W skrócie byłoby tak: pracowite przedpołudnie , zakupy i azerbejdżańska herbata. Zaczełam jak zwykle od zakupów spożywczych . Dużo tego nie było wiec się uwinęłam . Potem pojechałam do biura a mężuś do klienta . I jak zwykle miałam w biurze co robić . Posprzątałam a potem usiadłam do opisywania systemu alarmowego. Żmudna robota ale konieczna .Mężuś wrócił o koło 12.30 . W sumie zamiast o 13.00 , wyszliśmy z biura godzinę później. Zanim zrobiłam obiad zdążyłam polikwidować zimowe bukiety . Skoro już mam w domu kawałek wiosny to po co trzymać jeszcze zimę , choc do końca zimy jeszcze miesiąc z haczykiem . Jak było w planach po obiedzie i kawie pojechaliśmy do galerii poszukać prezentu dla synowej . Trafiliśmy na kiermasz spożywczy . Było też i trochę rękodzieła, pod znakiem czerwonych serduszek. W sumie nic takiego , czego bym sama nie umiała zrobić. Podegustowaliśmy sobie różne pyszności i kilka nawet kupiliśmy na posmakowanie. Różne zioła i przyprawy , powidła z wiśni , kompot z korbola ( dyni znaczy) i dwa małe kawałeczki tureckiej baklawy . Zachwyciło nas stoisko Azerbejdżanina . Poczęstował nas azerskimi daktylami ; pojęcia nie miałam ,że rosną w Azerbejdżanie i herbatą , którą parzył w samowarze. Nigdy nie jadłam tak pysznych daktyli i takich wielkich ok. 4cm długości i grubych jak palec dorosłego faceta. Smak niesamowity . A herbata nas zachwyciła. Poczęstował nas klasyczną , czarną , bardzo mocną i bardzo pachnącą . Kupiliśmy z dodatkiem bergamoty - taki azerski el grey . Zaparzyłam jak tylko przyjechaliśmy do domu. Od typowego el grey'a jednak się różni . Zapach bergamoty jest bardzo delikatny , na pewno nie wzmacniany chemią i bardziej wyczuwa się jednak smak czarnej herbaty. No i zaparzona w dzbanku też się różni od tej a samowaru. Gdyby nie to,że mieliśmy jeszcze sporo spraw do załatwienia postalibyśmy dłużej, zwłaszcza ,że azerski kupiec , choć nie całkiem czysto posługiwał się językiem polskim , ciekawie opowiadał o swoim asortymencie . Po obejrzeniu jeszcze kilku stoisk poszliśmy do sklepu jubilerskiego. Nie było nic co by się jakoś w oczy rzuciło , więc poszliśmy do jeszcze jednego sklepu . Tam nam poszło lepiej . Wybraliśmy złote kolczyki w kształcie małych kwadracików z szafirkiem w środku i maleńkimi cyrkoniami w około. Będą jej pasowały do pierścionka, który dostała od synalka na 10 rocznicę ślubu. Pokręciliśmy się jeszcze po galerii , kupiłam mężusiowi koszulę , przymierzyłam w Daischmanie buty , nie kupiłam , bo jakoś nie mam przekonania do zamszu , ale jak wyszłam to zaczęłam żałować ,że ich nie wzięłam , bo mają bardzo ciekawy fason i są wygodne. No, ale ja tak mam. Zwykle za długo nad wszystkimi zakupami się namyślam , a często potem żałuję , bo jak się w końcu namyślę to już tego nie ma. Załapaliśmy się na podwieczorek w postaci koktaili owocowych i spotakaliśmy naszą klientkę . Szalała w sklepie z ciuchami .
W drodze powrotnej wstapiliśmy jeszcze w Swarzędzu do ETC. Też galeria , ale tam jechaliśmy też w konkretnym celu . Po najpyszniejszą na świecie herbatę Dilmah z płatkami róży i wanilią . Była, więc od razu zrobiłam większy zapasik. A teraz wieczór kończymy przy dzbanku azerbejdżańskiej herbatki.
babusia

Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
sobota, 13 lutego 2016
piątek, 12 lutego 2016
12.02.2016 Piątek śmignął
jak przeciąg . Jeszcze jednej roboty nie zaczęliśmy ( tej od kosztorysu nad którym siedziałam ostatnio), już sąsiednia firma chce kosztorys na podobną inwestycję. No i posiedziałam sobie dzisiaj znowu . Na szczęście miałam podkład , bo już kiedyś coś podobnego dla nich robiliśmy tylko na mniejszą skalę, ale i tak było co robić i pewnie jeszcze będę poprawki nanosić.
