babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 30 listopada 2024

30.11.2024 Soboto trwaj !

 Jak ja lubię ostatnio być w domu ! Niby to nic ekscytującego takie kręcenie się po domu , ale  mnie pasuje. parę spraw ogarnęłam , może nie jakiś znaczących ale takich , za które na co dzień trudno się zabrać.  Tak poza tym dokończyłam drobiazgi na szkolny kiermasz , ładnie mi to wyszło. Pochwalę się jakimiś fotkami przy czasie. Zaliczyliśmy ekspedycję do piwnicy , wynieśliśmy parę zbędnych rzeczy i kilka ostatnich słoików - z dynią i żurawiną , a zabraliśmy bombki choinkowe i kilka słoików do skonsumowania na bieżąco. Wyniosłam  do auta też kilka ciuchów , które już kiedyś przeznaczyłam do kontenera a leżały całe lato w worku na dnie szafy. Nie wyrzucam jednak a oddaję fundacji, która zbiera i sortuje a potem je sprzedają. Nie mam pojęcia gdzie i komu ale uzyskane pieniądze przeznaczają na leczenie dzieci z zanikiem mięśni . To schorzenie się jakoś  fachowo nazywa ale nie pamiętam jak. Fundacja zbiera też zabawki. Bardzo mi to odpowiada, nic się nie marnuje a ktoś jeszcze z tego ma pożytek. Starczyło czasu na wieczorny spacer , a na koniec  jeszcze przygotowałam sobie obiad na jutro. Rodzinka na obiad przychodzi , z okazji Mikołaja. Wiem ,że to dopiero w przyszłą sobotę , ale młodzież ma plany więc dlaczego nie zaliczyć spotkania wcześniej? A za tydzień zajmę się dekoracjami świątecznymi. Przynajmniej mam takie plany. Udany dzień ; taki sobotni , domowy spokój. Miłego wieczoru ! 

piątek, 29 listopada 2024

29.11.2024 Miałam większe plany jeśli chodzi o pisanie

 ale "piórka mi opadły" . Za dużo się działo dzisiaj i jak zawsze kiedy dużo się dzieje taka upierdliwa drobnica, absorbująca ale mało co z tego wynika. Męczą mnie takie dni, wolę konkretną robotę. Tak poza tym zrobiliśmy dziś większe zakupy już takie pod mikołajki. Drobiazgi oczywiście . Może jeszcze się na jakieś zakupy prezentowe wybierzemy , ale nie koniecznie. Kupiłam sobie zimowe botki , oczywiście sznurowane , żeby mi od chudych kostek nie odstawały.  I mają solidny traktor więc szansa, że jeśli przymrozi to się  nie przejadę na oblodzonym chodniku.  Mamy więc wszystko co potrzebne. Reszta na bieżąco. Jutro mam w planach umyć lodówkę i zaliczyć  ekspedycję do piwnicy , a potem zobaczymy . Pewnie podszykuję sobie mikołajkowy obiad dla rodziny i zacznę majstrować świąteczne gadżeciki. Dla wnusia mam już wszystko gotowe. A czas świąteczny już widać gołym okiem , miasto stroi się w choinki i światelka. Miłego weekendu !

