babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 24 stycznia 2015

24.01.2015 Po kolędzie i takie tam

Wczesne popołudnie 
Mój małżonek wypalił do pracy zaraz po śniadaniu czyli o 9.00 i dotąd go nie ma . Zanim wyszedł ja już miałam ogarnięte przygotowania do wizyty wielebnego . Umyłam jeszcze włosy , odziałam się przyzwoicie , do kieszeni kasę dla praktykantów schowałam i mogłam czekać . Nastawiłam się na dłuższe oczekiwania , wyjęłam sobie wydruk moich wspominek i zaczęłam czytać i nanosić kolejne poprawki ( wciąż jeszcze tego nie dokończyłam ) . Wielebny się uwinął , przyszedł już o 10.35 . Chyba od naszej klatki  zaczynał albo co ?  Młody jakiś , chyba nawet młodszy od moich synalków ale kontaktowy. W naszej parafii jest od lipca . Przeprosił,że jest zmęczony ale  wczoraj jak chodził z kolędą to mu się do domu włamali i go okradli. Stracił wszystko , co tylko dało się wynieść z domu i wszystkie ważne dokumenty na dokładkę .Policja do 4.00 rano czynności prowadziła stąd jego marna kondycja dzisiaj Pożałowałam wielebnego jak na porządną parafiankę przystało i wcale nie dla fasonu . Wiem jak się czuje , bo parę lat temu sami padliśmy ofiarami włamania do firmy. Pogadaliśmy chwile, zgadałam się z nim ,że do nas trafił z Kcyni czyli z moich stron , wie jak wygląda moja ukochana wieś z dzieciństwa , przy okazji zahaczyłam o temat opracowań , które robimy z wujem , nawet mu pokazałam , pochwalił pasję a potem się grzecznie pożegnał , w łapę wziął co mu dałam, z głębokim ukłonem ( autentycznie ) podziękował i poszedł. Na rok z głowy . sama nie wiem czemu jeszcze kolędę przyjmujemy . Grabią sobie wielebni ile wlezie aż nagrabią tyle,że do kościołów ludzie będą chodzić tylko po to, by sztukę sakralną podziwiać . Nie obrażam się na wiarę , na kościół jako instytucję coraz częściej. Sakramencko podpadli mi już kilka razy. 
A z takich tam... Daję dziś sobie luz , przynajmniej parę godzin . Wieczorem jak wspominałam wnusia na nocleg przyjedzie więc korzystam póki mogę. Słucham sobie płyty Epica - nie wiem już po raz który dzisiaj i nadziwić się nie mogę jak można stworzyć i wyśpiewać takie wspaniałe dźwięki. Jest zachwycająca po prostu. 
Dostałam wczoraj list od wuja i nowe zadanie w związku z naszymi księgami , dotarcie do archiwum Archidiecezji Gnieźnieńskiej i wyciągnięcie pewnych informacji . Wuja chce dokończyć ten tom księgi ale optymistycznie nastawiony nie jest . Wciąż nie może dojść do siebie po operacji . Nie podoba mi się to. Nie taka jego natura , zupełnie jakby stracił wolę walki.To do niego nie podobne. Musze się sprężyć i zająć tematem jak najszybciej . 
Skończyłam wczoraj wieczorem czytać książkę Luci . Chwilami miałam wrażenie ,że czytam swoje własne wspomnienia . Epoka PRL-u wszędzie jednakowe obrazki malowała. Miło mi się czytało, miło było zanurzyć się w atmosferę i swoisty klimat tamtych  lat , które znam doskonale ze swojego życia. Lucia jest świetną gawędziarką , jej opowiastki ani przez chwile nie nudzą . Czytając ma się wrażenie oglądania kolorowych pocztówek lub slaydów ( takie samo wrażenie zresztą odniosłam czytając Dziennik Badante , jakiś czas temu) . No i dobra stara szkoła robi swoje ; piękna polszczyzna na dokładkę , bez nowomodnych "słowotworów" - potworów , skrótów i obcojęzycznych naleciałości. Gratulacje Lucia , poczytuję sobie za zaszczyt znajomość z Tobą , chociaż wciąż jeszcze tylko wirtualną! 
Za oknem słonecznie . 

