a szkoda, bo by mi pasowało trochę sobie w domu posiedzieć. Niedzielę prawie całą też zaliczyłam bez pośpiechu , nawet sobie drzemkę ucięłam popołudniową. Po południu jednak trzeba było pojechać na imprezkę urodzinową do wnusi. Sama upiekła ciasto , jakieś takie zielone z kremem , podobno ze szpinakiem ale nie wyczułam w nim szpinaku i poczciwą karpatkę. Dawno takiej pysznej nie jadłam. Ma dziecko rozliczne talenty... Posiedzieliśmy trochę przy dobrym jedzonku, bo i kolacja była , pogadaliśmy. Młodsza młodzież zwinęła się trochę wcześniej , bo się dziś synowa źle czuła. Fatycznie wyglądała kiepsko. Może się do jutra pozbiera. W tak zwanym międzyczasie urwałam się z imprezy na chwilę do matki z tabletkami. Młodzież mieszka po drugiej stronie podwórka więc zajęło mi to kilka minut. Znów znalazłam pod serwetką wyplute z poprzednich dni. Dotąd nie doszłam jak jej się to udaje, nie połyka tylko wypluwa jak tylko się odwrócę i chowa. A tymczasem przerwa w świętowaniu na jakiś miesiąc. Spokojnego tygodnia .