czwartek, 28 listopada 2024

28.11.2024 Stary , dobry Dire Straits,

 choć bez ojców założycieli Marca i Davida Kopfler . Ale po kolei. Tym razem zdążyliśmy na czas, nawet z górką , bo jakimś cudem wczoraj w Poznaniu nie było korków. Nadmiar czasu wykorzystaliśmy na pokręcenie się po jarmarku świątecznym. Około 19 z minutami część stoisk była już nieczynna ale samo miasteczko śliczne i kolorowe , a paru wytrwałych sprzedawców wciąż tkwiło na posterunku więc było i co pooglądać. Przeszliśmy więc po miasteczku świątecznym i skierowaliśmy się do pawilonu gdzie mieści się Sala Ziemi po drodze zawierając koncertową znajomość z fanami . Tacy zwariowani fani rocka jak my znajdą się wszędzie i zawsze i zawsze mają o czym rozmawiać.  Uśmiejecie się ; pawilon zaczął się zapełniać fanami , w wieku 50+ i więcej … Ale tak, to muzyka naszej młodości , czasów gdy zdawaliśmy matury , zaczynaliśmy studia , przeżywaliśmy młodzieńcze miłości, jednym słowem wchodziliśmy w dorosłe dorosłe życie.  Nie było łatwo dotrzeć do takiej muzyki ; najczęściej wiązało się  to z słuchaniem bardzo późna nocą radia Luxemburg i nagrywania utworów na szpulowe magnetofony z pomocą ustawionego na stole mikrofonu ( młodszych czytelników , nieznających tych urządzeń odsyłam na strony traktujące o PRL-u) . Dire Straits był jednym z uwielbianych przez nasze pokolenie  zespołów. Nic więc dziwnego, że młodych ludzi przyszło na koncert  nie wielu . Sala Ziemi nie jest wielka , mieści około 1300 osób i może z 200 jeśli wykorzysta się płytę przed sceną. Tym razem wypełniła się po brzegi z płytą włącznie. Koncert jak wszystkie w Poznaniu zaczął się punktualnie. Od pierwszych dźwięków przyjemnie się zdziwiłam. Brzmienie nie zmieniło się ani odrobinę . Skład zespołu co prawda nie jest autentyczny , ale gra w im dwóch dawnych członków zespołu , którzy dołączyli w latach 80/90 czyli Alan Clark, mocno już schorowany, gołym okiem widać, ze miał problemy z poruszaniem się  i Phil Palmer. Pozostali to miłośnicy muzyki DS , którzy czują tę muzykę i chcą kontynuować tradycję zespołu i podtrzymać klimat. I podtrzymali . Uzbrojeni w dwie perkusje , dwa keybordy i trzy basowe gitary , saksofon i flet .  Dali radę , co by o tym nie mówić. Dawali czadu bite 2 godziny bez przerwy licząc z podwójnym bisem. Grali na przemian ostry rok i sentymentalne ballady uzupełniając obrazami na telebimie nawiązującymi do tematu utworów i pokazem laserów . Słuchaliśmy charakterystycznych , gitarowych riffów czasami przerywanych szarpnięciami niemal zafałszowującymi dźwięk , czasem melodyjnymi i delikatnymi , niczym muzyka dawna , czasem lekko jazzującymi , a czasem ostro bijącymi w uszy niczym  heavi metal , podpartymi mocnym rytmem wybijanym na perkusji , uzupełnionymi dźwiękami saksofonu i fletu. No i oczywiście śpiewu Phila Palmera i Marco Caviglia.  Fascynująca mieszanka dźwięków , która sprawia , że tej muzyki i stylu nie sposób nie rozpoznać. Przypomniałam sobie stare kawałki z lat młodości , ale i te , które czasem pojawiają się w radiu , niestety zbyt rzadko. Niektórych nie słyszałam , co najmniej od 25 lat, z  tym większą więc  przyjemnością ich słuchałam. Mój małżonek również . Minęła tak mniej- więcej połowa koncertu a widownia zerwała się z miejsc i  zaczęła tańczyć , dosłownie. Pierwszy raz widziałam jak cała Sala Ziemi najzwyczajniej w świecie tańczy . Zabawnie było patrzeć na niektórych , jak podrygują w takt rytmicznych, rockowych utworów mając przed sobą pokaźny brzuch, albo sztywne kolana. Bynajmniej się nie wyśmiewam , bo sama mam „strzelające” kolano i gabaryty XXL więc i moje taneczne podrygi nie były godne podziwu.  Tak już było do końca koncertu . Widownia szalała na „parkiecie” . Było pięknie , było sentymentalnie ,klimatycznie … piękna, muzyczna podróż do czasów młodości.

I żeby nie było, że coś ściemniam : 




wtorek, 26 listopada 2024

26.11.2024 Tak na dobrą sprawę,

 to za miesiąc będzie już po świętach. Nawet tego nie zauważyłam , za dużo przytłaczających spraw dookoła.  Na  szczęście jutro przyjemny przerywnik w postaci koncertu Dire Straits. Cieszę się , że jedziemy, chociaż to tylko projekt z muzyką tego zespołu a nie oryginalny skład. 

