babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 7 maja 2016

7.05.2016 Dobrze sobie popracować fizycznie

A popracowaliśmy sobie dzisiaj na budowie . Ja opryskałam randapem miejsce na  trawnik w  zdłóż płotu a potem całą działkę . Znaczy miejsca przeznaczone na teren zielony jak to się w projekcie nazywa. I to nawet dwa razy. Mężuś robił porządki . Zbierał pozostałości cegieł i kostki brukowej i inne śmieci . Ale to dopiero po południu.  Od rana jak co sobotę wybrałam się na zakupy. Najpierw na zieleniak i tu miła niespodzianka ; wróciła moja zaprzyjaźniona babcia - ogrodniczka. Oczywiście poszłam się z nią przywitać i od razu zrobiłam zakupy; rabarbar , szczypior i lubczyk ogrodowy zwany w naszym fyrtlu magą . Magę od razu poskubałam na małe gałązki i zamroziłam . Będę miała na całą zimę do rosołu i innych zup. Rabarbaru była spora wiązka więc stwierdziłąm ,że zrobię dżem tym razem. Na razie pokroiłam i przesypałam cukrem. Jutro przesmażę . Babcia - ogrodniczka miała też sałatę , ale zagadałam się z nią i zapomniałam kupić . 
W mieście uwinęłam się szybko , bo poza pieczywem i kawałkiem indyczego mięsa na domową wędlinę niczego więcej nie potrzebowałam. 
W biurze poszło zgodnie z planem ; posprzątałam . Potem dojechał mężuś i znów "zwiedzaliśmy" markety budowlane. Oddaliśmy próbki płytek  , pooglądaliśmy kolejne drzwi i takie tam . A potem trzeba było zabrać się do pracy na budowie.  Niby nic takiego ; chodziłam z tym opryskiwaczem w tę i z powrotem i chlapałam trucizną na ten perz i raz po raz musiałam dopompować ciśnienie w opryskiwaczu ale czuję w mięśniach tę robotę ( mężuś po tym zbieraniu gruzu jeszcze bardziej) . Jednak przez zimę się człowiek zasiedzi. Dzień zleciał szybciej niż by się chciało ale tak to już jest jak się ma zajęcie.  Praca nad moją skrzyneczką na sztućce postępuje. Jutro nałożę drugą warstwę lakieru i jak wyschnie  będzie gotowa do użytku. 

piątek, 6 maja 2016

6.05.2016 I znów kilka drobnych spraw babusinych

- jak co dzień zresztą . 
Dzień taki sobie. Już wiem kiedy naprawdę zaczyna się weekend: od chwili kiedy przestają napływać służbowe meile i przestaje dzwonić telefon. To znaczy w piątek około 13.00. Obserwuję to zjawisko od pewnego czasu . Dziś zajarzyłam o co chodzi. 
Po południu musiałam pójść do szkoły po wnusię . Synowa wybrała się do fryzjera przefarbować włosy . No i pech , coś poszło nie tak i zamiast złocistego blondu wyszło żółto i pomarańczowo. Musieli poprawiać więc nie zdążyła po małą. Zadzwoniła, z prośbą o pomoc. Z przyjemnością się po nią wybrałam , bo spacer alejkami zabytkowego parku to sama przyjemność. Kwitną kasztany ( a jakże , matury też już się zaczęły a to zawsze idzie w parze) , bez po woli rozwija płatki , śpiewają ptaki . Śpiew ptaków zresztą słyszę przez cały dzień , biuro mam przecież na obrzeżach parku. A że w końcu zrobiło się ciepło to i spacer okazał się wyjątkowo przyjemny choć krótki . 
Zabrałam małą do biura a po zamknięciu pojechaliśmy na obiad. Nie miałam nic przygotowane więc nie było wyjścia . W trakcie obiadu dojechała do nas młodzież . Zakupy sobie dziś odpuściłam, mam co potrzeba , a jutro rano wyskoczę tylko po bułki. Po powrocie mężuś pojechał na budowę , pomóc chłopakom instalować monitoring a ja dobrałam się najpierw do mojej skrzyneczki na  sztućce ( aktualnie schnie ) a potem do szaf.  W końcu zaprowadziłąm jakiś porządek . W końcu kiedyś muszę zacząć ubierać się w letnią garderobę a zapowiada się taka na najbliższe dni.  Skasowałam przy okazji nieco znoszonej bielizny . Podgotowałam też sobie zupkę pieczarkową na jutro . Niestety jutro musze pojechac do biura , bo bałagan zrobił się niemożliwy i wreszcie trochę się przerzedziło a to znaczy ,że czas zrobić porządki . Inwestycja dobiega końca stąd ten luz w biurze, przestały zalegać w każdym kącie materiały . Odbiór we wtorek a potem już tylko ostatnia faktura, a to mnie zawsze cieszy. 
Nadal nie wymyśliłam co zrobić ze sprutą włóczką .

