babusia

Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
sobota, 13 września 2014
13.09.2014 Sobota z tych do kalendarza nie pasujących
Takiego zapędu jak dziś to już dawno w sobotę nie było. Rano pozwoliłam sobie pospać ( tak mam od tygodnia , budzę się o 4.25 jak zawsze , po czym zasypiam po półgodzinie i śpię aż do wpół do ósmej - dziwne jak na mnie) . Na cotygodniowe zakupy pojechałam późno zwłaszcza,że jeszcze musiałam zatankować paliwo , bo od czwartku na rezerwie jeździłam. Ledwo wróciłam i pochowałam wszystko do lodówki , mężuś pojechał skontrolować robotę i dowieść materiał naszemu podwykonawcy , potem na spotkanie z jednym łebkiem o wdzięcznej ksywce Hiena . Nawet nie zdążyłam zapytać czy doszło do skutku. Zabrałam się do domowych tematów , sprzątnęłam kuchnię i zaczęłam prać plamy z foteli i kanapy , bo maluchy swoje znaki na niej zostawiają i wyglądało paskudnie. Jeszcze nie skończyłam a tu telefon . Gość z samego Poznania przyjechał kupić jakąś część do centrali. Co miałam zrobić , wciągnęłam na siebie jakieś bardziej cywilizowane ciuchy i pojechałam do biura . Zanim skończyliśmy gadać , bo oczywiście facet się zainteresował naszą ofertą minęło ze dwadzieścia minut. Wróciłam za dwadzieścia dwunasta z zamiarem skończenia prania plam i zrobienia obiadu. Pranie skończyłam i w tym momencie telefon. Zadzwonił młodszy syn ,że koparka jedzie na naszą budowę. Dobra podjadę . I jak wyżej - jakieś ciuchy i wio na budowę . Zjechaliśmy się wszyscy ; mężuś , syn z wnusiem , ja i nasz były uczeń , a obecnie szef swojej własnej firmy budowlanej i koparka oczywiście. Pracownika przysłał nam w tempie błyskawicznym -wczoraj zadzwoniliśmy do niego , dziś już była koparka. My sobie gadaliśmy , a koparkowy wyrywał drzewka i wyrównywał działkę . Wnusiu na zmianę ;patrzył na koparkę i latał po krzakach i pokrzywach a my za nim. Zeszło do 14.00 , ale już coś widać . A jutro wchodzi firma budować płot. Młody skasował bardzo przyzwoicie, żeby nie powiedzieć symbolicznie. Możemy czuć się usatysfakcjonowani - chłopak dobrze się u nas wyuczył i n a ludzi wyszedł. Ma dopiero 23 lata a już zarządza własną firmą .Wróciłam do domu z wielką torbą gruszek, które oberwałam z drzewka zanim koparka je wyrwała. Sama nie wiem po co , bo zapraw mam w piwnicy na kilka lat w zapasie, te co przyniosłam też będe musiała jakoś zagospodarować ( duch babci Stanisławy tkwi we mnie i nie pozwala niczego zmarnować ) . Obiad zrobiłam szybki - taki "aintopf " . A potem ruszyliśmy do piwnicy ,ogarnąć ten cały bajzelek po remontach i nie tylko. Było co robić ... Zeszło nam do 20.00. Nogi nam włażą w cztery litery , a wyglądamy jak byśmy u kominiarzy praktykowali . Na to wszystko jeszcze Szwagroska z Teściową zjechały w odwiedziny. Dnia nie zmarnowaliśmy , to pewne.
