babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 7 lutego 2015

7.02.2015 Sobotnio

przede wszystkim leniwie. Rano zrobiłam niezbędne zakupy , Zaopatrzyłam mężusia w śniadanie i termos gorącej herbaty i pojechałam do biura.W tym czasie mężuś się kurował  . Antybiotyk poskutkował , mężuś się wyspał, temperatura mu spadła i już zaczął narzekać, że się w łóżku nudzi. 
Ja oczywiście bez roboty się obejść nie mogę , zaliczyłam przepierki, sprzątanie kuchni i  pieczenie ciasteczek owsianych . Okazały się nie złe i śmiesznie proste do wykonania . I po tym pieczeniu zrobiłam sobie całkowitą labę . Tylko kanapa , telewizor i dzbanek herbaty. Obejrzałam sobie dwa odcinki NCIS - już je kiedyś widziałam , ale lubię tych popaprańców , pomalowałam w przerwach reklamowych pudełka na skarby - jak wyschną ,będą gotowe. Mężuś przeniósł się z sypialni do saloniku pooglądać wiadomości na polsacie . I tak sobie trwonimy czas i cieszymy się spokojnym wieczorem.

Przepis na ciasteczka owsiane :
szklanka płatków owsianych,
szklanka otrębów owsianych 
po 3 łyżki : 
siemienia lnianego
ziaren słonecznika
żurawiny 
granulowanych otręb 
pól opakowania płatków migdałowych 
1 jajo
jakieś 300g musu jabłkowego i odrobina soku z jabłek 
 Suche wymieszać , wbić jajo , dodać mus jabłkowy , dobrze wymieszać , jeśli masa jest za sucha , dodać trochę soku jabłkowego. Z masy formować nieduże kulki , rozpłaszczyć , ułożyć na blasze wyłożonej papierem ,piec w 200 stopniach ok 25-30 minut . Z tej porcji wyszło mi 21 sztuk. 
Jeśli któregoś składnika brakuje to nie musi być , można pominąć albo zastąpić czymś innych . Ja dodałam jeszcze do ciasta trochę pokrojonych moreli i śliwek i resztkę ( ok. łyżki rodzynek) i nie miałam soku jabłkowego więc dolałam kilka łyków limonkowego . Wyszły całkiem smaczne. 

