babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 1 lutego 2014

1.02.2014 Sprawy babusine

No i po robocie. Jutro tylko upiekę pączki i nakryję stół.. Posprzątałam chatkę , uszykowałam sobie wszystko na sałatki - tylko wrzucę i wymieszam . Zrobienie sosów zajmie kilka minut , przygotowanie dania na ciepło góra pół godziny. Tak lubię . Wszystko sprawnie i pod kontrolą. 
W biurze ogarnęłam kolejne dwa segregatory - tym razem przesegregowałam zlecenia  na takie do kosza , dlugoterminowe i takie do których wrócimy albo przynajmniej mamy szansę wrócić w tym roku. 
Zima odpuściła. Od wczorajszego wieczoru odwilż. Dziś rano było 0 stopni. I oczywiście chlapa na całego, bo śnieg topnieje błyskawicznie.  Pożytek taki ,że bezpiecznie do naszej piwnicy na tyłach bloku można się dostać . No to się dostałam . Wyniosłam karton z bombkami choinkowymi , słoiki, których mi się nazbierało od Świąt i przyniosłam nowe , pełne. Opłaciło się całe lato mieszać w garnkach i kolejne zaprawy robić . Teraz jak znalazł i jakie pyszne.  Jak się zrobi cieplej , trzeba w piwnicy posprzątać . Straszny bałagan się tworzy . Połowa do wystawienia na śmietnik na pewno. 
Zdziwiłam się ; zadzwoniłam do matki z zaproszeniem na kawę i szok; odebrała i w dodatku nie ma jutro żadnych śpiewek ani innych emeryckich rautów. Zwykle umówić się z nią trudniej niż załatwić audiencję w Watykanie. 

 

piątek, 31 stycznia 2014

31.01.2014 Stał się cud jednego razu

w końcu zapisałam się do dietetyczki - co prawda pierwszy wolny termin w odpowiadających mi godzinach miała dopiero 13 lutego , ale co mi tam - kilka dni w tę czy w tę ... Zapisałam się ... Szczerze mówiąc to nie za bardzo wierzę ,że przy pomocy dietetyczki będzie jakiś skutek . Pewnie taki sam jak i bez czyli śladowy .Ano zobaczymy ...
Byłam u fryzjerki . Włos mi obcięła , ułożyła  , a na malowanie się umówimy za jakiś czas , bo w tej chwili nie pasją mi godziny , a muszę się umawiać tak żeby urwać się z biura z godzinę wcześniej..
Lista spraw na zimowe miesiące 
- dokończyć album o firmie ( wciąż leży - z powodu spraw ważniejszych)
- zrobić porządki w szafach biurowych i domowych 
-ozdobić kilka domowych sprzętów 
-naprawić naszyjnik z Nocy Kairu - nadal tego nie zrobiłam
-ozdobić koszyk do roweru, który dostałam od Gwiazdora 
- wybrać się do marketów na oglądanie płytek do łazienek
  
Na jutro nie przewiduję nic szczególnego,  Pomieszam trochę garnkach i ogarnę chatkę na niedzielę . Wystarczy jak na  dzień przed imprezką rodzinną  

