomponik ze sprutej czapki 




 I taka fajna zimowa wystawa w kwiaciarni . Ta pani - manekin przebiera się zgodnie z porami roku ;
wiosną miała jasnozieloną szatę i bukiet stokrotek , w lecie  wianek z polnych kwiatów , jesienią rudą sukienkę i nakrycie głowy z liści i oczywiście stosowne do pór roku otoczenie 

poniedziałek, 3 grudnia 2018

3.12.2018 Sprawy babusine codzienne

No i niefart mały, fotek nie pokażę na razie , bo mi się rozsypał kabelek do ściągania i ładowania . Najzyczajniej w świecie ; wtyczka rozpadła się na kilka części i poskładać się nie daje. Pokażę wszystko jak skombinuję sobie nowy, więc cierpliwości. 
Dziś cały dzień pisałam i nie skończyłam , na jutro mam równie dużo do ogarnięcia , ale za to jaka kasiorka w perspektywie. Ostatnie 18 dni dni pracy przed nami , o czym zdążyły mi przypomnieć księgowe ; dziś zadzwoniły , że chciałyby papiery wcześniej. No i nic dziwnego , wszyscy chcą rok zamykać . 
Łapy opadają i nie tylko łapy ; z powodu polityki ; cały rząd jak leci pojechał do Torunia świętować jakąś tam rocznicę  radia Maryja . Tańczyli , śpiewali i wygadywali głupoty na temat taki, że ci co słuchają radia M , bardziej kochają Polskę niż ta reszta , co nie słucha... Gdzie my żyjemy do jasnej cholery ?  Ośmieszamy się na każdym kroku , a raczej nas ośmiesza własny rząd. Załamka po prostu. 

niedziela, 2 grudnia 2018

2.12.2018 Ale była zadyma

Pierogi pożarte razem z talerzami . No , lekko przesadziłam , talerze zostały , dosłownie wylizane do ostatniego skwarka . Wyszły pyszne . Młodzież skorzystała z okazji i zostawili nam dzieciarnię , a sami pojechali po prezenty. Starsza dwójka już wie , ze to rodzice a nie Gwiazdor. Młodszy czeka i wierzy,że przyjdzie. Dyskusję sobie urządzili, na temat , że ostatnio to wuja robił za Gwiazdora .  No cóż , dzieci nam rosną .  Wnusiu nie chciał uwierzyć ,że taką wielką skarpetę mu uszyłam , no fakt , ma około metra a wnusia jak tylko odeszła od stołu , założyła plecaczek smoka i nie rozstała się z nim ani na chwilke . Nawet do łazienki go zabierała.  Zrobiłam im frajdę . Teraz mam nowe babiowe zadanie ; uszyć plecak - Minionka . A żebym ja to wiedziała jak to zrobić...  Poszperam , a jak nie znajdę to coś wymyślę , na podstawie obrazków z bajki. Jak się ma wnuczęta to się trzeba wykazywać , co nie ? 
Zdjecia muszą do jutra poczekać , bo po prostu jestem padnięta i nie mam już ochoty zajmować się obrabianiem fotek . Jutro coś nie coś pokażę. 

sobota, 1 grudnia 2018

1.12.2018 Zimowa atmosfera

przywitała nas rankiem , znaczy mnie , bo małżonek odsypiał . Na termometrze  minus osiem , a w dzień nawet poudawało ,że śniegiem sypie . Szybko jednak się to skończyło .  Ogarnęłam mnóstwo tematów z wyjątkiem tapicera. Tym razem dlatego, że zwyczajnie zapomniałam. 
Krzesełko gotowe . Jutro się pochwalę fotkami .  Uszyłam też kilka drobiazgów dekoracyjnych i zrobiłam 163 pierogi.  I mam dość . Z resztą robota jak robota , ale posprzątanie po tej robocie to dopiero jest wyzwanie. Ale niech im będzie. 

