babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 20 maja 2017

20.05.2017 Miałam dziś co robić

w domu oczywiście , choć i w przybiurowym ogródku też . Od rana pojechałam na zakupy jak zwykle . W planach miałam jeszcze myjnię samochodową , ale chętnych dziś było dużo i nie chciało mi się czekać w kolejce. Auta nie umyłam. Na zieleniaku kupiłam też kilka roślinek do mojego skalniaka . Posadziłam po południu. Zobaczymy jak sobie krzaczki poradzą . Iglaki rosną jak szalone. Środek na zarazę pomidorową też kupiłam , ale nie wiem czy nie przedobrzyłam z ilością . Nie znam sie na tym więc się okaże. Sezon rozpoczęła też moja zaprzyjaźniona babcia - ogrodniczka . Miała mnóstwo sadzonek , ale też młodą kapustę , szczypior , rzodkiewki i rabarbar i oczywiście ziółka .  Zakupy zrobiłam u niej a jakże. I jak to od wielu lat mamy w zwyczaju pogadałyśmy sobie chwilę .I bardzo się ucieszyłam , że znów ją spotkałam . 
Po powrocie zabrałam się do porządków w lodówce. Nie wiem jak to się stało , ale ktoś przekręcił pokrętło od temperatury na max i w lodówce zrobiła mi się zamrażarka . Rozmroziłam , pomyłam wszystko i na nowo poukładałam . Wbrew pozorom takie sprzątanie zabiera dużo czasu . Przy okazji zużyłam parę rzeczy , które mi w lodówce za długo leżały. Obiad był taki w rodzaju "coś z niczego w jednym garnku" ( ajntopf po naszymu) ale wyszedł pyszny. 
A po południu pojechaliśmy sadzić roślinki. 
Ochłodziło się i zanosi na deszcz. Na razie tylko zanosi i to już mniej więcej od południa. 

piątek, 19 maja 2017

19.05.2017 Spraw babusinych parę

I znowu piątek i znowu weekend przed nami . Dzień raczej w normie jeśli chodzi o pracę . Popołudnie za to szalone a to za sprawą wnuczków . Mieliśmy ich trochę ponad dwie godziny. Zabraliśmy towarzystwo na plac zabaw . Szaleli tak ,że mały na końcu już sam się do wózeczka zaczął pakować , bo nie miał sił dreptać dłużej. Po zabawie na placu pojechaliśmy na lody do Macdonalda. Mamy kawałek za skrzyżowaniem więc nie było potrzeby jechać do miasta. Starszy oczywiście poszalał jeszcze na zjeżdżalni obok MD. Kupiłam im oprócz lodów jeszcze coś do zjedzenia i w ten sposób zaliczyli kolację . No dobra , wiem ; nie zdrowo i te rzeczy , ale w końcu od czego są dziadkowie jak nie od sprawiania frajdy wnusiom , choć nie zawsze po myśli rodziców. Synowa podjechała akurat jak wracaliśmy . Spakowaliśmy maluchy , zostały umyte po zabawie i pojechali . Zostało mi do posprzątania mieszkanie , bo oczywiście cały piasek z bucików i włosów znalazł się na podłodze , a poza tym mały jak zwykle wysypał mi z koszyczka cebulę i poroznosił wszędzie łuski.Uwielbia się bawić koszyczkiem z cebulą, nie wiadomo czemu. Najważniejsze ,że wyszli uszczęśliwieni. 
Na jutro żadnych szczególnych planów nie mam. Może tylko zajrzę do mojego ogródka przybiurowego i popryskam zielsko randapem a pomidory płynem na pleśń i inne choroby , o ile coś takiego uda mi się kupić . Nie znam się na tym , więc mogę tylko liczyć na porady obsługi sklepu ogrodniczego. I może w końcu uda się pojeździć rowerkami. 
Pora dmuchawców więc i wystrój bloga dmuchawcowy zaprowadzam od dzisiaj. 

czwartek, 18 maja 2017

18.05.2017 Urwanie głowy

Opieka nad pełną energii prawie ośmiolatką wymaga wysiłku. Nie da się ukryć . Dziecko wciąż ma nowe pomysły , buzia jej się nie zamyka i wszystko ją ciekawi. Dziś zaciągnęła mnie na ich działkę , bo koniecznie chciała mi pokazać kwiatki. Pojechałyśmy oczywiście . I tak się opłaciło , bo przywiozłam pokaźny bukiet konwalii i drugi białego bzu. Pachnie w domu przepięknie . 
Jutro następne babciowe wyzwanie ; podrzucają nam wnuczków. Będzie wesoło. 