piątek, 12 września 2014
12.09.2014 Pokolenie Ikea - dzisiaj wpis będzie długi
bynajmniej nie mam na myśli sławnej
ostatnio książki. Nie wpadła mi na razie w ręce , a recenzje
nie zachęciły mnie do czytania więc i nie szukałam- może kiedyś
przeczytam . Te pokrętne nieco refleksje nasunęły mi się po
części przy ostatnim pobycie w Ikei i kilku innych marketach i
trochę z obserwacji życia codziennego – co ostatnio pasjami lubię
, bo to zajęcie wysoce pouczające. Nie książkę mam więc na
myśli a styl. Taki , jak to określił mój mężuś „nieszkodliwy”
. Czego by z tym nie zestawić i tak pasuje. Ja widzę to szerzej ; w
ubiorze , dobieraniu kolorów, jedzeniu , spędzaniu wolnego czasu ,
kupowaniu itp. I co ciekawe , temu stylowi poddają się niemal
wszyscy w mniejszym lub większym stopniu. Ja też, choć z umiarem -
tak myślę ( np. prowadzę blog i ubieram się w bonprixie).. Do
Ikei jako takiej zaglądam czasem i kupuję jakieś drobiazgi ,
głównie do kuchni . Z powodu jakości , akurat drobny sprzęt
kuchenny jest dobrze i solidnie wykonany . Nie zachwycam się ale
lubię tam się raz po raz pokręcić, podpatrzeć rozwiązania i
to jest kolejny i chyba ostatni plus Ikei. Pokazują jak wykorzystać
najmniejszy skrawek przestrzeni. Styl skandynawski średnio mi
przypadł do gustu( ten lansowany w nowej ofercie a la lata
sześćdziesiąte wcale mi się nie podoba - „Egon klawo „z
„Gangu Olsena” i te rzeczy) , jakiś taki trochę toporny ,
trochę wiejski . Pasujący bardziej do wiejskich siedlisk niż do
nowoczesnych minimalistycznych mieszkań , ale Pokolenie Ikea
urządza tak mieszkania , bo to nie wymaga wyobraźni.
Rozmawiałam z moją koleżanką u
której kupowaliśmy płytki , przyznała mi rację – 90 % kolekcji
to beże i brązy ( jak dla mnie ponure i przytłaczające, dla
mojego męża po prostu nudne) , a jako ciekawostkę dodała, że
około 80% klientów o nic innego nawet nie pyta uważając, że taki
beżowo- brązowy zestaw jest ponadczasowy . Ja zawsze dodaję i
bezpieczny . Podobnie jak przypadku oferty z Ikei , co by do tego nie
dołożyć będzie pasować . I jeszcze jedna ciekawostka ; tę
kolorystykę preferują także projektanci – Pokolenia Ikea ; moje
pokolenie nie znało zawodu projektanta , radziło sobie samo , nie
koniecznie z wysublimowanym smakiem i z zasadami sztuki ale za to po
swojemu A za takie bezpieczne ale pozbawione wyobraźni usługi
designerskie to ja dziękuję . Wolę już moje kolorowe ściany
,sosnowe meble i fioletową podłogę w kuchni, choć pewnie wielu
entuzjastów takiego stylu bym nie znalazła.
Pisałam kiedyś ,że mieszkańcy
mojego miasta świetnie się ubierają . Fakt , ale jak się głębiej
nad tym zastanowiłam , to wyszło mi ,że owszem świetnie gdy
chodzi o elegancję ,odpowiedni dobór kolorów i wzorów, połączenia
, jakość ale właściwie to jednakowo ; zgodnie z aktualnie
lansowanym przez kolorowe czasopisma stylem i kolorystyką . Nawet
młodzież i dzieciaki chodzą nienagannie i elegancko ubrane w
ciuchy z sieciówek. Przy okazji krótkiego pobytu w Łodzi dotarło
do mnie na widok młodzieży ubranej a la Punk ,że w moim mieście
nie spotyka się nikogo ubranego w ciuchy charakterystyczne dla
jakiejś subkultury ( w Łodzi widziałam na trasie przejazdu
przynajmniej kilkoro nastolatków) . U nas wśród młodych
wyróżniają się jedynie uczniowie szkoły średniej z klas
wojskowych – chodzą w mundurach. Sieciówkowy styl ubierania też
jest z tych bezpiecznych . I nie ważne czy chodzi o dorosłych,
młodzież czy dzieci . Jedno z drugim pasuje i mieści się w
aktualnie lansowanych standardach a co za tym idzie ; w miejscowych
sklepach nie uświadczy się czegoś oryginalnego. Wyobraźni też
siecówkowa moda nie wymaga . Mimo braków w zaopatrzeniu w latach
70/80/90-tych bywaliśmy bardziej oryginalni , a dziś wyróżnia się
na ulicy np. pewna pani nauczycielka , którą jeszcze moje chłopaki
i ich koledzy nazywali Indianką, bo wybrała sobie styl nawiązujący
do kultury Indian zamieszkujących Andy i trzyma się go do dziś ,
albo mocno starsza już pani , którą w kapeluszu i koronkowych
rękawiczkach do łokci widywałam jako dziecko i do dziś widuję .
