babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 20 lutego 2016

20.02.2016 U mnie jak zwykle w sobotę pracowicie

Rano co tygodniowe zakupy , potem biuro. Roboty oczywiście miałam nie mniej niż w każdy inny dzień . Nie chciało mi się już pakować paczek , zostawiłam sobie na poniedziałek. I tak zrobiłam całkiem sporo. Chłopaki też w pracy , skończyli o 15.00 . Mężuś pojechał do klienta po obiedzie i do tej pory go nie ma.  
A ja oczywiście zabrałam się za domową robotę - wszystko przy dźwiękach mojej ulubionej muzyki. Przesłuchałam w sumie 4 i jak dotąd połowę tego co mam na pendrivie. Ale lepsze to niż to bezsensowne kłapanie paszczami w tv .  Ogarnęłam chatkę wrzuciłam pranie do pralki i umyłam lodówkę . A potem zabrałam się za robótkowanie . Przygotowałam sobie pojemnik do wielkanocnej dekoracji. Właśnie schnie. jutro polakieruję. A co z tego będzie pokażę później , jeśli mi wyjdzie tak jak sobie zaplanowałam. Dokończyłam też szydełkowego misiaka. Wyszedł taki gruby , bury misiu . Przypomina mi jakąś postać z bajki , które kiedyś oglądały moje dzieciaki, ale nie umiem skojarzyć z jakiej. Jutro zrobię mu jakąś fotkę. W planach mam jeszcze kilka pudełek , pisanki i zawieszki ze zdjęciami dzieciaczków. No i szycie powłoczek na poduszki i obrusu. Tylko kiedy to wszystko robić? 
Jutro urodzinowy podwieczorek u wnusia ale jak znam młodszą synową to na podwieczorku się nie skończy. 

piątek, 19 lutego 2016

19.02.2016 Sprawy babusine

Jest, jest, jest! Kontrakt , nad którym pracowałam ostatnie dwa tygodnie. Dziś podpisaliśmy umowę , zaczynamy w poniedziałek. Będzie się działo ! 
Czyli te dwa tygodnie ciężkiej pracy na marne nie poszły. Dziś też rozliczyłam większą inwestycję . Jeszcze kilka drobnych poprawek i wystawiam fakturę . Lubie takie dni. 
Z domowych tematów nic specjalnego . Jak zwykle miałam "fart". Gaz mi się skończył w trakcie gotowania obiadu , a mężusia oczywiście nie było. Zamówiłam więc w firmie, która dowozi. Szybko poszło . Za piętnaście minut już miałam nową butlę. Zanim mężuś wrócił obiad był gotowy. Dokończyłam sprzątania w mojej szafunierce. Przerzedziło się i nic na głowę mi nie spadnie , przynajmniej przez jakiś czas.  Następna będzie biblioteczka , ale to wymaga więcej czasu i zorganizowania . 
Książka robi się coraz ciekawsza .  A poza tym zaczęłam dziergać tulistworka dla najmłodszego wnusia. Starsza dwójka ma ich już po kilka  a dla maluszka jeszcze jakoś się nie złożyło. W planie jest miś , ale co wyjdzie to się okaże . 

czwartek, 18 lutego 2016

18.02.2016 Królowie kurnika

Oto foto : efekty mojej niedzielnej działalności robótkowej

Szef wszystkich szefów ,niekwestionowany władca kurnika ,podwórka i okolicy 
 dostojny pan Kukurycjusz Kogutowski 

Jego małżonka pani Kurencja Kogutowska 




I ich pociechy :

Znana w całym kurniku i okolicy ślicznotka i strojnisia Kokoruzia Kogutowska 



Zbuntowany nastolatek z agrafką w grzebieniu Kukuryk Kogutowski 


I najmłodszy Kukurysiu Kogutowski 



A tu rodzinka Kogutowskich  w komplecie 



A poza tym zaczęłam czytać "Żelazne Damy " - zapowiada się bardzo ciekawie .

