babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 11 kwietnia 2020

11.04.2020 Świąteczne życzenia

Wiary - że złe dni szybko miną ,
Nadziei - że będzie dobrze  , 
Miłości - bo tylko ona pozwoli wszystko przetrwać ! 


piątek, 10 kwietnia 2020

10.04.2020 Parę spraw babusinych

wprawdzie w jakiejś obcej rzeczywistości , ale świat w miejscu nie stoi. Święta już za dwa dni. Ja tam przesadnie religijna nie jestem , jakoś szczególnie nie cierpię z braku obrzędów religijnych . Bardziej martwi mnie ,że rodzinnie się nie składa . Ostatecznie stanęło na tym ,że babcia zostaje w domu , do teściowej nie zaglądamy żeby jej nie zaszkodzić , bo zbyt słaba , a my zjeżdżamy się u nas , zjadamy śniadanie i każdy wraca na swoje śmieci. Jakoś tak głupio , zawsze jest rejwach ,dzieci szukają gniazdek zajączka, siedzimy długo przy stole , czasem jedziemy na wspólny spacer do lasu , a teraz nic z tego. Ale co tam , siła wyższa . 

Przygotowania dość okrojone . Jak zwykle na Wielkanoc podzieliłyśmy się robotą , ale z ilością nie przesadzamy.  Właśnie upiekłam babkę zgodnie z przepisem , wyszła bardzo równa , choć nie wiem dlaczego piekła się dłużej niż było w przepisie , ponad godzinę . Ciekawa jestem jak smakuje. 
Zrobiłam też baranki z masła , ale tylko dwa ,dla wygody , żeby sobie nie podawać przez stół . I dopiero jak je zrobiłam , poczułam ducha świąt     ( jak u Dickensa , tyle,ze  to nie te święta) . Upiekłam też mazurki , takie jak zwykle z kruchego ciasta . Jutro je udekoruję na kolorowo . Będą też pisanki , ale to też jutro. No i to by było na tyle w kwestii przygotowań . Stół , zastawa , dekoracje - będzie skromniej po prostu. 
     Pasmanterie i hurtownie z tkaninami i akcesoriami do szycia mają istne El Dorado . Pojechałam dziś do hurtowni , w poszukiwaniu gumy i jakiejś zabawnej bawełny na maseczki dla rodzinki więc mogłam się naocznie przekonać . Kolejka oczywiście ( niby kartka o godzinach dla seniorów, ale wpuszczali jak leci ) , a ludzie po 10 m tkanin kupowali . Część szyje dla szpitali domów opieki ; z tego co wiem to w mieście jakaś akcja się odbywa , ale tak gremialnie ? Ja tam szyję dla rodzinki, dla rodzinki pracusia i mojej matki . Szwagroska mało wychodzi i z maszyną do szycia sobie radzi . Dostała zresztą kilka z naszych firmowych zapasów. Zabiorę się za to zaraz po świętach.
    Wyszedł nowy numer "Mojego Mieszkania " - już majowy .Oczywiście kupiłam . Mamy też najnowszą Politykę i Newsweek , zapas winka , a i w biblioteczkach też się parę egzemplarzy do czytania znajdzie.  Możemy świętować i na kwarantannie. 
Aha! W naszym powiecie jak dotąd nie ma ani jednego przypadku zakażenia . 