piątek, 30 listopada 2018

30.11.2018 Sprawy babusine

Takie jak zwykle.  Prace biurowe zakończyłam dziś około 14.00 i stwierdziłam ,że niczego więcej nie tknę , żeby nie wiem co , ale się nie dało . Znów wpadka z przesyłką . Powinna dojechać i nie dojechała. Kurier zwykle przyjeżdża około 10-11.00 a dziś nie przyjechał . A paczka wyszła i miała być dostarczona , zgodnie z informacjami od dostawcy i w systemie u przewoźnika . Podzwoniłam i niczego nie załatwiłam. Skończy się kolejną awanturą w poniedziałek. 
Po woli kończę krzesełko . Już mam dół obity ćwieczkami . Teraz jeszcze oparcie . To będzie trudniejsze zadanie. Wygląda na to , ze skończę go przed świętami . Pod wieczór pojechaliśmy po zakupy spożywcze , nic szczególnego , wszystko co na bieżąco potrzebne. Wszędzie już oferty świąteczne. Kupiłam wielką czerwoną świeczkę na niby kominek i ciemnozielony papier do prezentów.  Wszystko pod moje tegoroczne pomysły dekoracyjne. Udało mi się też kupić 2 kuchenne ściereczki; taki komplet , jedna w kratkę , druga w reniferki .
Złe samopoczucie mi minęło. Wprawdzie w nocy obudził mnie ból głowy , ale już w dzień nic mi nie było . No i tyle . Jutro szaleję w kuchni . Musze zrobić mnóstwo pierogów na niedzielny obiad a przed południem pojechać do miasta odebrać marynarki małżonka od czyszczenia i do warsztatu tapicerskiego zapytać o obicie na nowo fotela. 

czwartek, 29 listopada 2018

29.11.2018 Kończy się miesiąc

a i rok niedługo i niech się skończą jak najszybciej. Wciąż jakieś niefarty , a małżonka nerwy zżerają przez tę naszą wpadkę z danymi. Prace wciąż trwają ale on już najczarniejszy ze scenariuszy widzi . No , dobrze nie będzie , ale tak całkiem źle też pewnie nie . Przynajmniej na to liczę . Moje coś mi mówi , na razie milczy a jak milczy to nie jest najgorzej . Byłoby źle gdyby się odezwało. Też się denerwuję i wkurzam z powodu wydatków. 
    Nadal kiepsko się czuję , wygląda na to ,że mnie jakieś paskudztwo dopadło. Powygrzewam się jeszcze i za dzień dwa się wygrzebię . Urwałam się dziś na targ i tu mi się trafiło. Sandacze były ; slownie 4 sztuki z czego 3 kupiłam . Są dość spore . Niestety zamrożone . Wypatroszone ale nie oskrobane , a to znaczy ,ze dzień przed wigilią czeka mnie najpaskudniejsza robota świata. Nie mogę przecież rozmrozić i zamrażać znowu . Trudno się mówi, najważniejsze, że  są . Kupiłam też kurczaka na domowy rosół, ale to później . W najbliższą niedzielę rodzinne pierogi. Wrobili mnie a jakże. Fakt ,że dawno nie robiłam , ale jak pomyślę ile ich musi być to już mi się nie chce jeść.
     

środa, 28 listopada 2018

28.11.2018 W locie

cały dzień . Biegałam dziś po mieście i pisałam oferty na zmianę.  Z tego biegania wyszło tyle, że załatwiłam sprawy na poczcie , zaniosłam handmadziaka do kaletnika, marynarkę i zimowy płaszcz małżonka do czyszczenia , uzupełniłam zapas kopert i papieru do drukarki , podpisałam nową umowę na tv i przywiozłam towar . To wszystko na trzy razy a pomiędzy tym pisałam oferty . Stanowczo jednak mam za dużo na głowie. Niektóre pomniejsze sprawy mi uciekają a raczej je odkładam , a wiadomo ; raz odłożona sprawa , odkłada się dalej sama. 
Mój handmadziak -smok z bajki o obrońcach Berk zrobił w mieście furorę . Najpierw i kaletniczki , podziwiała cała firma i klienci , potem w zaprzyjaźnionej pasmanterii a i na ulicy mnie zaczepiono , skąd ja takie coś mam.  Panie z pasmanterii nie dowierzały, że uszyłam go na zwykłej domowej maszynie do szycia.  W każdym razie wyszedł całkiem , całkiem. Pokażę przy czasie. 
Dostałam dziś sympatyczną przesyłkę od mojej Przyjaciółki z Kaszub . Suszone grzybki i śliczne szydełkowe zawieszki w kształcie dzwoneczków. Fusilko jeszcze raz dziękuję !
No i tyle. Pod koniec dnia pracy rozolała mnie głowa i do teraz boli, pewnie mnie łapie jakaś infekcja albo co ... Wygrzewam się pod kocem i popijam herbatkę.  mężuś w pracy . Dziś w charakterze szkoleniowca . 