Po pracy pojechaliśmy coś zjeść i na nieduże zakupy do tesco . Musiałam parę razy dać mężusiowi "po łapach" , bo by znów nakupował zabawek dla maluchów. A ma ich mnóstwo po szufladach , dzieciaków pokoiki zasypane zabawkami , starczyłoby tego na dwa solidnie wyposażone przedszkola ale dziadziusiowi mało . Rozpaskudza te maluchy strasznie ( i kto to mówi , ja też wciąż kupuję ubranka albo książki ) .
Dostałam bukiet tulipanów . A zarzekałam się ,że nie świętuję Walentynek . Bo nie świętuję , ale jak mężuś stwierdził ,że musi mi jakiegoś kwiatka kupić , to zażyczyłam sobie tulipany . Bardzo je lubię. A jak wiosennie w kuchni się od razu zrobiło ! Ledwie zdążyliśmy wrócić do domu a podjechał nasz podwykonawca . Nie zastał nas już w firmie więc podjechał do domu żeby oddać resztę materiałów i zlecenie. Pogadaliśmy przy kawie jakieś półtorej godziny a potem on pojechał do siebie a my na budowę sprawdzić czy piec pracuje i zobaczyć koszt ,który ma osłaniać butle z gazem . Firma , która go robiła zawiozła go dziś na miejsce . Nie mieliśmy jednak czasu żeby tam podjechać wcześniej. Piec pracuje , kaloryferki ciepłe a ściany ładnie obeschły . Niedługo będzie można szpachlować . No i to by było na tyle ... Praca i jeszcze raz praca . W tygodniu na nic więcej nie wystarcza czasu .
Po pracy pojechaliśmy coś zjeść i na nieduże zakupy do tesco . Musiałam parę razy dać mężusiowi "po łapach" , bo by znów nakupował zabawek dla maluchów. A ma ich mnóstwo po szufladach , dzieciaków pokoiki zasypane zabawkami , starczyłoby tego na dwa solidnie wyposażone przedszkola ale dziadziusiowi mało . Rozpaskudza te maluchy strasznie ( i kto to mówi , ja też wciąż kupuję ubranka albo książki ) .
Dostałam bukiet tulipanów . A zarzekałam się ,że nie świętuję Walentynek . Bo nie świętuję , ale jak mężuś stwierdził ,że musi mi jakiegoś kwiatka kupić , to zażyczyłam sobie tulipany . Bardzo je lubię. A jak wiosennie w kuchni się od razu zrobiło ! Ledwie zdążyliśmy wrócić do domu a podjechał nasz podwykonawca . Nie zastał nas już w firmie więc podjechał do domu żeby oddać resztę materiałów i zlecenie. Pogadaliśmy przy kawie jakieś półtorej godziny a potem on pojechał do siebie a my na budowę sprawdzić czy piec pracuje i zobaczyć koszt ,który ma osłaniać butle z gazem . Firma , która go robiła zawiozła go dziś na miejsce . Nie mieliśmy jednak czasu żeby tam podjechać wcześniej. Piec pracuje , kaloryferki ciepłe a ściany ładnie obeschły . Niedługo będzie można szpachlować . No i to by było na tyle ... Praca i jeszcze raz praca . W tygodniu na nic więcej nie wystarcza czasu .
czwartek, 11 lutego 2016
11.02.2016 Kilka drobnych spraw babusinych
Co dziś odcierpiałam to moje . Obudziłam się z bólem głowy i trzymało mnie przez prawie cały dzień . Nie pomogły dwie solidne dawki Ibupromu ani kawa biurowa. Odpuściło mi dopiero koło siódmej wieczorem. Żadna przyjemność , takie funkcjonowanie z obolałą głową . Nawet myśleć się nie chce a co dopiero pracować . Ale mus to mus , jakoś swoje robiłam.
W domu nie podziałałam dziś za wiele , też z powodu bolącej głowy. Nie powiem ,że nie ma to swoich dobrych stron , pobyczyłam się trochę , obmyśliłam dekoracje na święta ( teraz muszę znaleźć czas na ich wyprodukowanie ) , no i poczytałam całkiem spory kawałek lucinej książki. Zostało mi jeszcze kilkanaście stron . To straszne ile czasu zajęło mi tym razem czytanie takiej nie wielkiej książki . Zwykle wystarcza mi jeden - dwa wieczory. Co się dzieje z moim czasem ?
