babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 21 kwietnia 2018

21.04.2018 Spraw babusinych parę

Sobotę zaczęłam jak zwykle ; od zakupów . Nie za wiele , bo jakoś ostatnio mało wszystkiego zjadamy. Najpierw pojechałam na zieleniak . Na wszystkich straganach pełno sadzonek , głównie warzyw. Są też pomidory i w następną sobotę zamierzam kupić i zasadzić jak w ubiegłym roku . Kupiłam krzaczek lubczyku ogrodowego, u nas nazywanego potocznie magą . Na koniec pojechałam do brico , sprawdzić gazony z gazetki . Były dwa z trzech prezentowanych , ale mi sie nie podobały . Za to krzaczki borówki amerykańskiej i jagody kamczackiej już tak.  Tym sposobem mam trzy krzaczki owocowe i krzaczek lubczyku. Miałam je sadzić dziś po południu , ale mi nie wyszło. Mężuś zaplanował co innego; najpierw zakup nowej mini-szlifierki , bo naszą ostatnio zajechaliśmy na naszym ludwikowskim foteliku ( dlatego z robotą za nadto się nie posnęłam) , a potem  porządki w autach , przy czym uwzględnił i moje . No i zamiast pojechać sadzić krzaczki wylądowaliśmy pod firmą . Ale i tak źle nie wyszło , bo zasiałam smagliczki. W le roy oprócz mini-szlifierki kupilismy gazony . Tam wybór był dużo większy . Gazony stanęły pod tablicą reklamową , a jak tylko się pojawią na straganach zasadzę w nich serfinie w kolorze amarantowym . Czyli nie ma tego złego...
Krzaczki posadzę jutro. 

piątek, 20 kwietnia 2018

20.04.2018 Pracowity piątek

miałam dzisiaj. Bo i w biurze i do ogródka przybiurowego wkroczyłam i z meżusiem do klienta pod wieczór się wybrałam i nawet część zakupów na jutro zrobiłam . Było tego trochę . 
W lidlu kupiłam krzaczek żurawiny z zamiarem posadzenia na mojej starej-nowej działce . Niestety z tych co miałam w planach tylko to się uchowało . Jutro wpadnę do biedronki ; tam też były może jeszcze się uchowały . Tak czy inaczej od jutra zagospodarowuję moją działkę i otwieram sezon rowerowy . A tak rowerowy , bo mam zamiar jeździć na działkę rowerem . Nie daleko mam . No i wkręcić w to małżonka . A wkręca się tak jak by , bo już mi zaczął narzędzia ogrodowe podsuwać . Narzędzi tam jednak sporo jeszcze po moim ojcu więc na razie zakupów nie przewiduję. Na razie kilka owocowych krzaczków, może też jakieś ziółka i porządki . 
Kończę kolejny tom sagi kryminalnej . Przydałoby się coś na weekend skołować . Empik szybko sprawy załatwia , może coś namierzę. 
Ładne lato mamy tej wiosny . 

czwartek, 19 kwietnia 2018

19.04.2018 Jutro

jutro napiszę coś więcej . Dziś już mi się nie chce . Popołudnie z wnukami to nie w kij dmuchał . Ale było fajnie ; byliśmy na placu zabaw i na lodach i bawiliśmy się w domu . Starszy wnuczek zaczął trenować w szkółce piłkarskiej i od razu to widać , zmężniał i nabrał mięśni . A mały jak zwykle ; słodki urwis patry tylko co zmalować .  Lubimy ich mieć u siebie . 

środa, 18 kwietnia 2018

18.04.2018 Kilka obrazków z przechadzki

po toruńskiej starówce. Bardzo lubię to miasto . Znam je od dobrych 45 lat, od tylu właśnie lat mam w tym mieście przyjaciółkę  i nie jedną fajną przechadzkę po urokliwych zakamarkach  zaliczyłyśmy . Nie jedną też zaliczyłam z moim mężem i dziećmi . Pora zacząć zabierać tam wnuczęta. 
Przechadzka nie była długa . Pokręciliśmy się po głównym deptaku ,gdzie w oczy rzuciły nam się takie oto ciekawostki :

Tymi pojazdami stylizowanymi na automobil można zwiedzać miasto. Zabiera z 6 osób i przewodnika , jeździ z prędkością żółwia , ale jaka frajda ! 