piątek, 6 lutego 2015

6.02.20015 Sprawy babusine takie sobie

Mężusia mi choróbsko jakieś dopadło . Kaszle i się przy tym dusi jak dziecko cierpiące na koklusz, temperatura 38 stopni i w ogóle połamany . Zaprzyjaźniony medyk antybiotyk jakiś, mu na telefon wypisał ,bo do przychodni dostać się dziś nie szło . Poszłam odebrać receptę godzinę po zamknięciu a i tak była pełna poczekalnia. Nasz medyk , co by o nim nie powiedzieć , może jakimś szczególnie zdolnym lekarzem nie jest ale pomocy nie odmawia nigdy nikomu. Siedzi w tym swoim biznesie tak długo , jak przychodzą pacjenci , czasem nawet do 22.00. A my znamy się ze szkoły i towarzyskich układów , poza tym jest naszym klientem więc mamy fory. Sprawy załatwiamy na telefon , albo poza kolejnością . Dzwonimy do niego ,że coś tam , on podaje przybliżoną godzinę a potem dzwoni ,że mamy się stawić . A że do przychodni mamy ze 100m to się stawiamy co do minuty. Jak zwykle w naszym mieście rąsia rąsie myje. Taki szczególny urok małych miast. Od razu po odebraniu recepty skoczyłam do apteki do "kuflandu" - bliżej mam na osiedlu , ale chciałam przy okazji cytryny kupić . W kuflandzie taki tłok, że nie było miejsca do zaparkowania. Już myślałam ,że przyjdzie mi dalej do tesco jechać, ale akurat ktoś odjeżdżał więc się w to miejsce wcisnęłam . Cud ,że tym moim " autobusem" udało mi się zmieścić na jedno podejście i nie zawadzić o sąsiednie. Cytryn nie było. 
Mężuś antybiotyk sobie zaaplikował - paskudztwo jakieś z opóźnionym zapłonem , które raz na dobę należy połknąć i siekiera jakaś na dodatek , bo tylko trzy dni kuracji. No zobaczymy , jaki skutek przyniesie . 
    W pracy zaliczyłam pól dnia intensywnego rycia w papierach i komputerze i drugie pół dnia stawiania sprzętu na nogi. Zaczęła mi poczta znikać , a po  chwili komp napisał mi " brak wolnego miejsca na dysku" . O tym,że jego czas się kończy wiem już od paru tygodni, ale nie myślałam, że tak szybko. Tymczasowo sprawę uratowała mi druga partycja . Przerzuciłam kilka folderów z danymi i ruszyło z miejsca ustrojstwo , ale poszukałam sobie nowy u dostawców . Tylko dylemat mam czy wziąć z matrycą 15,6" czy 14,1" . Mam z 14,1 . W biurze nie mam problemu , bo i tak wpinam w dok , ale w domu wygodniej byłoby pracować na 15,6 zwłaszcza, ze wzrok już nie ten co kiedyś . Tylko ,model na którym pracuje i który zamierzam kupić tylko nową generację ma metalową obudowę i sam w sobie jest ciężki ,a wiadomo większa matryca to obudowa też większa i cięższa. No i 15-tka ma matową matrycę , a to u mnie zaleta , nie lubię błyszczących, za bardzo odbijają światło. I bądź tu mądry ... Prześpię się i sprawę przemyślę do poniedziałku. 
Znalazłam na jednym z blogów, które odwiedzam fajny przepis na dietetyczne ciasteczka owsiane. Jutro upiekę . Jeśli będą dobre to przepis wrzucę do szafunierki.
    Na powszechnie znanej aukcji trafiłam na owalne ramki do zdjęć . Zamówiłam dwie . Kiedyś pełno było takich w sklepach , a teraz tylko czworokątne i bardzo nowoczesne a ja postanowiłam dołożyć kilka zdjęć na  ścianę w sypialni a tam tylko retro pasuje i długo nie mogłam trafić . Jedną wygrzebałam z moich kartonów z różnymi mniej lub jeszcze mniej przydatnymi drobiazgami , ale niestety tylko tyle miałam więc te dwie nowe się przydadzą . 
  Jutro jak zaplanowaliśmy ; luzik. Mężuś będzie się kurować a ja się wylegiwać na kanapie z czasopismami w rękach ewentualnie robótką , po tym jak już upiekę ciasteczka owsiane. Od rana oczywiście biuro , ale postanowiłam się nie przemęczać . Popakuję przesyłki - słownie dwie sztuki , zapłacę ubezpieczenie za swoje auto i posprzątam .

czwartek, 5 lutego 2015

5.02.2015 Babusine sprawy

Temat projektu ogarnęliśmy mniej - więcej pół godziny przed północą . Dziś też miałam pracy ogrom , ale daję radę . Po woli wychodzę na prostą , co nie zmienia faktu, że jutro mam kolejne tematy i to całkiem spore. Jedna robota goni drugą .  Gafa , którą strzeliłam przed wczoraj skończyła się pozytywnie , nadzwyczaj pozytywnie bym powiedziała. Aż mi głupio ,że tak się wydurniłam .Dobrze,że chłopaki o niczym nie wiedzą ( póki co ) i mam nadzieję ,że się nie wyda, chociaż to nie całkiem pewne. 
     Dziś ogarnęłam chatkę . Stoły wróciły na swoje miejsce, świąteczna zastawa do szaf . Jeszcze tylko rower treningowy został w kącie w sypialni, ale bez pomocy małżonka się nie obejdzie , bo to strasznie ciężkie urządzenie. Na koniec jeszcze wyprasowałam mężusiowe koszule. I teraz chwila luzu. Za długo cieszyć się tym nie będę. Znów papiery czekają na przejrzenie i poprawki.
     Weekend planujemy wypoczynkowy. Żadnej roboty , żadnych odwiedzin . Tylko to co najpotrzebniejsze. 
  

środa, 4 lutego 2015

4.02.2015 W skrócie

Czternaście i pół godziny pracy i nie koniec jeszcze, bo parę dokumentów musimy jeszcze przejrzeć. 
Straszną gafę strzeliłam , nie wiem jakim cudem ale fakt jest faktem - nie wiem jak się zakończy , mam nadzieję ,że pozytywnie . Z nadmiaru spraw i obłędnego tępa. 
Ok. 
Za oknem w końcu zimowo. 
I to by było na tyle. Na długie wpisy nie mam dziś sił ani ochoty. 

