babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

czwartek, 12 kwietnia 2018

12.04.2018 Dziś na skróty

bo mam mało czasu. Przed podróżą musimy sie wyspać  a wyjeżdżamy wcześnie. Szkolenie zaczyna się już od 10.00.  Przygotowałam sibie i małżonka na wszelkie okazje ; kolację mniej lub bardziej uroczystą ( tym razem stawiam na "mniej") , chłodniejszy i cieplejszy dzień i powrót na luzie. Tak to już jest z naszą pogodą . Dzień będzie dość długi i zapełniony zajęciami.  Za to w sobotę po 12.00 już wolne i możemy zrobić sobie miły spacerek po toruńskim starym mieście i pojeść pierniczków . A jak dobrze pójdzie to może i spotkanie z przyjaciółmi się uda i jakaś wspólna kawka ? Byłoby miło , ale wiadomo , mogą mieć inne plany. 
A tak poza tym wszystko się toczy swoimi torami. 

środa, 11 kwietnia 2018

11.04.2018 Jakiś bardzo spokojny dzień

jak na środę i w ogóle. Każdy robił co do niego należy , jakimś cudem żadnej wpadki nie było . Ciekawostka... 
Po południu zrobiłam sobie luzik, usiadłam z książką i czytałam , czytałam , czytałam. Nie specjalnie chciało mi się zabierać za robotę. Krzesełko leży rozbrojone i na razie poleży do niedzieli. Po jutrze jedziemy na doroczny zjazd partnerów więc nie popracujemy nad nim . Powrót w sobotę , a może i jakąś małą wędrówkę po toruńskiej starówce uda się zmontować .  

wtorek, 10 kwietnia 2018

10.04.2018 Drobne przyjemności

W całym tym nawale zajęć i spraw udało mi się wyrwać chwilkę na do miasta . Nie tak sobie , bynajmniej . Jak zwykle przy okazji załatwiania innych spraw. Pojechałam dorobić matce klucze do działki , od razu dokupiłam wściekle pomarańczowy szyldzik, żeby widziała  gdzie leżą. Przy okazji zdążyłam pójść na pocztę , do banku i do sklepu papierniczego. W tak zwanym międzyczasie podwiozłam mężusiowi kasę na stację benzynową , bo zapomniał zabrać , a skończyło mu się paliwo.  SKS - jak by , kto pytał ... A potem wróciłam do miasta odebrać z warsztatu klucze i po drodze do auta kupiłam sobie buty . Nic takiego ; srebrno-szare mokasyny. Miałam już kiedyś podobne , ale straciłam jeden. Zgubiłam na basenie. Musiał mi gdzieś wypaść jak wkładałam rzeczy do szafki i nie zauważyłam . Brakowało mi jednak takich , bo do pracy najwygodniejsze.  
Po pracy pojechałam do matki , zawieźć jej klucze i sprawdzić co się dzieje.  Nakrzyczałam na nią za to łażenie po płotach. I co ? Ano , najważniejsze okazało się skąd ja się o tym dowiedziałam . Nie powiedziałam jej . Oczywiście przypomniałam o rachunkach .  Ciężko z nią rozmawiać , albo faktycznie nie pamięta , albo udaje. Znając ją stawiam raczej na to drugie.  Wybaczyłam jej jednak tym razem , bo załatwiła mi dwa piękne albumy ze zdjęciami z naszego miasta z lat 1946 do 2000. Piękne, czarno-białe zdjęcia . Wiele uwiecznionych na nich miejsc pamiętam z dzieciństwa i młodości .
W drodze powrotnej wstąpiłam jeszcze do empiku odebrać zamówione książki.Załapałam się na promocję więc kupiłam trzy kryminały skandynawskie w cenie dwu . Będę miała co robić w długi weekend . Ha, ha , do długiego weekendu zdążę przeczytać , bo od razu się do jednego dobrałam .
Drobne zakupy ale cieszą , zrekompensowałam sobie długie siedzenie w biurze i wkurzające sprawy do załatwiania. 

