babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 8 marca 2014

8.03.2014 Dzień Kobiet

Dzień jak dzień . Zaczął się jak zwykle ; od zakupów. Zaliczyłam zieleniak - tonął w tulipanach . Potem wróciłam do domu i nim dotarłam do biura , wskoczyłam po resztę zakupów do Lidla. W Lidlu miła niespodzianka - załapałam się na świąteczną różyczkę . Stał jeden taki w granatowym kubraczku z wiaderkiem różyczek i rozdawał klientkom z życzeniami od firmy. W sumie miłe to. 
   Mężusiowi zasmakowały niektóre moje dietetyczne obiadki. Dziś robiłam kaszę z warzywami pieczonymi w piekarniku i gotowanym kurczakiem. Akurat to danie jest pyszne. Wczorajsza ryba pieczona w papierze do pieczenia na suchej patelni z plasterkami cytryny i koperkiem też mu podeszła. Dobrze, bo przynajmniej raz po raz nie będę musiała osobno gotować. Popołudnie spędziliśmy na wędrówkach po rodzinie. Stał się cud jednego razu, moja matka była w domu. 
Od starszego synalka dostałam prawdziwy goździk w celofanie - zgodnie z tradycją, a co .Starszy lubi klimaty PRL-owskie . Mężuś przyniósł mi azalię z białymi , nakrapianymi czerwono płatkami .
A poza tym , zima w odwrocie ; zakwita mi woskownica - jeszcze nigdy tak wcześnie nie kwitła. 
A po ogródkach kwitnie leszczyna.
 Przyszły moje styropianowe jaja ; zrobię z nich dekoracje świąteczne dla maluchów . Przerobię na zające. 
Sąsiadowi włamali się do auta i ukradli radio. 

czwartek, 6 marca 2014

6.03.2014 Siedem kostek smalcu

o tyle spadła mi masa tłuszczowa w organizmie , 0,8 kg mniej masy beztłuszczowej . W praktyce 2,3 kg mniej w 3 tygodnie .I 6 cm mniej w "kubiku". W pasie znaczy.  I to jest prawidłowo. Masa beztłuszczowa za jakieś 5-6 tygodni nie powinna już spadać , tylko sam tłuszczyk.  Znaczy się mam wyniki w odchudzaniu. ... Wygląda na to,że daję radę . 
Tak poza tym nic szczególnego. Po długim czasie zajrzałam na targ.Liczyłam na jakąś sałatę albo koper a tu nic same ciuchy i buty. Nie zrobiłam zakupów . Nawet świeżych ryb dziś nie było , a zawsze stoi kilku z tym towarem.Wróciłam z pustą torbą . 
   Najbliższe tygodnie zapowiadają się pracowicie . Przybywa zleceń . I dobrze, bo jak brakuje zajęcia to wszyscy głupich myśli dostają . 
  Wykupiliśmy sobie z mężusiem jeszcze jeden fundusz inwestycyjny . W sumie mamy ich cztery , Zakład Utylizacji Szmalu może splajtować.  

wtorek, 4 marca 2014

4.03.2014 Kilka spraw babusinych

Okazało się,że jestem okazem zdrowia. Odebrałam wyniki . Cała ta "litania", którą zleciła mi dietetyczka wyszła w normie niemal książkowo z wyjątkiem OB , jak zwykle mocno powyżej normy. Ale to jakaś moja indywidualna przypadłość . Od dzieciaka miałam podwyższone , badali mnie ileś tam razy pod różnymi kątami i nigdy nic ponad to nie wyszło , więc i teraz się tym nie przejęłam . Jutro idę na kontrolę do pani dietetyczki , taką z badaniem tkanki tłuszczowej i czegoś tam jeszcze . Ciiekawam co powie.  
     Dla poprawy samopoczucia kupiłam sobie bluzkę i sweterek rozpinany . Dziś odebrałam paczkę . Bardzo ładne jedno i drugie , w sam raz na wiosnę . Bluzeczka klasyczna , biała ,sweterek szary. Taki biurowy zestaw do noszenia z dżinsami albo spódnicą . I do bluzki idealnie  pasować mi będzie bursztynowa broszka kamea. 
     Po raz pierwszy od czasu opadów lodowego deszczu na początku stycznia , popadało . Dziwna ta pogoda w tym roku . Krzaczki obok biurowego parkingu dostają pączki..  Jak dla mnie wiosna zaczyna się jutro . Od zawsze Popielec kojarzył mi się z początkiem wiosny . Irracjonalnie , bo przecież początek Wielkiego Postu wypada różnie. Podkoziołka nie świętujemy . Mężuś kupił na ostatki 2 pączki i musiał  zjeść je sam . Ja twardo trzymam się diety. A jak już o wiośnie mowa to pora przemeblowanie małe zrobic na blogu, jeszcze nie wiosenne , ale śnieg zdecydowanie już tu nie pasuje. 
     W pracy nic szczególnego ; przybywają nowe zlecenia a to dobrze wróży moim planom remontowym . Może rok wystarczy na zgromadzenie środków na remont łazienek. 
    Dziś robię sobie wieczór luzu - nie biorę do ręki robótek ani kolejnej książki . Przejrzę katalogi z ciuchami , Avon i czasopisma wnętrzarskie. Sama nie wiem po co je wciąż jeszcze  kupuję .  
      

