babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 5 grudnia 2020

5.12.2020 Opowieści na sobotni wieczór - kamienie żyją - przyjaciele

 

Wielką miłością mojego męża są agaty. Nie ma wyjazdu , żeby jakiegoś nowego okazu nie przywiózł do domu .  Ja także je lubię a one odpłacają nam swoją sympatią ale o tym za chwilę . Występują w  niezliczonej ilości rodzajów i kolorów. Należą do grupy chalcedonów czyli tlenków krzemu. Są dość twarde; 6-6,5 w skali Mohsa ale mimo to łatwo je obrabiać a obróbka wydobywa ich piękno . Nieoszlifowane wyglądają jak zwykły kamień polny, na pierwszy rzut oka nie do rozróżnienia , dopiero po przecięciu odkrywają swoje tajemnice.   Chalcedon występuje sam w sobie jako kamień- np. chalcedon  naciekowy , albo najcenniejszy ,biało – błękitny nazywany niebieską koroną . Do grupy chalcedonów należy też onyks; o którym niedawno pisałam oraz sard i sardonyks.

Nazwa pochodzi od rzeki Achatos ( dziś Dirillo) z Sycylii , gdzie wydobywano go już w starożytności . We wspominanym już kilka razy przeze mnie rytualnym napierśniku kapłanów żydowskich symbolizuje jedno z 12 imion Boga i tłumaczy się „silny” .

Agat występuje w wielu miejscach na świece  min. w Brazylii, Urugwaju, Indiach, Rosji i Czechach oraz w dużych ilościach w Polsce , głównie na Dolnym Śląsku.  Występują w geodach i skałach osadowych a powstają w procesach zastygania lawy. Barwę zawdzięczają domieszkom o różnym składzie chemicznym . Nasze ,polskie spotykamy w kolorach ziemi ; brązach , beżach , szarościach . Brazylijskie są najbardziej kolorowe .  Dla ułatwienia sobie pracy podział skopiowałam z Wikipedii, choć nie całkiem oddaje to stan faktyczny i jest mało precyzyjne. Odmian jest całkiem sporo , zależnie od składu , koloru i struktury , dzielą się następująco :

  • agat forteczny – wstęgi agatu o poszarpanych krawędziach, przypominających bastiony dawnych fortec,
  • agat mszysty – ponieważ nie jest pasiasty, nazwa agat mu nie przysługuje. Struktura przypomina mech ( dopisek mój)
  • agat dendrytowy – bezbarwna lub białawo-szara, przeświecająca odmiana chalcedonu o "rysunkach" przypominających drzewa lub paprocie, zwanych dendrytami,
  • agat pejzażowy (krajobrazowy, obrazkowy) – agat dendrytowy, który ze względu na brązowe lub czerwonawe odcienie oraz wrośnięte dendryty tworzy coś w rodzaju pejzażu. Ponieważ nie jest pasiasty, nazwa agat nie jest usprawiedliwiona,
  • muszkowiec (agat muszkowy); a. dendrytowy, w którym dendryty tworzą niezwiązane ze sobą, kłębiaste zrosty, przypominające grupy siedzących much,
  • agat oczkowy – rysunek w kształcie pierścienia o punkcie centralnym przypominającym oko. Typ agatu kolistego,
  • agat ognisty – bardzo rzadka odmiana o budowie nerkowatej, nieprzezroczysty, zawierający limonit, chalcedon warstwowy o zbliżonej do opala grze barw (iryzacja), która powstaje wskutek ugięcia i załamania światła na wrostkach żelaza, występuje w Meksyku i USA – Arizona,
  • agat sagenitowy,
  • enhydros – migdał agatu lub jednobarwna buła chalcedonu, niekiedy wypełniona wodą, przeświecającą przez ścianki. Po wyjęciu ze skały macierzystej ciecz zwykle wkrótce wysycha,
  • karneol
  • onyks – kamień warstwowy, biało-czarny (cenna odmiana agatu). Jest to też nazwa jednobarwnego chalcedonu np. czarny onyks,
  • sard – agat o koncentrycznych strefach zewnętrznych i pakiecie równoległych wstęg,
  • sardonyks (sardonik) – kamień warstwowy biało-czerwony (odmiana agatu).
  • agat warstwowy (szczelinowy) – powstają w szczelinach różnych skał. Warstwowanie tej odmiany agatu dosyć często bywa rozwinięte symetrycznie względem płaszczyzny symetrii szczeliny

Agat był znany i ceniony już tysiące lat temu. Cechuje się nie tylko pięknym wyglądem, ale też wieloma właściwościami leczniczymi. Od wieków jest symbolem bogactwa oraz udanego życia. Leczy skórę oraz choroby oczu, koi i wzmaga siły obronne organizmu.