wtorek, 27 listopada 2018

27.11.2018 Nieszczęścia chodzą po ludziach

jak by chodziły po ziemi to by je człowiek omijał.   Dziś się dowiedziałam ,że wujek , brat mojego ojca miał udar.  Tak , to ten wujek , z którym tworzymy rodzinne kroniki.  Wyszedł już ze szpitala , ale na jedno oko nie widzi i ma zniekształcone usta , co zresztą słychać gdy mówi. No i ograniczoną sprawność ruchową lewej ręki.  Fatalnie. 
U nas bez zmian. No cóż , jeszcze jedno zadanie  z którym musimy się zmierzyć . Damy radę ( jakkolwiek nie znoszę tego zwrotu wręcz chorobliwie , ale tu pasuje) . Synowej pozostaje czekać . Na razie cieszy się , że wróciła do domu. 
Skończyłam plecak - nocną furię . Jutro zabiorę go do pracy i po drodze na pocztę zaniosę do kaletnika ,żeby mi nabił napę do zapinania . Wyszło całkiem fajnie , co niedługo pokażę na fotkach. Przyszedł prezent dla mężusia ; srebrne spinki z lapis lazuli. Są piękne.  W ogóle sprawy świąteczne ogarniam w tym roku wyjątkowo szybko. Mam już prezenty dla wnucząt i mężusia i babć , została młodzież , no i zdobycie sandaczy. Zwykle o tej porze roku już je miałam . A tym razem nic , ani sztuki.  Reszta to mały Pikuś . 

poniedziałek, 26 listopada 2018

26.11.2018 I dobrze i źle

z przewagą tego drugiego.  Dobrze, bo synowa wyszła dziś ze szpitala , wyniki biopsji już są i tu już źle , bo nerka nazwijmy to dla uproszczenia zmierza do odrzutu. To może przyjść za kilka dni , albo miesięcy albo i za rok, ale przyjdzie. Zwykle tak się dzieje po mniej-więcej 10 latach , a  synowa ma już nową nerkę lat jedenaście . Synowa zapisała się więc od razu na kolejny przeszczep i po prostu musi czekać. 
Danych nie udało się odzyskać . To znaczy częściowo tak , ale jeden ważny  plik poszedł ...  Nie z naszej winy . Na ataki wirusów nic nie poradzimy , zabezpieczenia też były , ale wirusy komputerowe też złośliwieją a dokladnie to hakerzy wymyślają coraz bardziej groźne i sprytniejsze. Nasza wpadka polega na tym tylko, że sami podjęliśmy próbę uratowania i w 95% się to udało , ale te pozostałe 5 okazało się kluczowe. Szykują nam się poważne wydatki . Powalczę o zwrot z ubezpieczenia , ale optymistycznie na to nie patrzę . Jeśli wezmę pod uwagę , jak działają  firmy ubezpieczeniowe to nie mam wielkich nadziei na odzyskanie straty w całości nie mam. 
A poza tym , świat właśnie otarł się o wojnę. 

niedziela, 25 listopada 2018

25.11.2018 Jestem zawiedziona

z paru powodów. Pierwszy to ten ,że nadganiałam wczorajsze tematy . Nie te sklepowe , ale domowe. Jeszcze kilka dni będzie u nas wnusia na obiadkach więc musiałam się trochę przygotować . Pranie też leżało nie uprasowane więc kiedyś trzeba było to zrobić, naszło mnie też na pieczenie dyniowego chlebka ( pyszny wyszedł , choć tak prosty ,że już bardziej nie można) . I tak zleciało do obiadu. Krzesełka znów nie dokończyłam, a zostało roboty na 2-3 godziny.  Po obiedzie pojechaliśmy na degustację . Naszej pani doradczyni tym razem nie było . Odkąd bierzemy w tym udział , nie opuściła żadnej , musiała więc mieć ważny powód . Gość , który ją zastępował nie wysilał się i nawet nie zabiegał o to, żeby coś nowego zaprezentować i namawiał na to co najbardziej idzie i co najtańsze. Gdybyśmy chcieli kupić tanie wino to poszlibyśmy do marketu.  Zamówiliśmy , ale raczej to co znamy . Nie było też tym razem upominków , a losowanie nagród ograniczyło się do jednej sztuki. No cóż , jak zawsze gdy są zmiany. Firmę przejął nowy właściciel , Polak no i jest... po nowemu .  Szybko się skończyła impreza.  Pojechaliśmy do ikei . Upatrzyłam sobie parę drobiazgów na stronach internetowych , chciałam też kupić piernikową chatkę do składania ( wiem, idę na skróty, powinnam sama ją upiec od początku do końca) i przy okazji kupić bon upominkowy dla starszej synowej , bo nie wiem czy zdążymy przed świętami pojechać jeszcze raz , zwłaszcza, że niedziele bez handlu zrobili .  No i z wszystkich upatrzonych drobiazgów to tylko jeden stroik i jedną świeczkę trafiłam . Świąteczny towar wymieciony . Znaczy ten w szkockie kratki , bo inny był. Naszego ulubionego soku żurawinowego tez nie było a na dokładkę zapomniałam kupić bon , na co wpadłam w drodze powrotnej. Tam też za długo się nie kręciliśmy. Pojechaliśmy na drugą stronę  parku handlowego - tak się to szumnie nazywa do M1. Też nie specjalnie było się czym ekscytować. Pokręciliśmy się chwilę po pasażu , kupiliśmy zapas herbatek i płyn do kąpieli w Dauglasie , w pojemniczku przypominającym śniegową kulę . Pięknie błyszczy i pięknie wygląda na półce w łazience , na tle czerwono-szarej ściany. Zajrzeliśmy jeszcze do kilku sklepików i to tyle. Skończył się dzień pracy. Ruszyliśmy w drogę powrotną. 
Czyli cała  ta wyprawa wyszła tak na pół gwizdka , stąd mój zawód . Fotek robótkowych nie zdążyłam zrobić . Zabiorę się za to innym razem .

