babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 25 lutego 2017

25.02.2017 Sobotnio u babusi

i tak trochę bez ładu i składu . Temat skażonej wody się wyjaśnił. Skażenie dotyczyło tylko trzech ulic. Tej na której mieszkamy akurat nie , tylko biurowej .Do poniedziałku zagrożenie ma byc zlikwidowane całkowicie. Wodę jednak profilaktycznie zachlorowali w całym mieście więc ta kupna się przydaje. 
Rano zrobiłam zakupy jak co tydzień , a po powrocie zrobiłam porządki w mojej szafie z robótkami i papierzyskami wszelakimi oraz jednej z szuflad w witrynie i szufladkach , w których przechowuję serwetki. Nie nie , na razie po japońsku wciąż jeszcze nie sprzątam , ale dojdę i do tego. Zlikwidowałam też ostatecznie ostatnie ślady zimowych dekoracji , po drodze zrobiłam jakieś przepierki i sprzątanie , a po obiedzie wydziergałam  stroik do świecy dla mojej przyjaciółki. Jutro jej zabiorę. No i teraz czekam na wnusię . Dziadek właśnie po nią pojechał  i młodzież na zabawę do pobliskiej wsi odstawi . Mam w planach pieczenie ciasteczek z wnusią . Znalazłam w zamrażarce kruche ciasto , rozmroziłam , wystarczy rozwałkować i powycinać ciasteczka i dodać im smaku nakładając konfiturę , a potem upiec. A ... jeszcze przygotowałam sobie górę domowego makaronu do jutrzejszego rosołku. Rosół jak wiadomo gotuje się sam więc roboty będę miała nie wiele. 
Na jutrzejsze popołudnie mamy zaplanowane spotkanie z przyjaciółmi. 

piątek, 24 lutego 2017

24.02.2017 Się porobiło...

Rano po mieście rozeszła się hiobowa wieść ; skażenie wody . Wieść rozchodziła się szybko , szczególnie na biurowym osiedlu wykrzykiwana sobie przez sąsiadów z okien i balkonów. Mężuś zadzwonił do zaprzyjaźnionego pracownika wodociągów , żeby sprawdzić u źródła. Potwierdziło się. Około 10.30 zaczęli rozwozić po mieście darmową wodę . Każdy mógł dostać po zgrzewce przy każdym kolejnym objeździe. Nawet my się załapaliśmy , choć wcześniej mężuś do pobliskiego lidla podjechał kupić . Okazało się ,że mamy w wodzie jakąś bakterię . Wodociągi stanęły na wysokości zadania i od razu zaczęli szukać , żeby źródło zakażenia zlokalizować , tym bardziej,że na co dzień mamy tak czystą wodę ,że można ją bez obaw pić po prostu z kranu. No i zadbali ,żeby ludzie wodę mieli i na swój koszt ją ludziom dostarczyli. Teraz pod wieczór już sytuacja jest opanowana , ale wodę zachlorowali i ją ozonują . Śmierdzi niemiłosiernie i przez kilka dni pewnie tak będzie aż wybiją wszelkie bakterie . 
Niedawno zamówiłam sobie książke w księgarni internetowej. Wysłali mi ją barzdo szybko , bo już na drugi dzień . I byłoby wszystko pięknie ale jakiś osioł na poczcie zamiast wysłać na główną , to wysłał na odległe osiedle na drugim końcu miasta . Dziś w końcu znalazłam czas ,żeby tam pojechać ( auto mam sprawne od dwóch dni) i co się okazało: czynne od 12 do 18.00. Zdążyłam się wkurzyć. Około 15.00 pojechałam jeszcze raz , zwłaszcza,że musiałam do firmy , która nam robi litery świetlne zajrzeć i znów się wkurzyłam . Cztery osoby przede mną , a stałam ponad pół godziny i nie dlatego ,że tyle mieli ludzie do załatwienia , ale dlatego ,że panienka z okienka była kompletnie nie zorganizowana . Klęłam w duchu jak szewc , ale czekałam , bo jak nie odebrałabym dzisiaj to nie wiem kiedy .
 Wzoru litery firma nie zdążyła zrobić . Znów się wkurzyłam , bo w poniedziałek będę musiała się znów fatygować i kombinować z parkowaniem samochodu . Strata czasu . 
   Na jutro specjalnych planów nie mam , zwykłe sobotnie zajęcia i zrobienie domowego makaronu do niedzielnego rosołku. A mniej- więcej od 17.30 będziemy mieli wnusię , bo rodzice na zabawę się wybierają . Za to w niedzielę jedziemy do Poznania odwiedzić przyjaciół. Dawno się nie widzieliśmy. Już dziś nie mogę się doczekać. 

