babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 10 października 2015

10.10.2015 Plany , plany ...

najlepiej chyba niczego nie planować. Z moich nie wiele wyszło, a to za sprawą roboty , która się posypała nieco mojemu mężusiowi. W biurze wszystko szło normalnie . Przerzedziłam papierzyska w obu biurkach i dwóch wypchanych do granic możliwości segregatorów ze zleceniami. Zrobiło się luźniej . Do końca roku miejsca na kolejne wystarczy. Parę minut po 13.00 jak już się pakowaliśmy przyjechał gość z firmy instalacyjnej , która przenosiła instalacje w naszym szpitalu , z którym zresztą był mężuś umówiony około 14.00 w celu sprawdzenia połączeń . Zabrakło im czegoś tam . Mieliśmy na stanie , kupił ale stało się jasne ,że się nie wyrobią na 14.00. Stanęło na tym ,że o 15.00 zadzwoni. Pojechaliśmy do domu , zdążyłam zrobić obiad, wstawić pranie , ogarnęłam chatkę , facet zadzwonił ,że tak po 16.00 będą gotowi.  Mężuś zadzwonił więc po naszego serwisanta , bo mieli to robić we dwóch , żeby przyjechał na 16.00. Przyjechał i skończyło się tak , że dwie godziny siedzieliśmy przy kawie czekając na telefon ,ze już można się do naszej roboty zabierać . Pojechali na 18.00. A ja zabrałam się dopiero do jakiejś roboty domowej. Przecież nie wypadało mi coś robić przy gościu. Nie ma tego złego jednak , co by na dobre nie wyszło. Było trochę odpoczynku. 
I tak nie źle mi poszło ; rozwiesiłam pranie ,zrobiłam porządek w bieliźniarce , przygotowałam mięsko do szynkowaru i upiekłam chlebek cebulowy , a właściwie  to dopieka się właśnie w piekarniku . Obrusu nie obszyłam . Chyba usiądę do tego jutro . Za to teraz mam luzik. Poczytam chyba i  pobuszuję po necie .
Zimno choć słonecznie. rano było tylko 2 stopnie . 

piątek, 9 października 2015

9.10.2015 Jak powiedzieli tak i zrobili

znaczy zabrałam się za robótkowanie . Zrobiłam już jedną mitenkę dla wnusi . Dziś wieczorem zacznę drugą . Szybko takie coś powstaje. Będą potrzebne , bo zapowiadają kolejne ochłodzenie. swoje też chyba wyciągnę , bo rano zimno. 
Po pracy pojechałam na zakupy do tesco. Kończy się ten sklep u nas . Coraz marniejszy towar. Potrzebowałam jednak kilka rzeczy , które tam zwykle są , a nie miałam ochoty jeździć od sklepu do sklepu i szukać. Przy okazji kupiłam znicze . Do Święta Zmarłych jeszcze trochę , ale były ładne i nie drogie. I takie trochę staroświeckie w formie. No a poza tym nie będę biegać na ostatnią minutę z obłędem w oczach . Chciałabym pojechać też na groby babci i dziadka ale nie wiem jeszcze jak sprawy się ułożą . To zależy od naszej pracy.
A jutro nie zamierzam zajmować się niczym konkretnym. Planuję same przyjemne zajęcia . Dekoracje jesienne mieszkania. Kilka już mam , ale trzeba je uzupełnić i poszukać jesienne latarenki. Nadchodzi czas płonących świec. Nie mam kominka więc zapalam świece dla poprawy nastroju. 
Obszyję też nowy obrus do kuchni, poczytam i posłucham muzyki. Paru niezbędnych zajęć domowych nie uniknę , wiadomo , i do biura też muszę rano pojechać , kiedyś w końcu muszę zrobić te porządki. 
A w ogóle to SKS mnie dopadł dziś potężny. Wstawiłam jajka , ponieważ zamierzałam użyć ich do pasty rybnej , a po chwili stwierdziłam ,że czas pojechać na zakupy i zostawiłam gotujące się na kuchence. Na szczęście mężuś wrócił do domu i wyłączył. Nie było mnie około pół godziny , nic wielkiego by się nie stało poza spalonym garnkiem i stratą trzech jaj, ale żeby aż tak zapominać ? To do mnie nie podobne.

