babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 14 maja 2016

14.05.2016 Sprawy babusine

- tytuł standardowy tylko dlatego ,że dużo się działo i nijak nie zmieszczę w jednym zdaniu. Od rana jak zwykle: zakupy cotygodniowe na zieleniaku i w mieście . Po powrocie ogarnęłam szybko chatkę , mężuś ogarnął się i pocztę z tygodnia i pojechaliśmy.  Na kolejną wycieczkę po sklepach budowlanych . W tym sklepie już byliśmy , ale zajrzeliśmy raz jeszcze i okazało się ,że to był strzał w dziesiątkę. Dostali nowe modele gresu prosto z Włoch. Nie takie tanie , bo ponad 100 zł za metr. Poprosiłam pana sklepowego o konsultacje ( stopień ścieralności, dostępność , takie tam...) a on okazal się właścicielem sklepu i jak usłyszał ,że chodzi o 90m 2 to od razu sam zaproponował rabat i to całe 20 zł na metrze. Noooo, to już mi się spodobało.  Oczywiście w cenie dowóz na budowę , oczywiście dobierze odpowiednie fugi, oczywiście możemy pożyczyć w celu obejrzenia i dopasowania   i tak dalej. Płytki przepiękne ; ciemny grafit ,nawet bardzo ciemny lekko cieniujące na granatowo , matowe i co najważniejsze niesamowicie łatwe w utrzymaniu . Pokazał nam to. Jak się chłopakom nie spodobają to ich wyrzucę z biura. Musimy je mieć i koniec. Chwilę jeszcze porozmawialiśmy , pożyczyliśmy płytke i pojechaliśmy na budowę a potem do domu. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do lidla po wodę i ziemniaki , bo zapomniałam o tym rano. Po szybkim obiedzie postanowiliśmy jeszcze pojechać do le roy ale tym razem do Komornik pod Poznań , bo tamten market jest większy z zamiarem kupna płytek na ściany do łazienki. I znów fart ; była na miejscu pani projektantka . Pogadaliśmy , zgodziła się zrobić nam projekt. Układ wygodny ; 200zł wpłaty, jeśli kupimy u nich płytki wliczą nam to w cenę . Oczywiście zleciliśmy po wybraniu płytek. Pokręcilismy się jeszcze chwilę po markecie i pojechaliśmy do domu . Ale nie napisałam najciekawszego ; zanim weszliśmy do le roy weszliśmy do sąsiedniego salonu i ... w życiu nie wydałam tyle kasy na ciuchy co tam . No, w sumie wydaliśmy wspólnie . Moda włoska , ale ta prawdziwa a nie jakaś niby - włoska jak w jednym nie istniejącym już butiku u nas i kilka  marek francuskich . Nie wiem czy renomowane , ale faktycznie włoskie marki i te dominowały . Sam sklep ogromny i po raz pierwszy się z tym zetknęłam - ktoś w rodzaju dyskretnego asystenta , nie narzucająca się a pomocna pani . Wybrane przez nas ciuszki odnosiła do kasy , gdzie czekały na nas starannie złożone . Przyjemnie było. Trafiliśmy też na spore przeceny . I tak: na wejściu wyhaczyłam letnie koszule dla mężusia - cena po obniżce jak u nas w normalnym sklepie . Wybraliśmy dwie bo i tak zamierzałam letnią garderobę mu uzupełnić . Potem trafiliśmy do działu dziecięcego . Dziadziuś na widok ciuszków dla wnucząt aż tupał z zachwytu . Stanęło na brzoskwiniowo -szarej piżamce z zajączkiem dla wnusi ( spokojnie może ją nosić jako dres taka śliczna) i kurteczce a la rockmen dla starszego wnusia . Synowa szukała kurtki na wiosnę i