Okazało się , że mamy nowe ministerstwo , takie na swojską miarę : 
ministerstwo śledzia i wódki  - ciekawostka taka
 ( kilka lat temu w drodze do Nowego targu trafiliśmy na hrabstwo gorzały) 


Areszt śledczy przypomina średniowieczną twierdzę (zdjęcie powyżej ), podobnie zresztą jak budynek sądu ( poniżej)


Kamieniczki odzyskują dawną świetność 


A urokliwe zaułki jak zwykle kuszą i zapraszają do spaceru 




I jeszcze kilka słów o Kościele Mariackim . Nie będzie jednak o historii , bo to moż na w necie przeczytać , a o klimacie . Jak dotąd jakoś nie udało mi się zwiedzić tej świątyni , zawsze coś wypadało ; a to jakieś nabożeństwo się odbywało , a to czasu zabrakło , a to nie po drodze było ; zawsze coś . Tym razem weszliśmy . Kościół jest otwarty i można zwiedzać bezpłatnie. Jedynie niedostępny jest sarkofag Królewny Anny Wazówny , ale podobno można poprosić księdza albo kościelnego i wtedy za "co łaska " otworzy i pokaże. Tego jednak nie wiem na pewno , nie sprawdzaliśmy. Kościół powstał w 1239 roku a więc w samym środku średniowiecza  . Ma piękną , gotycką bryłę ( aktualnie trochę obstawioną rusztowaniami , bo jest w remoncie). Po przejściu przez bramę , za ceglanym gotyckim murem , trafimy na dość ciemny dziedziniec , otoczony krużgankiem o ostrych łukach . Do wnętrza można się dostać przez boczne wejście , główne jest w tej chwili zastawione rusztowaniem. Wchodzimy do mrocznego wnętrza , oświetlonego nielicznymi lampami , mrok rozpraszają też bardzo wysokie i bardzo wąskie okna witrażowe. Kolorowe szkiełka wprawiono tak ,żeby dawały białe światło . Nie we wszystkich oknach ten efekt jest widoczny , te które się zachowały z czasów średniowiecza tak właśnie działają ; nakładające się kolory dają widmo białe, co sprawia , że nawet w pochmurny dzień mammy efekt plam słonecznych na posadzce . Niesamowita jest energia tego wnętrza . Sprawia , że nie można podnieść głosu, trzeba tylko szeptać . W powietrzu wibrują echa modlitw i gregoriańskiego śpiewu , a w posadzce i  przepięknie rzeźbionych  stallach odbiły się ślady kolan .  Dotknięcie ścian  czy ławek chyba pozwoliłoby zobaczyć modlących się mnichów i ludzi. Nie odważyłam się tego zrobić tym razem , choć zwykle przysiadam w stallach i dotykam ścian , żeby usłyszeć echa przeszłości . Bardzo mnie to zawsze pociąga .  I nie , nie zmyślam ; mam pewne predyspozycje do kontaktów z trzecim wymiarem , nazywam to " moje coś mi mówi" , potrafię wyczuć energię przedmiotów , zdarzało mi się już nie raz , ale nigdy aż tak wyraźnie i namacalnie . Nawet mój mąż , kompletnie niewrażliwy na bioprądy , tym razem odczuł działanie tego klimatu i podobnie jak ja , nie odważył się rozmawiać inaczej jak szeptem .

Okna witrażowe są bardzo wysokie i bardzo wąskie 

Na zdjęciu poniżej raczej współczesne - nie ma już tego efektu rozświetlenia 


Kiepsko mi to wyszło , ale ambona jest imponująca , piękny przykład snycerki 


Jeszcze jeden witraż 


Część wystroju jest barokowa 


Tutaj widać piękne , finezyjne sklepienie 


Konfesjonały odmalowano taką techniką przecierek , nie wiem czy są współczesne , czy też z epoki, bo informacji nie znalazłam , ale fajnie to uwydatniło polichromię  


Słabo to wyszło na zdjęciu , ale też miejsce jest chyba najmroczniejsze w całym kościele ; stalle w niszy pod chórem 


I jeszcze trochę wystroju barokowego




A tu widok z zewnątrz, z dziedzińca 




I od strony planetarium ( to ten okrągły budynek z lewej strony) 




wtorek, 17 kwietnia 2018

17.04.2018 Sprawy babusine , ze dwie , może trzy

Jakoś wszystko się wlecze nie szczególnie . I robota i terminy i dostawy , opór materii po prostu . No bo czym to tłumaczyć ? Dziś dla odmiany samochód starszego synalka zastrajkował . Trzeba go było holować z pobliskiej Środy , bo linka od sprzęgła poszła. Nossssszzzzz!!! Tu się prosi jakieś słówko powszechnie uznawane za nieparlamentarne...
Tak poza tym to jak zwykle. Popracowałam wczoraj nad naszym krzesełkiem. Rozebrane jest aktualnie na części . Znów wyciągnęłam z niego następne zszywki. Pracy jednak jeszcze ogrom, zanim nabierze takiego wyglądu jak sobie umyśliłam.  
Czytam kolejny tom sagi kryminalnej Camilli Lackberg. Trzeci z tych co ostatnio kupiłam z wyprzedażowej serii w empiku. Nie doczekają długiego weekendu jak zresztą przewidywałam. Jak na razie z wszystkich , które dotąd przeczytałam , tom pt. "Kamieniarz" ( skończyłam przedwczoraj ) był najciekawszy , z najbardziej zawiłą akcją i zawikłaną fabułą . Wciągające!  Polubiłam takie mroczne klimaty jakiś czas temu i jak dotąd nic się nie zmieniło, wciąż mnie fascynują .