czwartek, 8 października 2015

8.10.2015 Kilka spraw babusinych

Obowiązki babciowe wykonane . Może nie całkiem po myśli mamy ale po babcinemu . Mama chciałaby żeby dziecię w ramach ćwiczeń z pisania literek napisało całą stronę . Babcia poszła na kompromis ; kazała napisać trzy linijki . I w końcu wiem dlaczego dzieci szkolne mają takie ciężkie plecaki . Nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi , ale dziś , gdy moja wnusia wyjęła z tornistra dwa piórniki i metalowe pudełko kredek zaczęłam się temu przyglądać dokładniej . No i mnie olśniło: w jednym piórniku , pełne wyposażenie ; pióro , ołówek , gumka , temperówka ,linijka , 12 kredek , 12 pisaków . W drugim 2 kleje , 3 temperówki , 4 gumki, nożyczki , pudełko kredek świecowych , jakiś notesik. W blaszanym pudełku ( oryginalne opakowanie , dziecko te kredki dostało jako część prezentu za udział w letnich  zajęciach w bibliotece)  oprócz kredek ołówek , gumka i temperówka ( kolejne ) , do tego plastikowa śniadaniówka , do tego butelka wody 0,5l na cały dzień nauki . Książki,  ćwiczenia i zeszyty w foliowych owijkach , teczka z pracami . Jak jest religia , to oprócz zeszytu i książki , kolejna teczka . Nawkładałam młodzieży "w uszy" za ten nadmiar . Po co dziecku kilka temperówek , gumek , kredek i innych przyborów. Wystarczy po jednej sztuce . Zważyłam oba piórniki i pudełko z kredkami na kuchennej wadze i wyszło mi 930 g! Prawie kilogram  . Po co to ? Młodzież najpierw patrzyła na mnie zdziwiona , że niby co ja chcę , ale stwierdzili ,że faktycznie mam rację i tak o tym nie myśleli .Mam nadzieję ,że posłuchają i zrobią z tym porządek. Jak się trochę przyłożą , to kilogram mniej będzie na pewno. Po co pakować jedzenie do śniadaniówki i dokładać kolejne dekagramy , wystarczy papier śniadaniowy i woreczek na przykład. 
A poza tym nic specjalnego , nie wiele mogę zrobić jak mam wnusię , a w biurze dla odmiany uczniowie więc nawet na targ nie miałam sposobu żeby się urwać.  Do szkoły po wnuczkę poszłam przez park . Pięknie było i nawet kilka kasztanów mi się trafiło . Uzupełniłam więc dekoracje. 
A na budowie mamy już klimatyzatory - oczywiście tę część , którą się montuje na dachu.

środa, 7 października 2015

7.10.2015 Sprawy babusine

Właściwie te same co zwykle od wielu dni.  Poza tym mamy wnusię na noclegu. Synowa jedzie na swoje badania . W ubiegły tydzień musiała z wizyty zrezygnować z powodu pożaru w piwnicy , tym samym wypadły mi po raz drugi w tym miesiącu obowiązki babciowe. 
Młodsza synowa gotowa na przyjście na świat maluszka . Brzusio już jej opada , znak ,że mały szykuje się do drogi. Niby na 2 listopada , ale na moje to będzie wcześniej. Już się doczekać nie możemy a dziadek zbiera następne autka ze stacji paliw, żeby były dla nowego wnusia. 
Ochładza się i robi coraz bardziej kolorowo. Park za naszym biurem lśni złociście. Na nowym miejscu takich widoków mieć nie będziemy niestety.  
Od piątku zabieram się za jesienne robótki.  A teraz muszę kończyć i szykować się do spania . Wnusię trzeba wyszykować do szkoły więc pobudka wcześniej. 