jesień  to kupiłam . Potem w dziale męskim mężuś przymierzył jeszcze ze trzy marynarki , pięknie wykończone z doskonałych materiałów ( np. wełny z jedwabiem) , które mimo jego brzuszka leżały jak by szyte na niego . I właściwie nawet nie planowaliśmy kupić marynarki , ale w trakcie jak mężuś przymierzał kolejną ja zajrzałam na drugą stronę regału i trafiłam od razu na tweedową w ciemnoszarym kolorze z czystej wełny . przecenioną o połowę . Teraz latem jej nie ponosi ale na zimę jak znalazł . Były ostatnie 2 sztuki i jedna akurat w jego rozmiarze . No to wzięliśmy. Na koniec mężuś stwierdził ,że też mam sobie coś wybrać . Owszem wpadło mi w oko kilka ciuszków ale jasnoszara kurteczka z metalizowanej bawełny mimo rozmiaru na metce 51 okazała się za mała o co najmniej 2 rozmiary a noszę 44 , podobnie długi zapinany na sprzączki czarny żakiet z cudownie miękkiej skórki , bardzo w moim stylu . Oliwkowa , etniczna sukienka z lnu pasowała na mnie prawie idealnie , ale niestety biust mam pokaźny i nieco nie mieścił się w staniku  oględnie rzecz ujmując. Gdyby stanik był ze trzy centymetry szerszy na wysokości pach , byłoby ok. No i jak tak się oglądałam w przymierzalni i próbowałam biust do sukni dopasować, mężuś wypatrzył dla mnie wdzianko - płaszczyk ( pokażę na fotce przy czasie). W kolorze pudrowym- miętowym z kaszmiru i czegoś tam , czego nie zapamiętałam ,od Pierre Cardin. Przymierzałam je trzy razy , wyglądam w nim doskonale , fason super modny , cena mnie przeraziła , a kolor nie przekonywał , bo wiadomo jestem miłośniczką czerni i ciemnych barw . W pudrowych pastelach nigdy nie gustowałam . Dałam się jednak przekonać , bo tak naprawdę jeszcze nigdy nie miałam takiego markowego i tak doskonale pasującego ciuszka   . Do pracy tego nosić nie będę , bo zniszczę , ale na wyjścia jak najbardziej . No i mężuś uparł się, że mam brać i nie patrzeć na cenę .  Nie mam do czegoś takiego odpowiednich dodatków z wyjątkiem jedwabnych apaszek ale trudno, coś tam sobie dobiorę na miejscu. Stwierdziliśmy , że musimy częściej do tego sklepu zaglądać , bo ciuszki są fantastyczne . Ceny powiedzmy ,że nieco wyższe od przystępnych , ale adekwatne do jakości . Na garderobie mężusia nie oszczędzam bo jako szef musi być dobrze ubrany ; tak to funkcjonuje w biznesie , ludzie zwracają na to uwagę. Zresztą lubi się dobrze ubrać . Ja sobie radzę i ubieram się w bon prixie . Półka nie najwyższa , ale przyzwoita jakość , no i nie to samo co we wszystkich miejscowych sieciówkach . Czasem można jednak zaszaleć - ha, ha i kto to mówi ? No dobra , tak sobie powtarzam ,żeby mnie nie gryzła cena wdzianka . 
Wnusia piżamkę już dostała , bo wieczorem pojechaliśmy ją odwiedzić jak wczoraj obiecaliśmy . Skakała z radości a mama bardzo chciała wiedzieć , gdzie my tę piżamkę kupiliśmy . Nie przyznaliśmy się , a ja wcześniej zerwałam ceny i  metki z nazwą sklepu , to samo zrobiłam z kurteczką wnuczka . Znając podejście synowych do zakupów dla dzieci , dostali byśmy po uszach za takie wydatki . Jutro pojedziemy do wnusiów.  


