babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 18 stycznia 2014

18.01.2014 Po ...

kolędzie. Długo czekaliśmy tym razem . Ksiądz dotarł do nas dopiero o 12.30 . Nastawił się na pocieszanie bezrobotnych . Z nami nie za bardzo miał o czym pogadać , bo mamy pracę . Mężuś próbował wciągnąć go w rozmowę ale jakoś nie poszło. Nie to nie , dostał kasę i poszedł. 
To czekanie choć mnie wkurzało , to jednak bezproduktywne nie było. Zdążyłam dokończyć rękaw do sweterka wnuczkowego. Jutro zrobię drugi i zostanie już tylko pozeszywać i zrobić pliskę.
Eksperyment kulinarny udał się nadzwyczajnie. 

Podgotowałam szklankę gryczanej nie prażonej  kaszy ze szklanką wody  , odrobiną soli i estragonu na pół - miękko. 
Pokroiłam ćwiartkę dużej cebuli i mały ząbek czosnku w drobną kostkę , po czym podsmażyłam lekko ( tak do zeszklenia i zarumienienia się na brzegu ) na łyżce oleju z pestek winogron . Do podsmażonej cebuli dodałam torebkę czarnych łebków ( podgrzybków) mrożonych - kupione w postaci zamrożonej. Przykryłam wok pokrywą i poddusiłam na bardzo małym ogniu aż zrobił się sos . Dodałam kaszę , dużo pieprzu , załam 1 i 1/2 szklanki bulionu grzybowego z kostki i znów dusiłam aż kasza zrobiła się miękka i wchłonęła cały sos . Na koniec dodałam jeszcze trochę pieprzu , wyłożyłam na talerz , obsypałam zieloną pietruszką . Pychota ! 

A teraz zabieram się za likwidowanie choinki. Już się boję . Igły będę wymiatać jeszcze z miesiąc .   

piątek, 17 stycznia 2014

17.01.2014 Babusine sprawy zwykłe

15.30 w biurze
Dość tej roboty na dzisiaj. Reszta może poczekać do poniedziałku. Normalnie byłabym w sobotę , ale jutro wolne. Z powodu kolędy . 
Dzieci są przekochane , ale popołudnie , noc i potem cały dzień z wnuczką , nawet taką grzeczną jak nasza to dla dziadków wysiłek. Wnusia w domu potrafi pospać nawet do południa, a u nas otwiera oczy o godzinie 6.00 i za nic nie da sobie powiedzieć , że jeszcze nie musimy wstawać , albo,że ciemno i jeszcze jest noc. Tak miała od zawsze. Chyba chce sobie w ten sposób pobyt u dziadków przedłużyć .
W firmie kolejne zlecenia , a jeszcze poprzednie nie zakończone, ale spokojnie, powoli, klienci już zaczynają się przyzwyczajać ,że na nasze usługi trzeba trochę poczekać. Sława zaczyna nas wyprzedzać. Zgłaszają się ludzie z innych powiatów , gdzie praktycznie wcale się nie reklamujemy. Z wszelkich form reklam najlepiej w naszym przypadku sprawdziła się tak zwana „poczta pantoflowa” . Jedni polecają nas innym .
Po kolei ogarniam tematy zaległe i papierologię biurową . Skąd się tyle tych papierzysk bierze? Ile bym nie przegarnęła , zawsze znajdą się kolejne. Biurokracja nas wessie i pochłonie . Taki będzie koniec naszej cywilizacji . Inków zniszczył brak bieżącej wody i śmieci - według najnowszych badań, Majów – konkwistadorzy , Rzym upadł z powodu demoralizacji a my zginiemy przysypani papierami.
Dziś czeka mnie popołudnie latania na miotle . Muszę trochę chatkę ogarnąć i przygotować na kolędę. Nie, nie, specjalnych porządków z tej okazji nie planuję ( jak to „drzewiej” bywało). Nie większe niż w każdą sobotę , ale muszę zrobić je już dziś , bo jutro zdążę rano tylko na zakupy.
Zima jakaś taka nie miła w tym roku. Niby w końcu sypnęło trochę śniegiem i przymroziło, ale zaraz temperatura poszła w górę i zrobiła się chlapa . Buty mam nowe , szczelne i ciepłe a i tak mam wrażenie,że przemoczone. Brrrr – nie lubię takiej pogody.