wtorek, 6 października 2015

6.10.2015 Nie politycznie o uchodźcach i parę codziennych drobiazgów

No dobra , tyle się gada o uchodźcach to i ja chyba muszę ,żeby było jak należy , nie politycznie.
Kto to jest uchodźca – najprostsza definicja to taka, że uchodźca , ten co uchodzi przed czymś:  wojną lub prześladowaniami politycznymi ,terrorem – generalnie grożącym jego życiu lub zdrowiu niebezpieczeństwu.
Emigrant , to taki co wyjeżdża ze swojego kraju z różnych powodów ; np. ekonomicznych , nie zgadza się z kierunkiem politycznym , z ciekawości żeby poznać inne kultury , z powodów matrymonialnych , albo w celach pobierania nauki ; powodów może być dużo i różne.
Emigrant ,dla tubylców  w kraju docelowym staje się Imigrantem  czyli jest to to samo tylko widziane z innej perspektywy.
Może nieco uproszczę , ale jak się nad tym głębiej zastanowić to jest w tym jakiś sens. Uchodźca przestaje być uchodźcą z definicji, z chwilą , gdy dotrze do miejsca , gdzie jego życiu lub zdrowiu niebezpieczeństwo przestaje zagrażać.  Czyli w przypadku Syryjczyków, Erytrejczyków czy też Irakijczyków będą to obozy w Turcji, Libanie, wyspy Greckie i wszystkie te miejsca , gdzie się zatrzymają po raz pierwszy. Jeśli zdecydują się jechać dalej , to nie jest już uchodźstwo tylko emigracja. Jasne ,że żaden kraj nie wytrzyma takiego zmasowanego najazdu uchodźców jaki się właśnie przetacza przez świat , nawet gdyby były na to pieniądze . Nie mam pojęcia , kto i jak finansuje obozy dla uchodźców powstające w różnych częściach świata więc co do organizacji wypowiadać się nie zamierzam . Obserwuję sobie tylko, to co się dzieje i wyciągam wnioski . Uważam, ze źle się stało ,że Niemcy otworzyły furtkę na taką skalę . Bo problem rośnie i będzie rósł zwłaszcza, że wszędzie na świecie odradzają się nacjonalizmy .Masowy napływ emigrantów w takich warunkach może szybko stać się iskrą , która łatwo podpali świat . Niemcy już zresztą tracą kontrolę nad tym wszystkim , jeśli wierzyć mediom .    Rozumiem posunięcia Węgrów, na które niemal wszyscy się oburzają , ale przecież Węgry to mały kraj, jak inaczej mają sobie z tym poradzić.  Pozytywnie też odebrałam   posunięcia naszego Rządu. Tu akurat udało im się dobrze pograć. Nie odmówili przyjęcia uchodźców , ale poszli w rozsądny kompromis . Trochę ustąpili , zgodzili się przyjąć więcej niż zadeklarowali , wynegocjowali dokładną weryfikację ale nie dali sobie narzucić tzw. ”kwot” przez UE.  I to jest bardzo dobre posunięcie, zwłaszcza , że nie stać nas na więcej – zwyczajnie nie jesteśmy jeszcze zbyt bogatym krajem , sami mamy nie wiele , więc dzielimy się tym co możemy . W sumie pozytywny przekaz dla świata , choć nie wielu jest takich co to doceniają i przede wszystkim rozumieją.   Z tymi 7 tysiącami , jeśli dobrze  zorganizują ich asymilację  i rozparcelują po całym kraju a nie osadzą w jednym miejscu,   problemów być nie powinno. Jako kraj powinniśmy też postawić bezwzględne warunki ; pełna integracja, nauka języka , podjęcie pracy , przestrzeganie polskiego prawa. Kiedy w XVIII wieku do Wielkopolski sprowadzano osadników z niemieckiej Frankonii postawiono im dwa warunki , które musieli bezwzględnie wykonać ; nauczyć się po polsku i przyjąć wiarę katolicką – jeśli je spełnili , mogli osiąść w Polsce . Jasne, że w XXI wieku nikt nikogo do zmiany wyznania zmuszać nie powinien, nie mniej nie powinno też być tak ,że takim uchodźcom wolno będzie stawiać meczety czy inne świątynie czy też wymuszać dla siebie jakieś prawa odmienne od obowiązujących w danym kraju. Myślę ,że to jest to minimum . Podejrzewam też ,że nie wielu zechce u nas osiąść na stałe. Większość pojedzie do wymarzonego raju ; Niemiec , Szwecji czy Holandii , bo tam mogą liczyć na socjal.  Obserwując relacje z w tv wniosek nasuwa się jeden; oni nie uciekają przed wojną – przynajmniej zdecydowana większość , mało wśród uchodźców kobiet , dzieci i starców . Większość to młodzi , zdrowi mężczyźni . Oczywistym się staje ,że jadą w poszukiwaniu wygodniejszego życia. I pytanie , dlaczego nie walczą , nie staną z bronią w ręku żeby się przeciwstawić wrogowi ( nie ważne kim jest wróg , dyktator czy państwo islamskie ) tylko wyjeżdżają . I skąd biorą środki na tak długą podróż ?
Przeraża  mnie ( nie , „przeraża „ , to nie jest właściwe słowo , bo mnie w ogóle trudno czymś przerazić , powiedzmy „zastanawia „)  natomiast skala nienawiści podkręcana nawet przez polityków ( czemu ma to właściwie służyć oprócz gry przedwyborczej , ale nastroje w świadomości pozostają )  i fakt ,że ludzie dają się jej ponosić. Zawsze na przestrzeni wieków nasze Państwo było tolerancyjne , bardziej niż inne europejskie kraje . U nas schronienie znajdywali prześladowani za religię i poglądy , u nas koegzystowały ze sobą różne kultury i religie. Kiedy w Europie płonęły masowo stosy , u nas takie przypadki bywały nieliczne . Skąd dziś w ludziach tyle niechęci , w dodatku tak otwarcie, ostentacyjnie wręcz demonstrowanej i takiego podżegania do nienawiści. Takie nastroje zresztą zawsze bywały i wybuchały raz po raz , zdarzały się jakieś incydenty z pobiciem czy szykanowaniem cudzoziemców – to jest nieuniknione , nie tylko u nas, zdarza się na całym świecie, ale nie pamiętam ,żeby to miało jakiś masowy charakter . I jak się ma do tego nauka Kościoła. Kraj deklaruje się jako katolicki . A gdzie nauka o miłości bliźniego ? Moralny aspekt pomocy uchodźcom  jest co najmniej  zastanawiający w naszym Kraju. Począwszy od polityków i Kościoła na przeciętnym śmiertelniku kończąc .Tym ostatnim zresztą do pewnego stopnia można wybaczyć , nie wiedzą , nie znają , nie rozumieją obcej kultury , polegają na obrazie kreowanym przez media i polityków, a że głosu rozsądku w naszym pięknym Kraju nikt zwykle nie słucha to nienawiść ma pożywkę. Szkoda . Ja sama nie jestem przeciwniczką przyjmowania uchodźców , byle zrobiono to „z głową” i na miarę naszych możliwości.