czwartek, 9 kwietnia 2020

9.04.2020 Trochę szaleństwa

w tej szarej rzeczywistości . Szaleństwo polegało na mini-zjeździe rodzinnym w firmie . Starsza młodzież obchodzi dziś 15 -stą rocznicę ślubu . P i ę t n a s t ą! Wierzyć mi się nie chce. Z tej okazji przyjechali z niewielkim torcikiem. Kawę zrobiliśmy na miejscu z ekspresu. Przyjechała też młodsza synowa z dzieciakami , a młodszy syn i pracownik mieli chwilową przerwę w pracy , bo i tak umówieni byli po szesnastej. Praca nam się wydłuża , ale wiele firm nie chce wpuszczać jak są pracownicy. Tym sposobem spędziliśmy niecałe półtorej godziny przy słodkościach , beztrosko nie przejmując się żadnymi wirusami. A dzieciaki szalały na wózkach towarowych , na tyłach budynku . Przynajmniej miały trochę ruchu na świeżym powietrzu. Przez moment myśleliśmy nawet żeby zrobić w salce i na podwórku śniadanie wielkanocne , ale daliśmy spokój . Pomysł całkiem fajny, ale nie na dzisiejszą sytuację . Święta jednak będą inne ...  Za to zrealizuję swoją wizję , zamiast tradycyjnych koszyczków ze święconką , które przynosi młodzież i stawiamy wszystkie na stole , tym razem zamierzam postawić jeden duży koszyk , a w nim cały , okrągły chleb , całą szynkę , pęto kiełbasy i dużo pisanek - tak jak to robiły gospodynie za czasów mojego dzieciństwa . Cóż to były za święconki! Chodziło się do przydrożnej figury Matki Boskiej , koszyki ustawiało na cokole i czekało na księdza .Wszystko było pięknie ułożone , udekorowane palmami , barwinkiem albo gryczpanem , pisanki barwione w cebuli , jęczmieniu albo tarninie i przecudnie haftowane serwetki. Gospodynie często na tę okazję wkładały nawet ludowe stroje.   Ksiądz przyjeżdżał , święcił to wszystko , a potem rozmawiał z ludźmi , nawet z dziećmi. Trwało to dość długo , ale należało do tradycji . A po święconce należało jeszcze tylko podwórko posprzątać i od godzin popołudniowych zaczynało się świętowanie Wielkiejnocy.  Takich klimatów już nie ma . 
A ja dziś pichcę . Zaczęłam od fałszywego zająca i pasztetu , jutro zamierzam upiec babkę i kilka mazurków - jak zwykle takich miniaturowych i zrobić baranki z masła . W sobotę upiekę chleb. I oczywiście pomaluję pisanki . No wiem ,że te święta będą jednak inne , ale pisanki muszą być . Zającowe gniazdka z prezentami dla maluchów też. I może tulipany uda mi się kupić na zieleniaku. 
     Jednak myślę o tych świętach . Stanęło na tym ,że będzie skromniej niż zwykle i poprzestajemy na wspólnym zjedzeniu śniadania i każdy wraca do siebie . Siła wyższa . 
Po świętach szyję maseczki , bo wprowadzili obowiązek noszenia . Dam radę , a różnych resztek bawełny mam nie mało . 

środa, 8 kwietnia 2020

8.04.2020 Jeszcze jeden wpis tym razem bez filozofowania

Historia zatacza koło ; pewne artykuły stają się wysoce deficytowe ! I nie mam tu na myśli osławionego papieru toaletowego , tylko ni mniej ni więcej ale  zwykła guma do majtek ! Tak , tak ! Udało mi się dziś do miasta wyskoczyć , no bo skoro już się ruszyłam z biura w służbowej sprawie to stwierdziłam ,że jeszcze to czy tamto spróbuję załatwić . I nawet na pocztę się załapałam. Skrzynka oczywiście pękała od ilości przesyłek . Przy okazji poszłam do piekarni kupić chleb ,odebrałam kosmetyki od konsultantki avonu i po drodze zahaczyłam o pasmanterię , bo od kilku dni nastawiam się na szycie maseczek dla rodziny ( obowiązku noszenia na razie nie ma , ale kto ich tam wie co wymyślą) , więc na wszelki wypadek postanowiłam uzupełnić zapas gumy. No i klapa ; nic z tego, nie ma ; każdą ilość sprzedają od ręki. Ale mam chody w pasmanterii , bo jestem tam stałą klientką więc mi pani dała w prezencie nie całe 2 m - z jakiejś resztki . Kto by pomyślał, że znów będzie "spod lady"! 
Po południu pojechałam do matki . Dziś przynajmniej grzecznie w domu siedzi . Przywitała mnie tekstem , czy słyszałam wiadomości i co to się porobiło . No porobiło się , a co ? pytam . A ona mi na to , że takiego bajzlu to nawet za komuny nie było i do czego to podobne , że tyle ludzi umiera a rząd nic nie robi . Ha!  nawet starsza pani z amnezją to rozumie . Zaskoczyła mnie , ale to nie zmienia faktu , że tak niestety jest . 
Od jutra pichcę świąteczne przysmaki . A co mi tam jakieś wirusy . Przetrzymamy , wygramy i pójdziemy na spacer jak mówi Jurek Owsiak