sobota, 24 listopada 2018

24.11.2018 Sprawy babusine

nieogarnięte . Nie wyrobiłam po prostu. Zakupy zdążyłam zrobić , kosmetyki odebrałam właściwie przez przypadek , bo moja konsultantka tylko na chwilę zajrzała do swojego sklepiku , po to ,żeby kartkę wywiesić , że nie czynne . Coś jej wypadło i musiała dziś zamknąć . Pasmanteria , w której jest punkt przyjmujący ciuchy do czyszczenia czynna od 10.00 ( tego akurat nie pamiętałam, chociaż często tam zaglądam) . Po drodze weszłam jeszcze do sklepu ogrodniczego ale nie trafiłam nic ciekawego; to był jeden ze sklepów , które zamierzałam obejrzeć. W sklepach dosłownie tabuny ludzi , mimo ,że jutro otwarte . Straciłam mnóstwo czasu. Na to ,żeby pojechać do warsztatu i do salonu co sprzedaje tv już mi go zabrakło. Odpuściłam , wróciłam do domu. Zamiast rundki po mieście , ogarnęłam chatkę i uszyłam skarpetę świąteczną dla wnusia . Fajnie wyszło . Jutro obfotkuję i pokażę . Męzuś wrócił dość szybko , bo około 15.00 . Pod wieczór pojechaliśmy jeszcze do naszej galerii . Tam też pełno ludzi , z powodu czarnego piątku zapewne. W drodze z Poznania przyjechał syn z wnuczką ; byli odwiedzić synową . Pogadaliśmy chwilę , zjedliśmy kolację i pojechali. W sumie nie tak sobie sobotę zaplanowałam , ale niech tam. Coś nie coś zrobiłam . Nową umowę możemy załatwić w tygodniu , bo w galerii jest punkt czynny do 21 .00 , a marynarki zdążę oddać do czyszczalni jak się wybiorę na pocztę . Nic pilnego. 
Jutro świąteczna degustacja win . Na pewno zapasy uzupełnimy. 