środa, 17 lutego 2016

17.02.2016 Sprawy babusine

Drażni mnie ten śnieg na obrazku blogowym  . U nas w realu zima bez zimy , ani płatka , nawet w kącie za murkiem nie uświadczysz . Rano niby mieliśmy przymrozek , ale już od wczesnego popołudnia deszcz . Pisałam ,ze nie lubię przednówka ? ... Pisałam . I znów piszę , bo nie lubię i już . I zaraz przerobię wystrój na jakiś sympatyczniejszy . Dobrze,że mi bukiet tulipanów nastrój poprawia i kwitnący hiacynt też.
Luzik sobie zrobiłam dziś po południu , bo po tym szaleństwie z kosztorysami zaczęły mi się "kanarki po mózgu plątać" jak mówiła pewna moja koleżanka . Trochę poczytałam "Politykę" i "Moje Mieszkanie", a potem zabrałam się za prasowanie koszul mężusia i  porządki na kolejnej półce. Z założenia miała zostać posprzątana jedna . Skończyło się na dwóch . Zawartość drugiej spadła mi po prostu na głowę. Wszystko przez to ,że sięgnęłam , po teczkę z rysunkami wnucząt, żeby schować kolejne . No i poleciały wszystkie na podłogę i moją głowę. No i oczywiście wszystko się rozsypało. No to co miałam robić , usiadłam sobie na podłodze i układałam . Tym sposobem w mojej szafunierce została jeszcze jedna półka do zrobienia przewiewu. Następna w kolejce będzie biblioteczka. Czas znowu przerzedzić zbiory . Co nie potrzebne oddam do biblioteki . Jakoś nie umiem wyrzucić po prostu na makulaturę . Jestem z epoki , w której chleb i książki otaczało się szacunkiem , co w praktyce oznaczało ,że nie wolno ich wyrzucać . I tak mi zostało. 
I tak to wygląda na dziś dzień . Jutro wybieram się na targ , ale wybieram się tak już od połowy grudnia i zawsze coś mi staje w poprzek . Zobaczymy ... 

wtorek, 16 lutego 2016

16.02.2016 Ale dzień ...

niby taki zwyczajny , ale zawalony tematami . Wszyscy biegamy z obłędem w oczach , mnie nie wyłączając, choć to zwykle ja jestem najbardziej ogarnięta  z wszystkich i dyryguję tym cyrkiem na spokojnie. Ale to znaczy ,ze póki co , praca jest . 
Nasz starszy wnusiu ma dziś urodziny . Skończył 5 lat ! Już pięć !  Rośnij zdrowo Kochany Wnusiu i poznawaj świat i spełniaj swoje marzenia ! Odwiedził nas dziś w biurze. Jechał z mamą i braciszkiem na zakupy . Dałam mu parę złotych na coś słodkiego , a w niedzielę dostanie urodzinowe prezenty.
Moje mięsko udało się wyśmienicie . Długi pobyt w lodówce mu nie zaszkodził.  Jedzonka na dobre 2 tygodnie i to zdrowego. 
Dzwoniłam do brata mojego ojca . Samopoczucie ma nieco lepsze niż przed kilkoma tygodniami kiedy rozmawialiśmy , ale przeszkadza mu przymusowe bezrobocie  ( ma 78lat ) i jeszcze półtora roku temu pracował . Obgadaliśmy nasze rodzinno - kronikarskie tematy i trochę politykę . Wierzy w NE . Dziwię się i nie zgadzam , ale , ma swój wiek , żył w innej epoce , niech mu będzie. Nie spierałam się z nim za nadto bo i po co. 
Przyszły wiosenno-letnie katalogi Cellebes , ale nic szczególnego . Nie zachwyciły mnie tym razem. 