8.04.2020 „ Dopóki nam ziemia toczy się” …


Rok temu żyliśmy spokojnie , planowaliśmy , szykowaliśmy się do świąt z rozmachem, cieszyliśmy perspektywą wyjazdu na długą majówkę i letni wypad na  urlopy ,  my jako my kończyliśmy remont salonu, miasto wrzało i tętniło życiem… Dziś to wszystko wydaje się niesamowicie odległe i odrealnione. Opustoszałe ulice, zamknięte szkoły, kina,sklepy i urzędy . Jeśli praca to zdalna lub za barierą sanitarną z zachowaniem wielu środków ostrożności , zakaz przemieszczania się , organizowania imprez masowych , wstępu do parków i lasów … Żadnych planów na najbliższą przyszłość, żadnych przygotowań do świąt; no , może tu akurat nie tak całkiem żadnych , ale w zdecydowanie bardzo ograniczonym zakresie . I ciągłe nie wiadome ; nie wiadomo czy odbędą się egzaminy  ósmoklasistów i maturalne , nie wiadomo czy dzieci i młodzież w ogóle wrócą w tym roku szkolnym do swoich klas, kiedy i ilu ludzi straci pracę , a straci – to akurat jest pewne, jak wpłynie na ludzi przyzwyczajonych do wolności wielotygodniowe zamknięcie, jak długo potrwają jeszcze wszystkie ograniczenia. I w końcu jak długo będziemy się po tym pandemonium zbierać i stawać na nogi ? Obawiam się mocno , że po tym bałaganie jaki nam nieodpowiedzialne (oględnie rzecz ujmując ) rządy aktualnej ekipy zafundowały , podstawy funkcjonowania państwa przyjdzie budować od początku – tak jak to było w 1989 – tyle ,że teraz już nam nikt w tym nie pomoże . Raz dlatego, że inni też mają wielkie problemy , a dwa ,że skutecznie zniszczono naszą pozytywną reputację w UE i na świecie.  Ale to dość odległy temat , przynajmniej jeszcze dziś , kiedy to piszę . Planować i  myśleć o przyszłości dziś nie sposób , nie dalej jak do następnego dnia i potem może znów następnego .Wszelkie plany są w tej chwili jak mgła; snują się , ale dotknąć ich i realizować nie sposób.
Życie jednak toczy się dalej ; wyautowane na bok , gdzieś poza pandemią , która zajęła pierwsze strony gazet i czołówki programów informacyjnych ludzie jak zwykle rodzą się , umierają , zdarzają się wypadki na drogach ,ludzie  obchodzą jakieś małe, rodzinne uroczystości , obrabiają ogródki , zajmują się swoimi drobnymi sprawami , poświęcają swoim pasjom i pracy, kłócą z sąsiadami i tak dalej i dalej … Jak co dnia od zarania dziejów . I może to właśnie jest tajemnica przetrwania , to mozolne , powtarzalne z dnia na dzień egzystowanie. Ludzkość przetrwała przecież nie jedną zarazę , nie jedną wojnę , rewolucję , klęskę żywiołową czy inny kryzys i zawsze potem wychodziła z tego i szła dalej i wyżej jak po spirali. Następowały zmiany w systemach rządzenia  , postęp techniczny, większa społeczna świadomość, zyskiwały na znaczeniu ruchy społeczne i wolnościowe , zmieniała się przynależność państwowa i religie. Życie samo przywracało pion. Może dziś – częstując atakiem koronawirusa  Natura znów daje ludzkości kolejną szansę odbicia , powrotu do podstawowych wartości, pójścia o krok dalej , swoistego odbicia się od dna? A może po prostu się mści ; za zniszczenia ,nadmierną eksploatację , za katastrofę klimatyczną, góry śmieci zasypujące planetę , zniszczone lasy , znikające jeziora i gatunki zwierząt ? Może chce dać nam nauczkę za naszą pychę , która biblijnego zalecenia czynienia sobie ziemi poddaną nadużywa na skalę niewyobrażalną ?
Dziś nie wiadomo , jak potoczą się losy ludzkości po pandemii i może lepiej dla nas ludzi , że tego nie wiemy i nie możemy przewidzieć. Na pewno ten świat nie będzie już taki sam. Na pewno wyjdziemy z tego , z bliznami i poobijani i wiele systemów ,spraw i wartości trzeba będzie odbudować i poukładać na nowo , może nawet bardzo radykalnie . Pytanie pozostaje jedno : czy ludzkość temu sprosta i ile czasu; lat , dekad , wieków  minie zanim znów dobijemy- już nie my , którzy tego doświadczamy , ale następne pokolenia - do kolejnego dna.       


