babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 21 lutego 2025

21.02.2025 Jestem pod wrażeniem

 koncertu , ale recenzja dopiero za kilka dni. Po pierwsze to muszę sobie wszystko ładnie w głowie poukładać, bo wrażeń mam tyle, że o zawrót głowy przyprawiają. Po drugie nagrałam mnóstwo filmików i zrobiłam zdjęcia , musze więc je obrobić i może mi się uda jakiś filmik wrzucić a jak nie to poszukam w necie. Było pięknie i zapewniam, że o wszystkim szczegółowo napiszę. 

Dzień jak zwykle z papierami , telefonami i bieganiem po klientach, a ja  się cieszę, że minął i mam wolne. Jutro taki dzień na pół gwizdka , bo kolejna firmowa impreza i to dość wcześnie , bo już o 17.00 czyli za wiele nie zrobię. Coś tam jednak w planach mam; ekspedycję do piwnicy i wysianie nasion na rozsadę. Na niektóre roślinki z tych co dostałam już ostatni moment. Za miesiąc kalendarzowa wiosna , a ja już doczekać się nie mogę kiedy znów zacznę coś robić w ogródku. Szafy znów muszą czekać na swój czas. Miłego weekendu ! 

środa, 19 lutego 2025

19.02.2025 Środa , trochę leniwa

 przynajmniej w pracy, bo tylko spotkania i gadanie. Właściwie cały dzień , a ja jak zwykle przy papierzyskach. Czyli jestem na bieżąco. Synowa wciąż jeszcze nie wyszła z choroby więc nadal urzęduję w pojedynkę. Jak planowaliśmy , a właściwie to jak nam wypadło, poszliśmy na Mszę za szwagierkę. Zimno w kościele jak w przysłowiowej psiarni ale w sumie to mało mnie to obeszło, bo rzadko do kościoła zaglądam. Rozgrzaliśmy się intensywnym marszem zaliczając wieczorny spacer.  Po obiedzie zadzwoniłam do kuzynki. Jak usłyszała w telefonie , że to ja, to powitała mnie "już się boję" zamiast "cześć". To córka siostry mojej matki i czasem mi pomaga wyprowadzić matkę z domu jak musze większe porządki urządzić. Zna całą historię. Pogadałyśmy chwilę , opowiedziałam jak się sprawy mają i co załatwiłam. A mój małżonek , który słyszał o czym mówię na koniec podsumował: "gadałyście jak dwie mamuśki co sobie opowiadają o tym jak to dzieciątka postępy robią i pierwszy raz na nocnik usiadły". No trochę tak, bo skoro opiekunki przekupują matkę cukierkami żeby tabletki połknęła...  Tak w ogóle to załatwiłam opinię od lekarza na grupę inwalidzką dla matki , z racji wieku. Gorzej będzie z kolejną , dla adwokatki, bo dowiedziałam się , że matki lekarz hmmm... "odszedł". Na moje pytanie o termin wizyty rejestratorka enigmatycznie stwierdziła "doktora G nie ma, odszedł" cokolwiek miała na myśli. Odszedł z firmy czy może z tego świata ???  Odebrałam też meldunek od sąsiada , spotkałam go na schodach wychodząc od matki. I tu pozytyw; od tej akcji z policją i odebraniem kluczy baba się nie pokazała. Czyli odcięcie poskutkowało. Na razie niczego nie zmieniam, dzwonek domofonu na razie zostawiliśmy odłączony. Opiekunki mają klucze , my też więc nie ma problemu. Liczę na to, że jak długo babska nie będzie, to matka ją zapomni. 

Jutro się raczej nie pokażę , bo mamy w planach kolejny koncert. Wrażeniami oczywiście się podzielę. 

wtorek, 18 lutego 2025

18.02.2025 Szalonego tygodnia dzień kolejny

 Tak , tak. Szalony . Impreza po imprezie. Zaczęło się w niedzielę od urodzin starszego wnusia i koncertu. U wnusia za długo nie siedzieliśmy, bo raz , że koncert w perspektywie a po drugie synową dopadła grypa, albo jakieś inne świństwo. Nawet nie miała siły wstać z łóżka. Kazałam jej leżeć i się kurować , bo planowała przyjść w poniedziałek do pracy. Nie ma mowy. Z taką infekcją nie ma żartów. No i leży z temperaturą , paskudnym kaszlem i piszczącym głosem. Jak na razie daję radę sama ogarniać biuro, a chłopaki resztę jak zwykle.

