babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 26 września 2015

26.09.2015 Ta ostatnia sobota

ostatnia wolna w tym roku oczywiście. Minęła nam pracowicie . Mężusiowi u klienta , mnie na tematach domowych. Zaczęłam jak zawsze od zakupów. Trochę poszalałam na koniec lata. Owoców i warzyw wystarczy mi na cały tydzień . Pojawiły się też pierwsze orzeszki laskowe. i świeża żurawina. Tę ostatnią zdążyłam już przesmażyć - do mięska będzie jak znalazł. Po śniadaniu mężuś pojechał do klienta a ja ruszyłam do pracy . Dla podniesienia ducha bojowego włączyłam sobie swój ulubiony ostatnio gotycki rock ( a tak , nie minęło mi jak dotąd) i zabrałam się do dzieła. Najpierw umyłam okno w jaskini dziadziusia - jak mówią dzieciaczki , znaczy pracowni. Było co robić , okno jest od strony północnej więc wszystkie nawałnice trafiają właśnie w tamto . A potem dobrałam się do szafy mężusia .W tzw. międzyczasie wrzuciłam pranie do automatu i przepakowałam zmywarkę . Poprzekładałam koszule , poukładałam i przy okazji parę sztuk poszło do worka , a właściwie to do dwóch ; jeden pojedzie do opieki społecznej , drugi do pojemnika na ciuchy. Potem zrobiłam sobie przerwę na obiad a po obiedzie taki sam przewiew zrobiłam w swojej szafie i w komodzie z butami . Jakim cudem uchował się w niej pojedynczy laczek mężusia pozostanie zagadką . Efekt taki, że mam wszędzie więcej miejsca . Jeszcze muszę taką przewałkę zrobić w bieliźniarce i na półce z torbami , ale to nie takie pilne i zajmie na pewno mniej czasu.  Odłożyłam kilka rzeczy do naprawienia . Jutro się tym zajmę  , bo niestety starość nie radość , wzrok już nie ten i przy świetle sztucznym szycie mi nie wychodzi. Wyprasowałam też wszystko co zalegało mi w szafie , w tym wszystkie koszule mężusia - jakieś 14 sztuk i obrus na rozciągnięty stół. Na koniec jeszcze przygotowałam mięsko do szynkowaru i przesmażyłam żurawinke . I tak nie źle mi poszło. skończyłam około 18.30. Jeszcze tylko porozwieszam resztę prania i gotowe. 
Dobry obiad mi wyszedł z rodzaju "sprzątamy w magazynie" . Takie coś z niczego. 
Zrobiłam placuszki z dyni i cukini z farszem z pieczarek i sosem czosnkowym . Okazały się lepsze niż się spodziewałam. 

Przepis "na oko" 
troche dyni
trochę cukini ( w tym przypadku jedna ok. 30cm długości)
kawałek utartego świeżego imbiru
1 jajo 
trochę mąki , tyle,żeby ciasto było gęste jak na placki ziemniaczane 
sól , przyprawa curry i odrobina pieprzu cayen 
Obraną i pokrojoną w kostkę dynie z cukinią zblendować , dodać starty imbir , przyprawy , jajo i mąkę , wymieszać , Ciasto wychodzi bardzo delikatne . 
Smażyć cienkie placuszki - wielkości takiej żeby zmieściły się na  średniej patelni po 3 sztuki- na złoty kolor.  Trzeba lać na patelnię bardzo mało oleju - dosłownie kilka kropli. 
Wcześniej przygotować farsz z pieczarek. 
też " na oko" 
Pokroić 1 cebulę w cieniutkie piórka, pieczarki drobno pokroić  , obsypać solą i pieprzem przesmażyć razem   - standardowo jak pieczarki do odparowania wody . 
Na gorące placki nakładać trochę pieczarek , złożyć na pół , na wierzch położyć kleksik z sosu czosnkowego. 
Sos zrobiłam z jogurtu greckiego , pół ząbka czosnku , odrobiny soli i posiekanego koperku. 
Nawet mężusiowi smakowało , a twierdzi,że nie lubi cukini.  