wtorek, 7 kwietnia 2020

7.04.2020 Ja p........le ! k..........a mać!

O wybaczenie proszę szanownych czytających ale inaczej nie mogę . Krew mnie dziś zalewa , bo mamy już ponad  cztery tysiące osiemset zakażonych i 129 zmarłych , a ta nasza ekipa ani myśli zajmować się sprawami zdrowia obywateli i ratowaniem gospodarki , tylko wyborami za wszelką cenę i tak , nie pomyliłam się:projektem ustawy o całkowitym zakazie aborcji i zakazie edukacji seksualnej w placówkach oświatowych - ten temat ma być procedowany na najbliższym posiedzeniu sejmu . Ale to jeszcze nic ; wymyślili sobie, że zagwarantują ustawowo  sobie i swoim rodzinom  pierszeństwo - oczywiście bezpłatnie w dostępie do lekarzy , rehabilitacji , zabiegów ambulatoryjnych , szpitala i tp. W sytuacji gdy ludzie czekają latami w kolejkach . ..  Komentować nie będę , brak mi słów , którymi mogłabym ich przeklinać . I chyba nie tylko ja . 
    A z innych spraw to nic szczególnego; szara codzienność w cieniu zarazy .  Sąsiadki z bloków za naszym biurem tańczyły na balkonie , inni sąsiedzi wyszli na balkon z dwoma pieskami , sąsiad zza płotu grabił ogródek , na budowie obok praca szła jak zawsze ...  Nasze chłopaki też robią co do nich należy choć bez pośpiechu i z długimi przerwami w biurze. Świat zdecydowanie zwolnił. 
   A ja się wybrałam do przybiurowego ogródka , wyplewiłam wszystkie chwasty i podlałam roślinki.Co będę robić jutro ?  Od miesiąca już nie pada deszcze , jest sucho a to zwiastuje następną klęskę żywiołową . Odwiedził mnie rudy kot sąsiadów . Strasznie się upasł przez zimę . Po południu wyprasowałam mężowskie koszule, swiąteczne serwetki i wyprałam swoje apaszki z milanowskiego jedwabiu. Jedna ma już ze 45 lat i lekko ją nadwyrężył czas , ale jeszcze trochę mi posłuży .  Przyszły ciuszki dla moich wnucząt , choć zapowiadali 3 -tygodniowe opóźnienia w dostawach. 
I to chyba tyle na dziś ... 

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

6.04.2020 Słabo się dziś czuję

Psychicznie . Dół mnie łapie jak Rów Mariański. Wszystko przez to , że nadal nie wiem na czym stoimy. Nie lubię takiego zawieszenia w próżni. Oczywiście się nie daję i nie pokazuję słabszej kondycji , ale drażni mnie wszystko.  
     Dowiedzieliśmy się dziś ,że mąż mojej kuzynki zalicza kwarantannę . Niby nic nie załapał poza głupotą własną . Na początku marca ze swoją ekipą rowerową sztuk 4 pojechali trenować w hiszpańskich Pirenejach, mimo,że w  Hiszpanii były już przypadki zakażeń i lawinowo rosły. No i po powrocie uziemili go razem a kumplami na kwarantannie.  Było myśleć . Moim zdaniem nieodpowiedzialność i głupota. 
    Denerwuję się . Denerwuję , bo zbliża się termin zapłaty naszych faktur i nie wiem czy w tej sytuacji kasa spłynie , czy będziemy czekać nie wiadomo jak długo. 
    Nadal nie wiem co ze świętami . Młodzież jakoś szczególnie się tym nie przejmuje , ale mnie gryzie, bo lubię wszystko dopiąć na ostatni guzik i się potem nie stresować ,że czegoś mi brakuje albo o czymś zapomniałam. 
      Eeee, chyba sobie dziś odpuszczę pisanie , bo zdecydowanie mi to nie wychodzi i bolą mnie stawy; chyba z braku ruchu. Za mało chodzę , bo do sklepu tylko dwa razy w tygodniu , na poczcie nie byłam od tygodnia a po domu też nie za dużo, tyle co przy domowej robocie.