 Agat po grecku znaczy „dobry”. I taki właśnie jest ; przyjazny dla ludzi pod każdym względem. Już od wieków  wykonywano z niego między innymi sygnety i pieczęcie. Agat kochali między innymi starożytni Grecy i Rzymianie. W czasach barokowych kamień ten był wykorzystywany do produkcji różnego rodzaju ozdobnych pudełek, biżuterii oraz ołtarzy.  Wierzono też, że agat wskazuje idealne miejsca do połowu pereł.  Przypisywano mu rozliczne cudowne właściwości. Dzieci miał chronić przed złymi elfami , miał odstraszać jadowite gady i płazy , a starty do postaci proszku i podany do wypicia miał neutralizować trucizny po ukąszeniach . Zaleca się go nosić mówcom i adwokatom , bo wspomaga dar wymowy , wzmaga też waleczność i w walce przynosi zwycięstwo . Leczy łzawienie oczu i gorączkę . Agat o barwie różowej jest kamieniem miłości . Zapewniał szczęście rodzinne , a kobietom go noszącym przynosił radość i zdrowie. W starożytności chętnie łączono agat z onyksem , a spinano je kamieniem o nazwie „ kocie oko” o właściwościach magicznych i przynoszącym właścicielowi mądrość  i rozwagę . Kamień ten przypisany jest do znaku Panny , ale jest przyjazny właściwie dla wszystkich . Ale uwaga : czasem lubi sobie sam” wybrać” właściciela . W ezoterycznym świecie znane są przypadki , kiedy ktoś zachwycony pięknem agatów chciał je kupić – za wszelką cenę , wymuszając wręcz transakcję , wbrew radom sprzedającego i zamiast radości spadały na niego nieszczęścia.  Tu taka uwaga; jeśli wybieracie dla siebie kamień dajcie sobie na to dużo czasu . Przypatrujcie się , oglądajcie, dotykajcie, potrzymajcie chwilę w rękach , może poczujecie jakieś przyjazne mrowienie, może kamień zrobi się od razu ciepły ,   aż traficie na taki , który Was przyciągnie do siebie . Nie zawsze będzie piękny i efektowny albo cenny, często na pierwszy rzut oka będzie wyglądał niepozornie , ale taki któremu pozwolicie się wybrać będzie Wam służył i stanie się Waszym najlepszym przyjacielem . Doświadczyłam tego kilka razy . Mam też jeden naszyjnik , z labradorytu , (kamienia który bardzo lubię i uważam ,że jest jednym z piękniejszych)  , który mnie nie zaakceptował.  Gdy go zakładam czuję drapanie,  choć kamyszki są oszlifowane tak, że nie mają żadnych ostrych krawędzi .  Nie wiem dlaczego tak się dzieje , ale najwyraźniej nie jest dla mnie.