Już za miesiąc wiosenna wystawa kamieni i minerałów . Już się doczekać nie możemy . W tym roku wcześniej , ale w ostatnią sobotę i niedzielę marca już święta , stąd ta zmiana.
A jednak... zmiana planów na sobotę ; trzeba wybrać się po prezent dla starszej synowej na 35 urodziny . Przecież to już za 12 dni. Przy okazji może jakieś połazęgowanie po okolicznych galeriach? Nie żeby robić jakieś zakupy , ale tak sobie pokręcić się dla przyjemności pooglądania . Staram się ograniczać zakupy , nie z oszczędności , ale tak po prostu . Uznałam ,że za dużo gromadzimy rzeczy w okół siebie . Po co się zasypywać gratami. W przypadku drobiazgów do mieszkania i "skorup" jak to nazywam boli i trudno się oprzeć , podobnie z książkami i płytami , ale staram się . Za chwile przystąpię do przetrzepywania kolejnych półek . Dobrze zaczęłam , ale z różnych powodów kolejny raz nie nastąpił na razie. Spoko, nadrobię w przypływie ducha bojowego.
W domu nie podziałałam dziś za wiele , też z powodu bolącej głowy. Nie powiem ,że nie ma to swoich dobrych stron , pobyczyłam się trochę , obmyśliłam dekoracje na święta ( teraz muszę znaleźć czas na ich wyprodukowanie ) , no i poczytałam całkiem spory kawałek lucinej książki. Zostało mi jeszcze kilkanaście stron . To straszne ile czasu zajęło mi tym razem czytanie takiej nie wielkiej książki . Zwykle wystarcza mi jeden - dwa wieczory. Co się dzieje z moim czasem ?
Już za miesiąc wiosenna wystawa kamieni i minerałów . Już się doczekać nie możemy . W tym roku wcześniej , ale w ostatnią sobotę i niedzielę marca już święta , stąd ta zmiana.
A jednak... zmiana planów na sobotę ; trzeba wybrać się po prezent dla starszej synowej na 35 urodziny . Przecież to już za 12 dni. Przy okazji może jakieś połazęgowanie po okolicznych galeriach? Nie żeby robić jakieś zakupy , ale tak sobie pokręcić się dla przyjemności pooglądania . Staram się ograniczać zakupy , nie z oszczędności , ale tak po prostu . Uznałam ,że za dużo gromadzimy rzeczy w okół siebie . Po co się zasypywać gratami. W przypadku drobiazgów do mieszkania i "skorup" jak to nazywam boli i trudno się oprzeć , podobnie z książkami i płytami , ale staram się . Za chwile przystąpię do przetrzepywania kolejnych półek . Dobrze zaczęłam , ale z różnych powodów kolejny raz nie nastąpił na razie. Spoko, nadrobię w przypływie ducha bojowego.
środa, 10 lutego 2016
10.02.2016 Dobrobyt psuje ludzi – o 500+ niepolitycznie
Nie od dzisiaj to wiadomo i w dziejach świata nie jedna
cywilizacja miała swój koniec z nadmiarem dobrobytu związany mniej lub bardziej
bezpośredni. To jednak temat na osobny kawałek. Rodacy nasi a przynajmniej spora ich część
dała się nabrać na łatwą kasę , co to sama spada do portfela i zagłosowała na
obecnie nam po nocach procedującą NE. Tylko jak wszystkie ekipy oględnie mówiąc
mijające się z prawdą ta się nie tylko minęła a wręcz nałgała . I żeby było śmieszniej
nie przemyślała sprawy kompletnie , a teraz robi wszystko ,żeby się obietnicy
wywiązać , a raczej ,żeby się nazywało, że się wywiązuje po to ,żeby zamydlić
oczy i odwrócić uwagę szarej masy od
topienia nas szarej masy obywateli gorszego sortu w przysłowiowym nocniku. Nie przemyśleli , bo do czego to podobne ,
żeby wdowa z jednym dzieckiem , która zarabia niespełna 1700 zł na rękę , nie
dostała tych 500zł a milionerka z szóstką dzieci dostanie na pięcioro. I weźmie
te pieniądze , bo są dla dzieci . I słusznie ,że weźmie , bo ustawa tak ma
stanowić . Wiadomo, że sprawiedliwość
społeczna nie istnieje na tym świecie ( poza wizjami socjalistów i komunistów z
czasów historycznego ustroju) i nigdy istnieć nie będzie , ale jak już się
takie programy wspomagania tworzy to dlaczego
nie „z głową „ tylko byle było. A z
głową byłoby tak : dla wszystkich dzieci
, z górnym kryterium dochodowym , powiedzmy 2tysiące na osobę w rodzinie (
przykładowo ,nie wnikam w szczegóły) . I tyle ; i prościej i sprawiedliwiej.
