babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 21 stycznia 2017

21.01.2016 Hej Kolęda , kolęda !

Trwała jakieś 3 i pół minuty. Ksiądz wpadł jak przeciąg dwadzieścia po dziesiątej , jak akurat kończyłam myć podłogę , a mężuś ogolił się i włożył świeżą koszulę . Dobrze,że przezornie stół przygotowałam wcześniej . Proboszcz był i nawet pamiętał ,że w ubiegłym roku też były piernikowe chatki. No , dziś to już tylko ruiny zobaczył , ale i tak wyraził podziw. I tyle było wizyty . Odśpiewał co trzeba , przeprosił, że się śpieszy , bo ma pogrzeb i musi przerwać kolędowanie więc żeby ludzie za długo nie czekali zaczął trochę wcześniej i nie zatrzymuje się na pogawędki z parafianami , życzył " szczęść Boże" i już go nie było. Mężuś już w progu mu kopertę wręczył tak pędził. Mężuś się ucieszył , ja też. Od razu wskoczyłam w domowe ciuchy i zabrałam się za zdejmowanie ozdób z choinki. Nawet mi dość szybko poszło , za to sprzątania miałam na kolejną godzinę . Część ozdób świątecznych jeszcze zostawiłam. I tak już za długo nie postoją , bo sezon świąteczny się kończy . Na moje lutowe imieniny  już  wymyślę coś innego . 
Tak poza tym to się nie przemęczmy dzisiaj. Mężuś słuchał jakiegoś internetowego wykładu a ja kręciłam się trochę po kuchni , trochę pooglądałam travel , a po obiedzie pojechaliśmy do nowej firmy , zawieźliśmy paski szkła ( szklarz w naszym mieście przyciął za 40 zł - nie jak w Warszawce z 970 , a płyta będzie pomalowana w najbliższą środę ) i obejrzeliśmy postępy prac przy meblach. Imponująco się moje biurko zapowiada . Kawał mebla . Na koniec pojechaliśmy do lidla , teoretycznie po oranżadę , a skończyło się na większych zakupach , choć nic takiego . Były fajne piżamki dla dzieci , to wzięliśmy w różnych rozmiarach dla całej trójki. 
Jutro rodzinny obiadek . Robię wołowinę z mandarynkami i może upiekę jakieś ciasto . Młodzież bardzo lubi tę potrawę , a ja lubię ją przyrządzać , bo jak już wszystko znajdzie się w brytfannie , to się robi samo . 

piątek, 20 stycznia 2017

20.01.2017 Zima w odwrocie

przyszła odwilż . Jeśli w nocy zamarznie , to będzie nie złe lodowisko. 
A propos lodowiska , to byłam dziś z wnusią . Wykopałam moje łyżwy i miałam to szczęście ,że uruchomili przy ślizgawce warsztat , który ostrzy łyżwy . Kosztowało mnie to 3,50zł i jakieś 7 minut czekania. Niestety jak przyjechałyśmy to gościa , który ostrzy nie było . Jeżdziłam więc na prawie okrągłych . Naostrzone mam porządnie , po staremu na rowek . Za to zgubiłam  jeden z ochraniaczy .Szkoda , bo był porządny , jeszcze z PRL-u . Szło mi dość marnie , po prawie 40 latach nie jeżdżenia , z jednym wyjątkiem 10 lat temu ( jakieś 4 wypady po godzinie może) , ciężko mi było się poruszać . Tępe łyżwy też nie ułatwiały sprawy. Na dodatek buty są przygięte na jedną stronę . Moje łyżwy sprzedałam zaraz po ósmej klasie , były już bardzo zniszczone . Nowych nie kupiłam od razu , bo zimy jakieś marne się zaczęły , w LO jeździłam na pożyczanych a po maturze już nie miałam czasu na ślizgawki. Jakieś 10 lat temu Szwagroska dała mi swoje łyżwy w nie złym stanie . Niestety umiała jeździć tylko w prawą stronę i stąd to przygięcie . Jeździ się z czymś takim fatalnie . No i kilogramów też więcej niż w młodości to i lekkość gdzieś uleciała. No ale jak na tak długie przerwy, zaliczyłam tylko dwie wywrotki , w tym jedną z powodu kolizji. Młodzież strasznie szaleje .Było drobne zderzenie , no i skończyło się efektownym lotem koszącym. Ale tak w ogóle to fajnie było . Wnusia całkiem nie źle sobie radzi na łyżwach , a poza tym spotkała koleżankę z klasy więc tym bardziej miała frajdę . Jutro pewnie będę cierpieć z powodu zakwasów.
W drodze ze szkoły kiedy ją odprowadziłam, zrobiłam kilka zimowych fotek. Park za naszym biurem w zimowej szacie wygląda przecudnie . Było tak spokojnie i cicho ..., prawie jak w lesie , a przecież na obrzeżach są dwie szkoły i ruchliwa ulica. Aż miałam ochotę pokręcić się dłużej pomiędzy ośnieżonymi drzewami. 
Jutro muszę się uwijać od wczesnych godzin rannych . Kolędę mamy już od 10 rano. U nas spodziewam się wizyty około 11.00. Nie , nie , nie szaleję z porządkami .Będzie zwyczajnie , jak w każdym innym dniu . Mogę najwyżej jakąś kawą czy herbatą poczęstować i tyle. 
Zimowe fotki wrzucę jutro lub w niedzielę , zależy jak mi pójdzie robota . Dziś padam na dziób. 

