oj długa... Cztery stopnie poniżej zera wymiotły dziś z zieleniaka prawie wszystkich straganiarzy. Zostali nieliczni twardziele. Zakupów wiele nie miałam i poniosło mnie tam raczej z przyzwyczajenia niż z potrzeby. Naprawdę nie wiele miałam w koszyku . Resztę zakupów zrobiłam w mieście . Po drodze minęłam na deptaku wielką ciężarówkę , która przywiozła choinkę . Ale jaką !!! Ogromny , rozłożysty błękitny świerk .Może uda mi się przy okazji sfotkować ale po 6 grudnia jak już będzie ozdobiony. Odwiozłam zakupy , zrobiłam mężusiowi śniadanie , bo też szykował się do klienta a potem pojechałam do biura. Po drodze wstąpiłam do Brico po śruby , żeby prezent dla majsterkowicza był kompletny i jak to ja . Market remontowy mnie wciągnął . Gdyby nie fakt, że umówiłam się na wpół do dziesiątej z naszym serwisantem posiedziałabym tam dłużej . Kupiłam więc te śruby i przy okazji kreta i pudełko bąbek i dwie świąteczne zawieszki. Bąbki przecudne , na srebrno-grafitowym tle , ośnieżone chatki i drzewka. Przywodzą na myśl zimowy zmierzch .Oczywiście szklane. Oczywiście się spóźniłam, pan K już był pod biurem i nawet zadzwonił do mnie . Gość jest wyrozumiały , dostał naszą firmową bluzę , bo czasem dla nas pracuje więc ma wyglądać jak nasz . Tak go to uradowało ,że o moim drobnym spóźnieniu zapomniał.
Po obiedzie zabrałam się do świątecznego ogarniania saloniku . Firanki zdjęłam już rano i zamoczyłam więc zaczęłam od wrzucenia ich do pralki , a potem już poszło ; okna, odkurzanie, odstawianie kanapy i komód, obrazki, podłoga , lampy itd. Nawet w kwiatkach na oknie zrobiłam porządek, przy okazji zredukowałam ich ilość i trochę przemieściłam. Na koniec "odczarowałam" kolekcję kamieni . Wszystkie przemyłam pod bieżącą wodą . Z braku słońca poleżały chwilkę pod halogenową lampką na półce w łazience -co im energii nie doda niestety, ale są czyściutkie i lśniące. A w tak zwanym międzyczasie przepierki i rozwieszanie prania . W zasadzie skończyłam robotę jak mi się goście zaczęli sypać . najpierw starsza młodzież, bo synowa potrzebowała wydrukować koronę śnieżynki . Klasa wnusi urządza przedstawienie świąteczne i nagrywa filmik na konkurs. Chłopaki mają być przebrani za Mikołajów , dziewczynki za śnieżynki. Oczywiście mała chciała się pobawić z nami więc zostali. Zrobiła 2 kartki świąteczne na akcję Robótka . Postarała się bardzo . Pisać jeszcze dobrze wszystkiego nie umie więc babcia poprowadziła rączkę , ale poza tym wyszło ładnie. Za trochę przyjechała teściowa ze Szwagroską no i zrobiło się tłoczno w domu. I jak zwykle przy takich okazjach posiedzieliśmy . Z pakowaniem prezentów już nie wyrobiłam . Po ich wyjściu powkładałam do kartoników i torebek, kartki wypiszę i zapakuję w ładny papier jutro . Szycie firanek do sypialni musi poczekać . Ostatecznie cel akcji szczytny więc mniejsza o nowe firanki. Przyznać muszę ,że mnie wciągnęło.
Jutro , a właściwie już dziś degustacja wina . Będziemy się dobrze bawić i z pewnością wrócimy z zapasem . Po degustacji mamy zamiar wyskoczyć jeszcze do galerii na jakieś zakupy. My właściwie nie musimy, ale młodzież ma jakiś plany więc czemu nie.
babusia

Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
sobota, 29 listopada 2014
piątek, 28 listopada 2014
28.11.2014 Zimowy wiatr
hula dziś po mieście i mrozem po krzyżu ciągnie . Może być , najważniejsze ,że nie pada deszcz . Dziś nawet słońce poświeciło wyostrzając zimowe kolory. Tylko patrzeć a śniegiem sypnie.
Prezenty na robótkową akcję świąteczną już mam prawie zgromadzone. Resztę podrzuci synowa w niedzielę . Teraz tylko pakowanie i wysyłka. Na przyszłość lepiej się postaram , bo teraz czasu trochę mało.