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

16.04.2018 Tak se , jedno dobrze , drugie źle

Żle , bo z dostawami problemy. No jakby się uwzięło , tym razem na kurierów.  Mam nadzieję , że jednak dziś limit się na to wyczerpał i od jutra już wszystko pójdzie jak trzeba. 
Dobrze , bo w ogródku coraz ładniej i bardziej kolorowo . Muszę zrobić w ogródku nie wielkie poprawki ,żeby bardziej składnie to wyglądało. Zakwitają mi już szafirki i narcyze, kiacynty i tulipany . Kwitną jakieś delikatne błękitne dzwoneczki i przekwitają już iryski . Zazieleniła się kocimiętka i lawenda, a smagliczka górska zakwitnie lada dzień. Cieszy mnie to . A nie byłam jeszcze na mojej nowej - starej działce. Tam zacznę od posadzenia kilku krzaczków owocowych  i poważnych porządków. Młodzież nie chciała wchodzić za bardzo w drogę mojej matce i tolerowała jej zbieractwo , ale ja nie zamierzam. 
No i najważniejsze ; dostałam dziś projekt łazienki ! Rzuca na ziemię . Miałam pewną koncepcję , ale na to co pani projektantka jednak bym nie wpadła . Nawet nie przyszło mi do głowy , że tak można. Pokaże po remoncie , bo obejrzeniu zdecydowaliśmy z mężusiem , że zrobimy tak jak zaproponowała.  

niedziela, 15 kwietnia 2018

15.04.2018 A jednak ...

Coś z tym  trzynastym piątkiem jest . A przynajmniej wiele można na trzynastego i piątek razem wzięte zrzucić.  Ze szkoleniem seria wpadek , nie zawinionych przez firmę , bo z ich strony wszystko jak zwykle było przygotowane perfekcyjnie. Zmieniła się obsada hotelu do którego od lat na te szkolenia jeździmy , no i wyszło ; nowe miotły po nowemu zamiatają , nie koniecznie lepiej. Nastrój był taki , że za bardzo nikomu do przyswajania wiedzy nie było , większość siedziała na sali z obowiązku albo z grzeczności. Osobiście mnie to wkurzało , bo tak naprawdę to było nie grzeczne . Mogli by docenić wysiłek włożony w przygotowania i fakt , że szkoleniowcy ciężko pracują . Powiedziałam o tym nawet dziewczynom z handlu i marketingu. Szefowi nie , bo i tak był wściekły na wpadki z hotelem . Trochę jednak sytuacja się poprawiała w miarę upływu dnia i rozmów kuluarowych ( cokolwiek w tym przypadku to znaczy) . Czas wolny i kolacja minęły już w zwykłym nastroju , znaczy zabawowym i nawet szef odzyskał humor.  Myślę , że trochę się przyczyniłam do tego , bo jak przy obiedzie zeszło na politykę , to dyskusję zamieniłam w żart pod hasłem "prezes" , a że sam jest oficjalnie prezesem firmy to ubaw miał nie mały . Dobrze , że ma poczucie humoru . Wiedziałam ,że się nie pogniewa , znamy się od lat i lubimy . A jak już atmosfera nabrała większego luzu ,przy kolacji to piliśmy cały wieczór zdrowie prezesa. Bo my wszyscy jesteśmy prezesami - tak to uzasadnił kolega z Podlasia.  Fajne jest to , że mimo iż widzimy się raz , czasem dwa razy w roku jesteśmy wszyscy , grubo ponad setka ludzi po imieniu , witamy się jak starzy znajomi i dobrze ze sobą czujemy. Miło było znów się spotkać , pomimo pewnych niedogodności. Następnego dnia po wyjeździe z hotelu pojechaliśmy na toruńską starówkę . Przyczepiliśmy się do wycieczki i posłuchaliśmy opowieści przewodnika . Fajnie i głośno opowiadał . Potem poszliśmy na kawę i ciasteczko i zwiedziliśmy gotycki kościół mariacki. Toruń i jego zabytki znam od wielu lat , ale ten akurat kościół jakoś zawsze uszedł mojej uwadze . Z różnych powodów ; a to czasu zabrakło , a to na jakieś nabożeństwo trafialiśmy i nie było jak zwiedzić . Tym razem kościół był otwarty i nic się nie działo więc skorzystaliśmy z okazji. Nawet parę zdjęć zrobiłam i o kościele jeszcze będzie , bo  jego atmosfera i wystrój  po prostu rzuca na kolana. Najpierw jednak muszę obrobić zdjęcia. 
Tak poza tym w sobotę przywieziono nam drewno na dach magazynku a gość , który podjął się zrobić od razu zabrał się do pracy. Zastaliśmy już osadzone belki.  
Kwiatków w ogrodzie coraz więcej . Oprócz niebieskich zakwitają właśnie białe i żółte. I niewiarygodnie szybko rozrastają się roślinki , które zasnęły na zimę . W tygodniu muszę się zabrać na serio za roboty ogródkowe .