babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 5 maja 2012

5.05.2012 Relacja z placu budowy -2

Remont w toku. Skuliśmy dziś wszystkie płytki ze ścian i mniej - więcej połowę podłogowych ( z opcją na więcej) . Nie wiem czy sąsiadom z dołu sufit na głowę się nie opuścił od tej jazdy młotem udarowym .Nawet się za bardzo nie kurzyło. A myślałam ,że będzie gorzej i że zajmie nam to więcej czasu. jednak przewaga w sprzęcie.  Z koszykiem od pyrek i dwoma wiaderkami od farby elewacyjnej przeleciałam się po schodach + 100m do śmietnika i  z powrotem coś koło 150 tysięcy razy , a w każdym razie nogi bolą mnie jak by to było 150 tysięcy. Ile faktycznie - nie wiem , przy 17 razie straciłam rachubę. Za to jak pięknie będzie na mnie leżała suknia wieczorowa w piątkowy wieczór , bo na pewno przy tej robocie ubyło mi tłuszczyku. Czuję to po prostu. No i morwa biała, którą doradził mi znajomy ginekolog robi swoje . Zwykłe tabletki ziołowe za 12,00zł okazały się znacznie skuteczniejsze niż te wszystkie drogie preparaty, z których wypróbowałam słownie dwa - ze skutkiem bardzo marnym, właściwie prawie żadnym . Jakby kto był ciekaw - tabletki z morwy białej można kupić bez recepty.   A poza tym regulują też poziom cukru w organizmie.  W poniedziałek ciąg dalszy demolki młotem udarowym , a potem prostowanie rur ,przeróbka instalacji elektrycznej  szpachlowanie ścian , układanie nowych płytek , malowanie itd. Nie wiem ile to zajmie, ale znając tępo w jakim starszy synalek z pracusiem wyremontowali ich zagrzybioną kuchnię ( wliczając zbijanie tynku do gołej cegły i nakładanie siatek wzmacniających )  , pójdzie bardzo sprawnie.
W piątek impreza z okazji 20-lecia zaprzyjaźnionej firmy. kreację już mam, mężuś nową koszulę również . Tak sobie myślę ,że muszę jakieś koronkowe rękawiczki skołować , bo łapska mam pocięte od ostrych krawędzi płytek. Będę wyglądać jak "Frankensztajn" jeśli nie założę rękawiczek . a i moją panią fryzjerkę muszę nawiedzić , żeby mi porządek na głowie zrobiła. 

piątek, 4 maja 2012

4.05.2012 Relacja z placu budowy -1

Noooo, to zaczęliśmy remont w kuchni. Od kilku dni już wystawiałam wszystko z szafek i ukladałam w sypialni, a dziś wystartowaliśmy z remontem właściwym. Cześć szafek już zdemontowana , część tapety zdarta , Jutro zaczynamy skuwać płytki.  A sąsiedzi o przeprowadzkę nas posądzili widząc ,że wynoszę krzesła. Zaniosłam do garażu żeby nie zawadzały i się nie zabrudziły. 
A poza tym , to znów nasłałam klientowi burzę z piorunami. . Poszedł mu  w centrali moduł za jakieś 3tysiące . Nie wiem czy to moje moce sprawcze czy przypadek , ale kiedy 1 maja zaczęło grzmieć , beztrosko powiedziałam, ze by się przydało jakieś porządne trzaśnięcie i wymieniłam dwóch klientów dla przykładu . No i stało się , trafiło w pierwszego , którego wymieniłam. Po raz drugi zresztą , bo jakieś cztery lata temu , zrobiłam  dokładnie to samo, temu samemu klientowi  a w ubiegłym roku innemu , za którym nie przepadamy . 

czwartek, 3 maja 2012

3.03.2012 Trochę głupio o remontach w takie Święto

ale wczoraj już mi się pisać nie chciało. Całe popołudnie spędziliśmy w Castoramie .  Wydaliśmy majątek na różne akcesoria remontowo-budowlane.  Ale mamy : farby, podłogę , podkłady, klamki, fugi , folie ochronne ,taśmy , kanalik z kloszem do zainstalowania pasków diodowych pod szafkami i nawet niby-drzwi z folii zapinane na zamek błyskawiczny. Taki rodzaj zasłony przeciwkurzowej. Nie kupiliśmy tylko kanałów wentylacyjnych do okapu i złączek do zakrycia złożenia płytek z deską podłogową , bo dokladnie nie wiedzieliśmy jakie mają być. Kable, puszki , gniazdka i wyłączniki kupię w naszej hurtowni skąd bierzemy materiały instalacyjne do firmy, a rury i krzywki do instalacji wodnej kupi hydraulik.   Z szafek prawie się wyprowadziłam , prawie, ale jutro ciąg dalszy , a potem już będzie można je demontować i skuwać płytki, tak ,żeby na 15 maja było gotowe . Piętnastego przychodzi hydraulik. 
Na trasie do Poznania spotkaliśmy starszego synalka z synową  i Helenką. Jechali z małą do zoo. Po zrobieniu zakupów i wycieczce spotkaliśmy się pod M1 i razem poszliśmy na pizzę. Dzień więc był bardzo udany , no może nie tak całkiem , bo trzeba było cały ten majdan wypakować i zeskładować w garażu ale kawał dobrej roboty za nami. 
Dziś świętujemy, jakaś wycieczka rowerami po okolicy i lody na podwieczorek. 