Mężuś jeszcze w pracy a ja kręcę się trochę po mieszkaniu , przekładam i porządkuję różne rzeczy , popijam herbatkę i właściwie nie przemęczam się . Większe roboty odłożyłam na jutro. Zgodnie z planem sprzątanie saloniku.Takie z odsuwaniem komód i kanapy. Potem łazienki i na końcu kuchnia. Nie ma pośpiechu . No , chyba ,że mój mężuś coś nowego wymyśli na popołudnie.
Nadal nie załatwiony temat upominków firmowych - poległam na całej linii . Co znajdę jakąś ofertę , to albo zapasy wyczerpane, albo od 50 sztuk w górę. Aż tyle nie potrzebuję . Inne tematy w normie.
Lista spraw przedświątecznych :
zakupy świąteczne - spożywcze , dekoracyjne i całkiem nie planowane
porządki świąteczne
wypisanie świątecznych kartek
pieczenie pierniczków i różnych ciasteczek
dekoracje świąteczne z szyszką jako motywem przewodnim
robótki decoupagowe - mam kilka pudełek z przeznaczeniem na wnusine skarby
uszycie nowych firanek do sypialni i saloniku
porządki na głowie ( wypadałoby się umówić najpierw, bo u fryzjerki zwykle tłoczno)
inne .............. wpisać co strzeli do głowy
Prezenty na robótkową akcję świąteczną już mam prawie zgromadzone. Resztę podrzuci synowa w niedzielę . Teraz tylko pakowanie i wysyłka. Na przyszłość lepiej się postaram , bo teraz czasu trochę mało.
Mężuś jeszcze w pracy a ja kręcę się trochę po mieszkaniu , przekładam i porządkuję różne rzeczy , popijam herbatkę i właściwie nie przemęczam się . Większe roboty odłożyłam na jutro. Zgodnie z planem sprzątanie saloniku.Takie z odsuwaniem komód i kanapy. Potem łazienki i na końcu kuchnia. Nie ma pośpiechu . No , chyba ,że mój mężuś coś nowego wymyśli na popołudnie.
Nadal nie załatwiony temat upominków firmowych - poległam na całej linii . Co znajdę jakąś ofertę , to albo zapasy wyczerpane, albo od 50 sztuk w górę. Aż tyle nie potrzebuję . Inne tematy w normie.
Lista spraw przedświątecznych :
zakupy świąteczne - spożywcze , dekoracyjne i całkiem nie planowane
porządki świąteczne
wypisanie świątecznych kartek
pieczenie pierniczków i różnych ciasteczek
dekoracje świąteczne z szyszką jako motywem przewodnim
robótki decoupagowe - mam kilka pudełek z przeznaczeniem na wnusine skarby
uszycie nowych firanek do sypialni i saloniku
porządki na głowie ( wypadałoby się umówić najpierw, bo u fryzjerki zwykle tłoczno)
inne .............. wpisać co strzeli do głowy
czwartek, 27 listopada 2014
27.11.2014 Sandacze
już się mrożą . Trafiło mi się ; były już oprawione. Kupiłam 9 sztuk,świeżutkich , takich niedużych , do pokrojenia na 3-4 dzwonka. Po pracy wszystko obrobiłam , oskrobałam niedoróbki , zapakowałam w torebki i do zamrażarki. A najważniejsze ,że zamiast trzech godzin , spędziłam w kuchni tylko godzinę licząc ze sprzątnięciem bałaganu. Dokupię jeszcze z dwa filety , bezpieczniej dla dzieciaków . Sandacz w zasadzie ości nie ma , ale zawsze może się jakiś odprysk trafić . Mogę świętować. Noooo, prawie . Kupiłam też susz owocowy , ale nie taki marketowy , tylko taki na starą modłę , suszony w piecu ogniowym . Owoce z takiego pieca mają więcej aromatu i taki charakterystyczny lekko dymny posmak. Kompot z takich owoców ma zupełnie inny smak.
Chyba muszę kupić sobie jakiś zimowy żakiet albo krótki płaszczyk . Ten , który mam sprzed dwóch lat zrobił mi się za szeroki. Niby nie tak dużo , ale nie przylega i dmucha mi zimnem z każdej strony. Długi płaszcz w ogóle za szeroki , ale mało go noszę więc na razie nie będę zmieniać .
Świąteczna atmosfera po woli opanowuje też miasto . Ronda obwieszone kaskadami z lampek , na miejskich latarniach pozawieszane gwiazdy, aniołki, gwiazdorki i inne , drzewa na skwerkach poowijane lampkami , wystawy zmieniają wystrój na zimowy ... Tych dekoracji będzie przybywać aż do świąt. Ostatnim elementem będzie ruchoma szopka na skwerku , koło muzeum .