piątek, 23 stycznia 2015

24.01.2015 Spraw babusinych kilka w piątkowy wieczór

Humor popsuła mi dziś księgowa , wyliczyła podatek za grudzień. No cóż , można się było tego spodziewać i się spodziewaliśmy ale i tak boli , zwłaszcza, gdy sobie uświadomić ,że ta kasa na górników albo innych związkowców czy też kredyt dla Ukrainy  pójdzie zamiast na jakiś pożyteczny cel , np nową szkołę. 
Robota nadal nam nie odpuszcza i to by było dziś na tyle w temacie pracy. 
    Jutro mamy kolędę . Mężuś niestety do pracy jedzie , kontrakt trzeba wykonać i w związku z tym stwierdził,że długo na wielebnego czekał nie będzie . A co mi tam , przyjmę sama , w łapę dam i "Szczęść Boże " mu pożyczę na drogę . Przygotowania sobie odpuszczam . Pochowałam co leży zwykle na wierzchu do szaf , sprzątnęłam w łazience , jutro rozłożę biały obrus i co tam potrzeba  i tyle . Z miotłą i szmatami szaleć nie będę tylko z powodu wizyty wielebnego ( jak to "drzewiej" bywało - za mojego dzieciństwa znaczy ). A poza tym w ostatni tydzień napracowałam się konkretnie i zwyczajnie nie chce mi się .  
    Kiecusię przymierzyłam . Myślałam ,że będzie gorzej z kolorem ale nie , w buro - brunatnym wcale  źle nie wyglądam i ładnie się z tym kolorem komponują moje naszyjniki , agaty zwłaszcza . Coś z rozmiarówką chyba w końcu zrobili , zwykle były zawyżone, a tym razem nie i przez to kiecusia trochę mi się na boderkach opina , ale to nie problem , poćwiczę znowu  na rowerku treningowym i będzie dobrze. Rower do sypialni trafił na czas świąt , żeby nie zawadzał i miejsce na choinkę było. Choinki już nie ma , ale na razie stoi w sypialni , nie chcieliśmy, żeby szpecił jak kolęda będzie. 
Od jutra rodzinny sezon imprezowy się zaczyna. Młodzież na karnawałowy przytup się wybiera , tradycyjnie do remizy . Za tydzień wspólne imieniny ze starszą synową urządzamy ( to z powodu tej imprezy, normalnie mamy w odstępie tygodnia) , za kolejny tydzień 4 latka wnuczek będzie świętował , potem imieniny starszego synalka wypadają i teścia młodszego. Cały luty impreza . Tym sposobem obowiązki babciowo - dziadkowe nam przypadają w udziale. Wnusia u nas nocuje a wnusiu u drugich dziadków . 
    Dziadek dziś w przedszkolu u wnusia na Jasełkach i Dniu Dziadka był i jak to dziadek - puchł z dziadkowej dumy.A po powrocie wykład mi robił jak to trzeba do przedszkola na imprezy chodzić , bo dzieci się cieszą ,ze im się czas poświęca - jak bym sama o tym nie wiedziała , ale pozwoliłam mu się wygadać .   
Wieczór jak zwykle - przy dzbanku herbaty , meżuś przy filmie , ja przy książce i laptopie.

czwartek, 22 stycznia 2015

22.01.2015 Sprawy babusine

Mam ich taką ilość na głowie,że chwilami mnie to przeraża . Ale ja nie z tych co się poddają . Dam radę . Dni w pracy mijają z prędkością światła. Ledwo zasiądę za biurkiem a już koniec dnia. Po woli wyprowadzam kolejne sprawy biurowo - logistyczne. Nie , nie gładko nie idzie , byłoby za pięknie ale w sumie nic takiego z czym nie można by sobie nie poradzić. 
Popołudnie zeszło nam na uzgadnianiu zmian w projekcie nowego biura.  Ani się obejrzeliśmy a zleciały kolejne 2 godziny. Elektryk zrobił dziś przyłącze energetyczne. Znaczy się coś się dzieje , budowa rusza z miejsca. 
Wieczorem przyjechała młodzież z wnusią . Oglądaliśmy razem "Krainę Lodu" - wnusia po raz kolejny. Piękna, klasyczna bajka o siostrzanej miłości. Powinno takich być więcej, zamiast dzikich , pełnych agresji w stylu osławionych Pokemonów . Zresztą Pokemony to już przeszłość zamierzchła , a ja na bieżąco nie jestem , choć czasem z wnuczętami oglądam , ale chodzi mi o styl. 
Przyszła sukienka . Na oko będzie pasować , materiał całkiem porządny , uszycie też . Co do koloru , owszem taki jak na fotce , ale opisali go jako szary. Wszystko można o nim powiedzieć ale nie to,że jest to szary , już raczej buro-brunatny. Przymierzyć niestety jeszcze nie zdążyłam. 
Czytam książkę Luci i moje pierwsze wrażenie jest takie,że to mój życiorys. Tamte czasy zachowałam w pamięci niemal identycznie jak Autorka. 

