babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 24 maja 2014

24.05.20014 sobotni wieczór

Nic szczególnego...
Wreszcie usiadłam i sobie wypoczywam . Rano jak zwykle zakupy , potem biuro, obiad , sprzątanie , prasowanie . Miałam co robić od "po obiedzie ". Strasznie chatę zapuściłam przez ostatni tydzień a przecież tylko we dwoje jesteśmy i nikt nam bałaganu nie robi . Ogarnęłam , wyprałam , pomyłam co trzeba i teraz mam luzik. Spakowałam też prezent dla małej , wypisałam pamiątkę, odprasowałam małżonkowi wyjściowe spodnie i koszulkę  i na jutrzejszą uroczystość jesteśmy gotowi. Nie mam ochoty , nie lubię takich imprez przy stole , zwłaszcza, że na smakołyki muszę uważać . 
   Planowałam sobie rowerową przejażdżkę , ale rozszalała się burza . Uspokoiło się ,ale wciąż pada. Na dziś rowerki odpadły. 
Pięknie pachnie powietrze po burzy.

P.S. Zdziwiłam się ; statystyka pokazuje mi 39 998 wejść na mój blog . Nie mało , a przecież się nie reklamuję...

piątek, 23 maja 2014

23.05.2014 Kilka spraw babusinych

Znów dzień do góry nogami wywrócony. Po części na własne życzenie - nie musiałam jechać do Poznania , ale lubię jeździć z moim mężem , a że miał drobny temat do załatwienia u klienta to się zabrałam. Temat okazał się drobny, choć z opisu w zgłoszeniu wyglądało na coś większego . Skończyło się na poprawieniu kabli i szybkim resecie centrali. Nasz klient rozkręcił nowy dział ; motocykle . Miłośniczką motorów nigdy nie byłam , ale salon wygląda imponująco.  Kiedy tam byłam poprzednim razem motocykle były dodatkiem , a teraz już temat w pełnym rozkwicie. Oprócz motocykli ( takich , których ceny zaczynają się od kilkudziesięciu tysięcy ) ubrania , kaski , skórzane sakwy , akcesoria itp. No i obsługa dobrze wpisana w klimat : dżinsy, czarne koszulki , bandamy , tatuaże ; cała reszta obsługująca salony samochodowe chodzi w firmowych garniturach i białych koszulach .  
Po usunięciu usterki pojechaliśmy do Auchan , bo to zaledwie kilkaset metrów od salonu. Tak sobie, zobaczyć co mają . Czasem można u nich fajne zabawki wyhaczyć , ale tym razem nic nie było godnego uwagi. Pokręciliśmy się trochę ,mężuś po dziale samochodowym i elektronicznym , ja po książkowym i gospodarstwie domowym , pobieżnie rzuciłam okiem na ciuchy i zrobiłam drobne zakupy, po które i tak musiałabym się wybrać . Trafiłam też zabawne szklaneczki - filiżanki z uszkiem , do herbaty. Już kiedyś takie mieliśmy ale się wytłukły więc kupiłam nowe. Zajrzeliśmy do Sephory , ale tylko tak sobie popatrzeć , zakupy niedawno zrobiliśmy w Dauglasie więc potrzeb nie było.  Potem pojechaliśmy do Castoramy zobaczyć płytki do łazienek i tu moje rozczarowanie ; zawsze było w czym wybierać , a tym razem nic , 99% oferty w przytłaczających , smutnych beżach i brązach ... 
    Na jutro nie mam szczególnych planów , ostatni tydzień miałam zajęty więc będę odrabiać zaległości w domowej robocie i może jakąś przejażdżkę rowerami po okolicy zaliczymy . 
  Lista spraw na letnie soboty :
- przetrząśnięcie domowych szaf w celu zredukowania nadmiaru rzeczy 
- porządki w piwnicy 
- wyprawa do Czacza - trzeba to zobaczyć na własne oczy 
- wycieczki z wnuczętami 
-poszwendanie się po miejscowych sklepach
-malowanie w biurze 
- malowanie " jaskini dziadka" - będzie ciężko ... 
- wyjazd do Bolkowa na Castel Party ( no , bez przesady - w imprezach nie będziemy uczestniczyć , pooglądamy tylko_) - rzuciłam dziś takie hasło mężusiowi , najpierw się roześmiał , a zaraz potem zapalił do pomysłu , może dojdzie do skutku 
- inne , co mi strzeli do głowy  

czwartek, 22 maja 2014

22.05.2014 Obiecane fotki

Obiecałam fotki no i są :  lalcia co zamyka oczka ; ma jakieś 40cm wysokości , śliczne ubranko i najważniejsze ; jest 100% Polką .Nie żadną Chinką czy inną Azjatką .  





Sukienka - na zdjęciu wygląda,że jest duża , a faktycznie rozmiar na półroczną dzidzię - jest ładniutka i bardzo starannie uszyta, aż żałowałam ,że nie było rozmiaru na moją wnusię  

MISIO- KOT , albo koto- miś - jakiś tulistworek w każdym razie , mała się nie przestraszy mam nadzieję , pysio ma całkiem miłe 

No i moje słoiczki do przypraw - jeszcze nie zagospodarowane - będzie więcej 

A tak poza tym : zapowiada się pracowite lato . Zleceń coraz więcej. 

