babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

środa, 29 czerwca 2011

29. a właściwie już 30.06.2011 Firmowo

Aż mnie to przeraziło; obroty wzrosły nam w tym roku o 30% - już , a co dopiero będzie do końca roku! Nie wiem co się dzieje. Wszędzie tylko słyszę kryzys , inflacja , bezrobocie, spadki na giełdzie a u nas akurat odwrotnie. Pełny rozkwit. W sumie to dobrze, bo nareszcie czujemy,że jest nie źle i mamy jakiś tam komfort. W firmie prawie zamieszkaliśmy. No , ale coś za coś.
A z innych spraw … Hmmm wszystkie inne chwilowo poległy wobec firmowych . Remont kuchni coraz bliżej. Brakuje mi już tylko 3 tysięcy żeby wystartować. Jak dobrze pójdzie to we wrześniu wielki dzień nastąpi. A już mi chodzą po głowie łazienki … Wiem , stuknięta jestem jeśli chodzi o remonty – marzenie z dzieciństwa ( zostanie majstrem na budowie ) gdzieś tam mi się w mózgu pląta i to pewnie przez to . No i tym sposobem wracam znów do spraw firmowych ; po rozważeniu wszystkich za i przeciw stanęło na tym ,że kupimy dom z przeznaczeniem na firmę. Intensywnie szukamy. Wyszło nam ,że tak będzie najkorzystniej. Tylko działki rekreacyjnej nie udało nam się na razie sprzedać. Pani chętna twierdzi,że się nie wycofała tylko czeka na przyjazd siostry , która mieszka w Danii . No może i czeka. Jeśli się rozmyśliła to znów wystawię ogłoszenie i będziemy szukać dalej.
I przydałyby się jakieś krótkie wakacje...
Maluszkom zamówiłam na imieniny ( 25.07 Krzyś i 31.07. Helenka) pościel z misiem Uszatkiem - tym prawdziwym z bajki z naszego dzieciństwa . Był jeszcze Reksio i Bolek i Lolek , ale Uszatek to Uszatek . Mam sentyment do tego misiaka , bo on i Wróbelek Elemelek to moje pierwsze bajki , które pamiętam.

niedziela, 26 czerwca 2011

26.06.2011 Ale mieliśmy weekend …

szkoda gadać... 23 zamiast na procesję pojechaliśmy do Leszna ratować z opresji tamtejszą straż ogniową. . Dzień wcześniej szalała burza . A w Lesznie szalała tak skutecznie,że spaliła strażakom komputery , centralę telefoniczną , wszystkie urządzenia elektryczne i nawet elektronikę w autach stojących na parkingu. Ratowanie zajęło nam prawie cały dzień. Do domu dotarliśmy o 20.30. Młodzież wpadła z życzeniami dla taty , a potem zostawili nam na noc naszą wnusię, bo zmawiali się na opicie nowego auta pracusia. Noc minęła nam spokojnie , wnusia nie jest kłopotliwym maluszkiem , a rano obudziła się wesolutka . Nawet na zakupy do Biedronki poszła ze mną po nóżkach. Po sklepie jeździła w sklepowym wózku i jak zwykle czarowała każdego , kto na nią spojrzał rozradowaną buźką i minkami. Około 12 przyjechała po nią rodzinka a chwilę potem młodsza młodzież.
Rano zanim wyszłam z małą do sklepu odebrałam telefon z prośbą o naprawę sprzętu po burzy . Tym razem z hotelu mieszczącego się pod miastem. Młodzież wymyśliła sobie,że mają ochotę na bób . Zostawili nam małego i pojechali na zieleniak. Był . Ugotowałam wielki garnek bobu . Starczyło na porządny obiad dla całej rodzinki. No i już był czas jechać na imieniny do mojej matki.. Posiedzieliśmy nie zbyt długo , bo czekała nas jeszcze naprawa u klienta i urodzinowa kawa u młodszej synowej. Dzień zleciał. W sobotę jakoś nic nam się nie chciało. Mężuś nadrabiał zaległości w czytaniu , ja sprzątałam kuchnię . Trochę mi to zajęło , bo ostatnio mało miałam czasu i nieco ją zapuściłam. No, bez przesady , nie aż tak jak moja matka ( muszę się kiedyś zmówić z dziewczynami i zrobić jej porządek w całym mieszkaniu . Ostatnio w ogóle o nie nie dba , o siebie zresztą też nie ; kłopot z nią będę miała lada chwila ) , ale po trzech tygodniach sprzątania „po łebkach „ kuchnia wymagała zaglądnięcia w zakamarki.. No a dziś wypoczywamy . Od jutra szaleństwo . Zapowiada nam się szaleńczy tydzień. . Tym sposobem kolejny długi weekend mamy z głowy. Dobrze przynajmniej,ze kasa od klientów zaczęła schodzić . Może jeszcze w tym roku na remoncik kuchni uzbieram..