czwartek, 5 maja 2016

5.05.2016 Sprawy babusine

Nic szczególnego. Dzień dziś raczej spokojny jak na nasze możliwości , co nie znaczy ,że nie było co robić .Na targ jak zwykle nie dotarłam . Po pracy pojechałam na zakupy do lidla . Straszny tam dziś bałagan panował . Zwykle w czwartki tak jest , po najeździe całej okolicy ale dziś bałagan panował podwójny . Nie wiem co takiego dziś było w ofercie . Obsługa porządkowała ale słabo im to wychodziło. Kupiłam kilka potrzebnych artykułów żywnościowych. Później wybrałam się do marketu budowlanego , sprawdzić czy są płytki schodowe w kolorze grafitowym . Potrzebujemy kilka sztuk do wykończenia z zewnątrz miejsca , w którym jest osadzona przeszklona ściana . Płytki są. Jutro zaciągnę tam mężusia , w celu zrobienia zakupów. Przy okazji zajrzałam jeszcze do sąsiedniego intermarche ale bez szaleństwa . Kupiłam lizaki w kształcie smoczków dla wnusiów oczywiście. Jak to babcia , trzymam zawsze w szafie coś pysznego. 
Nooo, czyli dzień bardziej niż zwyczajny .
Lada dzień zakwitną bzy . 

środa, 4 maja 2016

4.05.2016 Pomajówkowo

Wczoraj, w ostatni dzień majówki od rana do obiadu było jak w niedzielę czyli nieśpieszny luzik . Zrobiłam kolejne pudełko decoupagowe ; to znaczy zaczęłam . Pudełko wysycha . Jak wyschnie będę malować lakierem zabezpieczającym . Wcześniej jeszcze kilka drobnych ruchów wykończeniowych. Szybko mi poszło , ale też nie bawiłam się jakoś przesadnie. 
Po obiedzie pojechaliśmy do przyjaciół do Poznania. W. nadal walczy ze skutkami bolącego kręgosłupa i pooperacyjnymi komplikacjami . Przyjaciółka wyściskała mnie za prezent w postaci pudełka na biżuterię . Jest chyba ostatnią osobą ,którą cieszą robione ręcznie prezenty. 
I tu niespodziewajka . Przyjechał ich starszy syn z dziewczyną i w trakcie kolacji poinformowali rodziców i nas przy okazji o tym ,że się pobierają . W sierpniu przyszłego roku. A jeszcze niedawno przyjaciółka martwiła się , że chłopakom się nie śpieszy...
Wróciliśmy około 22.00. Nie chciało mi się już pisać ani w ogóle zaglądać do laptopa. 
A dziś szara rzeczywistość . I nawet dosłownie , bo dzień szary i deszczowy . Jak zwykle po wolnym weekendzie pracy mnóstwo. Telefony dzwoniły co chwilę a ja jak zwykle miałam mnóstwo do pisania . Chłopaki kończą kontrakt . Jeszcze z dzień - dwa i odbiory. 
Miasto robi się nieprzejezdne a dziś to w ogóle był jakiś horror komunikacyjny . Odległość z biura do ronda przy moim bloku ( 2km ) jechałam 25 minut - w normalnych warunkach 6-8 minut - w godzinach szczytu; od ronda , do obiektu klienta , gdzie miałam podrzucić chłopakom towar ( też 2km) kolejnych 10 minut . 
Przyszły zamówione dla wnusi spódniczki na lato ; taki dwupak :gładka w kolorze limonkowym i butelkowa zieleń w duże kolorowe kwiaty . Są śliczne . Obawiam się tylko czy nie będą na jeden sezon a i to nie cały . Zobaczymy. Najwyżej wymienię na większe . W bon prixie można . Przy okazji zamówiłam sobie dwa letnie fatałaszki dla siebie . Białą bluzeczkę na gumkach z cieniutkiego dżerseju i szary , asymetryczny top z wstawkami w kwiatki w komplecie z apaszką , sięgający do połowy uda . Od biedy może robić za plażową sukienkę . Przesada z tymi ciuchami , szafa mi puchnie w szwach. Czas przerzedzić i wyrzucić to co zalega dłużej niż 3 lata. 
Jutro wybieram się na targ, tym razem w konkretnym celu , uzupełnienia zapasów zieleniny i owoców. Wybieram się ... Od paru miesięcy tak się wybieram...


