babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 31 stycznia 2015

31.01.2015 I pierwszy miesiąc roku za nami

Przemknął z prędkością światła. Dużo się działo . Dużo i nie źle. 
Sobota taka więcej na luzie, choć do pracy musiałam jechać i mężuś też . Rano zrobiłam resztę zakupów i oczywiście zapomniałam o najważniejszym ; smalcu do smażenia chruścików.. Po obiedzie musiałam znów pojechać do sklepu . W biurze ograniczyłam działalność do posprzątania . No powiedzmy , o ile dało się posprzątać i nie zanurkować przy tym w jakimś kartonie, bo biuro znów zawalone sprzętem. 
     Po obiedzie też nic szczególnego ; ogarnęłam chatkę , trochę sobie przygotowałam do jutrzejszej imprezy . To znaczy zrobiłam kolorowe galaretki do pianki , ugotowałam jajka , potem mleko z żelatyną - piankę dokończę jak mleko zacznie się ścinać , to jeszcze chwilę potrwa . Reszta jutro .  Roboty naprawdę nie wiele .Tylko trochę do pokrojenia  i chruściki . Pójdzie szybko. 
A poza tym łamie mnie jednak jakaś infekcja , w gardle drapie i zaczyna się katar, no i w ogóle nie szczególnie się czuję . Mężusia też dopadło , kaszle i walczy z katarem. Wszystko przez tę zimę bez zimy . Nie ma mrozu więc wszelkie zarazki latają w powietrzu . 

piątek, 30 stycznia 2015

30.01.2015 Sprawy babusine

Jak to dobrze,że już piątek.  Jeszcze jutro i dzień wolny . Wolny , co nie znaczy ,że na luzie. Trochę roboty mnie czeka , z powodu imprezy niedzielnej ale nie będzie źle . Imprezę urządzamy razem z synową , część przygotowań wzięła na siebie więc pójdzie szybko. Muszę tylko przygotować stół , sałatki i kilka zakąsek , oraz usmażyć chruściki i zrobić piankę . W sumie ze trzy godziny zajęcia. 
Będzie pianka , chruściki i zamiast patery z owocami , szaszłyczki owocowe na patyczkach, do tego kawa i herbata , a na kolację , golonki synowej , a ja robię tylko sałatki i przekąski . Sałatki będą trzy  ; z fankułu z pomarańczą i granatem , druga z roszponki z wędzonym twarogiem i melonem i taka , którą robię od lat z kolorowym makaronem , kukurydzą , rzodkiewką, szynką i żółtym serem . Jako dodatki marynaty z warzyw i pieczarek, trochę pokrojonych pomidorów , może coś jeszcze . No i jak zwykle dużo dobrego wina .
Dostałam dziś prezent na imieniny od mężusia . Przyszedł wprost do biura. Po rozpakowaniu znalazłam piękną bransoletkę . Zielone kryształy kwarcu papuziego oprawione w srebro . Prześlicznie cięte w jakiś nie znany mi z nazwy szlif , który sprawia ,że połyskują jak diamenty . Jest śliczna. 
Poza tym kończę opracowywać kolejną partię materiałów do rodzinnych ksiąg . W poniedziałek wyślę wujkowi. Pozostanie jeszcze zaczekać na materiały z archiwum i będzie koniec. 
Za oknem śnieg z deszczem stopniowo przechodzi w opady  śniegu . Paskudna pogoda .    

czwartek, 29 stycznia 2015

29.01.2015 Uuuufffff !!!

Nareszcie luz. Małą zabrali do domu, nakarmioną , z odrobionymi lekcjami i strasznie nieszczęśliwą , że musi wracać . Kochana jest . Miałam mnóstwo pracy przez cały dzień , nie przeszkadzała , wymyśliła sobie zabawę w pakowanie przesyłek , robiła sobie wycinanki z papieru i rysowała, w domu bawiła się lalką , której zrobiłam pelerynę na szydełku i serwisem dla lalek , układała klocki i kolorowała obrazki. Grzecznie odrobiła lekcje i nawet poćwiczyłyśmy czytanie z Elementarza Falskiego . Tak, tak - tego w zielonej okładce, z którego uczyli się czytać babcia i dziadek . Zaraz po pracy pojechałyśmy jeszcze kupować telewizory dla klienta   . TV to nie nasza branża ale w specyfikacji były 2 sztuki oprócz innego sprzętu więc trzeba było i ten sprzęt dołączyć . Miałam fart , w otwieranym dziś na nowym miejscu markecie rtv były o 50 zł tańsze niż gdzie indziej , wieszaki do nich o połowę tańsze , więc już do innych nie jechałam . Ścisk panował nie z tej ziemi, bo wszystko co żyło na magiczne słówko promocja dało się nabrać. fakt , mnóstwo rzeczy było w niższych cenach , moje telewizory też . Jutro chłopaki podjadą busem odebrać. 
I tak w ogóle to nie chce mi się dziś nic więcej . Zamieszanie trwa nadal.  