piątek, 13 maja 2016

13.05.2016 Piątek , trzynastego

Nie, nie , żadnych przesądów , ja nie z tych . Piątek 13-go nigdy mi w paradę nie wchodził , a dziś wręcz szczęśliwy się okazał . Wpłynęła kasa za kontrakt ! Wczoraj poszła faktura ! To się nazywa klient! 
Poza tym kolejne babciowanie za mną . Wczoraj nie zdążyłam nic zapisać z braku czasu . Byliśmy u klienta w Poznaniu , paręnaście minut po naszym powrocie przyjechała młodzież i przywiozła wnusię na nocleg. Małej chwieje się ząbek , jak to u pierwszaków i wkręciła sobie , że wypadnie jej jak będzie spała . No i nie chciała spać . Jak już w końcu zasnęła , zrobiła się 23.30. A dziś już było jak zwykle . Czyli nieustająca zabawa cały dzień . Popracować zdołałam jak była w szkole. Odebrałam ją o 15.10 . Jestem pełna podziwu dla babć . Widuję je kiedy podobnie jak ja przychodzą odebrać ze szkoły wnuczęta . Fantastycznie ubrane , wcale nie babciowo ; młodzieżowe ciuszki , legginsy , złote balerinki , modne torebki , twarzowe fryzurki , starannie pomalowane paznokcie ... I co ciekawe to wcale nie koliduje z wiekiem. 
Po pracy pojechałyśmy na zakupy . Tym razem kupić kapelusik. Oczywiście nie skończyło się na kapelusiku , bo wiadomo : babcia uwielbia kupować ubranka dla wnucząt . W poszukiwaniu kapelusika weszłyśmy do 5,10,15 . Kapelusika w stosownym rozmiarze nie było , za to była wyprzedaż . No to wnusia wzbogaciła się o letnią brzoskwiniową sukienkę , a starszy wnusiu w zieloną koszulkę i bermudy w zielono - biało - niebieską kratkę .  Ostatecznie kapelusik kupiłyśmy w tesco. Ładnie wnusia w nim wygląda i świetnie pasuje do nowej sukienki . Jest z włókna imitującego tzw. panamę z wplecioną złotą niteczką i ozdobnym paskiem z naszytymi brzoskwiniowego koloru kwiatkami. Po powrocie i zjedzeniu obiadu zabawa trwała w najlepsze , zwłaszcza ,że pani nie zadała nic na weekend.. Powtórzyłyśmy też rolę do teatrzyku , choć to ostatnie nie było wcale potrzebne , bo mała doskonale ją zna. 
I tak sobie minął ten dzień. A teraz czekamy na ogłoszenie ratingu . Nas niestety sprawy gospodarcze dotykają więc czekamy. Jutro kolejna rundka w poszukiwaniu płytek. Zaczynamy się zastanawiać jednak nad kupnem tych droższych  . Ostatecznie po 3 latach nikt remontu w nowym budynku robił nie będzie . Może więc warto odżałować . 

środa, 11 maja 2016

11.05.2016 Noooooo,

wreszcie koniec . Wystawiłam dziś fakturę za kontrakt . Dostali chłopaki popalić przez te 2 miesiące. Za to za kilkanaście dni będą się cieszyć pokaźną premią . Zasłużyli. 
A poza tym mam nowe bojowe zadania babciowe i to konktretne; muszę uszyć czapkę Papy Smerfa i czepeczek dla Czerwonego Kapturka. Ha! Smerfną czapkę już kiedyś szyłam więc bez problemu ale taki czepek ? I do tego pelerynę . Noooo , wrobiły babcię wnuczęta. W zasadzie sobie taki czepek wyobraziłam . Pytanie tylko czy tę wizję uda mi się zrealizować . 
Jutro mam wnusię na noclegu , synowa jak co miesiąc jedzie do swoich lekarzy. 
Zbierają mi się różne domowe tematy, które chciałabym zrobić a nie mam kiedy .  Może w czerwcu jak już będziemy mieli wszystkie soboty wolne. 