Inna sprawa ,że taki dodatek pieniężny sytuacji demograficznej nie poprawi , nie tędy
droga . Sprawę , jeśli w ogóle- załatwiłyby działania systemowe , np. dodatki
mieszkaniowe , przyzakładowe żłobki , darmowe podręczniki i dożywianie w szkole
, dotowane w większym procencie niż inne, leki dla dzieci , zerowa stawka vatu
na ubranka i przybory szkolne , ale z zastrzeżeniem ,że nie zawierają lokowań
produktów czyli jakiś postaci z filmów , bajek , komiksów itd.i pochodzą od polskich producentów. I wszystko pod
kontrolą Państwa . W sensie takim ,że jak rodzice nie podejmują pracy albo
dziecko sprawia kłopoty wychowawcze świadczenia są zawieszane do czasu rozwiązania problemu albo odebrane jeśli rodzice się ze swoich obowiązków obywatelskich i rodzicielskich nie wywiązują mimo ostzreżeń( coś za coś ; chcesz coś od państwa , daj coś od siebie ). Sądzę też ,że
gdyby przedsiębiorca mógł sobie odpisać taką inwestycję od podatku, chętnie
wygospodarował by jakieś pomieszczenia i zatrudnił jakieś kompetentne osoby do
opieki nad maluchami , gdzie mamy mogłyby spokojnie je zostawić na czas pracy ,
w przerwie do nich zajrzeć czy nawet nakarmić . Słyszałam takie propozycje
wśród okolicznych przedsiębiorców , ale póki co ,wyłącznie z własnej kieszeni łożyć na to nie chcą i nie
zamierzają i nic dziwnego. Dobrym
rozwiązaniem byłoby też moim zdaniem opłacanie składek emerytalnych , a
przynajmniej zaliczenie do okresu składkowego czasu , który kobieta poświęci
wychowaniu dzieci rezygnując z pracy ,choćby tylko w najniższym wymiarze ale
też z zastrzeżeniem ,że tylko jeśli decyduje się na co najmniej trójkę i więcej
dzieci ( jak ja byłam dzieckiem , to rodzina wielodzietna liczyła się od
pięciorga w górę , ale czasy się zmieniają niech będzie że od trójki) . Pomysłów na wspieranie rodzin pewnie znalazło
by się jeszcze mnóstwo i lepszych niż
moje, byle chcieć . A taka sypnięta bezmyślnie z naszych podatniczych kieszeni
kasa spowoduje tylko tyle ,że po części skorzystają nie ci co powinni , po
części tacy co z życia na pandę zrobili sobie wygodny sposób na beztroską egzystencję i zamiast
zmobilizować się do działania i szukania pracy ,dorobią sobie dzieciaków i
oprócz 500+ będą wyciągać łapy po wszelkie inne zasiłki , część będzie
przepijać i jak rodzina biedę klepała tak dalej będzie klepać . Czyli wyszło jak zwykle , a zapłacimy my
podatnicy i tak już utrzymujący różnych uprzywilejowanych nierobów i upadające kopalnie. A poza
tym , jest jeszcze coś takiego jak koszty dystrybucji , o czym mało się
mówi i nowa armia urzędników , która będzie
to rozdawnictwo obsługiwać , znów za kasę podatników .
A prawda jest taka
,że jak ludziom dobrze i wygodnie to sobie dodatkowych obowiązków w postaci
dzieci dokładać nie chcą – tak działa dobrobyt .
Paradoksalnie najwięcej dzieci w naszym pięknym Kraju rodziło się zaraz
po wojnie i w stanie wojennym jak w tv leciały tylko przemówienia generała i
radzieckie filmy, nie działały telefony a energetyka ogłaszał 21 stopień zasilania i
po 20.00 wyłączała prąd a półki w sklepach świeciły pustkami .