środa, 28 stycznia 2015

28.01.2015 Pandemonium

jakieś dziś się rozpętało. Chociaż to za małe słowo na określenie tego co się dziś działo. Dzień zaczął się źle. Wsiadłam do auta , przekręciłam kluczyk i "zdechł kanarek" , ani miauknie . Padł akumulator. Pożyczyłam prąd od mężusiowego wana , a po dotarciu do pracy pierwsze co zrobiłam, to wysłałam synalka po nowy . Ledwie zdążyłam wyszykować chłopakom wypłatę a rozdzwonił się telefon , zaczęli zjeżdżać kurierzy , przyjechał gość na spotkanie, okazało się ,że pomylono towar , trzeba było to odkręcać , jednym słowem bałagan zrobił się niemożliwy. I tak trwało przez pół dnia . Jakoś ten Sajgon ogarnęłam i już myślałam ,że się uspokoiło , ale byłoby za pięknie . Cały dzień chwili spokoju nie było. Mam nadzieję ,że jutro będzie większy luz , zwłaszcza,że mam wnusię pod opieką , bo synowa na badania jedzie . 
Po obiedzie pojechaliśmy z mężusiem do firmy przeładować materiały. Mężuś stwierdził, że musi miejsce w aucie zrobić , bo tylko kolejne klamoty dorzuca i wozi to wszystko. Miałam wątpliwości czy zmieści się to co chce wyładować . " A czemu ma się nie zmieścić " , stwierdził beztrosko . No to zobaczysz - odpowiedziałam równie beztrosko. No i zobaczył ; Głośne " o k......a!! padło jak tylko otworzyłam drzwi. Z godzinę zajęło nam przemeblowanie kartonów z towarem , tak żeby przynajmniej przejście było. 
A potem pojechaliśmy na zakupy. Tak trochę pod kątem zbliżającej się imprezy , trochę żeby zapasy uzupełnić. Wszystkiego i tak nie kupiłam , bo tesco na psy zeszło i ostatnio mało dobrej jakości towaru mają. Po resztę wskoczę w sobotę do intermarche. 
Wymyśliłam już co podam ; zrobię jakieś niewielkie przekąski w postaci jajek faszerowanych i sałatek , do tego marynowane warzywa i pieczarki ( są takie nabite na patyczki i marynowane , wystarczy wyjąć ze słoika i ładnie ułożyć na paterze ) , a do kawy upiekę chruściki i róże  karnawałowe ( ciasto robi się tak samo ) i zrobię piankę z galaretką. To ostatnie szybko się robi i wszyscy zawsze to lubili. A żeby było ciekawiej na stole to zrobię małe owocowe "szaszłyczki " i powbijam w jakiś melon , albo duże jabłka . Jakoś nie mam ochoty tym razem na długie siedzenie w kuchni.
      Zlikwidowałam świąteczne dekoracje . Jakimś cudem jeszcze dwie zostały . Przy zdejmowaniu w ogóle ich nie zauważyłam , dopiero później . Dużo tego było, musiałam wziąć większy kartonik ,żeby to schować . Mam nie złego fioła z tym magazynowaniem wszystkiego . Rozsądnie byłoby to powyrzucać, za rok przecież i tak wymyślę nowe.   
      