Mogłabym tak jeszcze długo o modzie i wyróżnianiu …
Pokolenie Ikea lubi życie spędzać w
pubach przy piwie lub w ogródku przy grillu , Mac Donalda , opery
mydlane , różne programy typu „jak oni tańczą skaczą ,
fruwają” i mecze w tv, utwory muzyczne, które trudno odróżnić
jedne od drugich , bo i rytm i konwencja niemal identyczna ,
ustawiona na syntyzatorach , Facebooka lub inne forum społecznościowe
, czyta ( jeśli w ogóle) Fakt lub „Życie na Gorąco” ,nie
wysyła listów ani kartek świątecznych tylko sms-y lub meile ,
uprawia joging lub jeździ rowerem ;zachwyca się daniami z ryb ,
sushi i owocami morza a nie zna przepisów ani nawet nazw swoich
regionalnych potraw, faszeruje się wszystkim co ma w nazwie
„suplement diety” i „musi to mieć „ bo taki trend pokazują
media i żyje jakoś tak nijako , nieszkodliwie i po wierzchu i taki
styl i sposób myślenia zaszczepia swoim dzieciom. Wszechobecny
kolor różowy w ofercie dla dziewczynek, różne wróżki i syrenki
, zig - zaki i spidermany , monster high , bajki niemal wyłącznie
amerykańskie , gotowe zabawki bez pola do własnej kreacji , albo
gotowe zestawy do wykonania czegoś nazywane „kreatywnymi”; równo
i nijako , bez wyobraźni , nieszkodliwie, niekreatywnie .
Pokolenie Ikea nie myśli w
sensie społeczno - kulturowym , nie zastanawia się nad
konsekwencjami , powiela lansowane modele .Przykład ? Proszę :
kalendarz świąt . 31 października po domach biegają
poprzebierane dzieci świętując Halloween , panie w przedszkolach
proponują to święto – nawet one , wychowawczynie naszych dzieci
czy wnucząt nie zastanowią się nad tym ,że to jednak święto nie
z naszej tradycji i raczej należałoby zabrać dzieci na groby
poległych powstańców czy żołnierzy a nie przebierać się za
czarownice i inne czarne koty. Święta Bożego Narodzenia ? Proszę
: Św. Mikołaj o wyglądzie amerykańskiego krasnoludka z reklamy
Coli . Latające renifery o ludzkich cechach , elfy , i w powszechnym
użyciu słowo „magiczne” odmieniane we wszystkich przypadkach w
odniesieniu do Świąt Bożego Narodzenia , amerykańskie piosenki
bożonarodzeniowe we wszystkich stacjach i może w tle jako dekoracja
Szopka . A gdzie nasz Św. Mikołaj w biskupiej mitrze , gdzie
aniołki , które mu pomagają , gdzie przede wszystkim wymiar
duchowy tychże świąt ? Pokolenia Ikea to nie razi ani nie
zastanawia nawet; jest tak jak u innych - bez wyobraźni, nijako ale
bezpiecznie i nieszkodliwie (czy aby na pewno w tym przypadku?),
magicznie . Więcej przykładów ? Proszę ; nadawanie imion . Im
dziwniejsze i bardziej „ zagranicznie „ brzmiące tym lepiej .
Ostatnio gdzieś mi się w jakiejś gazecie rzuciło w oczy dla
chłopca Nikol. Krzywda dla dziecka już od urodzenia . Na szczęście
jest i drugi trend preferujący imiona stare i ostatnio zauważyłam
również słowiańskie. Tyle tylko że znów nadawane na falach mody
; jak jest moda na Jasie i Małgosie to 90 % zostaje Jasiem lub
Małgosią np. To zresztą funkcjonowało i dawniej ale mimo wszystko
ludzie wykazywali się większą różnorodnością. .