A wracając do agatów ; mamy ich nie małą kolekcję w różnych barwach i o różnym pochodzeniu. Były jednymi z pierwszych które zaczęliśmy zbierać . Najwięcej z nich w postaci kolorowych płytek lub brył. Kilka zdobi nasze biura , u mnie w kolorach niebiesko-szaro -turkusowych , u małżonka amarantowych.  Ostatnio kupiłam sobie zawieszkę w kolorze zielonym , a dwa przecudnej urody naszyjniki podarowała mi przyjaciółka . Jeden jest bardzo ciężki i raczej do wizytowych strojów , z polskich agatów w kolorach ziemi . Kiedy włożyłam go na szyję , kamień mimo swojego ciężaru natychmiast ułożył się tak ,że prawie go nie czułam , a kamienie zrobiły się cieple.  Drugi  żółto-zielony jest uosobieniem radości. Jak tylko go zakładam od razu wraca mi dobry humor . Latem noszę go bardzo często, bo pięknie wygląda do wydekoltowanych sukien.  W komplecie są do niego kolczyki , bardzo duże i ciężkie. Moje uszkodzone ucho nie wytrzymuje niestety ich ciężaru , ale znalazłam dla nich inne zadanie ; podpinam nimi firanki . Wygląda ładnie i wnosi spokój do pracowni.  W naszym domu agaty są wszędzie; na półkach , w słojach , w postaci naszyjników i w gablotce przy wejściu jako obraz, stoją jako część dekoracji na niby – kominku , czasem są dekoracją stołu na przyjęciach   i wiecie co ; odkąd je mamy nie wybuchają między nami żadne spory czy kłótnie , spokojnie rozwiązujemy wszelkie sprawy , a nasze rodzinne życie dobrze się układa więc coś w nich chyba jest . Na agatach najłatwiej zauważyć życie kamieni . Zmieniają się ich struktury i barwy, otwierają maleńkie geody , pojawiają się delikatne pęknięcia itp . Pokażę to na zdjęciach przy innej okazji.

Poniżej kilka okazów z naszej kolekcji 








piątek, 4 grudnia 2020

4.12.2020 Cieszę się ,

 że znów jest piątek i chwila odpoczynku w perspektywie . No nie całkiem , bo Mikołaj w niedzielę  i rodzinka na obiad przyjeżdża , a to znaczy ,że będzie nie zły rejwach . Na dodatek wrabiają mnie w upieczenie chruścików. Zrobię im , a co mi tam . Obiad planuję taki, który właściwie sam się gotuje czyli wołowinę z mandarynkami. Dzisiaj jak zawsze mieliśmy sporo do roboty . Nikt z nas nie siedział bez zajęcia . Synowa szkoliła się on line z rodo w placówkach medycznych , ja zakopałam się w tematy księgowo - zamówieniowo- handlowe , a chłopaki jak zwykle w terenie. nawet małżonek choć wciąż rekonwalescent to na awarie pojechał , bo ktoś to też musiał zrobić . 

Pod wieczór spotkaliśmy się ze stolarzem , innym - znajomy synalków i tak w praktyce to robi stoiska wystawowe na różnego rodzaju targach .Chwilowo na przymusowym bezrobociu z powodu zarazy . Dorabia sobie robieniem mebli. Trochę "zbladł" , bo czegoś takiego jeszcze nie robił , ale nie powiedział nie . Na razie zabrał rysunki i ma przygotować wycenę . W tym roku to już się pewnie nie wyrobi , ale przynajmniej mam szansę , że w końcu to zostanie zrobione. 

Na jutro specjalnych planów nie mam. Ogarnę trochę chatkę , pozmieniam dekoracje i podszykuję sobie obiad na niedzielę . No i prezenty mikołajowe dla dzieci zapakuję . Drobiazgi - głównie słodycze i autka -miniaturki dla chłopaków, dla wnusi opaska do włosów , bo to tylko Mikołaj. Te prawdziwe prezenty, wymarzone , przyniesie Gwiazdor. 

Dziergam smoka; korpus wyszedł prawie jak na fotce , smocze nogi całkiem nie źle mi się udały , za to nie mam pomysłu jak sobie poradzić ze skrzydłami.

Po śniegu nie ma już śladu .

czwartek, 3 grudnia 2020

3.12.2020 Pada śnieżek , pada

pada sobie równo ... Od siedmiu lat nie widziałam normalnego śniegu , a dziś sypnęło i to tak całkiem porządnie. Z pięć centymetrów zgarnęłam z auta i trzeba było nawet podwórko biurowe odśnieżyć . Nastrój od razu milszy się zrobił. 

Mój młodszy syn z synową podpisali dziś akt notarialny i zostali właścicielami działki budowlanej. W przyszłym roku planują ruszyć z budową domu. Powodzenia w tym przedsięwzięciu dzieciaki ! Jak znam młodszego to sobie da radę . 

Tak poza tym zajrzałam w zapiski z ubiegłego roku i jeszcze dwa do tyłu - z tych samych dni . I jestem zaskoczona ; jak spokojnie się żyło i planowało święta tak niedawno!  Aż trudno w to uwierzyć .