21.50 
No taaaak . Chatka ogarnięta - tak na niedzielę; nie przykładałam się jakoś szczególnie . Jutro po kolędzie i tak zresztą będzie bałagan , bo zamierzam rozebrać choinkę . Trochę mi jej szkoda, ale lampki padły i już się mocno sypie. 
Uwinęłam się nie źle. Zakupy , sprzątanie, obiad ... Jutro wyskoczę tylko na zieleniak po owoce i warzywa i do sklepu po świeże bułeczki. i możemy czekać na księdza . Spodziewam się go wcześnie, ale z nimi nigdy nic nie wiadomo. 
A poza tym , przymierzam się do eksperymentu kulinarnego . Kupiłam kaszę gryczaną nie prażoną , no i muszę coś z niej upitrasić . Prażonej nie lubi mój małżonek , a ja nie pamiętam już kiedy jadłam .Napiszę jutro co mi z tego wyszło. 
30 marca giełda kamieni . 
Przyszedł zamówiony elementarz i góralska chusta dla mojej synowej.  

wtorek, 14 stycznia 2014

14.01.2014 Zaszalałam ...

kupiłam dla wnusiąt elementarz Falskiego . Dokładnie taki z którego ja uczyłam się w klasie I . Co prawda nudziłam się przy tym niemożebnie , bo idąc do klasy I umiałam już biegle czytać i pisać - sama pisałam i nawet adresowałam listy do babci  ale elementarz pamiętam . Kupiłam trochę przez sentyment , ale czas dzieci zacząć literek uczyć , bo wnusię już zerówka w wieku lat pięciu obejmuje. Wnusia umie już się zresztą podpisać imieniem . Jeszcze koślawo i nieporadnie ale jest jedynym dzieckiem w swojej grupie , które samo podpisuje obrazki. A wnusiu bardzo lubi książeczki więc i jego zacznę wciągać w naukę pisania.
W ogóle zakupowo szaleję . Zaczęłam od prezentu imieninowego dla starszej synowej -wymyśliła sobie góralską chustę - jako dodatek do skórkowej kurtki na wiosnę . No to jej zrobię przyjemność. Wybrałam w kolorze modrakowym . Prawdę mówiąc samą mnie taka chusta kusi  - miałam taką , ogromną , którą mogłam się cała owinąć , kiedy skończyłam LO i zaczęłam policealną, zapomniałam jej zabrać jak wyprowadzałam się na swoje i nie wiem co się z tym dalej działo , może leży gdzieś w szafie matki .- ale wybrałabym czarne tło. To podobno bardzo modne ; "  my Słowianie" i te klimaty. Póki co kupiłam sobie buty na spacery kijkowe i dżinsowe leginsy . I nie zdążyłam już wejść do kolejnego sklepiku , ale koszulkę dla mężusia wypatrzyłam.Jutro nadrobię . Mam już auto. Od wczorajszego wieczoru. Jaka to wygoda i luz .  

poniedziałek, 13 stycznia 2014

13.01.2014 Puchniemy

z dziadkiem z dumy . Z powodu naszej wnusi.  Jakąś godzinę temu skończyły się eliminacje do konkursu muzycznego. Mała zakwalifikowała się do dalszego etapu. Śpiewała pięknie , piosenkę Ich Troje "Ding - Dong" . Wyszło jej świetnie mimo,że po raz pierwszy śpiewała z zespołem na żywo ( keyboard + gitara ) , bo w domu i w przedszkolu tylko do gotowych podkładów z nośników . Sama sobie sprawdziła mikrofon i w ogóle , zachowywała się tak jak by nic innego w życiu nie robiła tylko występowała na scenie. Z wrażenia zapomnieliśmy z dziadkiem robić zdjęcia . Udało mi się tylko nagrać fragment występu na komórkową kamerkę i strzelić 1 fotkę, w ostatniej chwili sobie o tym przypomniałam. . No i to była jedna z dwóch piosenek świątecznych . Większość dzieci śpiewała kolędy , a i to tylko "Przybieżeli do Betlejem" i "Do Szopy hej Pasterze " bo to najprostsze. Mamy się czym cieszyć . Za tydzień drugi etap konkursu . Nagradzany . Ciekawe jak to pójdzie dalej. 

A z innych spraw to wszystko znów swoim trybem idzie i bardzo mnie to cieszy. Jutro , najdalej po jutrze odzyskam swoje auto . Wreszcie. 
Sweterek dla wnusia ( tak, tak , ten pijaną kozą w charakterze renifera) wchodzi w fazę rękawów. Jeszcze z tydzień i go zrobię. Przed śniegami powinnam zdążyć.  
W sobotę mamy kolędę . Też dobrze, bo powód żeby do biura nie jechać. Może na jakieś szwendanie się po marketach budowlanych się wybierzemy po wizycie plebana ( remont łazienek nabiera wyraźniejszych zarysów) . Zwykle przychodzi dość wcześnie. No... chyba,że znów będzie z jakimiś przygodami.. Oczywiście przyjdzie z kasy wyskoczyć , bo bez tego kolęda się nie liczy.