czwartek, 30 stycznia 2014

30.01.2014 Czego to ludzie nie wymyślą …

Śniadanie technologiczne – nasz starszy synalek , nawiedzony informatyk dostał na taką imprezę zaproszenie. No i dziś pojechał. Jak to przeczytałam, to zaraz złośliwymi oczkami wyobraźni zobaczyłam jak podają im śrubki i kółka zębate zamiast czipsów , a olej silnikowy zamiast coli . Strasznie mnie to ubawiło . Śniadanie technologiczne okazało się prezentacją serwerów ,i omawianiem technologi new tech , przy suto zastawionym stole. Taka uwspółcześniona wersja „ dejeuner des afaire „ - czyli śniadanie w sprawach ( przepraszam jeśli zrobiłam błąd w pisowni – dawno nie poslugiwałam się francuskim) .
Zima w mieście jest szaro – bura i bez tych wszystkich dekoracji i świecideł byłoby ją trudno przetrzymać . Od wczoraj kręcą się po mieście ekipy demontujące dekoracje miejskie. Miasto traci trochę na uroku i szarzeje . Na wystawach zaczyna się robić czerwono od różnych serduszek walentynkowych – pora ożywiać martwy sezon w handlu. Skąd się ludziom takie myślenie lęgnie i bez chwili zastanowienia powielają to co nie nasze . Przecież takie Walentynki to nie żadne święto. No i oczywiście trzeba odpowiednio wcześniej i z hukiem ,żeby więcej kasy spłynęło.
A propos zwyczajów; ostatnio święci triumfy przebój „ My Słowianie” . Piosenka i teledysk wyjątkowo kretyńskie same w sobie . Wielki ukłon jednak dla autorów . Obudziła zainteresowanie i
swojego rodzaju modę na polski folklor . Na tej fali powstają kolekcje odzieży , torebek i biżuteri, elementy wystroju wnętrz, nawet serwetki papierowe i torebki do przentów z motywami ludowymi pojawiły się w wielkim wyborze. Jakaś alternatywa dla Walentynek i innych Halloween'ów?
Mnie się ta moda podoba , choć spódniczki w łowickie paski raczej nie włożę , ale już przeciw torebce z ludowym motywem , albo jakiemuś niewielkiemu wzorkowi wyszytemu na bluzce nic bym przeciw nie miała.
Z innych spraw , to zlikwidowałam dekoracje świąteczne . Zostały same białe gałązki. Reniferki , aniołki i gwiazdorki poszły do kartona a karton na stryszek. Niedługo o wiosennym wystroju pomyślę.
Menu na niedzielną imprezkę wymyśliłam.
Pączki z marmoladą różaną ,patera owoców ,kawa , herbata , wino półsłodkie Travicello
Na kolację patera wędlin i serów wino półwytrawne „Feher Arany „ oraz sałatki :
stara i sprawdzona z kolorowego makaronu , szynki, sera , rzodkiewek i kukurydzy , do tego sos jogurtowy z dodatkiem ketchupu i ostrej papryki
nowość : z kaszy gryczanej z dodatkiem brokułów, suszonych pomidorów , oliwek , pomidorków koktailowych i czegoś tam jeszcze ( na razie nie nauczyłam się na pamięć – przepis z pudełka z kaszą ) , na sos zamiast majonezu użyję jogurtu
Nowość ale już wypróbowana : z fenkułu z pomarańczą, żurawiną i płatkami migdałowymi
Jeśli wyrobię czasowo , to zrobię też coś na ciepło – wykorzystam „ pomysł na” pod tytułem „chlopski garnek” - taki aintopf ; kiełabasa , papryka , kapusta , ziemniaki + gotowy fix. Już to robiłam , bardzo smaczne. Wiem , wiem , idę na skróty , powinnam się bardziej przyłożyć itd.
No prawda , ale w tym przypadku czas ma tu decydujący głos.

Jutro idę do fryzjerki – w końcu ją dopadłam i umówiłam się na ostrzyżenie , przy okazji strzyżenia umówię się na pomalowanie. Może da się namówić na ten mój upatrzony kolor..  