Dziergam smoka . Tak, takie nowe babcine zadanie . Nie wiem co z tego wyjdzie , bo nie ma opisu , a zdjęcie nie jest najlepszej jakości , ale czego się nie robi dla wnusi.  

środa, 2 grudnia 2020

2.12.2020 Coraz bliżej święta ...

 No tak , już drugi dzień grudnia .Dzień się mocno skrócił i to jest to czego nie lubię w zimie wstawania po ciemku. Mroźno dzisiaj i jakoś wilgotno . Czyli tak zimowo . Jutro ma padać śnieg , ale śmiem w to wątpić. W moim mieście pada bardzo rzadko. Przyszły dziś zamówione prezenty dla młodzieży i mężusia, czyli mam wszystko .No prawie , a jak wiadomo prawie robi pewną różnicę . Nie spinam się i nie denerwuję , że z czymś nie zdążę. Czasy są jakie są - nie chcę napisać ,że ciężkie , bo bywały gorsze- i należy się dostosować zamiast załamywać ręce.  Tak mnie pozytywnie podkręcił znajomy , a właściwie były sąsiad w bloku. Przyszedł po jakiś drobiazg i ucięliśmy sobie chwilę pogawędki o tym i owym . Restaurację ma nieczynną z powodu kowida , ratuje się jak może dowozem , ale ogólnie słabo mu to idzie. Na szczęście ma jeszcze inne zajęcie i jakoś sobie radzi . I chociaż jest wściekły na sytuację uważa ,że sytuacja jest taka, że powinna dać pole do kreatywności , inspirować , żeby po czasie odbić w górę i pójść dalej z nowymi pomysłami.  Fajne podejście ...

Inny znajomy przyjechał dzisiaj do firmy z pakietem prezentowym piwa Fortuna. Dałam mu kiedyś kilka kawałków kabla . Takie ścinki , które i tak poszły by na złom . Koniecznie chciał mi za to płacić . Nie wiedziałam ile od niego za to wziąć , bo to odpad więc zażartowałam ,że ma chłopakom po piwie postawić . No i się chłop przejął i zamiast jednego postawił cały pakiet.  A najlepsze, że ja już całkiem o tym zapomniałam , a chłopaki oczy zrobili , bo co to za okazja. 

Odwiedziłam dziś matkę . Przechodzi samą siebie . Od wejścia awantura , bo telefon ma nieczynny . Jak to nie czynny pytam. Nie działa , jest całkiem głuchy , popsuty i w ogóle do d..y. Biorę do ręki , próbuję dzwonić , wyrzuca komunikat ,że tylko numery alarmowe. Wyłączam , włączam jeszcze raz - na ekranie "brak karty sim" . Mówię matce, że nie ma karty sim , Jakiej karty , ja nie mam żadnej karty , tu nic nie było. Tłumaczę jej, że chodzi o kartę sim , na której jest jej numer telefonu . Nie ona nie ma żadnej karty , telefon jest do niczego itd. No to rachunku nie zapłaciłaś mówię . No to wyleciała na mnie, że ona płaci , ma wszystko zapłacone , nawet rachunki sobie uszykowała , bo jutro idzie nowy kupić. Patrzę na rachunki- faktycznie zapłacone. Otwieram tył, zdejmuję baterie i faktycznie karty nie ma . Pytam się po co wyjęła te kartę . Ona niczego nie wyjmowała, ona nie umie , nie wie, że tam coś jest i ona w ogóle nie ma żadnej karty . Znów tłumaczę , że chodzi o taki plastik, który się wkłada do telefonu i na tym jest numer telefonu ( tak dla uproszczenia ) . Wyparła się ,w żywe oczy . Znowu pytam , co zrobiła z tą kartą i dlaczego ją wyjęła . Ona nie wyjęła , chyba jak poszła zapłacić , jej coś pogrzebali . "Grzebanie" w aparacie sprowadza się do sprawdzenia sms-a z kwotą do zapłaty. W końcu stwierdziłam ,że nie mam co dyskutować tylko trzeba jechać do galerii do punktu i poprosić o wydanie nowej karty . Ale na stole leżał stary aparat i coś mi mówiło ,że mam zajrzeć . Otworzyłam i co widzę ? Karta włożona do starego, popsutego aparatu. Po jaką cholerę ? Nie dowiedziałam się i matka nadal się upierała , że ona tego nie przekładała . Włożyłam z powrotem do nowego, uruchomiłam i akurat zadzwoniła matki psiapsiuła i się pochwaliła, że ma taki sam , bo widziała matki aparat i jej się spodobał, że taki prosty w obsłudze wiec może "autotytet" Stefki zadziała i w końcu telefon będzie ok. Nie wiem już czy się śmiać z tego , czy ręce załamywać ...