środa, 17 maja 2017

17.05.2017 Dziwnie się wszystko plecie

Pisałam wczoraj o tym, że dostaliśmy zaproszenie na wesele do syna przyjaciół . Wieczorem dodzwoniłam się do przyjaciółki , żeby o tym radosnym fakcie pogadać i co słyszę ; zmarł nagle jej brat . Dziś był pogrzeb. Jak pamiętam , to ze dwa lata starszy od niej i mojego męża , ode mnie jakieś trzy... Zawał serca . Nie trzymali się specjalnie razem ale jednak to brat . Przykre to. 
Tak poza tym dzień wyjątkowo spokojnie mi minął . Załatwiłam to co miałam do załatwienia, nawet bez pośpiechu . Reszta ludzi była na szkoleniu i to dość długo . Teraz czekamy na wnusię . Nocuje dziś u nas jak co miesiąc a jutro obowiązki babciowe; szkoła, odrabianie lekcji i chór. I tu znów muszę się pochwalić . Wnusiny chórek zajął pierwsze miejsce w konkursie talentów organizowanym przez miasto. Jeszcze nie znam szczegółów , ale już zdążyła do mnie zadzwonić i się pochwalić .
Dziś było bardzo gorąco, pogoda letnia, juro ma być jeszcze cieplej. Niby dobrze , ale po tych prawie minusowych temperaturach zbyt szybko.

wtorek, 16 maja 2017

16.05.2017 Sprawy babusine

Zostałam z nienacka wrobiona w opiekę nad teściową . Nie mam nic przeciw temu ale Szwagroska mogła uprzedzić przynajmniej z 2-3 dni wcześniej , a tak posypała mi cały plan na dziś . U okulisty straciłam prawie dwie godziny a teoretycznie teściowa była umówiona na konkretną godzinę. Totalny brak organizacji i spóźnialstwo lekarzy . Tego to już nie rozumiem . My jak się umawiamy na 10.03 z klientem to musimy dokładnie w tej godzinie być do dyspozycji klienta , a nie  o 10.08, bo wyjdziemy na nie poważnych . Jak jednak zauważyłam , w przypadku lekarzy ludzie to ich olewactwo tolerują . 
Moje pomidory się trzymają . Muszę za radą msfm i sąsiada kupić w sobotę płyn do oprysków przeciw chorobom. W skalniaku pojawiły się pierwsze roślinki. Maluteńkie ale zaczęły wschodzić . Pięknie też rosną iglaki . I to mnie cieszy , choć przyznaję, że jest z tym trochę pracy. 
Jutro cała moja banda jedzie na szkolenie . Niech jadą . Kolejny certyfikat nie zaszkodzi. 
Dostaliśmy zaproszenie na wesele syna naszych przyjaciół . Nie dodzwoniłam się na razie do przyjaciółki, żeby wypytać o szczegóły . Wesele jest w sierpniu. Okazja żeby sobie nową kieckę sprawić jak by nie było. Mam ich trochę , ale na letnie wesele wypadałoby chyba coś jaśniejszego. Wszystkie mam ciemne. Kiecusia  się przyda i na inne okazje  , bo za rok Komunia Św naszej wnusi. Pomyślę , mam jeszcze trochę czasu . 