piątek, 25 września 2015

25.09.2015 Dawno się tak nie uśmiałam , a poza tym miły dzień

Wczoraj wieczorem trafiliśmy na jakiś program , gdzie się dziennikarze „nabijali” ze spotkania pani Minister z MNU Prezydentem . Wymieniali się obrazkami świętych . Nie oglądaliśmy wczoraj wiadomości więc myśleliśmy, że po prostu sobie żartują , a dziś czytam wiadomości w necie  i co widzę ; pani Minister naprawdę podarowała Prezydentowi obrazek Św. Andrzeja Boboli. Pękaliśmy ze śmiechu . I nie wiem co mam sobie o tym myśleć ; brak poważania dla urzędu prezydenta ? aluzja do jego demonstracyjnej pobożności ? zawoalowana próba dania do zrozumienia , że jednak sprawy państwowe powinny być przed bożymi gdy się jest Głową Państwa ,  czy może po prostu poczucie humoru pani Minister? Cóż już Krasicki wiedział, że „I śmiech niekiedy może być nauką , kiedy się z przywar nie z osób natrząsa” . Szkoda tylko ,że mało jest polityków ( nie wiem czy z 10 by się znalazło w naszym Kraju) , którzy mają do siebie dystans, potrafią się śmiać z samych siebie i nie traktują swoich person śmiertelnie poważnie.  
A poza tym miły dzień . Tak własnie miły. Nie dobry , nie udany ale właśnie miły . Nawet w pracy same grzeczne rozmowy . A poza tym mnóstwo miłych drobiazgów. Podjechałam na parking , a pani, która właśnie miała odjeżdżać podarowała mi niewykorzystane pół godziny swojego biletu . Ot tak , z samej tylko grzeczności . Chciałam jej zapłacić ale  za nic nie chciała przyjąć . Pozostało mi tylko grzecznie podziękować i się uśmiechnąć . W sklepie z koszulami , ekspedientka sama zaproponowała wymianę , gdyby nie pasowały a pokazała mi chyba z 8 sztuk. Wybrałam dla mężusia dwie z długim rękawem . Potem jak wracałam na parking  kierowca przepuścił mnie choć wcale nie było tam przejścia dla pieszych ,, inni puszczali z podporządkowanych uliczek . Rewanżuję się w podobny sposób . Po południu mężuś pojechał do klienta a ja na zakupy do lidla. Kupiłam sobie fajne rajstopy z ciekawym wzorem i zastanawiałam się nad poncho , ale odpuściłam . Mam jedno zrobione na drutach i w sumie mało je noszę . A potem wybrałam się po zielsko na jesienne dekoracje . Oczywiście zmontowałam zaraz po przyjściu do domu i dokończyłam szydełkowe zawieszki. Wszystko już zdobi kuchnię . Jutro ostatnia wolna sobota w tym roku. Planów szczególnych nie mam. Może zabiorę się za porządki w szafach - czyli coś co miałam w planach całe lato. 

czwartek, 24 września 2015

24.09.2015 Takie tam , drobiazgi

Coś nie tak ze mną , strasznie chaotyczne wpisy mi wychodzą , a wczorajszy szczególnie. Byłam na budowie . Coraz lepiej to wygląda . Chłopaki skończyli wczoraj układanie okablowania. Dużo tego , jak na nie zbyt okazały budynek . 
Nic specjalnego się nie dzieje , poza tym ,że roboty coraz więcej. 
Po południu pojechaliśmy do Brico po baterie do zegarka, ale ja oczywiście wypatrzyłam śliczne serwetki i musiałam kupić . Gdyby nie głos rozsądku kupiłabym co najmniej 4 wzory . No ,ale nie daję się porywać impulsom . Inaczej musiałabym kupić specjalną szafę, żeby je przechowywać. Odwiedziła nas dziś wnusia z rodzicami. Potrzebowała skrawki materiałów i włóczkę na jutrzejsze lekcje . Kto ma takie rzeczy jak nie babcia . Poszukałam kilka różnych , kolorowych szmatek i resztki włóczek. I pozszywałam plecaczek - owieczkę, którą dziecko nosi zamiast torebki . mała była uszczęśliwiona ,że jej ulubiony plecaczek znów nadaje się do noszenia. Nie byli długo , bo jutro szkoła. 
Dorobiłam jeszcze kilka słoneczników. Nieco mniejszych ale zrobię z nich zawieszki . Próbuję zrobić jakieś jesienne listki , ale kombinuję , bo nie mam żadnego wzoru , na który mogłabym popatrzeć. 
   

środa, 23 września 2015

23.09.2015 Daty to moje przekleństwo

wciąż mi się mylą . Wczorajszy wpis powinien być dzisiaj . Tak mi się do jesieni śpieszyło,że nie zauważyłam ,że pierwszy dzień jesieni dopiero dziś . I na dodatek byłam przekonana,że jest 23 , a nie 22 września. Oprzytomniałam  dopiero dziś rano. Tak mam i tyle . Daty wciąż mi się mylą .
    Dzień pracowity . Pół godziny temu skończyliśmy dwa projekty. Zostały wysłane do klientów. Jutro więc mam nieco luzu ( no , nie chwalmy dnia przed zachodem słońca) , przynajmniej tak zakładam - jutro na pewno coś się znajdzie.
Na budowie chłopaki skończyli dziś okablowanie . Za to budowlańcy znów skopali robotę . Tym razem źle podmurowali okna i to największe w salce konferencyjnej  się przekrzywiło. Będą poprawiać.
I to właściwie wszystko . Dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem pracy ,ale teraz już tak będzie , właśnie zaczyna się nawarstwiać praca .