czwartek, 19 stycznia 2017

19.01.2017 A wszystko to marność ...

chciałoby się powiedzieć . We Włoszech kolejna tragedia w związku z trzęsieniami ziemi . Trudno sobie to nawet wyobrazić . Przyroda po raz kolejny pokazała nam ludziom , gdzie nasze miejsce . 
Dobrze,że człowiek nie wie jaka czeka go przyszłość . 
Należy się cieszyć tym co przynosi codzienność ; piosenką , uśmiechem posłanym przez znajomego, buziaczkiem od wnucząt , słoneczną pogodą, światłem świec ,dobrze wykonaną pracą, nowymi butami, wszystkimi drobiazgami , które składają się na zwyczajne życie .  
A u nas już bardziej zwyczajnie być nie może , mnożą się zlecenia i terminy na ustalamy już na kwiecień (!) . Humor mi co prawda trochę popsuły księgowe , bo podatki wyszły za grudzień okrutne, ale w sumie to się spodziewałam sporych kwot. 
Po pracy zrobiłam zakupy spożywcze i oczywiście zapomniałam o  mleku , a jak znam wnusię , to jutro zażyczy sobie na obiad naleśników , które uwielbia . Jutro będę musiała się urwać na chwilę do sklepu. Moja sąsiadka z bloku obok biura likwiduje wprawdzie sklepik  ( dobra zmiana ją zniszczyła jak pewnie wielu innych) ale pieczywo i nabiał wciąż jeszcze ma więc do miasta nie będę musiała biegać . I dobrze , bo pracy mam na jutro uszykowane mnóstwo. Zaliczyłam też wyprawę do piwnicy . Piszę wyprawę , bo piwnice mamy po starej kotłowni z drugiej strony bloku więc często tam nie zaglądam , zwykle czekam aż mam parę rzeczy na raz do wyniesienia lub przyniesienia i dopiero wtedy idę . Dziś musiałam , po nową porcję kompotów i innych pyszności , pudełka do bombek , bo choinkę likwiduję po jutrze i przy okazji wyniosłam pełen koszyk pustych słoików.
Na niedzielę zaprosiłam na obiadek  naszą młodzież .I tak by się wybrali na dzień babci i dziadka więc czemu nie w niedzielę . 