 Dziś po pracy wybraliśmy się do marketu , po chemię do sprzątania biura ale i przy okazji w dziale ogrodniczym kupiliśmy ziemię do rozsadnika i uzupełniłam nasiona. Mam ich mnóstwo, bo zostało mi trochę z ubiegłego roku , całą masę dostałam na imieniny od starszej młodzieży; jakieś zupełnie szalone ,o  których nie mam pojęcia jak z nich wyhodować sadzonki, no i resztę dokupiłam . Zwłaszcza koper, ogórki i buraczki. Do końca tygodnia ogarnę. Może nawet jutro zacznę, mimo, że wieczór zajęty. Zamówiliśmy Mszę za szwagierkę , no i akurat jutro przypada. Nam tam za bardzo po drodze nie jest , ale szwagierka była religijna więc dla jej pamięci. A skoro zamówiliśmy , to trzeba pójść. A w czwartek kolejna impreza czyli koncert Gregorians. Już nie mogę się doczekać chociaż to już czwarty raz , kiedy wybieramy się na ten zespół. Piątek teoretycznie przerwa i w sobotę kolejna impreza firmowa a w niedzielę kolejne urodziny połączone z imieninami. Prawdziwa kumulacja. Na szczęście to już ostatnie imprezy przynajmniej do Wielkanocy. Tak wyszło, choć jak znam życie to po drodze coś się trafi. 

Tak poza tym kupiłam sobie spodnie na wiosnę, takie cieńsze dżinsy. jednak w pracy najlepiej się to sprawdza. 