Dziś ostatni dzień prac instalacyjnych w centrum logistycznym . Nareszcie . Od razu to wszystko rozliczamy . Zostanie nam jeszcze tylko wdrożenie , ale to poniekąd osobny temat.
Zamówiłam dziś firmowe kartki świąteczne - jakimś cudem udało mi się znaleźć czas na to, pomiędzy kolejnymi ofertami, odpisywaniem na meile i telefonami. Myślę ,że jutro dostanę pierwsze projekty do wyboru. Mam na głowie wciąż zestawy upominkowe , temat nie załatwiony niestety . Skończy się pewnie zakupami w miejscowych marketach .
Chyba muszę kupić sobie jakiś zimowy żakiet albo krótki płaszczyk . Ten , który mam sprzed dwóch lat zrobił mi się za szeroki. Niby nie tak dużo , ale nie przylega i dmucha mi zimnem z każdej strony. Długi płaszcz w ogóle za szeroki , ale mało go noszę więc na razie nie będę zmieniać .
Świąteczna atmosfera po woli opanowuje też miasto . Ronda obwieszone kaskadami z lampek , na miejskich latarniach pozawieszane gwiazdy, aniołki, gwiazdorki i inne , drzewa na skwerkach poowijane lampkami , wystawy zmieniają wystrój na zimowy ... Tych dekoracji będzie przybywać aż do świąt. Ostatnim elementem będzie ruchoma szopka na skwerku , koło muzeum .
Dziś ostatni dzień prac instalacyjnych w centrum logistycznym . Nareszcie . Od razu to wszystko rozliczamy . Zostanie nam jeszcze tylko wdrożenie , ale to poniekąd osobny temat.
Zamówiłam dziś firmowe kartki świąteczne - jakimś cudem udało mi się znaleźć czas na to, pomiędzy kolejnymi ofertami, odpisywaniem na meile i telefonami. Myślę ,że jutro dostanę pierwsze projekty do wyboru. Mam na głowie wciąż zestawy upominkowe , temat nie załatwiony niestety . Skończy się pewnie zakupami w miejscowych marketach .
środa, 26 listopada 2014
6.11.2014 Sprawy babusine
Idą wciąż nie źle . Te firmowe i te domowe . Zajęć jak zwykle miałam mnóstwo , ale ... odgarniam . Na jutro zostały mi jeszcze cztery sprawy , które się odkładają od paru dni. To już naprawdę nie wiele jak na nasze możliwości. Biuro nadal zawalone sprzętem , choć część już wyjechała . Jutro przyjedzie kolejny serwer i znów będzie ciasno. I tak co dziennie ...
Po południu synowa przywiozła wnusia . Do pracy jechała na 15.00 więc maly w biurze był ze mną jakieś półtorej godziny. Od razu poszedł po wiertarkę i wiercił sobie dziury w palecie , której nie zdążyliśmy wywieźć do garażu.. Nabałaganił strasznie, ale był tak zajęty,że nawet zdążyłam popracować przez ten czas. A potem pojechaliśmy do domu . Po drodze poczęstował mnie komentarzem: " babciu ty masz porządne auto, nic nie puka , nie stuka " - jakby się na tym znał ... Auta to jego hobby. Ma już ogromną kolekcję i zna wszystkie marki i loga , nawet modele w poszczególnych markach , wie nawet jak działa silnik. Bawił się z dziadkiem , a ja szyłam strój do przedszkola . Z okazji Andrzejek ich grupa ma się przebrać za duchy. Trochę z zaskoczenia zostałam wrobiona w babciowe zadanie , nie zdążyłam kupić żadnego materiału , ale wymyśliłam. Wzięłam białą zasłonkę , którą wieszam latem na oknie w kuchni , poskładałam , przeszyłam w jednym miejscu , w tunel wciągnęłam gumkę i zawiązałam na supeł, w tunel , w który wsuwam karnisz wciągnęłam wstążkę , zdrapowałam i przyczepiłam z dwóch stron na wysokości gumki . na koniec doszyłam jeszcze dwa oczka do przełożenia paluszków . W ten sposób powstała długa do ziemi opończa z ogromnym kapturem , jak z XIX wiecznych powieści grozy . Po włożeniu paluszków w "oczka " i podniesieniu rąk powstaje coś w rodzaju skrzydeł. Mały obłędnie w tym wygląda . Podpowiedziałam synowej żeby małego umalowała ciemnoszarymi cieniami do powiek . Będzie duch jak się patrzy. Ubranie się w tę niby- opończe też nie wymaga wysiłku, wystarczy przełożyć przez głowę. Udało mi się to przebranie. A najważniejsze ,że nie pocięłam zasłonki. Spruję szew , powyciągam gumki i wstążki i mam z powrotem zasłonkę.