środa, 21 maja 2014

20.05.2014 Nie jestem minimalistką - do takiego wniosku ostatnio doszłam -

mam wszystkiego dużo i wciąż coś kupuję , zbieram , składam , kolekcjonuję itd. I co gorsze łapię się na tym ,że lubię mieć wszystkiego dużo, bo co ja zrobię jak przypadkiem będzie u mnie 7 osób , a ja będę mieć tylko 6 filiżanek ( to oczywiście tylko nic nie znaczący przykład, chodzi o ideę ) Wyrzucam rzeczy zużyte czy uszkodzone ale i tak nie potrafię się wielu z nich pozbyć i bez wielu obyć. Minimalistą nie jest też mój małżonek – o nie , on jest z tych co to żadnej rzeczy nie wyrzuci chociaż stara i zużyta , bo się przyda i gromadzi wszystko na zapas, bo jak będzie potrzebne to „ nie da się kupić , zabraknie , albo gdzie tego szukać „ ( dobrze,że ma swoją pracownię ; dzieci mówią na to „jaskinia dziadka” inaczej wszystko miałabym wszędzie) . Zastanawiam się po co mi tyle wszystkiego , zastawy, ciuchów, ręczników , książek , najróżniejszych drobiazgów , ostatnio nawet nagromadziliśmy góry dziecięcych zabawek i  zredukować ilości rzeczy mi się nie udaje. To samo jest z ilością papierów w biurze. Jakaś mania nie pozwala mi wyrzucać żadnych notatek, starych ofert , nieaktualnych dokumentacji . Tym sposobem wiecznie czegoś szukam, bo chociaż wiem gdzie jest ,to muszę przebić się przez pokłady innych żeby się do tego dobrać co akurat jest mi potrzebne. . Widzę,że to samo mają mężuś i chłopaki gdy chodzi o części , materiały narzędzia itp. To chyba jakaś choroba. Nie zabija ale jest uciążliwa.  
Coraz częściej mi chodzi po głowie ,żeby letnie wolne soboty poświęcić na przetrząśniecie domowych szaf i poważne zredukowanie dobytku. Zwłaszcza ,że odpadnie mi w tym roku kucharzenie - z powodu odchudzania . A jakieś zajęcie wskazane.
Z innych spraw to kupiłam w końcu prezent na chrzciny ; śliczną lalę polskiej produkcji . Jutro obfotkuję . Słoiczki do przypraw też już skończyłam , ale pewnie zrobię ich więcej , bo mi się udały no i są przydatne.
    Roboty pod grzywkę - drugi dzień tkwimy od rana do wieczora przy projektach .   
    Dziwne zjawiska dzieją się w przyrodzie ; zakwitła akacja , a przecież jeszcze nie skończył się maj - zwykle kwitła po połowie czerwca . Od kilku lat lipy kwitną już w czerwcu . Dziwne . 

poniedziałek, 19 maja 2014

19.05.2014 Poniedziałkowe sprawy babusine

Bolą mnie plecy . Bite 6 godzin przesiedziałam przy komputerze i jeszcze nie skończyłam projektu, ale na szczęście nie wiele mi już zostało, a program ofertowy sam mi wszystko przeliczy. Jutro. Nie myślę się śpieszyć z ofertą , choć już mamy małe tyły . Trudno , chłopaki się nie sklonują , muszą skończyć to co aktualnie robią . A księgowa mi humor popsuła - podatek za ubiegły miesiąc wyszedł horrendalny, czego zresztą się spodziewałam , ale zawsze to kasa w błoto wyrzucona , bo na pewno żadnego z tego pożytku nie będzie - politycy z bożej łaski wszystko przep.......ą . To tyle w temacie pracy na dziś .
    Zrobiłam wczoraj dla wnuczki Szwagroskiej " tulistworka ". Wyszedł mi ... misio-kot właściwie , ale mordkę ma sympatyczną .  W niedzielę chrzciny. 
W końcu zrobiło się cieplej., ale w biurze i tak mamy zimno.Minie trochę zanim mur się nagrzeje. 
Mężuś zaszalał; nakupił klocków Lego dla wnuczka i wnuczki , na dzień dziecka.( promocja w Lidlu - nawet przystępne ceny) . Dziadek ma kompletnego kota na punkcie dzieciaków, zabawek mamy jak w dobrze wyposażonym przedszkolu a drugie tyle dzieciaki już dostały. Ciekawe co my z tym zrobimy jak już dzieciaki wyrosną. Z okazji dnia dziecka zamierzamy ich zabrać do muzeum kolejki wąskotorowej w Wenecji i oczywiście na przejażdżkę ciuchcią . Będą mieli frajdę .
Kończę moje słoiczki. Jutro pomaluję lakierem przykrywki i będą gotowe.