Wszyscy gadają o tej enigmatycznej kasie ale jeszcze nikt jej nie widział i na razie nie wiadomo, kto ją zobaczy , a raczej wiadomo - jeśli zobaczy - że nie ci , którym faktycznie by pomogła . Tak mnie naszło dzisiaj , bo nie lubię jak się kasa marnuje .
wtorek, 9 lutego 2016
9.02.2016 Podkoziołek
nie świętujemy . Mężuś na antybiotykach . Wczoraj wprawdzie zjadł ostatnią dawkę , ale na winko za wcześnie po takiej kuracji. Wirusy górą póki co , wczoraj trafiło wnusię i starszą synową i to bardzo konkretnie , bo z temperaturą i kaszlem i w ogóle fatalnym samopoczuciem. Leżą obie. Mnie minęło już bez śladu.
Jutro środa popielcowa , a to tak jak by początek wiosny . Pogodowo to właściwie już wiosna. Dziś było 10 stopni na plusie.
Dziś zamiast przetrząsania szaf i szafek zajęłam się prasowaniem ale nic straconego ; nadrobię . Mam tych szaf i półek trochę a wszystkie zawalone po brzegi . Trzeba nie złej logistyki ,żeby to po kolei ogarnąć .
W mieście kolor czerwony aż bije po oczach a różne serduszka mniejsze i większe aż kipią z wystaw sklepowych . Kolejny sposób ożywienie martwego sezonu w handlu ; Walentynki a jakże . Ja tam nie honoruję tego swięta - nie święta z importu . Z Św Walentym zawsze mi się kojarzył bliżej nie uzasadniony zakaz szycia w tymże dniu . Tylko dlaczego akurat szycia , tego już się jak żyję nie dowiedziałam i pewnie się nie dowiem.
A poza tym jak zwykle ; pracy wciąż przybywa. Rozliczyłam kilka wykonanych robót a to wiadomo , daje perspektywę na kasę , co mnie bardzo cieszy. Załatwiliśmy z mężusiem wymianę dowodów . Urzędnicy to jest zadziwiająca sekta ; siedzi w biurze trzech , a obsługuje jeden. Reszta nie wiadomo czym się zajmuje , a kolejka za drzwiami rośnie i się piekli . I nic dziwnego ; staliśmy przed drzwiami 20 minut czekając na swoją kolej ( a jak przyszliśmy to mieliśmy fart; była przed nami jedna osoba ) i 25 minut po wejściu do biura czekając aż pańcia papierki powypisuje. W tym czasie osób w poczekalni nazbierało się pięć. I tak nie koniec , bo za około trzech tygodni musimy się zgłosić po odbiór i znów odstać swoje w kolejce.
Jutro środa popielcowa , a to tak jak by początek wiosny . Pogodowo to właściwie już wiosna. Dziś było 10 stopni na plusie.
Dziś zamiast przetrząsania szaf i szafek zajęłam się prasowaniem ale nic straconego ; nadrobię . Mam tych szaf i półek trochę a wszystkie zawalone po brzegi . Trzeba nie złej logistyki ,żeby to po kolei ogarnąć .
W mieście kolor czerwony aż bije po oczach a różne serduszka mniejsze i większe aż kipią z wystaw sklepowych . Kolejny sposób ożywienie martwego sezonu w handlu ; Walentynki a jakże . Ja tam nie honoruję tego swięta - nie święta z importu . Z Św Walentym zawsze mi się kojarzył bliżej nie uzasadniony zakaz szycia w tymże dniu . Tylko dlaczego akurat szycia , tego już się jak żyję nie dowiedziałam i pewnie się nie dowiem.
A poza tym jak zwykle ; pracy wciąż przybywa. Rozliczyłam kilka wykonanych robót a to wiadomo , daje perspektywę na kasę , co mnie bardzo cieszy. Załatwiliśmy z mężusiem wymianę dowodów . Urzędnicy to jest zadziwiająca sekta ; siedzi w biurze trzech , a obsługuje jeden. Reszta nie wiadomo czym się zajmuje , a kolejka za drzwiami rośnie i się piekli . I nic dziwnego ; staliśmy przed drzwiami 20 minut czekając na swoją kolej ( a jak przyszliśmy to mieliśmy fart; była przed nami jedna osoba ) i 25 minut po wejściu do biura czekając aż pańcia papierki powypisuje. W tym czasie osób w poczekalni nazbierało się pięć. I tak nie koniec , bo za około trzech tygodni musimy się zgłosić po odbiór i znów odstać swoje w kolejce.