Jutro mam w planach wyprawę na targ w poszukiwaniu świeżych sandaczy. Zarzekam się jak żaba deszczu , że nie będę więcej kupować i potem mordować się z oprawianiem , ale jak tylko do świąt bliżej to zaczynam ich szukać. Po prawdzie , to żadne filety mrożone nie mają startu. Niby to sandacz ( i też w zamrażarce do świąt leży ) i to sandacz , ale taki w dzwonkach jest o niebo lepszy . Nie mam pojęcia dlaczego.
Dziś znów kupiłam kolejne serwetki - wzór żakardowy, do złudzenia przypominający dzianinę w norweskie wzory. Mogą się przydać , bo wzór wygląda tak wyraźnie,że może za schemat robić. A pojechałam do hurtowni w poszukiwaniu świątecznych kartoników do firmowych prezentów. Niestety dopiero odbierali świąteczny towar. Jutro lub w piątek muszę pojechać jeszcze raz żeby je obejrzeć i coś wybrać.
Po południu synowa przywiozła wnusia . Do pracy jechała na 15.00 więc maly w biurze był ze mną jakieś półtorej godziny. Od razu poszedł po wiertarkę i wiercił sobie dziury w palecie , której nie zdążyliśmy wywieźć do garażu.. Nabałaganił strasznie, ale był tak zajęty,że nawet zdążyłam popracować przez ten czas. A potem pojechaliśmy do domu . Po drodze poczęstował mnie komentarzem: " babciu ty masz porządne auto, nic nie puka , nie stuka " - jakby się na tym znał ... Auta to jego hobby. Ma już ogromną kolekcję i zna wszystkie marki i loga , nawet modele w poszczególnych markach , wie nawet jak działa silnik. Bawił się z dziadkiem , a ja szyłam strój do przedszkola . Z okazji Andrzejek ich grupa ma się przebrać za duchy. Trochę z zaskoczenia zostałam wrobiona w babciowe zadanie , nie zdążyłam kupić żadnego materiału , ale wymyśliłam. Wzięłam białą zasłonkę , którą wieszam latem na oknie w kuchni , poskładałam , przeszyłam w jednym miejscu , w tunel wciągnęłam gumkę i zawiązałam na supeł, w tunel , w który wsuwam karnisz wciągnęłam wstążkę , zdrapowałam i przyczepiłam z dwóch stron na wysokości gumki . na koniec doszyłam jeszcze dwa oczka do przełożenia paluszków . W ten sposób powstała długa do ziemi opończa z ogromnym kapturem , jak z XIX wiecznych powieści grozy . Po włożeniu paluszków w "oczka " i podniesieniu rąk powstaje coś w rodzaju skrzydeł. Mały obłędnie w tym wygląda . Podpowiedziałam synowej żeby małego umalowała ciemnoszarymi cieniami do powiek . Będzie duch jak się patrzy. Ubranie się w tę niby- opończe też nie wymaga wysiłku, wystarczy przełożyć przez głowę. Udało mi się to przebranie. A najważniejsze ,że nie pocięłam zasłonki. Spruję szew , powyciągam gumki i wstążki i mam z powrotem zasłonkę.
Jutro mam w planach wyprawę na targ w poszukiwaniu świeżych sandaczy. Zarzekam się jak żaba deszczu , że nie będę więcej kupować i potem mordować się z oprawianiem , ale jak tylko do świąt bliżej to zaczynam ich szukać. Po prawdzie , to żadne filety mrożone nie mają startu. Niby to sandacz ( i też w zamrażarce do świąt leży ) i to sandacz , ale taki w dzwonkach jest o niebo lepszy . Nie mam pojęcia dlaczego.
Dziś znów kupiłam kolejne serwetki - wzór żakardowy, do złudzenia przypominający dzianinę w norweskie wzory. Mogą się przydać , bo wzór wygląda tak wyraźnie,że może za schemat robić. A pojechałam do hurtowni w poszukiwaniu świątecznych kartoników do firmowych prezentów. Niestety dopiero odbierali świąteczny towar. Jutro lub w piątek muszę pojechać jeszcze raz żeby je obejrzeć i coś wybrać.
wtorek, 25 listopada 2014
25.11.2014 Co by tuuuuu....
Właściwie to dzień dzisiejszy niczym nie różnił się od poprzedniego. Mnóstwo pracy , Biuro zawalone kartonami po sufit ( jutro coś nie coś z tego opuści nasze lokum) - za kilka dni kończymy jeden z największych projektów w tym roku , przynajmniej część instalacyjną .