poniedziałek, 27 stycznia 2014

27.01.2014 Codzienne sprawy babusine

Ja sobie roboty nie wymyślam , ja ją po prostu mam.  Kolejny dzień  pisania  a to co założyłam ,że zrobię i pozałatwiam , odłożone na ... może na jutro . Wiadomo przecież, że każda sprawa raz odłożona na później , dalej odkłada się sama ... Szansa ,że jutro od rana coś załatwię . 
Jutro wybieram się na zakupy. - muszę dokupić kilka przysmaków niezbędnych do sałatek . W najbliższą niedzielę kolejna rodzinna imprezka - moja .  Nie będę szaleć z kolacją - z 3-4 sałatki , bo to najszybciej i najprościej , jakaś patera z serami i wędlinami , do tego sosy na bazie jogurtu lub kwaśnej śmietany . Wszyscy już zdążyli się przyzwyczaić,że do mnie przychodzi się na sałatki . I może pączki z różą upiekę do kawy ?  Nie lubię robić zakupów . Zwykle o czymś zapominam , chociaż robię sobie listę , a potem znów muszę iść do sklepu. Na szczęście dużo potrzebnych mi rzeczy mam pod ręką . 
Jakoś intensywnie i szybko mijają nam kolejne dni. Dziś odbierałam wnuczkę z przedszkola , bo synowa miała wizytę u lekarza , za dwa tygodnie sobotę będą u nas nocować oby dwa maluchy , bo rodzinka wybiera się na bal karnawałowy. A niech idą. A u nas ; będzie się działo. Zapowiada się co najmniej inwazja..  Na sprawy , które planowałam robić tej zimy brak mi czasu , tak jak i na pisanie wspominek i na razie też na pracę związaną z  kolejną księgą rodzinną . A już powinnam o tym pomyśleć . Koncepcję mniej - więcej mam , ale brak mi weny ,żeby to odpowiednio spisać . Nie ma pośpiechu , prędzej czy później na coś wpadnę . 
Wciąż nie umówiłam się do dietetyczki - brak mi czasu w ciągu dnia ,żeby zadzwonić. Ledwie o tym pomyślę , to zanim wykonam telefon już mam kolejne pilne tematy i tak  sprawa się odkłada ( tłuszczyk też ). Może jutro...
Drażni mnie TV . Ani porządnego filmu ; same stare i powtarzane w kółko na wszystkich stacjach , ani konkretnego programu naukowego , a dziennikarstwo i publicystyka - jedna wielka porażka . Choćby dziś w Polsacie - dyskusja na temat umów tzw. śmieciowych czyli umowa zlecenie , umowa o dzieło itp." ( swoją drogą skąd ta nazwa , ludzie śmieci nie kasę biorą za te umowy  czy jak?) . Korwin Mikke  kontra Ikonowicz.. Jeden mentalnie utknął w XIX wieku , drugi w epoce realnego socjalizmu w PRL-u na przełomie lat 60 i 70 XXwieku, a pani dziennikarka nie przygotowana do pracy . Z trudem szło jej prowadzenie dyskusji..   I tak dzień w dzień - nie padają pytania , które paść powinny , bo aż się proszą , a zapraszani goście przychodzą nie na dyskusję a po to,żeby pokazać się w telewizji i wykrzyczeć swój manifest . Po prostu łapy opadają . 

niedziela, 26 stycznia 2014

26.01.2014 Pychotki

Rosołek z makaronem własnej roboty i zieloną pietruszką . Nie ma jak to porządny rosołek z porządnego , podwórkowego kurczaka - szczególnie teraz zimą . Wszyscy wcinali, aż im się uszy trzęsły. Potem rodzinka poszła na sanki z dziećmi ( dziadek przejechał się z górki na brzuchu zamiast na sankach ) , a ja w tym czasie napiekłam chruścików. 
Całą wielką paterę .A teraz to już tylko wspomnienie po  chruścikach zostało - zżarli wszystkie co do jednego. 

Przepis na chruściki - " na oko" 
Pół kostki drożdży 
Dwa żółtka , jedno jajko
Około szklanki mleka 
Około jednej czwartej kostki margaryny 
Dwie płaskie łyżki cukru
Spory kieliszek brandy ( może być wódka, spirytus , whisky - byle miało dużo procentów)
Olejek pomarańczowy do smaku
Mąka około 30-40 dkg
Trzy kostki smalcu bez skwarek do smażenia 
Z drożdży,łyżki cukru, mleka i części mąki zarobić gęsty ( jak ciasto na racuchy ) zaczyn. Odstawić na 15-20 minut w ciepłe miejsce - ja nagrzałam piekarnik do 100 stopni i wstawiłam żeby wyrosło do piekarnika.
W tym czasie stopić tłuszcz , dodać olejek pomarańczowy i jajka , wymieszać . Dodać wyrośnięty zaczyn , mocno wymieszać - tak żeby w cieście zaczęły się robić bąbelki. Podsypać mąką , jeszcze raz wymieszać , tą samą metodą , wyłożyć na blat , podzielić na części. Każdą część jeszcze trochę wyrobić z niewielką ilością mąki. Rozwałkować , kroić na paski (3x8-9cm) , każdy pasek naciąć w środku , przewinąć jeden koniec ciasta . Rozgrzać smalec , sprawdzić temperaturę wrzucając mały kawałek - jak od razu wypływa i rośnie to jest w sam raz. Wrzucać po kilka chruścików - zależnie od wielkości garnka - ja mam taki na 5-6 sztuk. Mocno rosną więc lepiej wrzucać mniej. Jak się zrumienią to odwrócić . Wyjąć,osączyć na ręczniku papierowym . Przełożyć na paterę . Każdą warstwę obsypać pudrem cukrem . No ... i można się opychać .    

p.s. Wczorajsza wyżerka u starszej synowej też nie byle jaka; robi pyszne golonki w piwie . Piwa nie lubię , ale golonka mi smakowała