babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 27 października 2018

27.10.2018 Nie taki metal straszny

jak niektórzy chcą go widzieć , o czym zaraz napiszę . Zacznę od tego ,że koncert był wspaniały ! Warto było wydać kasę i czekać niemal cały rok. Ubrałam się z lekkim nawiązaniem do gotyku , małżonka też . Należałoby założyć czarne koszulki z czachą i na szyję ze dwa łańcuchy ale stwierdziłam, że koncert to jednak koncert i wypada trochę lepiej, no i swój wiek mamy , trzeba swój fason trzymać . Pomalowałam sobie paznokcie na czarno, matowy szaro-czarny makijaż na oko , ciemnoczerwona szminka do tego , czarne spodnie , czarny żakiet z małą falbanką zamiast kołnierza  i koronkowe mitenki oraz wiązane buty na niedużym obcasie . Do żakietu  zapinanego pod szyję za bardzo biżuteria nie pasuje więc poprzestałam na onyksowych kolczykach i pierścionku z granatem . Mężuś założył ciemnoczerwoną opalizującą na czarno koszulę z tafty , klasyczne dżinsy i czarną aksamitną marynarkę , tym razem bez krawata . Wyjechaliśmy tak ,żeby sobie trochę czasu zostawić na wypadek utknięcia w korku albo szukania wolnego miejsca do zaparkowania. I dobrze się stało , bo miejsca przez chwilę szukaliśmy. W końcu trafiliśmy na boczną ulicę niedaleko hali targowej w pobliżu parkomatu. Był włączony ale za nic nie mogliśmy znaleźć od której do której się płaci. W końcu patrzę idzie trójka młodych ludzi , pomyślałam ,że z Poznania i może wiedzą , przeprosiłam i zapytałam . I tu pierwsze pozytywne zaskoczenie ; młodzież podeszła, powiedzieli ,że nie są "stąd" ale powinno gdzieś pisać . Poświecili i młody odnalazł zatartą naklejkę , że do 18.00 . Podziękowaliśmy , młodzi grzecznie się pożegnali, życząc miłego wieczoru. Odwzajemniliśmy się , stwierdzjąc ,że pewnie się spotkamy , bo młody trzymał w ręce bilety na Whitin Temptation. I faktycznie spotkaliśmy ich potem w holu przy szatni. Już na miejscu okazało się , że grają z tak zwanym supportem i tym samym łapiemy się na dwa zespoły.  Drugie pozytywne zaskoczenie , 100 % kultura . Żadnych chamskich odzywek ,przeklinania , głośnych rozmów , wrzasków czy przepychania . Uśmiechnięci , przyjaźnie do siebie nastawieni młodzi ludzie , większość ubrana tak jak wspomniałam , że by należąło:  czarne ciuchy ,czaszki łańcuchy , obroże , amulety , tatuaże , skóry nabite napami i co tam jeszcze . Wyglądem nie jednego mogliby wystraszyć . Paru kombatantów w naszym wieku i nawet starszych też się znalazło. Ubranych podobnie jak my w czerń. Tak naprawdę w tym towarzystwie wyróżniała się tylko jedna kobieta , ubrana w suknię w stylu boho w barwach jesieni. My akurat świetnie wpisaliśmy się w klimat. Kolejny pozytyw , koncert zaczął się punktualnie co do minuty, występem supportu . Zespół Beyound the Bleck  na poziom Whitin Temptation musi jeszcze trochę popracować , ale i tak zapewnili publice 40 minut ostrego , bardzo melodyjnego rocka . Podobało mi się . Klimat oczywiście gotycki , a muzyka chwilami inspirowana Epicą lub Nightwisch. W sumie podobali mi się . Solistka nie śpiewała wprawdzie ćwiczonym operowym sopranem , ale głos i tak ładnie się komponował z ostrym gitarowym podkładem .  Po ich występie była pół godzinna przerwa i tu znów pozytywne zaskoczenie . Nagle wszyscy okazali się jedną społecznością , zagadywali do siebie nawzajem , pytali o inne koncerty , zmawiali na następne spotkania , pytali jedni drugich skąd są itp. Nas też . Siedzieliśmy jak się okazało w przerwie obok małżeństwa z Torunia . Gdybyśmy tylko mieli więcej czasu pewnie byśmy się zaprzyjaźnili, zadziwiająco łatwo się rozmawiało i tematy same się znajdywały. Właściwy koncert zaczął się dokładnie o 21.15 jak było przewidziane . To dopiero było szaleństwo muzyki i wspaniały profesjonalny pokaz efektów świetlnych , dźwiękowych i pirotechnicznych . Muzycy i wokalistka , piękna Sharon Den Adel nie żałowali się , dawali z siebie wszystko . Pełne półtorej godziny muzyki , przemieszczania się po scenie , ostrej gry na gitarach potężnego,mocnego śpiewu . Sharon ma świetny głos , który z powodzeniem przebija metalowe riffy i perkusję . I znów zaskoczenie ; skacząca i wymachująca rękami tuż pod sceną młodzież wręczyła wokalistce ogromny bukiet czerwonych róż . Byłam nie raz na różnych koncertach ale już dawno nie widziałam takiego gestu.  Zagrali stare i nowe kawałki z kilku ostatnich lat . Dla mnie wielkim zaskoczeniem był śpiew stricte operowy . Zwykle tej umiejętności w piosenkach Sharon nie wykorzystuje , a jeśli to raczej tylko we fragmentach utworów . A tym razem zaśpiewała . Próbowałam nagrywać aparatem , ale marnie mi to wyszło , bo układ audio mam akurat słaby. 
Żeby jednak nie było ,że coś zmyślam , wrzucę jakieś nagrania z koncertu . Kiedy skończyli , publiczność biła brawo na stojąco i domagali się bisu. No i zespół wrócił na scenę i zagrali jeszcze dwa kawałki z równą werwą i zaangażowaniem . Można lubić lub nie takie klimaty , ale nie można muzykom odmówić profesjonalizmu i talentu . Zagrali pięknie i z zaangażowaniem ,od razu nawiązując świetny kontakt z publicznością, nie oszczędzając sił , to było widać . Wyszliśmy pozytywnie nakręceni i naładowani dobrą energią , mimo mrocznego klimatu tej muzyki . Do domu dotarliśmy około wpół do pierwszej w nocy  .
A dziś od rana prześladuje mnie pech, ale o tym w innym wpisie .
No i niestety , dziś filmików nie będzie . Wyszły mi za duże pliki i filmy pojawiają się jako niedostępne . Muszę nad nimi popracować i pomniejszyć . 