poniedziałek, 17 lutego 2025

17.02.2025 Wszechświat rocka

 I rock ponad wszystko . Pod takimi hasłami odbył się wczorajszy koncert , dla nas pierwszy w tym roku (drugi będzie w czwartek) i to w zasadzie oddaje klimat i oprawę. Było czego słuchać i na co popatrzeć. Jeszcze przed rozpoczęciem  głos polskiego lektora umiejętnie podsycał atmosferę oczekiwania aż do 19.00 kiedy to Prime Orchestra Rock Symfony Schow w sile ok.30 osób weszła na scenę i zabrzmiało najpierw słynne „Houston we have a problem” i tu nawiązanie do wszechświata, ale zamiast dalszego dialogu filmowego  lektor przedstawił muzyków, potem krótkie intro a zaraz po nim „Tunderstruck”  AC/DC. A potem już poszło, najcięższe zespoły hard rockowe i metalowe w wykonaniu orkiestry symfonicznej , uzupełnione klasyczną perkusją, dwoma basowymi „wiosłami” i klawiszem oraz zespołem tancerzy – chórzystów, którzy robili tło i śpiewali chórki. Tak, tak, chórki , bo i wokal był. Dwie wokalistki i niesamowity wokalista. Obie dziewczyny najwyraźniej czuły tę muzę , bo śpiewały i Iron Maiden i gotyckie Evanescence wykorzystując jedna sopran klasyczny, druga ochrypły grawl.  A wokalista dał czadu - od Queen po Depesch Mode i parę innych. Anturaż orkiestry trochę nietypowy jak na orkiestrę symfoniczną, zamiast fraków i balowych sukien, ciemne koszulki, spodnie , albo dla odmiany białe koszule i skórzane kamizelki, łańcuchy i bandamy. A stylizacje wokalistów nawiązujące do kostiumów scenicznych zespołów, których covery wykonywali. Nawet jak zauważyłam jeden z basowych gitarzystów miał na sobie klasyczny strój steempakowca; białą koszulę, z kamizelką ze skóry i cylinder udekorowany okularami spawalniczymi. W repertuarze znalazło się i kilka niespodzianek i spokojnych ballad rockowych i nawet jeden utwór typowo taneczny, znany mi zresztą ale jakoś nie potrafię skojarzyć wykonawcy oryginału, pewnie sobie niebawem przypomnę. Była i wiązanka utworów Queen i Ramstein i jak wspomiałam Iron Maiden i AC/DC i jeszcze sporo innych. W sumie eklektyczna mieszanka, ale utrzymana w konwencji ciężkiego rocka. A wśród nich utwór znany, ograny i oklepany  przez wszystkich , Hausera i zespołu  Epica nie wyłączając czyli Piraci z Karaibów. A tak, poczciwi „Piraci” ale zagrany z taką werwą i brawurą i z tak nieprawdopodobną oprawą świetlną , że z wrażenia wszyscy wstali z miejsc. Z wszystkich wersji , które widziałam i słyszałam ta wypadła zdecydowanie najlepiej. A to co pod koniec koncertu zaprezentował perkusista sprawiło, że cała widownia została wbita w podłogę. Prawie 5 minutowa solówka, na pięciu bębnach i dwóch – nie wiem jak się ta część perkusji nazywa fachowo) ale rodzaj talerzy zawieszonych powyżej bębnów, w tempie bolidu Formuły 1. I nie było to tylko rytmiczne walenie w bębny ale rytm utworu wybijany pałeczkami, chwilami ze wsparciem tancerzy – chórzystów wyklaskiwanym po prostu. Po pierwszej frazie publika zerwała się z miejsc i przytupywała . Nie udało mi się tego nagrać, bo scenę zasłoniły mi tupiąca i podskakująca publiczność z rzędów przede mną. Można te solówkę obejrzeć na filmikach w necie ale to nie oddaje rzeczywistości z Sali koncertowej . A gdy na bis zabrzmiały takty utworu Europe The Final Countdown publiczność dosłownie zawyła z zachwytu. I tu jeszcze muszę słowo dodać o dyrygencie. Bo jak orkiestra to i dyrygent. Jak się nam kojarzy ? Wiadomo ; stojący przy pulpicie z nutami z pałeczką w ręku zwykle starszy pan w eleganckim fraku z białą muszką, tyłem do widowni. Rzadziej pani w podobnym anturażu. A tymczasem dyrygent PORSS wyglądał jak typowy metalowiec albo członek klubu urodzonych by jeździć z lekko piwnym brzuszkiem . Ubrany w czarne spodnie z malowniczo zwisającymi z biodra łańcuchami, czarnej podkoszulce, skórzanej kamizelce , bandamą na szyi i pieszczochami na nadgarstkach. Owszem miał w ręku pałeczkę , ale dyrygował nie rękami a całym sobą. Tańczył , skakał, wykonywał skomplikowane figury i wyrzuty rąk, momentami przypominało to kierowanie ruchem drogowym , momentami jakąś szaloną gimnastykę albo zwariowany taniec. Muzyka to jedno , ale tego szalonego dyrygenta obserwowałam z prawdziwą przyjemnością. Robił tę orkiestrę po prostu. Co więcej ? Orkiestra pochodzi z Ukrainy , dokładnie z Charkowa. Trzeba im przyznać , że wszyscy mają znakomity warsztat muzyczny i wokalny oraz niesamowitą technikę gry. Widać , że to ich pasja i sposób na życie. I chyba wszyscy kochają metal, bo warsztat to jedno ale tę muzykę trzeba czuć i rozumieć. Zdecydowanie był to jeden z ciekawszych projektów muzycznych na jakich byliśmy. Z przyjemnością słuchliśmy i podziwialiśmy nawiązującą do wszechświata kosmiczną oprawę świetlną. I operatorzy światła i muzycy i dźwiękowcy to najwyższa klasa . Polecam , nawet jeśli nie lubicie metalu, warto zobaczyć widowisko i posłuchać . Metal zagrany na skrzypcach , wiolonczelach i instrumentach dętych brzmi zupełnie inaczej. Jedyny maleńki minusik, to brak ulotki z programem , ale z tego co czytałam wynika, że każdy koncert to nieco inny repertuar, w każdym jest jakaś niespodzianka i cos niezaplanowanego wcześniej. I chyba cos w tym było. Na koniec kupiliśmy płytę zespołu . Dochód ze sprzedaży zespół przeznaczył na środki medyczne dla Ukrainy.

I jeszcze takie fotki, żeby nie było, że ich brakuje.