niedziela, 5 kwietnia 2020

5.04.2020 Dziś bez foto

raz ,że nie mam na razie nic więcej obfotkowane , a dwa musi być o o codzienności . A codzienność skrzeczy coraz głośniej. Chorych i zmarłych przybywa . Niby mówią ,że nowych ograniczeń nie będzie , ale kto to wie. A ja mam dylemat , bo mamy osoby z grup ryzyka w rodzinie i nie wiem czy to świąteczne śniadanie robić wspólnie czy też odpuścić . No bo i moja matka lat 83 i synowa po przeszczepie i gromadka dzieciaków , które wprawdzie są zdrowe i przykładnie siedzą w domu , ale według medyków nie powinny mieć kontaktu z seniorami. No nie wiem ... Decyzję chyba w ostatniej chwili podejmiemy zależnie od rozwoju sytuacji . A teraz jeszcze słyszę , że za spotkania rodzinne grozi mandat , bo jednak nie wolno. Obłęd jakiś ! 
   Wczoraj wybrałam się na zakupy do najbliższego sklepu i na zieleniak .Ubrałam się jak na wyjście ; sukienka , buty na obcasie , makijaż i dobre perfumy . Odbiło mi ? Pewnie tak , zwykle na sobotnie zakupy tak się nie stroję , ale do pracy chodzę w dzinsach i już mam po woli tego dość .  Przy sklepie kolejka . Śmialiśmy się wspólnie że sytuacja jak w latach 80-tych . Młodsze ode mnie klientki powoływały się na relacje rodziców , ja mogłam się "pochwalić " , że te czasy pamiętam i też zdarzało mi się stać. Mimo wszystko ludzie są dla siebie sympatyczni , choć z dwumetrowego dystansu. Na zieleniaku podobnie . Towar pochowany zgodnie z zarządzeniem sanepidu , ale handel działa. 
  Z domowych spraw nie wiele wczoraj zrobiłam , ostatnie porządki, cotygodniowa przepierka , dekoracje , które dziś poprzestawiałam ze trzy razy w różne miejsca i uszyłam pisankową poszewkę na poduszkę. Po obiedzie pojechałam na działkę ; ryzykując mandat , bo podobno nie wolno , ale zarząd ogródków zarządził zczytywanie liczników wody . Na działkach praca wre. Krzakowcy w swoim żywiole , kopią, grabią , budują ... Żaden wirus im w tym nie przeszkadza.  Załatwiłam co trzeba , urwałam kilka gałęzi gryczpanu ( bukszpanu innymi słowy) i prosto z działki pojechałam do matki. I tu mi znów ciśnienie skoczyło. Matki w domu nie było. Dzwonię i co się okazuje ? Ano jest w markecie dino , bo musiała sprawunki zrobić , bo jej nie ma kto przywieźć " . No ja , nie mogę : nie ma kto przywieść ! A byłam w czwartek, pytałam co potrzebuje ,ale się uparła ,że nie mam jej nic przywozić , bo ona ma wszystko co potrzebne.  Pojechałam po nią pod to dino . Faktycznie zrobiła sobie zakupy. Tylko po co leciała taki kawał do dino jak ma sklep spożywczy, na przeciw swoich okien.  Musze dzwonić co dziennie zamiast co drugi dzień . 
Tkwię w tym zawieszeniu i wkurzam się raz po raz bo nie mam kontroli nad dniem codziennym . A lubię mieć wszystko pod kontrolą . Może nie jestem jakoś 100 - procentowo zorganizowana i nie planuję wszystkiego z kalendarzem w ręku , ale wiem co , kiedy i jak mam zrobić . A tym razem nie mam na wiele spraw wpływu . To jest jednak stresujące . 
Dziś jak wspomniałam , poprzestawiałam dekoracje świąteczne , ucięłam sobie drzemkę i poza przygotowywaniem posiłków trwonię czas na oglądaniu tv i buszowaniu po necie ... Obłęd !