Pokolenie Ikea samo
skazuje się na inwigilację . I to w stopniu niewyobrażalnym ;
kocha wszelkie smartfony , tablety , karty bankomatowe z czipem
zbliżeniowym , laptopy , komputery a co za tym idzie elektroniczne
zakupy, gry ,lokalizatory , transakcje przez telefon , fora
społecznościowe, aukcje internetowe , audiobooki , jednym słowem
zdobycze współczesności. Brak wyobraźni zapewne nie pozwala
zwrócić uwagi na to,że dane raz wprowadzone do sieci żyją już
własnym życiem i są świetnym źródłem informacji dla
potencjalnych pracodawców, urzędu skarbowego , zusu, policji ale
też dla potencjalnych przestępców . A ja dodaję jeszcze,że i dla
własnych dzieci. Co powie np. dzisiejsza nastolatka swojej córce ,
która za lat powiedzmy 20 trafi na zdjęcie mamusi z rozbieranej
imprezy , co powie przyszły tata synowi , który znajdzie jego post
na facebooku o tym jak z kolegami pili alkohol i palili skręty ? Co
powie osoba , która ujawniła swoje dane w celu zabłyśnięcia na
forum społecznościowym , przypisała sobie mnóstwo niby ciekawych
cech charakteru , które jednak w oczach jej potencjalnego pracodawcy
zdyskwalifikowały ją jako kandydata na pracownika ? Co wreszcie
powie ktoś , kto ujawnił swoje dane i nagle okazało się ,że
ściga go komornik ? Tych zagrożeń Pokolenie Ikea nie dostrzega –
fascynuje się tą lepszą i łatwiejszą stroną : kontakt ze
światem i ludźmi , łatwość nabywania wszelkich dóbr, łatwość
zawierania transakcji , łatwość dotarcia do informacji. A
wystarczy telefon z GPRS-em , karta bankomatowa i worek ze śmieciami,
żeby o człowieku dowiedzieć się wszystkiego ; gdzie i co jada na
co choruje, gdzie przebywa, co kupuje , czym jeździ , jaki prowadzi
tryb życia, czy jest bogaty czy biedny, jak liczną ma rodzinę i
tak dalej. i dalej.
Pokolenie Ikea się izoluje. Zamiast
życia towarzyskiego – życie wirtualne ; szczegółów wyjaśniać
nie muszę , wiadomo o co chodzi. Znam nawet takich co zatrudniają i
zwalniają pracowników sms-em.
Ja nie twierdzę ,że ta współczesna
technika jest z gruntu zła, nic z tych rzeczy – sprzedaję
przecież technologie . „new tech” , potrafię docenić ich
zalety , ale znam też zagrożenia i potrafię wybierać.
Reasumując Pokolenie Ikea
żyje bardzo powierzchownie, łatwo, lekko i przyjemnie za to bez
wysilania wyobraźni i bez wychylania . Nie jest to pokolenie , które
umiało i chciało by się zbuntować , dać coś od siebie , coś
nowego stworzyć , zaprowadzić nowy ład . Woli żyć nieszkodliwie
i nijako. Brak temu pokoleniu pionierskiego ducha . Oczywiście nie
uogólniam , nie twierdzę,że nie ma wyjątków . Moja młodzież do
tego pokolenia należy i choć uległa w jakimś stopniu temu stylowi
, ma jednak sporo zdrowego rozsądku i pragmatyzmu . Znam zresztą
więcej młodych ludzi, którzy zachowują w tym trendzie nijakości
złoty środek.. A naszą wnusię i wnusia uczę ( a dziadek dzielnie
mi sekunduje) ,że powinni być indywidualistami . Na razie niewinnie
, na zasadzie „ nie możesz nosić bluzeczki takiego samego koloru
jak twoje koleżanki, bo ty jesteś ty a nie koleżanka , skąd
będzie wiadomo,że to to ty skoro wszystkie wyglądają taka samo”
. Moje synowe w pierwszej chwili trochę dziwnie na mnie patrzyły ,
ale chyba pojęły intencje. Mnie pewnie jest łatwo , bo zawsze
byłam z tych co psują statystyki , w młodości miałam momenty ,że
i bardzo chciałam zrównać się z innymi i takie ,że chciałam się
wyróżniać . Teraz wolę to drugie i rozumiem sens i zalety bycia
indywidualistą .
