babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 18 września 2020

18.09.2020 Sprawy babusine

 W pracy dziś spokój; chłopaki roboty skończyli , następne dopiero po niedzieli więc siedziała cała eka w biurze; za to był czas jechać autem na przegląd , choć termin dopiero po 25 i zrobic porządki w busie i skrzyniach z narzędziami . Czasem się taki dzień przydaje. Ja za to miałam mnóstwo do pisania , głownie faktury za ostatnie dni . Ogarnęłam. 

Dużo się dzieje w polityce , ale odcięłam się od tego kompletnie.  Nie chce mi się już tego słuchać ani oglądać . Mężuś się ze mnie podśmiewa, ze długo nie wytrwam . Ale ja się zawziąć potrafię jeśli chce i na razie powiedziałam nie i już . Jemu też dobrze zrobi odwyk od spraw państwowych. Jednym słowem nie oglądamy żadnych wiadomości. 

Dzień jak co dzień ; wypoczywamy i spacerujemy wieczorami i tak poza tym nie wiele więcej robimy popołudniami. Można , choć jeszcze niedawno wydawało się , że nie i że taki luz to strata czasu. 

Schudłam ; następne 70dkg mniej. Nie wiele , ale dobre i to ; może po czasie będą jakieś większe efekty. 

czwartek, 17 września 2020

17.09.2020 Jesień już

 Jesień , tak , tak ; wprawdzie do kalendarzowej jeszcze kilka dni  , ale dziś wyraźnie się ochłodziło , zawiewał ostry wiatr roznosząc pierwsze złote liście a my wybraliśmy się do pobliskiej leśnej  miejscowości w celu kupna grzybów. Namierzyliśmy jedną przydrożna grzybiarkę z dwoma wiaderkami .Chciałam kupić jedno ,ale małżonek stwierdził, że grzybów nigdy za dużo i wzięliśmy dwa . Nie duże takie z pięć litrów - po farbie. No i teraz dom pachnie grzybami , bo wiadomo jak z tym jest , od razu trzeba obrobić i przetworzyć . No i przetworzyłam . I jakimś cudem wystarczyło nam jeszcze czasu na wieczorny spacer . Chłodek dawał się we znaki, aż mężus założył kaptur od bluzy na głowę , a mnie zmarzły ręce .   Coraz lepiej nam idzie. Mężuś pokonuje trasę bez zatrzymywania się , a jeszcze przed wyjazdem do szpitala ze 2-3 razy musiał odpocząć . Zwolniliśmy zdecydowanie , przynajmniej jeśli chodzi o popołudnia , bo praca to co innego ale w naszym przypadku i tak nie ma reguł więc tempo zależy od ilości zleceń . Ostatnio tysiące drobiazgów do załatwiania , koniecznych choć nie zbyt wymagających. Dziergam na igliczkach mitenki dla wnusi , jak skończe zrobię dla siebie . Mitenek nigdy za wiele.  Trzeba będzie tez to i owo z garderoby jesiennej sobie uzupełnić , po parze spodni dla małżonka i dla mnie i może jakąś marynarkę z wełny , ale to jak wróci z rehabilitacji. Póki co , czekam na prezent , który mu zamówiłam na 60-te urodziny . Stanęło na tym ,że zjeżdżamy się na rodzinnym rosołku w niedzielę , a jakąś większą imprezę zrobimy w restauracji po połowie listopada - podwójną, bo i mnie ta 60-tka wraz z początkiem roku dopadnie.  


środa, 16 września 2020

16.09.2020 Było i nie ma

 wpis znaczy . Internet zastrajkował i wciągnęło. Nie będę się powtarzać , nic szczególnego się nie działo więc świat na tym nie straci , że wpis poszedł w chatkę z piernika . Nadrobię jutro.

wtorek, 15 września 2020

15.09.2020 Mężuś juz w domu

 Wypisali go dziś rano.  W dobrej kondycji. Miał to szczęście , że wyszedł bez powikłań . Zrobili mu jeszcze co niezbędne , zalecili wypoczynek , dietę i oszczędny tryb życia i tyle. Teraz czeka go turnus rehabilitacyjny . Po części już mu dziś ekwipunek uzupełniłam pod tym kontem w postaci butów sportowych na salę gimnastyczną i spodni dresowych do ćwiczeń . Jeszcze kurtka sportowa , bo normalnie mężuś nosi wełniane płaszcze ale na płaszcz to jeszcze nie pora a i do uprawiania sportów ( nawet jeśli to tylko spacery z kijami będą) nie za bardzo się nadaje . Ale mam jeszcze trochę czasu . Najważniejsze ,że wyszedł z tego bez większego uszczerbku na zdrowiu. 