poniedziałek, 8 lutego 2016
08.02.2016 Pudła , pudełka , paczuszki , torebeczki
i inne ... Przewaliłam kartony i kartoniki z moimi robótkami i materiałami . Z istniejących ... , hmmm nie policzyłam ale chyba z ośmiu kartonów i jakichś 15 różnej wielkości torebek foliowych , zrobiłam trzy kartony i trzy torebki . Wystarczyło posegregować i poukładać. Nici do wyszywania i szydełkowania zmieściły się w jednym kartonie , materiały i wstążki w dwóch większych i jednym małym . A jak się w szafie przerzedziło. Mam jeszcze sporo do poukładania . Dziś chyba przerzucę jeszcze wiklinową walizeczkę z włóczkami i przyborami do robienia na drutach . A potem co dzień kolejna półka - po woli, nie wszystko na raz . Wkurzyło mnie , bo nie mam na takie zabawy czasu a sypie mi się wszystko z półek i wiecznie czegoś szukam, no to się zabrałam . I puchnę z zadowolenia. Przy okazji znalazłam szydełkowe motylki , których narobiłam jakieś parę lat temu jako ozdoby wiosenne i kurczaki - cudaki . Trochę je przerobię i znów będą robiły za dekoracje, ale to później.
A poza tym w pracy jak zwykle ; znaczy wszystko w pędzie . Zapadły decyzje ; wyjeżdżamy gremialnie na weekend majowy. Ze względu na maluchy jak co roku od paru lat do Bachorza na Kaszuby. Już się cieszę i jak tylko poznam pełny skład i będzie wiadomo czy wszystkim termin odpowiada będę załatwiać rezerwacje.
Wciąż jeszcze nie skończyłam czytać lucinej książki . Za dużo się ostatnio dzieje. Liczę na najbliższą sobotę ; wyjazdów w tym dniu nie planuję , dzieci do pilnowania nikt mi nie podrzuca, porządki wiosenne też na razie odkładam na początek marca, materiały do rodzinnej księgi dostałam do opracowania , ale też zabiorę się za nie w marcu jak nam trochę roboty się ustabilizują i nie będę tyle przed kompem przesiadywać więc w sobotę będę mogła spokojnie czytać. Mam zresztą jeszcze dwie książki w zanadrzu.
A jutro już Podkoziołek ...
A poza tym w pracy jak zwykle ; znaczy wszystko w pędzie . Zapadły decyzje ; wyjeżdżamy gremialnie na weekend majowy. Ze względu na maluchy jak co roku od paru lat do Bachorza na Kaszuby. Już się cieszę i jak tylko poznam pełny skład i będzie wiadomo czy wszystkim termin odpowiada będę załatwiać rezerwacje.
Wciąż jeszcze nie skończyłam czytać lucinej książki . Za dużo się ostatnio dzieje. Liczę na najbliższą sobotę ; wyjazdów w tym dniu nie planuję , dzieci do pilnowania nikt mi nie podrzuca, porządki wiosenne też na razie odkładam na początek marca, materiały do rodzinnej księgi dostałam do opracowania , ale też zabiorę się za nie w marcu jak nam trochę roboty się ustabilizują i nie będę tyle przed kompem przesiadywać więc w sobotę będę mogła spokojnie czytać. Mam zresztą jeszcze dwie książki w zanadrzu.
A jutro już Podkoziołek ...
niedziela, 7 lutego 2016
7.02.2016 Niedzielnie
Wnusiu pojechał do domu . Chyba zadowolony. Był bardzo grzeczny . Tylko przez chwilę popłakiwał , jak odpowiednio szybko jedzonka babcia nie podała. Jak tylko dostał jedzonko było od razu było wszystko dobrze.
Resztę popołudnia najzwyczajniej w świecie przespałam i chyba dalej będę spać . Miniony tydzień i babciowanie całkiem mnie wykończyły. Wstawiłam chleb do pieczenia w automacie , zrobiłam niewielką przepierkę, w nowej pralce oczywiście ( dziś przetestowałam program bez suszenia , samo pranie z odwirowaniem) a teraz odwiedzam ulubione blogi . I to właściwie cała moja działalność na dziś . Potrzebne mi takie nicnierobienie od czasu do czasu.
Resztę popołudnia najzwyczajniej w świecie przespałam i chyba dalej będę spać . Miniony tydzień i babciowanie całkiem mnie wykończyły. Wstawiłam chleb do pieczenia w automacie , zrobiłam niewielką przepierkę, w nowej pralce oczywiście ( dziś przetestowałam program bez suszenia , samo pranie z odwirowaniem) a teraz odwiedzam ulubione blogi . I to właściwie cała moja działalność na dziś . Potrzebne mi takie nicnierobienie od czasu do czasu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)