poniedziałek, 3 marca 2014

3.03.2014 Wróg u bram

nie naszych na szczęście , ale przerażająco blisko.. Za blisko . Rosja jak zwykle rozgrywa wszystko po swojemu i jest górą . Nie pomoże żadne odgrażanie wzywanie , noty dyplomatyczne , sankcje i inne środki dyplomatyczne . Rosja ma swoją wizję imperium i tego będzie się trzymać . Nie ważne jakim  kosztem, nawet tego,że poleje się krew.  Swoją drogą należy podziwiać umiejętności dyplomatyczne Rosjan i ich dbałość i zapobiegliwość o swoje interesy. . Pogrywają sobie i z UE i Stanami i z kim tylko chcą i zawsze na swoje wychodzą , sprytnie podsycają albo wykorzystują  lokalne konflikty i manipulują cenami surowców . Szkoda,że naszym rządzącym tego brakuje. A "ZAchód" zachowuje się jak leniwy kocór - raz po raz otworzy oko , zerknie na to co się dzieje i najwyżej głośno  miauknie , po czym znów zapada w sen. 

   Skończyłam czytać "Templariusza" . I tak sobie myślę , w kontekście tego co się dzieje,że właściwie nic się nie zmieniło . Zawsze znajdzie się jakiś powód - najczęściej pieniądze i władza ; wszystko inne jest tylko pretekstem- i jakaś krucjata  i jakiś powód do rozlewu krwi. Tak było w średniowieczu , tak było w późniejszych wiekach , tak było z pierwszą i drugą wojną , tak samo jest i z konfliktami na Bliskim Wschodzie , Bałkanach i teraz z Ukrainą ... Oby nie skończyło się konfliktem na szerszą skalę . Książka okazała się ciekawsza niż się zapowiadała. Oparta na autentycznych relacjach uczestników pierwszej krucjaty  i ta część mocna i  dająca do myślenia . Wydźwięk tego krwawego horroru łagodzi trochę wątek przygodowy w stylu Kodu Da Vinci.- poszukiwania relikwi i skarbów ,tajne bractwa ; w pierwszym tomie ledwie zarysowane..

    A poza tym , nic nowego . Jakoś tak wszystko idzie normalnie , aż nie normalnie.  

niedziela, 2 marca 2014

2.03.2014 Babusine sprawy weekendowe

Nic szczególnego . Trochę do góry nogami przewrócony porządek rzeczy więc nie za wiele zrobiłam . No i na koniec wnusię nam przywieźli około 18.00 więc trzeba było zająć się wnusią. Ugotowałam tylko i upiekłam mięso z szynki i z indyka. Do chleba . Nie będę kupować gotowych wędlin , bo przynajmniej te drobiowe nie są smaczne. A mężuś woli domowej roboty mięsko niż wędliny. W ogóle jemy ich coraz mniej . Dziś od rana znów zabawa  z wnusią . O 11.00 podwiozłam ją do straży pożarnej , gdzie czekali rodzice i poszli razem na "dni otwarte" . Frajda dla dzieci, bo wystawiają cały sprzęt , pokazują jak co działa, można wsiąść do wozu , albo zjechać rękawem z dachu.. Mężuś na kursie - jak to określił wczoraj ; uświadamiają i omawiają rzeczy oczywiste . No tak , ale mój mężuś urodził się do tego żeby być szefem, a nie każdy ma tę przypadłość. 
Dopadł mnie jakiś przednówkowy spadek energii . Nie specjalnie mam ochotę robić popołudniami cokolwiek . Intensywne odchudzanie też pewnie ma w tym swój udział. Wczoraj wywiązałam się z zadania , zrobiłam wyniki. Do odbioru w poniedziałek . Trochę tego było. Pani laborantka aż trzy fiolki krwi potrzebowała do tego. 
Pogoda nadal wiosenna wbrew zapowiedziom opadów deszczu a u mnie na stoliku pyszni się bukiet różowo - białych tulipanów. Lubię tulipany . Tak poza tym , niedzielny spokój.