Pokolenie Ikea wyróżniać się
nie lubi . I jeszcze jedno zadziwia mnie nieodmiennie ;jak łatwo ci
młodzi ludzie ulegają manipulacjom , presji otoczenia, propagandzie
mediów – jak gdyby nie mieli własnego zdania , ba ,żeby tylko ;
jak by w ogóle nie posługiwali się rozumem.. Długo tak mogłabym
jeszcze pisać i jak już zaczęłam, co zahaczę o jakiś wątek
zaraz nasuwa mi się następny a nie o to chodzi żeby ciągnąć w
nieskończoność . W tym miejscu zostawiam otwartą furtkę sobie i
wszystkim , którzy zechcieli to czytać do dalszych przemyśleń.
Na koniec jedna ciekawostka
zaobserwowana w Ikei ( nomen – omen) , niż demograficzny w naszym
pięknym Kraju chyba w odwrocie – sądząc po ilości dzieci i
kobiet w ciąży jaka kręciła się po tym markecie w ubiegłą
sobotę .
czwartek, 11 września 2014
11.09.2014 Sprawy babusine
Nazbierało się ich trochę jak to u mnie . Tempo w pracy rośnie , roboty się mnożą . Biuro znów mam zawalone różnymi kartonami , sprzętem wszelakim i materiałami instalacyjnymi.. Są kartony , jest robota w myśl filozofii ukutej przez chłopaków. Obroty rekordowe. Ok. mnie to pasuje , budowa przecież rusza z miejsca. W tempie żółwim ale jednak coś się dzieje. Po 15 gość ma zaczynać robić płot , jutro załatwiamy postawienie garażu. Papiery poszły - czekamy na odpowiedzi .
Gaj definitywnie sprzedany . Akt notarialny podpisaliśmy wczoraj , nowi właściciele cieszą się działeczką , my pokaźną kupką gotówki w szufladzie. Trochę mi szkoda - jeszcze jedno niezrealizowane marzenie , ale cóż .. Coś za coś ...
W nowy obowiązek babciny zostałam wrobiona . dwa - trzy razy w tygodniu będę jeździć po wnuczka do przedszkola i odstawiać go do drugiej babci. Babcia nie ma prawa jazdy, dziadek nie zawsze jest w domu , bo jeździ na zlecenie jako kierowca w opiece społecznej i wozi jedną niepełnosprawną lekarkę i kilku innych stałych klientów więc jest zależny od kursów a nasz "genialny" burmistrz zabronił wożenia autobusem szkolnym przedszkolaków. Dotąd wnusia odbierał jego starszy kuzyn , razem wsiadali do autobusu, a w sąsiedniej wsi odbierała go z przystanku babcia. jeździło tak kilkanaście maluchów. A w tym raku burmistrz zabronił i tyle. No to jak synowa będzie w pracy od rana do 15 .00 to będę musiała urwać się z biura i po małego pojechać.
Zakupione w sobotę lustro dotarło . Przedwczoraj odebrałam sms z informacją ,że już jest , dziś starszy syn jechał do Swarzędza ,do klienta więc mu zleciłam odbiór. I mamy , piękne , z ciemnoczerwoną ramą ozdobioną rzędem drobniutkich kryształków , przywodzi na myśl barok ( choć wcale nie jest przeładowane ozdobami) . Przełamie trochę surową prostotę wnętrza , jak zaplanowaliśmy. Płytki będą do odbioru albo już w sobotę , albo w poniedziałek. No , ale do remontu jeszcze trochę ; może już wiosną następnego roku..
Wybrałam się dziś do fryzjerki , ale nie załapałam się na ostrzyżenie niestety. Wyszła wcześniej . Może jutro? Ma zakład trzy bloki od mojego biura.
Zgłosili się na praktyki uczniowie z technikum . Nie zamierzaliśmy ich brać , ale trudno odmówić starym znajomym . W tym roku praktyki krótkie - 3 tygodnie z kierunku elektronika i 2 tygodnie z kierunku informatyka.