czwartek, 25 października 2018

25.10.2018 Urodziny

trzecie naszego najmłodszego wnusia . Rośnij zdrowo wnusiu i ciesz się poznawaniem świata !!!  Świętowaliśmy dziś przy murzynku zamiast tortu - a co , mały ma swoje zdanie , zażyczył sobie murzynka , bo "tolta to ja nie lubię , tylko muzynka lubię ". No to mama upiekła murzynka. Ma cos po babci , bo ja też lubię murzynka i w ogóle ciemne ciasta .  Dostał od nas piżamkę z Psim Patrolem, kartonowy plac budowy do składania i bajeczkę z przygodami "psiego Patrolu. Uwielbia tę bajeczkę .  
Wczoraj opiekowaliśmy się wnusią więc dzień zdominowały obowiązki babciowe ; odbieranie ze szkoły , odrabianie lekcji , odprowadzenie na angielski i takie tam . No i krupnik - ulubiona zupka wnusi . Już nie ziemniaczana i grzybowa . Teraz dziecko lubi krupnik i zażyczyła znów sobie na obiadek. Czego się nie robi dla wnusi . Ja zresztą też uwielbiam tę zupę a i mężusiowi zasmakowała, chociaż jeśli chodzi o zupy to istnieją dla niego dwie : fasolowa i grzybowa. Reszta już nie musi. 
Na koniec zmajstrowałyśmy z wnusią korbolka - "Dyniunię" jak go nazwała wnusia , bo u niej wszystko musi mieć jakieś imię - na konkurs halloweenowy do  szkoły językowej . Dyniunia powstała ze starej koszulki , resztek starej poduszki , kilku wstążek i guzików i patyka znalezionego na trawniku. Powiązałyśmy to wszytko , doszyłam jej buźkę z guzików  , wetknęłyśmy patyk zamiast szypułki i korbolik na konkurs gotowy. Zajęło nam to z pół godziny. Przy czasie pokażę fotkę bo zdążyłam zrobić. 
A jutro !  KONCERT !!!  Zaczyna się o 20.00 więc się tu jutro nie pokażę zapewne , ale relacja będzie i może jakiś hiciorek uda mi się ściągnąć i zaprezentować .  

