babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 5 lipca 2014

5.07.2014 Umyta podłoga , czysty obrus i świeże kwiaty na stole,

Tak mi się kojarzą sobotnie popołudnia i niedziele z dzieciństwa . Umyte podłogi u mnie właśnie schną , kwiaty do wazonów pokładłam rano zaraz po powrocie z zieleniaka . Jeszcze tylko czyste obrusy pozakładam . Ale to nieco później , b na razie czas przygotować letni obiad. będzie naprawdę letni , bób i kalafior z sadzonym jajkiem , posypane koperkiem a na deser po miseczce czarnych jagód . Nic więcej mi do szczęścia nie trzeba. Tak poza tym marnuję czas . Nie przemęczam się robotą  i nie realizuję żadnej sprawy , które zamierzałam w letnie soboty wykonać. Ale co mi tam, kto powiedział,że wciąż muszę tylko pracować .Pobyczyć się też nie zawadzi. Popołudnie zamierzamy spędzić w naszym Gaju. Decyzja ostateczna i nieodwołalna : sprzedajemy . Trzeba wbić tablicę z ogłoszeniem . Stąd ta wyprawa. 
Juro na obiedzie mam teściową . Szwagroska w sanatorium więc babcię zabieramy do nas. 
c.d.n. - wieczorem 

środa, 2 lipca 2014

2.07.2014 Znów spraw babusinych małe co nie co

Pół roku śmignęło jak z bicza strzelił. Od dziś "z górki" A niedawno była Gwiazdka i Wielkanoc... 
Pracy mam mnóstwo i jeszcze więcej dzwonienia. Od kilku dni wiszę na drutach i gadam, gadam, gadam , ustalam. Co z tego wyniknie , okaże się w ciągu najbliższych 10-14 dni. Na razie nie napiszę o co chodzi żeby nie zapeszać . 
Ucięła mnie dziś osa, prosto w brodę . Boli jak cholera , chociaż nawet nie spuchło. Jakimś cudem usiadła mi na łańcuszku od naszyjnika i przydusiłam jak pochyliłam głowę .
Urwałam się w trakcie dnia do miasta. Potrzebowałam kasę więc musiałam się udać do bankomatu . Oczywiście połaziłam po okolicznych sklepach . Tak na szybko,żeby trochę kości rozprostować i przewietrzyć mózg. W 5,10,15 jest wyprzedaż więc sobie nie odmówiłam , żeby nie nakupić ubranek dla moich wnucząt. Lubię im kupować ubranka . Wnusi szczególnie . Mała lubi chodzić w sukienkach a wybór jest niesamowity. Dziś kupiłam jej intensywnie zieloną princeskę z długim rękawkiem i biedroneczkami na spódniczce . Jest śliczna i bardzo elegancka . Już kiedyś się na nią czaiłam ale była bardzo droga a dziś proszę, tylko 29,90 . Oprócz sukienki kupiłam jej jeszcze zwykłą , prostą czerwoną bluzeczkę z wyszytym ptaszkiem . Też ładniutka . Pod bezrękawnik albo pod jakiś sweterek , do szkoły jak znalazł. Dla wnusia wybrałam szare dresowe spodnie z intensywnie niebieskimi aplikacjami i Koszulkę polo w takich samych odcieniach . Będą ładnie wyglądać . Ciuszki są bardzo dobrej jakości i bardzo mięciutkie z czystej bawełny, takie jak lubię.  
Jutro wybieram się na targ. Muszę uzupełnić zapasy zieleninki. A poza tym lubię się pokręcić w takich miejscach . 
Nakrycie na łóżko się robi. Mam już 5 kwadratów ( 33x33cm) . jeszcze tylko 13sztuk i będzie gotowy . W niedzielę wnusiu zażyczył sobie czapkę . Niebieską . Skoro wnusiu sobie życzy to babcia nie ma wyjścia . Następna będzie niebieska czapka . 
Lato wciąż chłodne , choć słoneczne. 

poniedziałek, 30 czerwca 2014

30.06.2014 Sprawy babusine

Gablota jak nowa . Zrobili mi te końcówki , zregenerowali przekładnię , wbili przegląd techniczny (wreszcie) I nadziwić się nie mogli,że to takie dobre auto. Ano dobre... i kultowe. Tylko jedno takie po okolicy jeździ. Oczywiście z kasy wyskoczyłam konkretnie , a jakże , ale w sumie odkąd mam to auto zaledwie drugi raz -nie licząc urwanej klamki zaraz po zakupie . I jak by nie liczyć mój pojazd okazał się najtańszy z wszystkich , które mamy na stanie.  Muszę jeszcze tylko płyn do spryskiwacza kupić , bo mi lampka świeci, że brakuje i wycieraczki , bo już marnie zbierają wodę . 
W sobotę i niedzielę w mieście impreza motocyklowa się odbywała. Zjechała  cała horda - 2 i pół tysiąca motocykli.  Specjalne miasteczko im zbudowali na Małpim Gaju . My się motocyklami nie pasjonujemy więc na żadne pokazy się nie wybraliśmy.
W sobotę pojechaliśmy na poszwendanie się po galeriach . Opłaciło się . Na Malcie kupiliśmy dla mężusia garnitur . Super leży , 100% wełny . Kolor grafitowy ale lekko cieniuje na niebiesko . Za całkiem przyzwoitą  cenę i jeszcze rabat dostaliśmy dla stałego klienta . Garniturek został w sklepie do skrócenia nogawek i rękawów . Trzy godziny na łażeniu po galerii i oglądaniu nam zeszły . No nie całkiem . Posiedzieliśmy też  dłuższą chwilę przy kawie i jogurtowym deserze ( pozwoliłam sobie tym razem na malutką porcje owoców z jogurtem ubitym jak śmietana - ciekawostka taka ; jedliśmy to po raz pierwszy - pychotka) . Potem ja wpadłam do Ikei a mój mężuś do Juli . Sklepy są bardzo blisko . Dużych zakupów nie zrobiłam , parę drobiazgów do kuchni i napój żurawinowy. Materiał na który się czaiłam okazał się nieciekawy i bardzo gruby . Nadaje się najwyżej na poszycie leżaka. Na poduszki jak planowałam już nie za bardzo.
W niedzielę miałam na obiedzie rodzinkę . Przymawiali się o mamine mielone , no to zrobiłam . Poszły wszystkie. 
A dziś jak zwykle , praca za biurkiem . I dodatkowo załatwianie różnych spraw w związku z najbliższymi planami inwestycyjnymi . Na razie idzie nie źle. 
Nakrycie na łóżko wnusi się robi. Kolejne bajerki decoupagowe też . Odnawiam osłony na doniczki tym razem. 
Kupiliśmy sobie nowy toster do sandwiczy. Stary już swoje odpracował i zaczął tracić teflonową powłokę .Za oknem jakieś dziwne lato . Dziś zimne i deszczowe .