wtorek, 1 maja 2012

1.05.2012 Święto pracy

czcimy a jakże nic nie robieniem.  Rano opróżniłam kolejną półkę w kuchennych szafkach - z dużą ostrożnością , bo tam przechowuję stare ,  kompotierki z cieniutkiego szkła , potem  opracowywałam materiały do kolejnego tomu rodzinnych ksiąg , mężuś oglądał film z 1981 roku "Excalibur" . Oglądaliśmy go kiedyś z kaset VHS . Na obiad pojechaliśmy do teściowej. a jeszcze później wszyscy razem na działkę do synalka. Helunia bawiła się w ogrodniczkę , chodziła z konewką i wszystko podlewała. Ledwie zdążylismy spróbować szaszłyków z grilla a przy pełnym słońcu lunął deszcz. Do altanki wszyscy się nie zmieścili . Zostaliśmy po parasolem , ale parasol jest tylko na słońce. Deszcz przepuszczał. Zmoknęliśmy tak,że woda lała się z nas strumieniami. Zostawiliśmy towarzystwo i pojechaliśmy do domu się przebrać. Po drodze ulewa minęła. Wróciliśmy na działkę , dojechał młodszy syn z synową i Krzysiem. Mały od razu ruszył na zwiedzanie domku Helenki. Świetnie się razem bawili. Zanim zaczęło padać , na działkę przyszła moja matka.. Obrażona na cały świat , ledwie "dzień dobry" wydukała i nawet na chwilę nie usiadła z nami przy stole. Wzięła grabki i dziabkę i zaczęła udawać, że coś robi. Teściowa się zdziwiła; powiedziałam , że jest na mnie obrażona , ale powodu nie podałam. Zwinęliśmy się około 18.30 kiedy zaczynała się następna burza. 
W mieście weekend muzyczny , min. Lady Pank i coś tam jeszcze.  Przed nami jeszcze spokojny wieczór przy drinku - przyrządzamy od 3 dni co wieczór z resztek alkoholi , które u nas zwykle bardzo długo stają i likwidujemy kolejne butelki . Na razie nowych nie kupujemy , żeby było mniej do przechowywania  w czasie remontu. A jutro  wyprawa do marketu budowlanego. 

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

30.04.2012 Pracowitą majówkę mamy

Sobota po części w pracy , po części pakowanie zawartości kuchennych szafek. Wbrew pozorom jest to wymagające zajęcie. Na razie ogaranęłam dwie szafki i wszystkie otwarte  półki i półeczki . Ściany trochę ogołocone, ale zmierzam do celu . Jak się trochę ochłodzi pod wieczór to ruszę do następnej szafki. 
Dziś znów w pracy , chociaż ze spokojem. Za wiele do roboty to dziś nie miałam. Jutro dalszy ciąg pakowania . Na obiad zaprosiła nas teściowa więc przynajmniej gotowanie mam z głowy. W środę rundka po marketach budowlanych , w celu zakupienia podłogi ,farb , folii ochronnych , klamek i kratek do drzwi łazienkowych, fug i baterii do zlewozmywaka. Kabelki, puszki , gips , siatki na pęknięcia mamy więc na razie nie będe sobie tym głowy zawracać. Gniazda i pstyczki w swoim czasie wezmę z naszej zaprzyjaźnionej hurtowni . 3 maja pewnie wreszcie odsapniemy, bo to święto przecież kościelno - państwowe więc byłoby głupio robotę robić . W piątek i sobotę jeszcze nie wiem , ale pewnie też jakaś robota się znajdzie. 
A poza tym 31 stopni powyżej zera - jak dla mnie o co najmniej 10 za dużo. I naprawdę schudłam. Dziś z luzikiem włożyłam spódnicę , która w ubiegłym roku ledwie mi się zapinała. Pięknie ! Chociaż jeszcze  z 5 centymetrów w pasie mniej by nie zaszkodziło.