wtorek, 22 września 2015

23.09.2015 No i mamy jesień

tę kalendarzową , bo klimat na to nie wskazuje . Wciąż ciepło . Dziś u nas co prawda było tylko 20 stopni ale słońce świeciło więc wciąż jeszcze letnie klimaty. A propos lata : przyjaciółka jest na wakacjach nad Bałtykiem .Przysłała mi piękne fotki Bałtyku w kolorze zielonym . Prawdziwy ewenement . Bałtyk bywa niebieski, granatowy , stalowy , szary , srebrzysty ale nie zielony. To było spowodowane układem chmur i odbiciami światła . O jesieni świadczą jednak złote i rude liście na drzewach. Z dnia na dzień jest ich więcej. Pora na jesienny anturaż dla bloga. 
Na powitanie jesieni uszyłam dziś nowe powłoczki na poduszki . Nie, nie w jesiennych kolorach. Tym razem są w szaro-czarno- białą kratkę ,a w ubiegłym tygodniu zrobiłam na szydełku dwa sporych rozmiarów kwiaty słonecznika . Leżą w kuchni obok młynka do kawy . Coś tam jeszcze dodziubię dla ozdoby . Wybierałam się na kasztany ale niestety, w tym roku kasztanów nie ma więc dekoracje będą bez kasztanów. 
W pracy jak zwykle. Zawaleni jesteśmy po sufit towarem , ale sprawy idą swoim torem .Na budowie chłopaki dalej układają okablowanie a jutro przyjadą goście wstawić szybę w witrynę.  
Budowlańcy kończą remont naszego biurowego bloku. Efekt końcowy nie zły , ale trochę odwalają robotę i strasznie przy tym bałaganią. 
A na domowym podwórku mamy nowa , jeżdżącą bramę . Czynną od niedzieli wieczorem. 