wtorek, 3 lutego 2015

3.02.2015 Do czego to wszystko zmierza ???


W Kraju zadyma przed kompanią węglową wywołana przez związkowców , tuż za granicą wojna , minister spraw zagranicznych klepie głupoty prowokując najbliższego sąsiada z którym układy i tak są marne, a rolnicy wyciągają łapę do Państwa po kasę blokując drogi Jon Deerami ( traktor , który kosztuje prawie milion złotych, gdyby ktoś nie wiedział)... Gdzie są granice absurdu ? Miałam rację parę lat temu kiedy w jakiejś dyskusji na temat mentalności i natury Polaków powiedziałam ,że jesteśmy narodem anarchistów , ściągając tym samym na siebie wszelkie gromy . Toż to jakąś wojną pachnie ... ( obym w złą godzinę nie chlapnęła ) .  
    Takiej anomalii pogodowej nie pamiętam ; dziś w środku dnia świeciło słońce i padał śnieg. W ogóle sypnęło trochę śniegiem ale raczej śladowo . Na normalną zimę się nie zanosi. Krzaczki w zdłuż dojazdówki do biura nadal kwitną na różowo.
    Dopadł mnie katar . Nie pamiętam kiedy tak mi z nosa leciało jak dziś . Co tam , przyszło to i minie.Ale do pracy zapału dziś nie mam. W pracy po woli kończymy stare tematy , a nowe się  mnożą. Miałam dziś mnóstwo spraw w mieście , ale i tak połowy nie zdążyłam . Musiałoby mnie nie być w biurze ze trzy godziny. Dokończę jutro. I może w końcu kupię wycieraczki do mojego auta , bo ciągle albo zapominam , albo nie mam czasu . 
A poza tym , na wystawach sklepowych robi się czerwono . Martwy sezon w handlu ożywiać  czas zacząć - Walentynki blisko.  
                                                Uwaga : chwalę się bransoletką 

               Nie zbyt dobrze widać szlif na tym fiołkowym tle .




                     

    A to znalazłam na Fastrydze jako prezentację możliwości włóczki . Ładne, choć kolory nie moje ale sam wzór ciekawy. Taka narzutka na chłodniejsze wiosenno - letnie wieczory. Kusi mnie żeby sobie taką wydziergać. 






poniedziałek, 2 lutego 2015

2.02.2015 Spraw babusinych kilka na początek miesiąca

W pracy jak to w pracy. Nie odpuszcza nam ; pełne obroty . I pewnie jeszcze prędko nie odpuści. 
      Impreza udana . Goście najedzeni i  zadowoleni a o to chodziło. Z dwóch wielkich porcji chruścików nie został ani jeden. Pianki , jakieś nędzne resztki.  Dziś musiałam ciasto kupić , bo  zapowiedzieli się teściowie młodszego syna. Coś na stół muszę postawić.
     Zamówiłam sobie kilka dni temu piękną włóczkę i dziś właśnie przyszła . Trafiłam w necie na zdjęcia  fajnej pelerynki - poncho ( modne podobno)   właśnie z tego gatunku włóczki. I tak mi się to spodobało,że postanowiłam sobie takie zrobić. Tylko kolor wybrałam inny , bo blady róż z fuksją i fioletem oraz  czarnymi aplikacjami, jak na zdjęciu raczej nie w moim stylu, choć samo w sobie połączenie kolorystyczne ładne. Ja wybrałam ciemną wersję, inspirowaną kolorami kamieni szlachetnych ; szafir, szmaragd, rubin, ametyst .Piękne połączenie tych kolorów . Nie wiem czy raczej na jakiś sweter się nie szarpnę zamiast tej pelerynki . Zobaczę jak zacznę robić .Sam ścieg bardzo prosty ; tylko prawy dżersej , na okrągłych drutach . Połączenie kolorów daje cały efekt .  
    Wysłałam materiały do księgi do wuja. Ucieszy się , bo czeka na to niecierpliwie. Spieszy się z tą książką. Jutro mam dzień biegania po mieście. Mnóstwo spraw do załatwiania. Mam nadzieję ,że nic mi na przeszkodzie nie stanie.   
     
Kilka spraw na resztę zimy :
-Uszyć firanki do salonu
-Poprawić firanki z sypialni ( trochę krzywe mi wyszły) 
-Ponaprawiać naszyjniki 
-Zrobić pelerynę
-Dokończyć pudełka na skarby i na druty
-Inne ,................................................... co mi strzeli do głowy.

A poza tym inwazja wirusów ; dopadło mężusia , mnie, szwagroską ,wnusię i moją matkę .