Gaj definitywnie sprzedany . Akt notarialny podpisaliśmy wczoraj , nowi właściciele cieszą się działeczką , my pokaźną kupką gotówki w szufladzie. Trochę mi szkoda - jeszcze jedno niezrealizowane marzenie , ale cóż .. Coś za coś ...
W nowy obowiązek babciny zostałam wrobiona . dwa - trzy razy w tygodniu będę jeździć po wnuczka do przedszkola i odstawiać go do drugiej babci. Babcia nie ma prawa jazdy, dziadek nie zawsze jest w domu , bo jeździ na zlecenie jako kierowca w opiece społecznej i wozi jedną niepełnosprawną lekarkę i kilku innych stałych klientów więc jest zależny od kursów a nasz "genialny" burmistrz zabronił wożenia autobusem szkolnym przedszkolaków. Dotąd wnusia odbierał jego starszy kuzyn , razem wsiadali do autobusu, a w sąsiedniej wsi odbierała go z przystanku babcia. jeździło tak kilkanaście maluchów. A w tym raku burmistrz zabronił i tyle. No to jak synowa będzie w pracy od rana do 15 .00 to będę musiała urwać się z biura i po małego pojechać.
Zakupione w sobotę lustro dotarło . Przedwczoraj odebrałam sms z informacją ,że już jest , dziś starszy syn jechał do Swarzędza ,do klienta więc mu zleciłam odbiór. I mamy , piękne , z ciemnoczerwoną ramą ozdobioną rzędem drobniutkich kryształków , przywodzi na myśl barok ( choć wcale nie jest przeładowane ozdobami) . Przełamie trochę surową prostotę wnętrza , jak zaplanowaliśmy. Płytki będą do odbioru albo już w sobotę , albo w poniedziałek. No , ale do remontu jeszcze trochę ; może już wiosną następnego roku..
Wybrałam się dziś do fryzjerki , ale nie załapałam się na ostrzyżenie niestety. Wyszła wcześniej . Może jutro? Ma zakład trzy bloki od mojego biura.
Zgłosili się na praktyki uczniowie z technikum . Nie zamierzaliśmy ich brać , ale trudno odmówić starym znajomym . W tym roku praktyki krótkie - 3 tygodnie z kierunku elektronika i 2 tygodnie z kierunku informatyka.
poniedziałek, 8 września 2014
8.08.2014 Ale w kość dostałam dzisiaj
Pomijając ,że miałam cały dzień pracy wypełniony co do minuty , a telefony po trzy na raz dzwoniły , poniosło mnie na działkę do syna w celu spalenia firmowych papierów . Przymierzałam się do tego już od jakiegoś czasu . Teoretycznie nie wolno palić śmieci na działkach, ale postanowiłam machnąć na to ręką , bo przecież nie wyrzucę na śmietnik papierów z danymi klientów , kosztorysów , starych rozliczeń i innych kwitków . Znajomym ani rodzinie do spalenia w centralnym też nie dam , bo po co im wiedzieć co robimy i za ile , a na pewno by se poczytali z ciekawości , a nikt z nas pieca ani kominka nie ma , nawet kozy w garażu. Pojechałam . Liczyliśmy,że w dzień roboczy nikogo nie będzie w okolicy , a tu zonk; z wszystkich trzech stron sąsiedzi . Dwóch przeczekałam . Po półtorej godzinie pojechali sobie . Na trzeciej dziiałce siedzieli i siedzieli jakby nic lepszego do roboty nie mieli. W końcu i na nich machnęłam ręką i zabrałam się do palenia . Przedtem wysprzątałam działkowe wyczyny mojej matki. Ma manię zakopywania spadów gdzie popadnie , albo zgarniania na kupki i zostawiania na trawniku, w kwiatach, pomiędzy krzewami itd. Gada jej syn z synową , gadam ja żeby tego nie robiła , a ona swoje. W sobotę syn się wkurzał , bo poniszczyła trawnik ; wykopała dziurę i wsypała gnijące jabłka i przysypała ziemią ,resztę pozgarniała na kupki i zostawiła na trawie . powypalało