piątek, 23 listopada 2018

23.11.2018 30 lat minęło

tak, tak , równiutkie trzydzieści lat . 23.11.1988 roku formalnie zaistniała nasza firma . Bywało różnie,  czasem bardzo ciężko , czasem zabawnie , czasem się aż gotowało . Jedno jest pewne ; nigdy się nie nudziliśmy i żaden dzień nie był podobny do drugiego. Rozwinęliśmy się , wybudowaliśmy własną siedzibę , zdobyliśmy uznanie i własną markę . Świętowania nie było ,chłopaki przynieśli mnóstwo sznek z glancym ( drożdżówek) z zabytkowej cukierni a zamiast imprezy chłopaki dostali po bardzo solidnej premii . Stwierdziliśmy, że zamiast wydawać kasę na przyjęcie     ( co też by tanio nie wypadło) uhonorujemy chłopaków.  Jeśli chodzi o warunki w jakich przyszło nam funkcjonować , to najłatwiej było w latach 90-tych , tak mniej - więcej do 98 . Potem tak się pokomplikowały przepisy , że było tylko gorzej. Ale to i tak mały pikuś z tym co jest teraz . Dziś przedsiębiorca to wróg . No cóż , bywa i tak , do emerytury już nam bliżej niż dalej, choć wcale się na nią nie wybieramy tak prędko.  Pracy nam nie brakuje i należy korzystać póki można i cieszyć się tym co mamy... 
Z innych spraw to synowa jednak zostaje w szpitalu do poniedziałku. Jacyś nie zdecydowani ci lekarze a może chodzi o wyciągnięcie kasy z NFZ-tu. Wnusia miała dziś kryzys braku mamy . Wyszła ze szkoły ponura jak gradowa chmura , popłakała się już w samochodzie , a potem w biurze. Minęło jej dopiero jak zrobiłam na obiad jej ulubiony krem brokułowy, a dziadek odpalił nowe bajki o smokach. Jutro jadą z synem odwiedzić mamę w szpitalu. Mężuś jedzie do pracy już od rana , a ja zamierzam po mieście się przelecieć i zaległe tematy pozałatwiać . A trochę tego mam; ciuchy do czyszczenia , sprawdzić jakie terminy i koszty u tapicera ( chcemy obić na nowo jeden fotel) , załatwić nową umowę na tv ,odebrać kosmetyki avonowskie od konsultantki , no rozejrzeć się przy okazji  po sklepach . Oczywiście zakupy jak w każdą sobotę. Do dokończenia mam też plecaczek i skarpetę dla wnusia na konkurs... Sama nie wiem jak to wszystko ogarnę. 

czwartek, 22 listopada 2018

22.11.2018 Jestem zła

i nie wiem jak to jeszcze nazwać , ale uczucia mam mieszane i raczej negatywne .  Pracujemy nad pozbieraniem tego jublu , pracuje też na nasze zlecenie firma , która się trudni odzyskiwaniem danych . Większość udało się postawić na nogi naszemu synowi ale nie wszystko.  Zobaczymy... Bez sporych kosztów i tak się nie obejdzie. 
A tak z innych tematów, to synowa wyniki ma dobre i chyba ją wypuszczą już jutro. I to jest pozytywne. Na wyniki i tak trzeba czekać . 
Miasto stroi się na święta . Ekipy elektryków uwijają się przy zawieszaniu dekoracji.  Na pewno jak zwykle będzie ciekawie i pięknie a na wystawach coraz więcej zimy . 
Przyszły dziś prezenty dla wnusiów , pościel ze smoczą bajką i logo Kolejorza . Obie pięknie zapakowane i bajecznie kolorowe.  Na razie trzymam w bagażniku w swoim aucie , żeby wnusia nie podpatrzyła . Zabiorę jutro , jak już wnusia będzie u siebie. 
Jutro minie 30 lat odkąd powstała nasza firma.
I nie wiem co jeszcze , nie mam na razie głowy do pisania , przynajmniej dopóki mi się sprawy nie poukładają . 

środa, 21 listopada 2018

21.11.2018 Nie jest dobrze

a prawdę mówiąc to całkiem do dupska. Nie, nie z synową . Wszystko wskazuje na to,że wyjdzie ze szpitala przed weekendem. Infekcja ustąpiła , biopsje zrobili jej dziś , a następne badanie, które miała mieć w poniedziałek musi odłożyć , z powodu prozaicznego; babskich przypadłości. To badanie zresztą może zrobić i u nas na miejscu. Na razie powikłań po biopsji nie ma więc nic już nie powinno się dziać , a wyniki i tak za dwa tygodnie. 
Za to mamy potężną zagwozdkę w firmie, która nas może drogo kosztować . Jeśli uda się odzyskać dane to w najlepszym razie odjazd na parę tysięcy , jeśli nie to utratę klienta, koszty i pewnie jakieś tematy prawne . Mamy wysokie ubezpieczenie na takie okoliczności , ale nigdy nie korzystaliśmy , nie wiadomo czy zadziała w razie potrzeby i ile możemy odzyskać i czy w ogóle.  Zawsze coś się musi posypać ...  Diabli nadali... Niech się ten rok już skończy ...
Żeby się nie pogrążyć w czarnym pesymizmie , pozamawiałam dziś prezenty gwiazdkowe dla maluchów i mężusia . I zaskoczenie ; dla dzieci już jutro będą u nas.  W zasadzie powinnam się wybrać jutro na targ , poszukać sandaczy , ale czarno to widzę , bo w sklepach też nie ma . Zobaczymy ... Ale Wigilia bez sandacza ??? Nie liczy się ! Zakładam ,że dopisze mi szczęście i trafię.