babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 21 września 2013

21.09.2013 Pożegnanie lata

Nakupiłam wszelkiego dobra owocowo- warzywnego .Nawet korbol ( dynię znaczy )i  świeże orzechy . Cały tydzień i może jeszcze trochę będą potrawy z warzyw . Ostatnią wolną sobotę spędziłam na sprzątaniu i gotowaniu . Umyłam 5 okien  i jeszcze placek z gruszkami upiekłam i zaprawiłam słoiczek grzybków. Grzybki kupione . Tym razem bardzo ładne się trafiły . Jeszcze będą , bo pada i jest względnie ciepło . Wczesnym popołudniem zwaliła się cała młodzież na urodziny mężusia. Popołudnie i wieczór mijały przy torciku ( prezent od młodszej młodzieży) , moim placku z gruszką i likierze waniliowo - gruszkowym . Likier dość mocny i bardzo słodki. Dziewczynom wchodził. Panom jakoś mniej przypadł do gustu. 
Skończyłam komplet dla wnusi . 
Teściową wypisują ze szpitala w najbliższy czwartek
A poniżej :
 Pożegnanie lata, powitanie jesieni
I komplecik dla wnusi 

piątek, 20 września 2013

20.09.2013 Piątek - miał być tylko dla mnie , ale nie wyszło

Jabłka karmelizowane z kruszonką z migdałami - przepis zasłyszany w TV - bez proporcji , ale interesujący i prosty , można zrobić "na oko" - w sam raz na powitanie jesieni ( jabłuszka, cynamon) i pożegnanie lata (lody waniliowe)  
Twarde , winne jabłka
masło , miód wielokwiatowy
rodzynki sparzone
cynamon
płatki migdałowe
odrobina soli morskiej
odrobina świeżych listków mięty
sok z cytryny
na kruszankę : trochę masła , trochę cukry trzcinowego, trochę mąki
Jabłka obrać , pokroić w plasterki skropić wodą z sokiem cytrynowym ,żeby nie zciemniały
na patelni rozpuścić masło , na rozpuszczone wrzucić jabłka , lekko podsmażyć , dolać miód , smażyć jeszcze chwilę mieszając ( nie załapałam jak długo ) ,
do naczynia żaroodpornego wysmarowanego masłem włożyć skarmelizowane jabłka , obsypać rodzynkami i cynamonem .Z masła , cukru i mąki zagnieść kruszankę , dodać platki migdałowe ( trochę odłożyć do dekoracji) wgnieść w kruszankę , obsypać jabłka . Wstawić do piekarnika rozgrzanego do 160-180 stopni, piec około pół godziny. Podać ciepłe z  lodami waniliowymi , udekorowane listkami mięty i płatkami migdałowymi uprażonymi na patelni.
cdn.
Miałam mieć wolne popołudnie , tylko dla siebie . Planów nie sprecyzowałam , ale miał być luzik, dzbanek pachnącej herbatki , muzyka i jakieś słowo pisane ( mężuś na gościnnych występach w Radomsku) a wyszło jak zwykle. Okazało się ,ze od dziś można palić śmieci na działkach . No to skorzystałam ; trzy worki firmowych papierów poszły z dymem . Trochę mi przy tym zeszło , bo komputerowy papier słabo się pali . Ledwo po powrocie do domu usiadłam przy herbatce a przyjechała młodzież z wnusią . No to mój luzik poszedł w niebyt . Mężusiowi szybko poszła robota i wrócił już około 20.30 - no ," piątek dla babusi"  nie wyszedł .
A poza tym to skończyłam rękawiczki dla wnusi. Jeszcze tylko kilka drobnych wykończeń i komplecik na zimę gotowy . Od jutra zabieram się do zabawek i dekoracji jesiennych .
W przedszkolach akcja pod hasłem ekologia . Dzieci robią różne zabawne rzeczy ze śmieci , i śpiewają piosenki o recyklingu. (A ja znów na etapie przedszkolno-eduacyjnym , a myślałam ,że mam to z głowy odkąd moi synowie dorośli )
Obok na fotce recyklingowa pszczółka zrobiona z butelki pet , żółtych nakrętek , bombelkowej folii i kilku pasków taśmy izolacyjnej .  Frajdy co nie miara . I po co kupować dzieciom drogie zabawki ? 
Jutro ostatnia wolna , letnia sobota . 