dziury . Trzeba dosiać trawę . Dzisiaj jak tylko weszłam na działkę , pierwsze co zobaczyłam to ogromną kupkę jabłek wrzuconą pod krzaki porzeczek .W ramach przeczekiwania sąsiadów zabrałam się za sprzątanie . Okazało się ,że były też zakopane pod krzakami . Dwie taczki wywiozłam na kompostownik. Trzecią taczkę śmieci, zielska i ziemi wyciągnęłam z paleniska . Mamy wymurowane miejsce do palenia . Kiedyś za życia mojego ojca było grillem , ale potem matka zaczęła w tym palić śmieci i tak już zostało. Napchała tam różnych paskudztw , podpaliła , ale zamiast się spalić potopiło się to wszystko , wymieszało z ziemią z wyrwanego zielska i w ogóle zrobił się za przeproszeniem syf. Sprzątnęłam . Zrobiło się wpół do siódmej . Zabrałam się do palenia . Spaliłam pięć dużych worków z niewielkim wsparciem podpałki do grilla.. Zostały mi jeszcze dwa . Wpadnę w tygodniu , tylko później i dokończę tej roboty. Nogi mi w cztery litery włażą . Wbrew pozorom do lekkich taka praca nie należy . I rękę sobie oparzyłam . Niegroźnie , Mam trochę zaczerwienioną skórę. Do domu wróciłam o 20.30 mokra i brudna . Z wlosów mi kapało , aż się małżonek zapytał czy pada deszcz.. Miałam w planach prasowanie , ale odpuszczam . Wyprasowałam tylko jedną koszulę męża żeby by jutro miał co na grzbiet wciągnąć i padłam na kanapę . Muszę odsapnąć - sks dał o sobie znać , niestety.
niedziela, 7 września 2014
7.09.2014 Wiosna z jesienią się miesza
Kilka fotek z naszej dzisiejszej rowerowej przejażdżki i nie tylko.
Wiosna - kwitnące pole rzepaku
Wiosna - kwitnąca różowa akacja
I jesień - dojrzały owoce głogu i róży trójlistnej ( tej nie sfotkowałam , bo mi padły baterie)
Lato - kiście ( a może to szyszki ?) łopianów - innymi słowy rzepów
Lato - owoce chyćki czyli czarnego bzu - aż się proszą ,żeby zrobić z nich sok
Jesień - płot wzdłóż A2 porośnięty czymś co do złudzenia przypomina winogrona ale nim nie jest ; owoce są małe, cierpko-gorzkie i pachnące ziemią . Pojęcia nie mam jak to się nazywa
Jesień - wiciokrzew stroi się w jesienne barwy
I jeszcze kawałek lata - jakaś odmiana tawuły - cho nie dam głowy, że to tawuła- wszędzie tych krzaczków pełno
I znów jesień - coś kłujące co u nas nazywamy mącznikiem . Fachowej nazwy nie znam , albo znam ale nie wiem ,że to to.
Jesień - przysmak wszystkich ptaków -owoce czeremchy - tę koło naszego bloku już dawno oskubały . Ani jednej wisienki nie zostawiły
No i to by było na tyle w tematach pór roku . Padła mi bateria w telefonie więc inne jesienno - wiosenno-letnie muszą poczekać do następnej przejażdżki .
A PONIŻEJ :
Moja robótkowa działalność w piątkowy wieczór , sobotnie gotowanie zupy grzybowej i niedzielny poranek - pudełeczka na drobiazgi , na biurko wnusi .
Podsumowując :
mam misję : nazbierać głogu i róży na konfitury - wzdłóż okolicznych pól rośną dorodne i w niesamowitych ilościach - aż żal zostawić . I drugą : nazbierać dużo ładnych szyszek sosnowych - na świąteczne dekoracje. Tak mi przyszło do głowy , kiedy jechaliśmy wzdłóż lasku zwanego Małpim Gajem .
A poza tym , pewna chatka w pewnym "-Ówku" , na naszej rowerowej trasie wciąż nie zagospodarowana . Kiedyś próbowaliśmy ją kupić i nie doszło do skutku ; może doczeka końca naszej budowy i sprzedaży obecnego biura , a wtedy spróbujemy jeszcze raz ? Chciałabym...
Subskrybuj:
Posty (Atom)