poniedziałek, 15 maja 2017

15.05.2017 Chyba jakiś obrazkowy przerywnik zrobię ,

bo pisać wciąż o pracy i domowych zajęciach już mnie samej się po woli nudzi . A ,że nadmiarem czasu ostatnio nie grzeszę , to poza pracą i popołudniem w domu nic się nie dzieje . Wobec tego obiecane fotki z okolicy .
Wieś jak wieś , na pierwszy rzut oka nic szczególnego , ale okazuje się ,że historyczna i calkiem sporo w niej zabytków : kosciół klasycystyczny z 1783 roku , wozownia i zabudowania dworskie z 1910 roku , park krajobrazowy z XIXw , magazyn zbożowy także z 1910 , widoczna poniżej figura św. Jana Chrzciciela.
Na tle bajorka tworzy nieco kiczowatą kompozycję ale w sumie nadaje temu miejscu ludowy klimat

                Widok na bajorko z innej perspektywy

A poniżej stary , dziś niestety opustoszały , niszczejący i zapomniany dwór z początku XIX wieku, moim zdaniem bardzo nostalgiczny . Dwór malowniczo chowa się w lekko zdziczałym parku , co dodaje mu tajemniczości 




niedziela, 14 maja 2017

13.05.2015 Jak się bawić to się bawić !

Sobota od rana zapowiadała się zwyczajnie; zakupy na zieleniaku i w mieście , potem poszłam jeszcze do dwóch sklepów z zabawkami w poszukiwaniu klocków . Kupiłam , choć nie do końca takie jak miałam w planach . Ale były i mogliśmy sobie darować jazdę do Poznania . Obiad zrobiłam prawdziwie letni. Po raz pierwszy w tym roku. Były szparagi więc oczywiście nie odmówiłam sobie.  Znajomy straganiarz polecił mi nową odmianę , takie trochę giganty . Nie miałam dl nich przekonania , ale okazały się pyszne i w ogóle nie były łykowate, jak to sie szparagom zdarza. 
I , tak wiem , chłopaki mi łeb urwią , ale kupiłam trzy sadzonki pomidorów gruntowych i posadziłam na nie zgospodarowanym kawałku trawniczka za resztką kostki brukowej koło firmy. Z frontu nie widać , dopiero jak się przejdzie za budynek. A potem sąsiad zza płotu poprosił , żeby mu mężuś internet podpiął . Umówiliśmy się jak skończymy roboty ziemne. Skończyliśmy około wpół do siódmej. Sąsiada nie było , wyszedł do kościoła z rodziną jak sie potem okazało.  Pojechaliśmy więc na działkę synalka odwieźć mu grabki i dziabkę , a poza tym chciałam się załapać na bez , konwalie i rabarbar. Konwalie jeszcze nie kwitną ; bez i rabarber urwałam. Przy okazji nazbieraliśmy większych kamieni do naszego skalniaka. Ktoś wyrzucił całą górę na nieużytki koło działek. Rozlokowaliśmy w ogródku a potem zajrzeliśmy do sąsiada. Naprawa poszła szybko , a sąsiadka w tym czasie grila rozpalała i tym sposobem , załapaliśmy się więc na grilla . Impreza sie rozkręciła aż talerze poleciały . Na szczęście to sąsiad zrzucił , opowiadając z rozmachem jakąś historię. Wróciliśmy do domu około 0.30 . Dawno tak sie nigdzie nie zasiedzieliśmy. A dziś byliśmy w pobliskiej wsi złożyć życzenia komunijne synowi pracusia. Długo to trwało , choć zajechaliśmy tam pod koniec Mszy Św. Zrobiłam kilka ciekawych fotek w okolicy . Przy czasie wrzucę , żeby pokazać klimacik . 
Po złożeniu życzeń pojechaliśmy na obiad do hinduskiej restauracji. Jeszcze nigdy tam nie byliśmy . Jedzonko pyszne i fantastycznie  podane w niewielkich metalowych miseczkach . jeszcze nigdy tam nie byliśmy. Jakoś się nie składało. Było warto. Na koniec jeszcze się wybraliśmy na spacer po mieście . To już w ogóle ewenement , bo na spacerki po mieście to nam zwykle czasu brakuje. A co dalej ... Zobaczymy jak sie ten dzień skończy