Dokończyłam dziś świeczniki dla wnusia na kiermasz świąteczny. Mam więc już 4 drobiazgi.  Jeszcze je tylko ładnie zapakuję i gotowe a po niedzieli zacznę robić pojemniczki na kasę . Szybko się to robi więc do świąt zdążę. Po niedzieli , bo obiecałam rodzince obiadek niedzielny czyli wołowinę z mandarynkami, a przy okazji zaliczymy hurtem mikołajki. U nas zwykle  Mikołaj skromny , prawdziwe prezenty przynosi Gwiazdor. 

Do zobaczenia - poczytania , w czwartek !  . 

poniedziałek, 25 listopada 2024

25.11.2024 I jak tu lubić poniedziałek

 Ostatnio się nie da, choćbym chciała. Jeszcze niedawno nie robiło to na mnie wrażenia , ale od pewnego czasu jeden gorszy od  drugiego. Szwagroska po prawie 2 miesiącach od badania dostała dziś wyniki ; zdiagnozowali jej nowotwór. Leczenie od ... uwaga ! MARCA 2025 !  I tylko to wystarczy za całą resztę ale byłoby za pięknie.

 Dzień codzienny też nie szczególny. Małżonek się pozbierał po tej infekcji i przyjechał do pracy i oczywiście awaria na dzień dobry. I jeszcze sakramencko duży vat do zapłacenia . Zdecydowanie ; nie ciekawy poniedziałek. 

Sąsiadka matki mnie dziś zaczepiła, zameldowała , że to babsko się nie pokazuje od paru dni więc pewnie zrobiliśmy z nią porządek. Nie byłabym optymistką , ale faktycznie nic kamerka nie pokazała , może jak wtedy wieczorem tak wyskoczyłam na nią z nienacka to się wystraszyła choć wątpię.   Podziękowałam za informacje , pogadałam chwilę i wróciłam do biura. 

Nie chce mi się dziś pisać. 

niedziela, 24 listopada 2024

24.11.2024 Chyba poszło w dobrą stronę

 Znamy kandydatów na prezydenta . Ja co prawda trochę kibicowałam Radkowi Sikorskiemu , bo po pierwsze ,to mój ziomal , znaczy z moich rodzinnych stron, spod Szubina  , a po drugie to uważam , że ma większe doświadczenie w geopolityce niż Rafał Trzaskowski , no i jest typem wojownika. Wygrał Rafał Trzaskowski , ale to i tak jest  dobry układ , nawet bardzo dobry, bo jak już zasiądzie na urzędzie to ta trójka naprawdę może nasz Kraj popchnąć do przodu i przywrócić nam rangę w świecie . Premier , prezydent i minister spraw zagranicznych - lepsze trio nie mogło nam się trafić. A druga strona - no cóż , taki Duda 2.0 . Co do innych ?  Może jeszcze Marszałek Sejmu ma jakieś znaczenie. Reszta to taki wyborczy plankton. 

Tak poza tym to weekend dobiega końca , co mi psuje humor. Mam wciąż mnóstwo pracy w domu i chętnie bym się tym zajęła, ale nic z tego. Muszę jeszcze popracować w biurze. Dziś zajęłam się szyciem. Podszyłam spodnie małżonka i swoje i uszyłam świąteczny obrus, do kuchni. Dokończyłam przerabianie dyni na pure i uwaga ! nastawiłam świąteczny likierek na cytrusach z dodatkiem goździków , cynamonu i anyżku. Dla poprawy smaku dorzuciłam jeszcze kilka plasterków suszonych jabłek i gruszek i trzy suszone śliwki. Za tydzień dodam trochę akacjowego miodu i niech się dalej przegryza.  Rozleję do butelek tak mniej więcej 10 dni do tygodnia przed świętami.  Zaczęłam też majstrować drobiazgi na szkolny kiermasz dla wnuczka. Zdążyłam zrobić zimowego ludka z solniczki i zaczęłam dwa świeczniki ze szklanek po nutelli czy czymś takim . Na razie sobie wysychają . Jutro je ozdobię brokatem i kolorowymi  szkiełkami . Mam jeszcze nie wielką  drewnianą skrzyneczkę , już gotową . Mogę ją podarować wnuczkowi na kiermasz.  A już w środę wyjazd na koncert Dire Straits . Będzie się działo.