środa, 21 stycznia 2015

21.01.2015 Babuniu , dziadziuniu

w dniu waszego święta , życzenia składają wam wszystkie wnuczęta - takie życzenia dostaliśmy od naszej  wnusi wpisane do własnoręcznie robionej laurki a do tego śliczną różyczkę ,  od wnusia czerwone serduszko oklejone kwiatkami i motylkami, pudełko czekoladek i kalanchoe w doniczce- konewce. Laurki maluchy robiły same. Wnusia nawet ją napisała. Jeszcze nie wprawnie , ale ma dopiero 5 lat więc nie można oczekiwać od niej kaligrafii.  I tak są piękne i długo postoją w kuchni na stole . Będziemy się nimi wszystkim chwalić .
     Tak poza tym to dzieje się dużo . W pracy miałam dziś chyba wszystkie możliwe firmy kurierskie - zwożą mi pozamawiany sprzęt . Biuro znów zarzucone towarem ( przez niecały 1 dzień był luz) . Różnymi papierzyskami zawalona jestem pod grzywkę. Nie pojmuję skąd się tyle tego bierze. A terminy zaczynamy umawiać na marzec. 
    Wczoraj po południu musieliśmy pojechać do Gniezna do marketu z elektroniką i agd , po 64 gigowe karty pamięci.  Zwykle kupujemy u nas ale nasz miejscowy zmienia lokal i chwilowo nie funkcjonuje , stąd ten wyjazd. Przy okazji poszliśmy pooglądać pralki - tak a propos remontu łazienek.Miałam już wcześniej na oku inną , w kolorze grafitowym - pod płytki ale w tej , którą wypatrzyliśmy po prostu się zakochałam, mój małżonek zresztą też.I już wiem jaką chcę.Spełnia wszystkie moje kryteria i w dodatku ma suszarkę. To znaczy ma mały pobór prądu , 43 cm głębokości , aktualnie najcichszy silnik na świecie , wagę i 10 lat gwarancji. No i wykonanie nie porównywalne z żadną , która stała na wystawie .   Pewnie byśmy ją od razu kupili ale  nie miałam takich planów i nie odblokowałam sobie limitu na karcie przed wyjazdem a to znaczy,że mogę zrobić transakcję do 1500 zł. Tak mam zrobione ze względów bezpieczeństwa. Poza tym taki limit zwykle mi wystarcza .   Pralko- suszarka choć w sumie tania jak na taki sprzęt 2w1 to jednak kosztowała trochę więcej. W dodatku sklep dowozi do klienta ( nawet montaż można sobie zażyczyć ) i odbiera stary sprzęt do utylizacji.  No po prostu pełen komfort. Nie odpuszczę ; ta albo żadna. 
     Odebrałam dziś przesyłkę z paczkomatu - z Lucinym "Życiorysem PReLem Malowanym " . Zaraz zacznę czytać. Księgarnia w której zamówiłam miło mnie zaskoczyła, zapowiadali 14 dni na dostawę a zrealizowali w pięć licząc z przesyłką a jutro odbieram zamówioną w bonprixie sukienkę . 
     Na budowie zaczyna się coś dziać. Jutro mamy spotkanie z kierownikiem budowy w sprawie projektu , a wcześnie z elektrykiem od przyłącza elektrycznego , czeka jeszcze na zgodę z komendy policji ale już się do roboty przygotowuje. Gotowy jest też projekt przyłącza od wody. 
     Państwo Gołębiowie - zamieszkujący przybiurową tuję dostali dziś eksmisję . Tuje zostały wycięte. Zabiegali o to sąsiedzi od wielu lat. Dopiero teraz gdy lada moment ruszy ocieplanie bloku dostali zgodę na wycięcie - chyba przez to,że gdyby zostały nie byłoby gdzie ustawić rusztowania. Mamy dużo jaśniej w biurze.  Tylko gdzie pani Gołębiowa uwije gniazdko na wiosnę ? 
     zlikwidowaliśmy wczoraj choinkę. Zanim zdjęłam z niej wszystkie bombki i lampki straciła wszystkie igły. Bałagan zrobił się niemożliwy . I tak trochę łyso bez choinki. Pozostałe dekoracje zostały. 

   

wtorek, 20 stycznia 2015

21.01.2015 Długi miałam dzień

pracowity i pokręcony . Nie wiadomo co bardziej . Wieczorem pewnie coś napiszę , bo o tej porze nie mam już ochoty na nic.