poniedziałek, 15 lutego 2016

15.02.2016 Takie różne sprawy babusine

O sprawach za chwilę . Najpierw o Opowieściach Ascolańskich Luci. Normalnie przeczytałabym te książkę w jeden - dwa wieczory . Obowiązki babciowe i zawodowe sprawiły jednak ,że czytałam długo , zaledwie po kilka stron. Ale może to i lepiej , bo mogłam się podelektować jak dobrą kawą . O ile "Dziennik Badante" kojarzył mi się z oglądaniem kolorowych , pełnych słońca pocztówek , o tyle " Opowieści" przypominają mi leniwe pogaduchy z przyjaciółką przy kawie . Z tych co to każdy wątek zaczyna się od " ty wiesz , a w niedzielę..." I to jest cały urok tej książki . Takie moim zdaniem właśnie powinny być opowieści . Przekazywane nie śpiesznie , naładowane emocjami i podkręcające klimat . Bardzo mi się podobały , znów nabrałam ochoty ,żeby te wszystkie , zabytki , źródełka i zaułki zobaczyć na własne oczy ( może kiedyś , na emeryturze ...) przejść się po targu , załapać na  lokalne święto , skosztować włoskich potraw i innych atrakcji  . No i mało kto pisze dziś tak poprawną i piękną polszczyzną jak Lucia . Jeszcze raz gratuluję Ci Luciu , a książkę zaraz podrzucę Szwagroskiej a potem przyjaciółkom z realu. 

A poza tym , znów ciężka praca . Rok ledwie się zaczął a ja na komputer i program ofertowy patrzeć już nie mogę , ale to się przełoży na konkrety więc co dzień zasiadam do komputera i piszę . Właściwie nic poza tym . Czas pochłania praca. 
Starsza młodzież i wnusia wydobrzała , my wydobrzeliśmy , to teraz wirusy zaatakowały młodszą młodzież . Oby tylko mały wnusiu nie załapał , bo dla takiego maluszka każda infekcja jest groźna .
   Narozrabiałam i nie wiem co z tego wyniknie. W sobotni, późny wieczór przygotowałam sobie mięso do szynkowaru , wstawiłam do lodówki i miałam następnego dnia po południu je sparzyć . Ale jak to ja , jak już do jakiejś roboty się dobrałam to zapomniałam o całej reszcie. A potem pojechaliśmy do teściów młodszego , wróciliśmy a ja nadal nie pamiętałam ,że mam mięso do parzenia przygotowane w lodówce . Przypomniało mi się rano jak wstawałam do pracy . Siłą rzeczy musiało postać jeszcze parę godzin do mojego powrotu . Wstawiłam do parzenia zaraz jak przyszłam.  Teraz stygnie, jutro się okaże co z tego wyszło. Jak się nie da zjeść to trudno , wyrzucę , ale będę na siebie zła , bo nie lubię marnować jedzenia .  

niedziela, 14 lutego 2016

14.02.2016 Tak jak by świątecznie

no tak, bo to niedziela i Św. Walentego i rocznica ślubu - nie nasza ( jeszcze nie ) . Dzień minął na luziku . Mężuś czytał zaległe wiadomości w necie a ja jak zwykle ; krzątałam się po domu aż do obiadu a po obiedzie zabrałam się za robótki . A konkretnie za przeróbkę kurczaków -cudaków. Zajęło mi to całe popołudnie , ale dopracowałam w każdym detaliku . Pokażę przy czasie , jak zrobię jakieś fotki . Udały mi się , że hej . Walentynek jak już wspomniałam nie świętujemy ale uciec od tego trudno. Tv trąbi o tym co pięć minut na wszystkich możliwych kanałach. 
Zadzwoniliśmy z życzeniami do teściów młodszego z życzeniami z okazji ich 35 rocznicy ślubu , no i zaprosili na kawę i tort. Zaproszenie przyjęliśmy . Zanim dojechaliśmy na stole stała już kolacja . Poświętowaliśmy razem , wypiliśmy po drinku ; znaczy ja wypiłam ,bo mężuś kierowca.  Pogadaliśmy ... Miło , bo tak w ogóle , to wciąż brak czasu na życie towarzyskie. 
     Książkę Luci skończyłam czytać wczoraj. Podobała mi się bardzo .Ja złapię chwilkę to o tym  napiszę . 
 Zmarła moja koleżanka z dawnej pracy w zozie . Miała 69 lat. Różnie nam się układała niegdyś współpraca , nie zawsze dobrze .Kiedy  przeczytałam nekrolog pomyślałam sobie ,że chyba nie jest jej tam po drugiej stronie źle,bo spotkała się z córką , która zginęła w wypadku , w czasie gdy razem pracowałyśmy ...