Tak poza tym , to paczka z pierniczkami wyruszyła w długą drogę do Włoch.  Mam nadzieję , że tym razem dotrze na czas. 

wtorek, 1 grudnia 2020

1.12.2020 Robi się lekka zadymka

 w firmie i nie tylko. Ostatnia prosta w tym roku więc nie wiadomo co łapać do rąk. Niefarty jednak nadal nas prześladują . Małżonka samochód odmówił współpracy. Po prostu wypadła z niego jakaś część , no i skończyło się w warsztacie. Na dodatek ledwie zrobił jeden ząb posypał mu się drugi, puściła plomba . Znów musiał zaliczyć dentystę . Ja na chwilę urwałam się na pocztę i po drodze wstąpiłam do zaprzyjaźnionej pasmanterii. Kupiłam kawałek koronki do przedłużenia obrusu wigilijnego , zajmę się tym w sobotę i wstążki do prezentów , tym razem złote i kawałek czarnej.  Mam do prezentów czarny papier w złote choinki. 

Tak poza tym , po pracy pojechaliśmy do gospodarstwa rybnego w celu kupna ryb na wigilię i nie tylko. Znajomy nam polecił. I było warto. Wprawdzie gość nie miał sandacza i w tym roku nie będzie, najwyżej trochę filetów , ale jeśli chodzi o inne to wybór ogromny . I tych świeżych i mrożonych i wędzonych z własnej wędzarni. I to prawdziwej , opalanej drewnem. Ryby wędzi w dymie , a nie w chemikaliach. I nawet własne przetwory ma w ofercie. Skoro nie ma i nie będzie sandaczy to kupiliśmy sieję i miętusa . Sieje znamy , o miętusie wiedziałam ,że istnieje . Muszę poszukać przepisów na przygotowanie tej ryby. Wzięliśmy też cztery sielawy i kawałek morszczuka ,wędzone, do zjedzenia na bieżąco. Okazały się pyszne i bardzo świeże. Te ze sklepów tak dobrze, nie smakują. I będziemy tam zaglądać częściej. To tak do świąt miałabym prawie wszystko. Mogę już po sklepach nie latać . Resztę kupię na bieżąco , a potem zostanie tylko produkować przysmaki. 

W oknach pojawiają się dekoracje i choinki , wczoraj poudawało trochę , że śniegiem sypie pora zmienić tło na zimowe. jeśli nie ma prawdziwego sniegu to niech chociaż oko cieszy taki na obrazkach. 

 

poniedziałek, 30 listopada 2020

30.11.2020 Puchnę z dumy

 Rzadko wstawiam jakieś linki , ale dziś muszę to zrobić . Pod linkiem kryje się filmik i opowieść . Nasz miejski portal się tym pochwalił, mój synalek wypatrzył i mi sprzedał a ja jako dumna lokalna patriotka nie mogę się nie pochwalić . Już wyjaśniam o co chodzi . Otóż nie tak dawno temu nawiedził nasze miasto kucharz- celebryta czyli sam pan Robert Makłowicz . I muszę przyznać ,że dobrze odrobił lekcję i z gwary poznańskiej i znajomości regionalnych potraw i co najciekawsze i za co mu ukłon posyłam z historii naszego miasta . Kto ma ochotę zobaczyć  odsyłam do linku.  

Dodam tylko, że o tej cukierni , którą prezentuje RM kilka razy wspominałam tu na blogu . Wnuk jej właściciela - seniora , wciąż czynnie prowadzącego ten biznes odbywał w naszej firmie praktyki zawodowe , a  krewna seniora , chyba szwagierka , ale pewna nie jestem - już nie żyjąca niestety,  uczyła mnie geografii w podstawówce. Wspaniała , starej daty belferka , taki chodzący dobry przykład , ale to inna historia . A wracając do filmu pana  Makłowicza , to jest tam pokazana jeszcze jedna restauracja , całkiem nowa , ledwie kilka miesięcy istniejąca ( nie byliśmy w niej jeszcze ) , serwująca potrawy regionalne . Sądząc po opinii RM to nie byle jaka .Wystarczy popatrzeć na jego rozanielony wzrok , pożądanie w oczach i zachwyt na twarzy . Fakt , że wypieki z zabytkowej cukierni nie mają sobie równych . 