poniedziałek, 19 stycznia 2015

19.01.2015 Najgorszy dzień w roku ???

Czego to ludzie nie wymyślą . Podobno dziś najbardziej depresyjny dzień roku - tak orzekli psychologowie z Wielkiej Brytanii  . No nie wiem ... Każdy dzień przynosi coś nowego , nawet w najbardziej nudnej pracy , każdy stawia nowe zadania  a wieczorem przywodzi pytanie  - co ciekawego przyniesie  jutro. Kiedyś tak tego nie odczuwałam , ale z każdym rokiem ciekawość dnia następnego  narasta . Pogoda zupełnie nie robi na mnie wrażenia , w natłoku spraw prawie jej nie zauważam. Nie ma wpływu na moje samopoczucie ... Nieeee, zdecydowanie ; Brytyjczycy przesadzili z tym dniem depresyjnym. 
     A u mnie jak zwykle ; życie na pełnych obrotach . To zawodowe życie. Dobrze idzie i oby tak przez cały rok. Dalej myślami nie wybiegamy. W naszym pięknym Kraju to niestety nie możliwe. Nigdy nie wiadomo co nas spotka. 
     Słucham wiadomości i zawiodłam się po raz kolejny. Myślałam ,że Pani Premier okaże się jednak Żelazną Damą i nie ustąpi górnikom i związkowcom i nic z tego . Uległa a Rząd razem z nią  , a my znów będziemy dopłacać do ich przywilejów i łożyć na ratowanie trupa. Porażka . 
     A ze spraw domowych to sypie nam się choinka. Szkoda , myślałam ,że jeszcze trochę wytrwa , przynajmniej do soboty . Marnie wygląda taka wyleniała . Jutro ją rozbierzemy . 
Muszę się umówić na wizytę kontrolną u dietetyczki , w połowie lutego w ubiegłym roku zaczęłam kurację odchudzającą i jestem ciekawa jakie efekty po roku.  Diety specjalnie już nie pilnuję , ale też trzymam się zasad ; jem śniadania, pilnuję godzin posiłków i staram się nie podjadać , choć w świąteczno - noworocznym okresie trochę sobie pozwoliłam na odstępstwo. Ale chyba nie jest źle skoro mieszczę się w ciuchy, które kilka lat wisiały w szafie.
    Za oknem nadal zima bez zimy . 

niedziela, 18 stycznia 2015

18.01.2015 Niedzielnie

Spokojnie , to przede wszystkim. Robotę skończyli wczoraj i to dość wcześnie , bo około 22.30 . Szybko jak na taki bałagan jaki w bankowej serwerowni panował . No , ale nasze chłopaki są pod względem jakości i szybkości pracy  nie do pobicia. 
Ponieważ nie miałam nic do roboty od rana , odpadło mi gotowanie obiadu a mężuś odsypiał ostatnie nocki więc posiedziałam sobie w wannie z maseczką na twarzy i włosach a po kąpieli i śniadaniu ( tak , tak ,przestrzegam zasad diety nadal) zabrałam się za działalność artystyczną; no bez przesady z tym artyzmem, ale do swoich prac plastycznych . Pudełka prawie gotowe . Zostało polakierowanie i kilka drobnych dociągnięć . Przy okazji zrobiłam jeszcze jeden słoiczek do przypraw. Moje pudełko na druty na razie leży . Zabrakło mi na nie pomysłu . A reszta niedzieli upłynęła na wizytach. Najpierw u teściowej i szwagroskiej , potem pojechaliśmy odwiedzić wnusię a na koniec wnuczka . Maluchy szalały z radości i nie chciały nas wypuścić .  Wnusi obiecałam , że zrobię ubranka dla jej lalek . Zrobię . Od tego są babcie. Moja też szyła sukienki dla moich lal. Mnie lepiej idzie z szydełkiem i drutami niż z igłą  więc ubranka będą włóczkowe. W przyszłą sobotę wnusia będzie u nas nocować , a może i wnusiu , bo młodzież na karnawałowy bal się wybiera.  
Pod oknami budują nam nową ulicę . Po ponad 18 latach. Droga dojazdowa do posesji na tyłach naszego bloku miała powstać już jak się wprowadzaliśmy . Na poważnie do tematu podeszli jednak dopiero ,kiedy my swój teren ogrodziliśmy a deweloper kupił kawałek gruntu za  trzema posesjami na ,których mieści się nasz budynek . Bo nasz budynek leży na trzech różnych działkach . Kiedyś było w nim OHP a konkretnie, hotel, stołówka i mieszkania wychowawców. Budynek miasto sprzedało z przeznaczeniem na mieszkania a ten kuriozalny układ posesji po poprzednim ustroju pozostał. Żeby było śmieszniej koniec naszej działki wypadł dokładnie w połowie chodnika , równolegle do linii jezdni . Z czasem jako wspólnota odsprzedaliśmy ten kawałek miastu i kawałek trawnika do kompletu , co pozwoliło nam w całości swoją część budynku ocieplić . I teraz  nam to nie przeszkadza od czasu gdy wyprostowaliśmy sprawy ogrzewania , choć zabawnie czasem wygląda w praktyce.W nagrodę mamy najbardziej kolorowy blok w mieście.   
W najbliższą sobotę mamy kolędę . Ciekawe jakie tym razem będą przygody .