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

9.04.2018 To jest chyba jednak prawda,

że na starość się dziecinnieje.  Nie wiem sama czy mam się śmiać czy wściekać i robić awanturę . Z powodu mojej matki , a jakże by inaczej !  Okazało się , że zgubiła klucz od naszej działki ( teraz już naszej , bo synalek mi przekazał , choć jeszcze nie dopełniliśmy formalności ) . Babcia wiadomo ma tam wstęp i kawałek grządek do obrabiania . W sobotę poszła do syna , żeby jej dał ten klucz, bo by sobie posiedziała na działce i spaliła śmieci a w ogóle to sąsiadka ją na kawę zaprosiła . Akurat wychodzili do kościoła na poświęcenie świec i pierwszą spowiedź wnusi więc powiedział, żeby zadzwoniła do mnie to jej ten klucz przywiozę i przy okazji zabronił palić , bo smog i straż miejska mandaty po 2 tysiące wlepia. Prawie się na to obraziła , bo jak to , nie wolno palić śmieci ?. Nie zadzwoniła do mnie ani w sobotę , ani w niedzielę .Dowiedziałam się o tym dziś rano od syna . Po południu pojechał na działkę , bo dziś włączali wodę i prąd więc musiał otworzyć studzienkę i spisać licznik wody i w altanie od prądu . No i się dowiedział co się działo w sobotę . Matka na kawę do sąsiadki poszła , po czym stwierdziła,że nie ma klucza , ale jak jej pożyczą krzesła to ona przelezie przez płot. Sąsiedzi krzesła pożyczyli i babcia przelazła , posiedziała na działce , powyrywała kilka chwastów i tą samą drogą z działki się ewakuowała. Z bolącym biodrem , które sobie zimą obiła i do dziś na nie narzeka . No i gdzie tu rozum? Jak by tak spadła i się połamała to zza tego płotu nawet by jej nie wyciągnęli . W pierwszej chwili się roześmiałam , ale to wcale nie jest śmieszne . Matka ma 81 lat . Zresztą sąsiedzi wcale nie mądrzejsi , żeby kobiecie w tym wieku pozwolić po płotach skakać! Jutro muszę zadzwonić do niej i objechać . Przecież mogła sobie zrobić krzywdę . No i klucze jej dorobię . Mam swoją teorię , na to ,że nie zadzwoniła ; pewnie znów coś narozrabiała i się boi , że już wiem . 
A poza tym przegarnęłam garderobę ; ta zimowa poszła na górne półki , na dolne wróciła wiosenna i trochę letnie, bo temperatury powyżej 20 stopni . Wczoraj nawet była burza . 

niedziela, 8 kwietnia 2018

8.04.2018 Takie tam...

niedzielne sprawy . Właściwie jak w każdą inną niedzielę . Pospałam , choć wcale nie miałam tego w planach. Rano kęciłam się jak zwykle po domu , coś tam wyprasowałam , coś tam ugotowałam , przerobiłam na sangrię wino , z tych nie w naszym guście , podciągnęłam odrobinę renowację fotela . Odrobinę , bo to wymaga cierpliwości. I oczywiście odkryłam nowe "kwiatki" ; byle jaka pianka , złożona z kilku warstw takiej, jak się używa do wypełniania paczek i kolejne pokłady zszywek pod gąbką , a do tego puściły kolejne dwa klejenia.  Cóż remont fotelika potrwa , ale spoko, mamy czas . 
Pod wieczór pojechaliśmy odwiedzić wnuczków i oddać synowej foremki od ciasta . 
No i tyle; niedziela za nami właściwie . 
Przeglądamy katalogi łazienkowe i popijamy sangrię . Właściwie sangria bardziej z latem mi się kojarzy , ale coś z tym winem musiałam zrobić , część skończyła w garnku jako dodatek do mięsa , ale na takie ilości jak ja gotuję to butelka na pół roku by mi wystarczyła. No to przerobiłam na letni trunek już teraz na wiosnę .  
Miłego wieczoru