wtorek, 10 maja 2016

10.05.2016 Sprawy codzienne babusine

W pracy dziś spokojnie jak na nasze możliwości. Jutro odbiór naszego kontraktu więc dziś zbierałam dokumentacje ; jakieś protokóły , karty katalogowe, deklaracje zgodności i inne CE.  Uzbierała się spora "książka " , chyba pójdę jutro do punktu i każę zbindować . No a po odbiorze faktura ! Już się cieszę .
W domu też jak zwykle , tematy niezbędne ; obiad , prasowanie mężowskich koszul , jakieś drobne porządki itd. Nic szczególnie ekscytującego. 
Pogoda dopisuje , chyba w sobotę znów przemebluję półki na letnie . Co prawda już trochę lekkich ciuszków przełożyłam na niższe półki w szafie ale większość jeszcze jest na górnych . Nasz weekendowy "wyjazd integracyjny " coraz bliżej . Proszę się nie śmiać ; od trzech lat jeździmy całą firmą plus żony i dzieci, plus kilku z poza firmy na przyczepkę . A takie wyjazdy firmowe nazywa się nowomodnie "integracyjnymi" więc to jest wyjazd integracyjny. 
Moja decouparzowa skrzynka na sztućce gotowa. Obfotkowałam , przy czasie się pochwalę a w sobotę poprzekładam sztućce i polikwiduję wszystkie zbędne kartoniki i inne plastikowe pudełka.
W naszym pięknym Kraju coraz bardziej nie ciekawie ; tak fatalnej sytuacji nie pamiętam od czasu stanu wojennego. Chyba już kiedyś coś takiego tu napisałam , nie chcę się powtarzać , ale robi się coraz gorzej. 

poniedziałek, 9 maja 2016

9.05.2016 Poniedziałkowo

Znaczy jak zwykle. Pracy mnóstwo . Jedną kończymy , następne stoją w kolejce. Cały dzień pracowałam nad kolejnymi wycenami . 
Na budowie praca wre ; sufit w moim przyszłym biurze już podwieszony . Poprawki zrobione . W tydzień się z tym sufitem wyrobią. 
Popołudnie zwyczajne ; domowe tematy . Własnie gotuję mięsko w szynkowarze , wcześniej zagotowałam słoiczki z dżemem rabarbarowym. 
Za oknami pięknie ; bzy w pełnym rozkwicie . 

niedziela, 8 maja 2016

8.05.2016 Na swoim miejscu

czyli w kuchni minęła mi połowa niedzieli . Bo to i obiadek niedzielny i mięsko do szybkowaru i dżem z rabarbaru ... Miałam co robić jednym słowem. Nie zabrakło mi jednak czasu na dokończenie skrzyneczki na sztućce . Akurat schnie . Jutro ostatni fragment pomaluję lakierem i jak ten kawałek wyschnie skrzyneczka będzie gotowa do użytku. Nie da się od razu całości pomalować , bo się poklei. Popołudnie leniwe , poczytałam trochę Politykę , pooglądałam swoje ulubione programy na Via Sat History i Travelu . Mężuś czytał wiadomości w necie i Politykę jak już ja odłożyłam . Wieczorem przyjechała starsza młodzież z wnusią . Mała potrzebowała do szkoły materiały o Gnieźnie . A kto dysponuje w tej rodzinie pokaźną biblioteką ? Wiadomo : babcia. Pożyczyłam wnusi książkę z początku lat 70-tych, którą dostałam na Komunię Św. Dawne czasy . Wnusia ze zdziwieniem oglądała kłębki włóczek . " Babciu skąd aż tyle włóczki ?" dziwiła się .  Wytłumaczyłam jej ,że to te jej sweterki , które mi mama podesłała do sprucia . Upatrzyła sobie od razu włóczkę na tulistworka. Obiecałam jej zrobić . A potem zażyczyła sobie szydełka . Od jakiegoś czasu uczy się robić . Łapki wciąż jeszcze nie wprawne ale przecież ma dopiero 6 i pół roku. Ja nauczyłam się szydełkować w wieku lat 10. Tłumaczę jej to za każdym razem . Dziś jednak sama zrobiła łańcuszek , który z pomocą kwiatka , który został po pruciu czapeczek przerobiłam jej na bransoletkę. Na koniec jeszcze z pozostałych kwiatków , pompona i kawałków wstążek zrobiłyśmy z synową dwie zakładki do książek. Czyli wieczór spędziłam kreatywnie jak to się obecnie nowomodnie określa. 
Spódniczki , które dla wnusi kupiłam niestety do zwrotu . Muszę wymienić na większy rozmiar. Szybko rośnie niestety. 
Dziś jest dzień urodzin naszego najstarszego wnusia . Gdyby żył obchodził by dziś jedenaste urodziny. Wciąż mi ciężko zaakceptować to , że nie ma go z nami.