środa, 18 stycznia 2017

18.01.2017 Nosi mnie

dzisiaj jak nie przymierzając diabła po święconej wodzie . Choinki w domu uwielbiam , ale jak długo nie robótkuję to mnie nosi i już . Co ma posiadanie w domu choinki do robótkowania ? Ano ma , bo jak wiadomo mieszkam w bloku, a te mają swoje ograniczenia gdy chodzi o posiadanie schowków i innych spiżarek .Siłą rzeczy moja pracownia robótkowa mieści się w kilku kartonach i jest porozstawiana w różnych zakamarkach. Choinka ogranicza mi do nich dostęp. No to mnie nosi . Już bym chętnie złapała do ręki jakieś igliczki lub hekiełek albo serwetki i pudełeczka czy coś... 
Do soboty , niech jeszcze choinka postoi a zaraz po kolędzie ją rozbierzemy . Już dzisiaj igliwia więcej na podłodze niż na gałązkach.  Zostanie jeszcze taka malutka , doniczkowa , którą aktualnie mam w kuchni na oknie a na wiosnę zamierzam wysadzić na trawniki przybiurowe. Bez szydełka i drutów do soboty wytrzymam jakby co, zwłaszcza,że jutro nam wnusię na nocleg przywiozą . W piątek obowiązki babciowskie muszę wypełnić . Chyba zabiorę wnusię na łyżwy po szkole i obiedzie. Lekcje może odrobić w sobotę , wolne ma przecież , choć rodzice zachwyceni tym pewnie nie będą . A niech nie będą ; od tego są babcie i dziadkowie , żeby wnuczęta rozpieszczać i pozwalać im na więcej niż w domu.  No i mam pretekst żeby się na te łyżwy wybrać . Dawno juz nie jeździłam , bo pogoda nie była po temu . Brak mrozu . mamy co prawda sztuczne , ale uruchamiają je przy zerowych i minusowych temperaturach , a szkoda. 
Tak poza tym , jak zwykle ; pracy pod grzywkę . Rozpracowywałam dziś kolejne funkcje programu fakturowego . Trochę mi to zajęło ; niestety nie jest już tak prosty jak jego poprzednia wersja ,, ale jakoś ogarnęłam ; do tego co muszę wykonać jutro i po jutrze mam przygotowany.  
Odwiedziłam zaprzyjaźnioną pasmanterię . Kupiłam kolorowy filc ( mam fajny wzór na poduszkę z filcowymi ozdobami) i perłowo szare nici do szydełkowania . Niedługo zacznę tworzyć dekoracje wiosenne . Wiem , wiem ; zima się dopiero zaczęła a ja już o wiośnie , ale tak mam . Czas pomiędzy nowym rokiem a Wielkanocą zwykle strasznie mi się wlecze. 

wtorek, 17 stycznia 2017

17.01.2017 Spraw babusinych kilka jak co wieczór

W pracy dzień miałam w locie . Co chwilę gdzieś jeździłam . A do księgowej , a to po towar a to na budowę , a to znów na pocztę , aż się kurierzy wkurzali , bo nie dali rady doręczyć przesyłki. Umówiłam się na jutro. Z kurierami żyję w zgodzie i się z nimi dogaduję więc idą mi na rękę jak potrzebuję . Jeden kiedyś mi nawet powiedział ,że lubi do nas przyjeżdżać , bo my go dobrze traktujemy ... Hmmm , cokolwiek to znaczy , miło usłyszeć . 
W sobotę czeka nas kolęda. Podpadła mi płeć duchowna w tym roku jak jeszcze nigdy ( choć nie po raz pierwszy) i nie mam ochoty ich przyjmować , ale niech tam . W końcu nie muszę się wysilać na rozmowy , niech odśpiewa swoje , weźmie kopertę i idzie w swoją stronę . 
W cyberprzestrzeni krąży kabaret w odcinkach pt. Ucho Prezesa . Smieszny - polecam . Ale bardziej od kabaretu rozśmieszyły mnie komentarze . A konkretnie , jeden z wyznawców przemówił w imieniu prezesa wszystkich prezesów . Sam prezes głosu nie wydaje ( przemawia na wiecach , w 10 dniu każdego miesiąca) , wydają przekaźniki . I taki jeden oznajmił w mediach internetowych ,że prezes kabaret ogląda i zauważył ,że ten rudy kot z kabaretu nie wygląda jak jego a w ogóle to dorosłe koty mleka nie piją ( piją , bo koty lubią mleko , choć nie koniecznie służy to ich zdrowiu, ale to inna bajka) !!!  I to mówi wszystko . Zupełnie inaczej i całkiem naturalnie by to zabrzmiało gdyby to sam prezes powiedział co myśli o tym kabarecie , ale jak mówi to jego przydupas , to to jest zabawniejsze niż kabaret jako taki. A tak w ogóle to czy my mamy jeszcze jakiś rząd , premierkę , prezydenta ? Bo od dłuższego czasu słyszę tylko "Kaczyński" . Kaczyński powiedział, Kaczyński chce , Kaczynśki będzie to czy tamto i tak w kółko. Nawet media się wkomponowały w tę retorykę .
Wychodzi na to ,ze zamiast rządu , premierki i prezydenta ,mamy Kaczyńskiego. 