wtorek, 27 stycznia 2015

27.01.2015 Sprawy babusine

Archiwum rozpracowane . Gość odpisał . Rano miałam korespondencję . Uzgodnione co trzeba, zlecenie złożone , wuja poinformowany o tym jak sprawy stoją. Pozostało czekać na przesłanie nam stosownych dokumentów .
Dzień miałam dziwaczny i jakiś zakręcony, parę spraw ogarnęłam , jeszcze więcej wpisałam na listę jutrzejszych  . A poza tym jakoś nie szczególnie się dziś czułam . Nie wiem czy to początki jakiejś infekcji czy po prostu zmęczenie . Raczej to drugie , bo specjalnie objawów nie mam poza  kiepskim samopoczuciem i szczypaniem w oczach. 
Popołudnie i wieczór po woli mi biegną w pustym mieszkaniu. Mężuś z chłopakami kończą projekt. W piątek wszystko musi działać . Odprasowałam mężusiowe koszule w liczbie 9 tym razem , pojechałam z synalkiem odebrać auto od mechanika ( poszła  jakaś uszczelka , odstawił do warsztatu a dziś podwiozłam go po odbiór) . Niby nic takiego , ale z paru stówek trzeba było wyskoczyć. Mówi się trudno , auto zarabia na siebie intensywnie w firmie. 
Pogoda szaleje ; w nocy spadło całkiem sporo śniegu, przetrwał trochę dłużej niż do południa a potem wszystko zaczęło się zmieniać w błoto pośniegowe. Nie lubię takiej pogody , wolę mróz , choćby i 20- stopniowy. 
Jutro muszę zlikwidować świąteczny wystrój mieszkania . Wciąż jeszcze wiszą szyszki i reniferki. Nie mam na razie pomysłu czym ożywić przestrzeń do czasu , gdy przyjdzie pora na kolory wiosenne. Na pewno coś mi wpadnie do głowy.
Aha , i jeszcze pomyśleć co na imieninowe przyjęcie . Synowa obiecała swoje pokazowe dania w dwóch wariantach  czyli golonki. Nie mam pojęcia jak je przyrządza ale robi to rewelacyjnie. Mnie kazała zrobić jakieś przekąski i ciasto . Zwykle na imieniny piekę pączki , ale nie wiem czy i w tym roku  będę się w to bawić . Może tym razem chruściki i róże karnawałowe , albo szarlotka na ciepło ?   
   

poniedziałek, 26 stycznia 2015

26.01.2016 Nowy tydzień

zapowiada się wariacki . W pracy zdążyłam się wkurzyć , choć nie potrzebnie może , bo na spawy , na które wpływu nie mam, ale beztroska innych bywa denerwująca, zwłaszcza jak terminy gonią. 
Słuchałam dziś wiadomości w Polsat News- ie i łapy mi opadły po raz kolejny . Wypowiadał się szef jednej z organizacji pracodawców . Temat górniczych pensji i przywilejów przechodzi wszelkie pojęcie . To się skończy katastrofą dla tej branży , a dla reszty podatników - wolę nawet nie myśleć . 
Gadałam dziś z sąsiadem na temat przebudowy drogi dojazdowej.  Podobno w 2010 roku wysłano nam informacje o przebudowie tejże drogi. Sąsiad nie dostał , ja też . Niektórzy podobno coś kojarzą . Hmmm....  Dziwne to co najmniej.A może o to chodziło , żebyśmy nie protestowali i nic przy okazji dla siebie nie próbowali wytargować. 
Napisałam zapytanie do Archiwum Archidiecezjalnego w sprawie tych metryk potrzebnych do naszych ksiąg, ale nie odpowiedzieli . Chyba jutro będę dzwonić .
A poza tym nadal nie ma zimy , a wzdłuż dojazdówki do mojego biura zakwitły krzaczki . Mają jakieś malutkie różowe kwiatki . Nie wiem  czy to taki zimowy krzew czy też anomalia .    


niedziela, 25 stycznia 2015

25.01.2015 Weekend z wnusią

I to właściwie mówi wszystko. Mała jest niesamowita. Ostatnio zafascynowała ją bajka "Kraina Lodu" . Bajka jak bajka , ale zna i umie zaśpiewać wszystkie filmowe piosenki. Bardzo trudne do zaśpiewania piosenki . Aż mnie zatkało jak je usłyszałam z ust pięciolatki. 
A poza tym , jak to z wnusią . Trzeba było czytać bajki, rysować księżniczki ( akurat damy w krynolinach i innej historycznej garderobie wychodzą mi doskonale więc zaimponowałam wnusi w tym względzie ) i gadać bez końca. Zrobiłam też na drutach kubraczek dla lali - wyszedł lepiej niż się spodziewałam, zwłaszcza,że nie tak łatwo zrobić sweterek , który ma 12 cm długości i 10 na szerokość.  Ale mała szczęśliwa. peleryny dla innej lali już nie zdążyłam, dokończę wieczorem - nic się nie poradzi jak się jest babcią - trzeba wnusine lale przyodziewać .
 Młodzież się wybawiła karnawałowo ; szaleli aż do 5 rano, a potem odsypiali. 
Resztę niedzieli zamierzamy spędzić spokojnie przy dzbanku herbaty . 
I to byłoby na tyle. Jutro kolejny pracowity dzień .