poniedziałek, 21 września 2015

21.09.2015 Kraj w ruinie - znów nie politycznie i takie tam...

Gdyby do mojego miasta zjechały kandydatki na Premiera , jedna z pewnością pokazałaby się na tle szybko pnącej się w górę nowej fabryki VW , albo odremontowanej starówki , albo odremontowanych szkół , oddanego właśnie nowoczesnego szpitala , wyremontowanego i wyposażonego w najnowsze wynalazki multimedialne muzeum , może jakiegoś budującego się apartamentowca , chwaliłaby i podziwiała sukces i gospodarność . Druga zapewne wybrałaby resztki po dawnej fabryce głośników , albo nieco zrujnowane podwórko, przez które przechodzę ,żeby skrócić sobie drogę z parkingu koło starostwa na pocztę , może pokazałaby się na tle domu kultury, który od lat 80-tych kiedy powstał nie był remontowany i to jest chyba ostatni budynek w mieście, który wymaga odnowienia . I tyle , nie znalazłaby nic więcej i pewnie pokazując resztki źle zarządzanego i zmarnowanego przez związki zawodowe zakładu , który akurat równa z ziemią deweloper , przygotowując teren pod budowę osiedla, grzmiałaby ze świętym oburzeniem na twarzy,  jakie to nieszczęście i jaka ruina , bo  ongiś 5000 ludzi straciło tu pracę i jak to miejsce powinno żyć i rosnąć w siłę . Musiałaby długo szukać w naszym mieście miejsc , które faktycznie byłyby zrujnowane. No , chyba, żeby do tych ruin zaliczyć obiekty remontowane . A remontuje się dużo i równie dużo buduje . Właściwie nasze miasto jest jednym wielkim placem budowy . Jakoś tak się stało ,ze bankructwo i zrównanie z ziemią największego w powiecie zakładu nie zaszkodziło ani miastu ani mieszkańcom . Pozbierali się szybko, część poszukała pracy gdzieś indziej , część założyła własną działalność , starsi przeszli na emeryturę , a miasto po krachu szybko odbiło i tylko na tym skorzystało. Padło u nas zresztą jeszcze kilka innych zakładów też dużych . I dobrze się stało .  Nie tylko moje miasto kwitnie  . Jeździmy trochę po Wielkopolsce i poza nią i wszędzie widać rozwój. Ostatnio młodzież była w Suwałkach ; zachwyciło ich pięknie odremontowane i zadbane miasto. Wszędzie się coś buduje, remontuje , powstają nowe osiedla , zakłady ,drogi , parki , projekty kulturalne, place zabaw, infrastruktura , restaurują się zabytki i td. Itp.  Ludzie jak umieją tak wykorzystują daną nam szansę i kasę z UE .   Pewnie jest i sporo pozostałości po poprzedniej epoce ale od zarania dziejów zawsze było tak ,że na gruzach starego powstawało nowe.   I to jest prawidłowy proces , generujący postęp i rozwój. Źle się dzieje, że ludzie którzy powinni ten proces wspierać i rozwijać , dyskredytują go i niszczą swoją propagandą destrukcji a w ludziach budują psychozę rezygnacji . Bardzo nie podoba mi się ,mówienie o naszym Kraju , że to ruina i trzeba coś odbudowywać . Owszem mamy jeszcze wiele do zrobienia , ale jak już nie raz pisałam , trzeba wyjątkowo złej woli i wyjątkowo źle życzyć Krajowi i obywatelom ,żeby nie dostrzec poprawy i rozwoju. Pamiętam poprzednią epokę , pamiętam wszystkie zmiany jakie zachodziły stopniowo w naszym życiu ; w wyglądzie miast , jakości dróg , modzie, wizerunku firm , w mentalności ludzi . Opisałam je zresztą bardziej szczegółowo na moim drugim blogu „Chwilowo bez tytułu” (nie skończyłam , ale pochłonęła mnie praca ; wrócę do tego za jakiś czas i będę kontynuować) , kto ciekaw może poczytać . Widzę różnicę ; pokonaliśmy dziejową przepaść , w technologiach , budownictwie , jakości życia. Oczywistym jest ,że nie każdemu jednakowo dobrze się powodzi , ale to już jest sprawa indywidualna , decydują zdolności, zaangażowanie, predyspozycje , pracowitość , umiejętność zarządzania , relacje z innymi ludźmi.  Jest wiele czynników , które się na to składają . I żadna „ sprawiedliwość społeczna” tego nie zmieni i nie załatwi jak chcą ludziom wmówić partie polityczne . Jedyne co można w naszym Kraju nazwać ruiną , to morale polityków . Bo jak inaczej nazwać pogrywanie na najniższych instynktach drzemiących w ludziach i nie wiedzy , skłócać obywateli , budzić niechęć i nienawiść do tych , którym powiodło się lepiej ,którzy  w co innego wierzą lub mają odmienne poglądy . Jak można zarzucać innym brak patriotyzmu , jak można patriotami nazywać bandy chuliganów , rzucające kamieniami w dniu święta Niepodległości albo urządzającymi burdy na stadionach. Jak można składać obietnice bez pokrycia , rozdawać przywileje jednym nacjom kosztem innych, wykorzystywać czyjąś śmierć dla własnej kariery, zmieniać z dnia na dzień poglądy i przynależność partyjną czy manipulować prawdą historyczną . Te grzechy zresztą można by jeszcze długo , długo wymieniać . W istocie , ruina doszczętna i zgliszcza . Na tym już nie da się nic zbudować. Zabrakło idei , zabrakło dobrej woli i chęci , wypaliły się pomysły. Została pazerność i trzymanie się przysłowiowego koryta za wszelką cenę , nawet kosztem własnej niesławy i utraty honoru. W istocie , ruina doszczętna i zgliszcza. Ja tam jestem starej daty , ale na stare próchno głosować nie będę . Dam szansę nowoczesności. 

A poza tym , na budowie , chłopaki robią już instalacje . Prezent dla mężusia przyjechał na czas , wręczyłam, wycałowałam jak się patrzy , a mężuś ucieszony , bo swój ulubiony zapach dostał. Słucham sobie wiadomości w Polsacie i aż mnie trzęsie na te głupoty.  

niedziela, 20 września 2015

20.09.2015 Imprezka za nami

Było miło i rodzinnie. Poszedł szampan i 4 butelki wina . Tym razem czerwone . Najlepsze było węgierskie lodowe, ale to wyjątkowe wino . Miałam schowaną jedną butelkę , więc się taką okazję przydało.  Dzieciaki straszny harmider robiły , bo dawno się nie widzieli więc zabawa szła w najlepsze i dziki wrzask przy okazji. Prezent dla mężusia przyjedzie jutro , mam już potwierdzenie z Dauglasa, że wysłali . Super , będzie dokładnie na czas.
Dzisiaj nadrabiam zaległości z soboty; jakieś przepierki a poza tym musiałam posprzątać po imprezie. 
I właściwie to nic więcej. Jakoś tak mi  dobrze w bezczynności czas upływał . Trochę pooglądałam Via Sat History - było kilka ciekawych programów , trochę przeglądałam nowy katalog Ikei i Moje Mieszkanie, nawet sobie krótką drzemkę ucięłam . 
Jutro znów szaleńcza robota . 
Ochłodziło się i zaczęło padać .