poniedziałek, 16 stycznia 2017

16.01.2017 Sprawy babusine

W pracy normalka . Popychamy wciąż jeszcze tematy ubiegłoroczne ale są też i nowe.  
Czas jak widać pędzi jak szalony , dziś już połowa miesiąca. 
Za oknami całkiem przyjemna zima , spadło nocą trochę śniegu , trzyma lekki mróz i nawet słońce dziś poświeciło. 
W domu spokojnie , bez pośpiechu robię niezbędne rzeczy i snuję plany na najbliższe tygodnie i miesiące. tłuką mi się po głowie nowe koncepcje dekoracyjne i remontowe . Trochę czasu zajęło mi dziś prasowanie . Zalegało mi od dobrych dwóch tygodni w szafie. No i w końcu się za to zabrałam i mam z głowy przynajmniej na półtora tygodnia ; brawo ja mogę sobie powiedzieć . 
Książkę skończyłam . I przez jakiś czas będę jeszcze myśleć o treści , bo książka jest z tych co poruszają . 
Sypie się nam choinka , ale jeszcze kilka dni ją potrzymam, do soboty na przykład , bo lubimy mieć w domu choinkę .

niedziela, 15 stycznia 2017

15.01.2017 Światełko do nieba

było nie tylko kolorowe ale i głośne . Tak, tak byliśmy na finale orkiestry Jurka Owsiaka . Chórek wnusi śpiewał jako ostatni przed
światełkiem . Chwilę przyglądaliśmy się aukcji - może z 20 minut , może z pół godziny . W tym czasie wylicytowano przedmioty za dobre 10 tysięcy. W przyszłym roku chyba dorzucimy się do puli fantów na licytację . Dużo naszych klientów to zrobiło. Przed światełkiem załapaliśmy się na pyszną grochówkę . Wystarczyło wrzucić kilka złotych do świątecznej puszki i dostało się porcję zupy . Za dwa "worki" groszy wnusia wybrała dla siebie lizaka i ręcznie robioną kartkę świąteczną a ja ozdobę na świecznik, w kształcie wianuszka leśnych kocanek. Mężuś dorzucił się do puszki od tak sobie bez fantu. Spotkaliśmy naszego byłego ucznia , był z żoną i śliczną siedmiomiesięczną córeczką . Nie wiedziałam ,że został ojcem . 

A poza tym niedzielę spędziliśmy na czytaniu. Mężuś wiadomości w necie , ja książki. Chyba ją dziś skończę . Mimo nie moich klimatów jednak mnie wciągnęła. Jest naprawdę dobra i daje do myślenia. W odbiorze raczej trudna , jak wszystkie książki traktujące o wyborach , sytuacjach na które nie ma się wpływu i bezradności wobec dziejącego się zła. Od rana trochę się kręciłam po kuchni i domu. Pokleiłam sobie deskę do krojenia nakładaną na blat - odkleił się jeden bok , miałam zrobić to już dawno , ale wciąż albo brakowało mi czasu albo odkładałam właściwie nie wiadomo dlaczego i upiekłam chleb . Przygotowałam też sobie mięso do szynkowaru. Jutro zagotuję - znów będzie zapasik na klika dni. 
No i jeszcze pochwalę się moimi zakupowymi zdobyczami.

Kubasy do zupy grzybowej i szklany pucharek 






I poduszka - prawda ,że piękna ?