O innych sprawach jutro.

poniedziałek, 14 września 2020

14.09.2020 Ile zamieszania może spowodować jedna , nieduża awaria

 No , jeśli wziąć pod uwagę , że awarii uległ nadajnik od komórkowców , to jednak duża , bo to ma ładnych kilkanaście metrów. Bladym świtem odwiozłam małżonka do Gniezna . Stawił się punktualnie na oddziale a ja pojechałam do firmy . Z drogi zadzwoniłam na bramę , żeby mi się otworzyła zanim dojadę i wydawało mi się , że jest ok. Brama była otwarta. Chwilę potem jednak telefony zaczęły szwankować. Raz był zasięg , raz nie było, około 9.30 padło wszystko . Jakimś cudem połączenia na stacjonarne i odwrotnie , ze stacjonarnych na komórki działały , choć po chwili okazało się , że i to z przerwami. Dzwonie do operatora , przedtem sprawdzam , czy przypadkiem nie zapomniałam rachunków opłacić      ( nie zapomniałam ) i okazało się , że gadam ze sztuczną inteligencją . Tyle z tego pożytku , że poinformowało mnie to coś , że jest awaria nadajnika i prace do 19.00 potrwają. Jak się potem okazało potrwały do 17.30 , co i tak jest nie złym wynikiem. Uziemiło mnie to jednak w firmie , bo z przekierowania nie mogłam skorzystać i musiałam pilnować telefonu stacjonarnego . Jak by się wszystko sprzysięgło ; drzwi się nie zamykały , klienci dzwonili , po czym na każdy taki telefon, którego nie mogłam odebrać , a jakimś cudem pojawiały się na  wyświetlaczu numery przychodzące oddzwaniałam . Na koniec jeszcze musiałam po wnuczkę podjechać , bo mama utknęła u lekarza i zamiast wyjść po 2 godzinach jak przewidywała , wyszła po 4 , bo lekarz się spóźnił. W tak zwanym miedzyczasie "uciekł"nam kurier . Syn akurat dojeżdżał do firmy jak auto kuriera wyjechało z bramy w przeciwnym kierunku . Jakoś około 14.30 wszystko się uspokoiło na chwilę ,a ja się zwinęłam zaraz po piętnastej, bo miał się u nas zameldować serwis od bojlera na przegląd . Mamy siedmioletnią gwarancję , ale warunkiem jest przegląd serwisowy raz na 2 lata , no i teraz wypadł termin. Oczywiście się nie pojawili choć byli umówieni na 15.30 . Na pół gwizdka jedziemy , bo małżonek w szpitalu, młodszy syn z pracusiem w Głogowie na delegacji , a synowa na pół etatu więc tylko do 12.30 . Sądny dzień dosłownie . A wszystko z powodu popsutego nadajnika . 

A tak poza tym , małżonek już po zabiegu , tym razem bardzo krótko to trwało , choć czekał bardzo długo,  tyle było dziś interwencji ratujących życie . Udrożnili mu jakieś pomniejsze naczynia krwionośne , tę trzecią żyłę około sercową niestety nie , bo to jakieś stare zamknięcie nie do naprawienia już po długim czasie , choć próbowali  i na razie musi do jutra leżeć pod monitorami i czekać na wyniki i decyzję kiedy może opuścić szpital. Dobrze , że już po . Będę spokojniejsza . 


niedziela, 13 września 2020

13.09.2020 To jesteśmy gotowi

 do wyjazdu, do szpitala. Przygotowałam małżonkowi co trzeba i jutro skoro świt odwiozę go do Gniezna. No i zakładam ,że wszystko odbędzie się bez problemowo . A potem turnus rehabilitacyjny w Kowanówku. Tylko co ja będę sama tyle czasu robić. Póki co impreza z okazji sześćdziesiątek naszych nam w tym roku nie wyjdzie. Trudno. 21 będzie rodzinna kawa i tyle. A moja w swoim czasie .

Niedziela spokojna , pojechaliśmy sobie za miasto po obiedzie i wieczorny spacerek zaliczyliśmy i na czytanie czasu wystarczyło . 

No dobrze, nie będę się dalej produkować, mimo wszystko jednak się denerwuję .