A co do drobiazgów ? Nie ma tego wiele . Pracowite dni uciekają z prędkością światła. Praca nie kończy się z chwilą zamknięcia biura. I tak będzie przynajmniej do Świąt . Po obiedzie zajęłam się prasowaniem mężusiowych koszul a potem ucięłam sobie pogaduchy z przyjaciółką. Mieliśmy się spotkać w najbliższą niedzielę , ale niestety . Wypadła nam praca w weekend . Niedziela może będzie wolna , ale nie koniecznie . No i spotkanie musieliśmy odłożyć.  Trudno , nadrobimy w innym terminie. 

poniedziałek, 5 października 2015

5.10.2015 Sprawy babusine

Mamy uczniów z technikum. Tym razem z klasy informatycznej. Młodzież jest coraz dziwniejsza . Nerwowa jakaś , nie umieli usiedzieć na miejscu . Kręcili się po biurze bez sensu zamiast robić to co im polecono. Nie chcę ich skreślać już pierwszego dnia , ale pożytku wielkiego to z nich raczej nie będzie. 
Kosztorysy wysłane, jeden od jutra do realizacji . Następne za kilka dni. Bezrobocie nam nie grozi. 
   Policzyliśmy wydatki budowlane już poniesione i do poniesienia . Wygląda na to ,że się zmieścimy w kasie ,żeby zamknąć całość . Może nam braknąć na umeblowanie , ale przecież zlecenia wciąż mamy więc chyba damy radę coś jeszcze odłożyć. W tym tygodniu zakończą się prace ściśle murarskie. Tynkarze zrobili już w środku , dziś zaczynali na zewnątrz. Szyba po raz kolejny poszła na reklamacje . Tym razem przyszła z jakąś plamą w środku ( jest potrójna , klejona ) .
  Nareszcie trafiłam na właściwy sklepik . Moja wizja dekoracyjnego kominka wreszcie się zmaterializuje . Zamówiłam kantówki , w odpowiednim wymiarze, obrobione i docięte na wymiar. Co prawda  mają trochę długie terminy realizacji , ale to nie ma znaczenia , bo i tak długo się do tego zbierałam. Prawdziwego kominka mieć nie mogę w moim blokowym mieszkaniu więc zbuduję sobie dekoracyjny z miejscem na  świece zamiast paleniska . Jak się nie ma co się lubi to się ma namiastki. 
 Kantówek o odpowiednich wymiarach szukałam długo. Po marketach budowlanych nie mają w potrzebnej mi grubości , w miejscowych składach drzewnych sprzedają tylko hurtowo , w necie w niemal wszystkich sklepach też tylko hurt. W ubiegłym tygodniu trafiłam na sklep gdzie realizują też zamówienia detaliczne. Oczywiście muszę zapłacić też za przesyłkę ale i tak mi się to opłaci . Reszta to już będą drobiazgi , choć też muszę je odpowiednio dobrać i przygotować . No i ile roboty mi odpadnie ( a właściwie to mojemu mężusiowi) , bo będą zrobione na gotowo ; oheblowane i wyszlifowane . Już się cieszę. 





niedziela, 4 października 2015

4.10.2015 Rodzinny rosołek

zaliczony. Ile bym nie zrobiła zawsze zostanie zjedzone . Została garstka makaronu ( na jedną osobę i to najedzoną ) i dwie porcje rosołu. Przyda się na jutro na jakąś zupkę. Maluchy mnie wyściskały za rosołek i za koszulki, które im kupiłam . Szybko się zwinęli , bo pogoda piękna więc zaplanowali sobie popołudnie na świeżym powietrzu. My niestety musieliśmy jeszcze trochę popracować .Parę godzin zeszło. A teraz wieczorem , siedzimy przy dzbanku herbatki i oglądamy jeden z naszych ulubionych filmów ( po raz nie wiadomo już który) . Drugi to " Królestwo Niebieskie" . 
Trochę za szybko minął nam ten weekend.