czwartek, 19 września 2013

19.09.2013 Jesienne sprawy babusine

Sprawy , co mi ostatnio spać nie dawały po nocach odkręciłam , zakończyłam, ogarnęłam , mam z głowy. Co nie znaczy, że nie mam na głowie żadnych . Mam , ale na razie nic co by nie dało się ogarnąć. Mogę się więc cieszyć ostatnią wolną , jeszcze letnią (przynajmniej kalendarzowo) sobotą. Po prawdzie to nic do cieszenia się , bo okna w sypialni i kuchni do mycia i zwykła domowa robota , ale jaka miła perspektywa. ; jeszcze tylko piątek i dwa dni wolnego. 
Wczoraj trochę nadrobiłam , przemeblowałam szafę z ciuchami , coś tam wrzuciłam do worka z przeznaczeniem do opieki społecznej , coś do kosza ze śmieciami . Wyszło mi ,że staniki muszę sobie nowe sprawić , bo mam lekko sfatygowane. Jesienne bluzki i sweterki trafiły na niżsże półki , letnie sukienki i bluzki na górne. I mały sukces: mieszczę się znów w moją poczciwą skórzaną kurtkę ! Co prawda na biodrach jeszcze się lekko nie dopina  ale fason ma taki,że jak podciągnę ją troszkę do góry to zapinam. Do spodni i krótkich spódnic może tak być . To znaczy ,że jednak jakiś ten i ów zbędny kilogram mi odpadł. Taki sam przewrót zrobiłam w szafce z butami. Sandałki i klapki pochowałam , półbuty wystawiłam na półkę do użytku. Jeszcze tylko jedną parę  mężowską do naprawy zaniosę i reklamówkę z całkiem sfatygowanymi na śmietnik 
( skleroza nie boli , rano zapomniałam zabrać wychodząc do pracy). I na jesienne chłodki jestem gotowa. 
Czas na dekoracje . Wymyśliłam szydełkowe , jesienne listki i korbolki ( dynie znaczy) . Zabiorę się za to jak tylko skończę komplet dla wnusi. Czapkę i szalik już mam , teraz dorabiam rękawiczki..

Lista spraw na pierwsze tygodnie jesieni:
- przeszyć guziki w swoim żakiecie i płaszczyku wnusi 
- zrobić album firmowy - czasu coraz mniej
- zaprawić więcej buraczków
- ugotować zupkę dyniową - ciekawy przepis znalazłam w czasopiśmie z dekoracjami
-obszyć obrusy - wciąż się do tego nie zabrałam
-naprawić zerwany latem naszyjnik z nocy Kairu ( to taki kamień)
-wybrać się na zakupy do Ikea i Le Roy , bo drobiazgi potrzebne do gwiazdkowych prezentów - w tym roku postanowiłam zrobić . 
-uporządkować zdjęcia 
- inne - dopisać jak przyjdą do głowy.....................................

wtorek, 17 września 2013

17.09.2013 Sprawy babusine

Zmarł dziadek młodszej synowej. Dziś był pogrzeb. Smutne to ale lepiej dla Niego i dla Babci J.. Jego, po ponad trzech latach leżenia , już żadne ziemskie dolegliwości nie dotyczą  i nie gnębią a przemiła , zawsze uśmiechnięta Babcia J wreszcie odpocznie od ciężkich obowiązków. Z podziwem patrzyłam jak dzielnie znosiła ciężką sytuację , nie tracąc pogody ducha.. A jakie ładne rzeczy robiła na szydełku, wypełniając sobie długie godziny czuwania nad mężem chorym na Alzhaimera  ! Tak to już na tym świecie jest . Śmierć od zawsze wpisana w życie i nic tego nie zmieni. 
Idzie w lepszą stronę . Ciężkie sprawy prawie na prostej a zleceń przybywa. Już nawet mam zapytania o tematy przyszłoroczne.
Za oknami jesień , choć do kalendarzowej jeszcze prawie cały tydzień . Pada i pada od soboty ( no, z małymi przerwami) i zimno jakieś listopadowe. Kuchnia pachnie mi zupą grzybową - niestety z mrożonej mieszanki , bo grzybów w tym roku nie ma., ale jesień bez zapachu zupy grzybowej się nie liczy więc musi wystarczyć choć taka namiastka.. 
 W piątek mężuś na gościnne występy do Radomska jedzie . Nawet mam ochotę się zabrać z nim, w Radomsku nie byłam . Do roboty tam nie będę nic miała , ale dla odreagowania by się przydało. Z drugiej strony roboty mam wciąż tyle,że chyba jednak nie pojadę .  
No , dość tego dobrego - muszę do sklepu wyskoczyć i prasowanie czeka .