Tak poza tym to mam tydzień opieki nad wnusiami. Wczoraj i dziś miałam na służbie wnusię , jutro wnusia . Nie wiele mogę przy nich zrobić ale są kochane.
No , i to by było dziś na tyle...
Tak poza tym to mam tydzień opieki nad wnusiami. Wczoraj i dziś miałam na służbie wnusię , jutro wnusia . Nie wiele mogę przy nich zrobić ale są kochane.
No , i to by było dziś na tyle...
poniedziałek, 24 listopada 2014
24.11.2014 Dokładnie za miesiąc Wigilia
Kiedy ten rok zleciał ??? Tempo się zwiększa i zwiększa i zwiększa . Dzisiaj zamiast robić zaległe tematy i rozliczać klientów , ogarniałam kolejne zamówienia i oferty w ilościach nieprzeciętnych. Tak myślę ,ze może jutro, ale na jutro pewnie znów się zwalą następne.
Po południu miałam wnusię i na jutrzejsze też muszę ją zabrać , bo mama dziś była na spotkaniu rodzicow z dyrekcją szkoły a jutro idzie na klasową wywiadówkę . Tak, tak , takie maluchy z zerówki też mają wywiadówki w szkole.A tata , wiadomo pracuje. Godziny informatyczne mają nielimitowaną liczbę minut więc z powrotami bywa różnie. Uczyłyśmy się kolędy "Wesoła Nowina" . Melodię mała załapała po drugiej zwrotce, słowa jeszcze jej się trochę mylą ale jutro dopracujemy. Tej kolędy nauczyła mnie moja babcia więc teraz ja uczę jej moją wnusię .
W niedzielę degustacja wina , pewnie się wybierzemy żeby zapasy uzupełnić.
Tak poza tym zaczęli remont naszego biurowego bloku.
W mieście ekipy zaczęły dekorowanie miasta . Uroczyste odpalenie lampek szóstego grudnia.
Po południu miałam wnusię i na jutrzejsze też muszę ją zabrać , bo mama dziś była na spotkaniu rodzicow z dyrekcją szkoły a jutro idzie na klasową wywiadówkę . Tak, tak , takie maluchy z zerówki też mają wywiadówki w szkole.A tata , wiadomo pracuje. Godziny informatyczne mają nielimitowaną liczbę minut więc z powrotami bywa różnie. Uczyłyśmy się kolędy "Wesoła Nowina" . Melodię mała załapała po drugiej zwrotce, słowa jeszcze jej się trochę mylą ale jutro dopracujemy. Tej kolędy nauczyła mnie moja babcia więc teraz ja uczę jej moją wnusię .
W niedzielę degustacja wina , pewnie się wybierzemy żeby zapasy uzupełnić.
Tak poza tym zaczęli remont naszego biurowego bloku.
W mieście ekipy zaczęły dekorowanie miasta . Uroczyste odpalenie lampek szóstego grudnia.
niedziela, 23 listopada 2014
23.11.2014 Niedzielne lenistwo
o właśnie ; lenistwo. Konsekwentnie od rana marnuję czas. Pospałam nieprzyzwoicie długo , bo aż do 9.10. Za długo siedziałam w wannie , nie śpiesznie zrobiłam obiad . Nawet sobie firanki do sypialni przycięłam ale zamiast po obiedzie zabrać się do szycia ucięłam sobie drzemkę ( to już w ogóle ewenement ostatnimi czasy, bo od dawna już nie sypiam w ciągu dnia ) , nawet robótki dziś nie tknęłam , ledwo czasopisma wnętrzarskie przejrzałam i chwilę po necie się pokręciłam . To do mnie zupełnie nie podobne , takie nieróbstwo. Ale może to dobrze? Najwyraźniej organizm się tego domaga. Mężuś w necie buszuje przez całe popołudnie . Zwiedza jakieś wiadomości i fora ekonomiczne. I tak samo przebiegnie pewnie reszta wieczoru. Jutro kolejny szaleńczy dzień pracy i uwaga : ostatnie trzy tygodnie realnej pracy . Zwykle 20 grudnia wszyscy zamykają rok a potem już myślą tylko o świętach i Sylwestrze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)