A oto link : ( nie wiem czy zadziała , ale można znaleźć - tytuł "Makłowicz po Polsce odcinek 25) 

https://www.youtube.com/watch?v=M-6wjrcs2qg


niedziela, 29 listopada 2020

29.11.2020 Takie tam sprawy i sprawki babusine

 Plan na sobotę po części wykonany. Po części , bo odpuściłam sprzątanie świąteczne . Odpuściłam i nie będę się tym przejmować. I tak sprzątam na bieżąco , to co się będę wysilać . Szczerze mówiąc to tylko mój leń , ale czy ja muszę ciągle coś robić ? Też mam prawo do luzu i nie zamierzam z tego rezygnować . Święta i tak przyjdą , czy moja chata będzie błyszczeć czy też nie .  Zamiast tego pojechaliśmy na kolejne zakupy. Tym razem po paczki dla pracusiów a właściwie to dla dzieci pracowników, bo one głównie z tego korzystają. Kupiliśmy wszystko co trzeba i przy okazji kilka drobiazgów dla rodziny i dla siebie . Po woli chodzi mi po głowie koncepcja wystroju. Nawet w sobotę się do hurtowni tkanin udałam . Oczywiście na jednym materiale się nie skończyło . Kupiłam czerwone płótno na obrus , choć muszę coś wymyślić żeby go wydłużyć , bo był ostatni kawałek 2,3m , a ja potrzebuję 10 cm więcej , żeby się ładnie układało . Kupiłam też drugi materiał świąteczny , na ławę do saloniku, w kolorach szarym , zielonym i czarnym czyli takim jak dominują w saloniku. I co prawda , na rok przyszły , bo złota jesień  w odwrocie , ale jak można się oprzeć czemuś takiemu; mianowicie jabłuszka - czewono- pomarańczowo - zielone . W sam raz do kuchni na sezon jesienny. A jeśli chodzi o tegoroczny wystrój , to będzie w moich ulubionych. Pochwalę się jak nabierze kształtu, bo na razie to tylko moja mglista wizja. 

W lidlu załapałam się na książkę "Dom" . O ile tamte z przepisami kulinarnymi były ciekawe, o tyle ta jest właściwie o niczym. Nie znalazłam tam nic , o czym bym nie wiedziała prowadząc dom tyle czasu ile to robię . Bo co to za rada ,jak  w ramach oszczędzania zrobić tartą bułkę z wyschniętego chleba , którego nie zjedliśmy . Jak dla mnie słabe. Wiem o tym od dziecka, że tak się robi. Ale niech będzie. Przyjrzę się bliżej przepisom kulinarnym , bo też takie są . 

Skończyłam dziś czytać Sagę o Ludziach Lodu. W kolejce czekają "Pamiętnik" Sparksa i " Srebrne Skrzydła" Camilli Lacberg. No i trochę robótek przedświątecznych jak zwykle. 

O sytuacji w kraju nawet myśleć mi się nie chce. Pamiętam opowieści mojej babci o tym jak to kobiety się upominały o prawa wyborcze - babcia była wtedy młodą kobietą około 20-tki , bo urodziła się jeszcze w XIXw. "Upominały" takiego właśnie słowa używała i dodawała , że czasami źle się to dla nich kończyło.  Żałuję , że nie wypytałam jej dokładnie jak to było i na ile ona brała w tym udział . Pewnie, nie , bo pracowała w tamtym czasie jako "panna do towarzystwa "u dziedziczki i była zaabsorbowana obowiązkami ale z pewnością była świadkiem tamtych czasów. I paradoks , że po ponad 100 latach , ja znów jestem świadkiem kobiecego upominania się o swoje prawa ( z czym się solidaryzuję i popieram ) . Jak na to spojrzeć "z boku" to wydaje się wręcz nieprawdopodobne. A jednak się dzieje , tu i teraz.