poniedziałek, 2 maja 2016

2.05.2016 Majówkowej laby ciąg dalszy

Oczywiście za wiele nie zrobiłam . Rano wybrałam się po świeże bułeczki, potem musiałam kilka chwil popracować ( małżonek stwierdził ,że strasznie się narobiłam - w cudzysłowie rzecz jasna) . A potem znów luzik . Uszyłam kilka woreczków z kolorowej bawełny . Wymyśliłam sobie ,że zlikwiduję wszystkie plastikowe i kartonowe pudełka na sztućce , a mam ich kilkanaście z różnymi kompletami i włożę je do jednej , drewnianej skrzynki , bo mi zabierają miejsce w szafie i się niszczą;  wiadomo , z nie zbyt trwałych materiałów zrobione. Skrzynkę kupiłam kiedyś w Drewlandii z myślą o innym przeznaczeniu co prawda , ale w roli pojemnika na sztućce lepiej się sprawdzi. Te woreczki to , po to , żeby był porządek i segregacja jak należy. Skrzyneczkę muszę tylko ozdobić . Może jutro jak mnie coś najdzie , a jak nie , to przy innej okazji. A poza tym to sprułam kolejne dwa sweterki. Została mi jeszcze para rękawiczek i poncho . I dalej nie mam pomysłu  jak te ilości włóczki zagospodarować . po południu pojechaliśmy odwiedzić teściową i wnusiów. Nie widzieliśmy najmłodszego tydzień i znów się zmienił . Niesamowite jak takie maleństwo szybko rośnie i się zmienia. Inne tematy , które mi po głowie chodziły odpuściłam .  Najzwyczajniej w świecie się lenię. Ale dobrze mi w domu i dobrze mi z takim nic nie robieniem . Przydałoby się do końca tygodnia na przykład. Dłużej nie , bo z bezczynności szlag by mnie trafił ale to nie zmienia faktu,ze póki co mi to pasuje. 
Jutro niestety ostatni dzień laby. Pocieszające ,że za niecały miesiąc następny wydłużony weekend , a co ważniejsze wyjazd na Kaszuby. 
Chłodno ; około 16 stopni na plusie . Niby ma się ocieplić w najbliższym czasie ...

niedziela, 1 maja 2016

1.05.2016 Majowej laby dzień drugi

Faktycznie laba i LB na całego.  Mężuś odsypiał,a jak już odespał czytał coś w necie a  ja z rana posiedziałam sobie dłużej w wannie a potem właściwie cały dzień się obijałam i poza zrobieniem obiadu , upieczeniem placka z rabarbarem i zeszycia podszewki w spódnicy nie zrobiłam nic konkretnego . Wszystko odkładam na jutro.  A jutro się okaże , ale raczej zabiorę się za jakieś zajęcia , bo ja za długo bezczynnie siedzieć nie mogę . 
A roboty jak zwykle sobie wymyślać nie muszę , ja ją po prostu mam. 
Najważniejsze ,że przez kilka dni  nie dzwoni telefon , nie trzeba jechać do biura i załatwiać różnych nie możliwych spraw . 
A byłabym zapomniała , przecież dziś święto pracy ! Niech się święci !