wtorek, 23 października 2018

23.10.2018 Miało się dziś farta

Pojechałam rano na pocztę . Załatwiłam co miałam do załatwienia i wykręciłam w boczną uliczkę ,do piekarni po świeży chlebek , bo mam dziś wnusię na noclegu a ona lubi zwykły chleb . Idę i co widzę;   stoi sobie taki starszy dziadek z wielkim koszykiem grzybów . Same czarne łebki . I to jakie!  Największy kapelusz  średnicy 7-8cm ! Kupiłam cały kilogram. I już zdążyłam je oczyścić , część zagotowałam do octu , a resztę pokroiłam , nawlokłam na nici i teraz wiszą na świeczniku i się suszą. Jutro już pewnie zaczną pachnieć w całym domu . No i mam fajną , domową dekorację. 
Miało się farta ...
Zadzwonił dziś brat mojego ojca , do młodszego syna . Długo nie gadali , bo akurat był u klienta , ale wuja w czasie porządków znalazł stare formy do wyrobu cynowych czy też ołowianych żołnierzyków. Wuja dostał te formy w latach 70-tych od swojego kolegi i zrobił synowi mnóstwo żołnierzyków.  Kuzyn miał ich mnóstwo , z różnych formacji i epok .Dzwonił ,żeby spytać czy syn chce te formy dla chłopaków . Powiedziałam synowi , że ma brać te formy . Spróbujemy zrobić takie żołnierzyki dla naszych wnuków. To mi przypomniało jeszcze jedną sprawę . Kiedyś jako dziecko miałam fotelik. Właściwie to miała go babcia po swoich dzieciach . Był z dębowego drewna , wyściełany , a siedzenie obite amarantowym sztruksem. pamiętam go do dziś , jako dziecko często siadałam na nim gdy ciocia - siostra babci- czytała nam na głos książki w zimowe wieczory. Nie wiem co się z nim stało po śmierci babci .Fotelik gdzieś zniknął.  Muszę przy okazji wuja o to zapytać. Może się jeszcze odnajdzie . Mogłabym go odrestaurować ... 
A poza tym to jak wspomniałam . Czekamy na wnusię i jutro dzień babciowania .
   

poniedziałek, 22 października 2018

22.10.2018 I w końcu jest !

Prawdziwa jesień. Jeszcze kilka dni temu temperatury powyżej 20 stopni , a dziś skrobanie szyb w aucie i szron na trawie a po południu deszcz, który pada - nie mocno ale jednak od 3 godzin . DESZCZ!!! Po raz pierwszy od 223 dni ! Tak długo w naszym mieście nie padało. Mnie tam nie wadzi , lubię jesień , tę z deszczem też . 
Temat przesyłki z piątku ogarnięty . Nie ma nikt w kraju tego towaru. Sytuację uratował nam jeden z naszych kontrahentów . Zostały mu trzy sztuki po jakimś projekcie i dostaliśmy. Mężuś pojechał do Poznania , odebrał i temat popchnięty. Inne sprawy w normie - przynajmniej na razie. 
Wynik wyborów u nas nie zaskoczył; została stara ekipa z niewielkimi zmianami w składzie . Przedstawiciele obecnej ekipy dostali po łapkach . W obu radach , miasta i powiatu jest ich słownie sztuk siedem . Miasto będzie funkcjonować jak dotąd. I bardzo dobrze.  
I to by było na tyle. Wieczór spokojny , przy pachnącej herbatce a żeby było jeszcze przyjemniej zapalę zaraz świece w niby - kominku i na komodzie.

niedziela, 21 października 2018

21.10.2018 Obowiązek obywatelski

wykonany . Byliśmy głosować , nie mogło być inaczej. Wstępne wyniki wskazują na to ,że przynajmniej w największych miastach ludzie wybrali mądrze i na różne kłamstwa i teorie spiskowe nabrać się nie dali tym razem . I dobrze , oby w innych miastach było tak samo. 
Przed głosowaniem wybraliśmy się na obiad do hinduskiej retstauracji . Wzięliśmy sobie zestawy . Była z nami starsza młodzież z wnusią . Wnusia wolała curry z kurczakiem i ryż , zresztą nie dała by rady zjeść takiej ilości . Niby wszystkiego po trochu w miseczkach nie większych jak mała kompotierka ale w sumie całkiem spora porcja przepysznego jedzenia . I deser do tego , w zestawie . 
I nie zmarnowaliśmy reszty dnia , podciągnęliśmy prace przy renowacji ludwikowskiego krzesełka . Zostało przeszlifować , pomalować stelaż i obić . Czyli już ta najprzyjemniejsza praca . 
Od jutra tydzień bardzo intensywnej pracy i innych zajęć .