czwartek, 23 lutego 2017

23.02.2017 Szalony dzień

Niby nic takiego , obowiązki babciowe , ale najpierw szkoła, potem pilnowanie odrobienia lekcji i ćwiczenia z tabliczki mnożenia , a na koniec jeszcze szkolny konkurs "pokaż co potrafisz" i długi pobyt na sali gimnastycznej. Logistyka im trochę szwankowała , powinni byli rozłożyć występy na dwa dni. No , ale w końcu wnusia zaśpiewała , piosenkę o babcinych naleśnikach i po 18.00 wracałyśmy do domu. Młodzież przyjechała za jakieś pół godziny i od razu jechali z powrotem do szkoły na ogłoszenie wyników. Tym razem wnusia się nie załapała na nagrodę , a jedynie na dyplom za udział. Nie przejęła się tym wcale. 
A tak poza tym to szef zaszalał , kupił karton pączków z lidla , bo to dziś tłusty czwartek , trzeba było zadbać o tradycję i wsunąć parę sztuk. Okazały się pyszne . Nie były opite tłuszczem , ani zbyt słodkie i na dodatek miały mnóstwo konfitury malinowej w środku. Zniknęły wszystkie. 
    Kontrabanda kwitnie ; a jakże : na naszym targu . Po odwiezieniu wnusi do szkoły i uruchomieniu swojego stanowiska pracy , urwałam się na chwilę na targ żeby domowego kurczaka na niedzielny rosół kupić. I co ? Ano nic ; ani sztuki. Stały te wszystkie babcie co zwykle , miały jaja , jakiś seler czy inną marchewkę , wiejskie sery i mleko , a kurczaka, kaczki czy królika ani śladu . Jak już wychodziłąm i rozglądałam się nadal po straganach jedna mnie zaczepiła i takim przyciszonym głosem pyta " czego pani szuka :?" Ja na to, że rozglądam się za jakimś kurczakiem . A ona na to : "kurczoka pani potrzebuje , to tam mają w samochodzie , pani podejdzie " pokazała kierunek kiwnięciem głowy . Usłyszał to jeden młody chłopak , króry się kręcił obok  , podszedł do mnie i mówi : " mam kurczaki, pani podejdzie ze mną ". Podeszłam , otworzył bagażnik , poszperał pomiędzy torbami foliowymi i wyciągnął świeżutkiego kurczaka . "Podoba się pani, może być ? " pyta i rozgląda sie na boki . Kurczak był naprawdę porządny i nawet rozmiar taki jak miałam w planach więc zaakceptowałam. " To dalej , do torby szybko , ma pani?" Mam , podstawiłam torbę - szmaciaka . Dałam żądaną zapłatę i pytam , a co to za konspiracja ? Młody na to : ano konspiracja ; te ch.....e zabronili rolnikom sprzedawać na targu drób . Teraz tylko po marketach wolno " . Zgłupiałam z wrażenia " dlaczego zabronili? pytam . "A cholera ich wie, kasy na 500+ szukają ". Nooooo... Nie wiem czy to szukanie kasy na 500+ , czy co innego , ale zakaz co najmniej dziwny . 

   

wtorek, 21 lutego 2017

21.02.2017 I znów kilka spraw babusinych

Pisałam ,że nie lubię przednówka ? Pisałam i to nie raz i znów piszę i za rok i do końca świata i o jeden dzień dłużej. No nie lubię tej pory roku i tyle. Źle na mnie wpływa i odbiera energię. A ta szaro - burość dookoła dołuje.  Czekam środy popielcowej bo ten dzień już mi się wiosennie kojarzy i jakoś ta bliżej niż dalej do ciepełka i kolorów. Kolor zielony to jest to , czego mi najbardziej brakuje na przednówku. W mojej zaprzyjaźnionej pasmanterii chyba mają tak samo , bo już wczoraj zauważyłam nową wystawę , w wesołych zielono - żółtych kolorach a Ola - kwiaciarka , mająca sklep w bliskim sąsiedztwie mojego biura udekorowała cyprysiki przed wejściem żółto - biało-zielonymi ozdobami. Póki co wiosny za bardzo nie widać . Niby ciepło ale deszczowo i szaro. 
Takiego zadania babciowego to ja jeszcze nie miałam. Wnusia zażyczyła sobie ,żebym uszyła jej kołczan do strzał. Wyrosła już z "Krainy Lodu " i innych księżniczek i różowych wróżek . Na jutrzejszy szkolny balik przebiera się za Meridę Waleczną (też postać bajkowa ale już nie tak słodka jak Elsa i Anna ) . Łuk i strzały ma i trenuje strzelanie w garażu lub na działce. Zafascynowało ją to zajęcie od czasu naszych wspólnych wyjazdów na średniowieczne festyny. Na zabawie strzelać oczywiście  nie będzie , ale łuk i kołczan ze strzałami dla postaci Meridy są atrybutem niezbędnym. No i co ja biedna babcia miałam począć ... Pogłówkowałam chwilę , poszperałam w moich przepaścistych szafach , wygrzebałam jakieś resztki materiału obiciowego , zasiadłam do maszyny i uszyłam . Jak wnusia przyjedzie odebrać, to dopasuję tylko długość szelki , żeby jej kołczan nie spadał z pleców. 
Tak poza tym zaczęłam dziergać wiosenne  stroiki do świec i inne ozdoby . Zobaczymy co mi z tego wyjdzie . 


poniedziałek, 20 lutego 2017

20.02.2017 Spraw babusinych parę

Jak zwykle. Tak myślę ,że gdybym choć dwóch zdań nie napisała z wyboru a nie pod wpływem sił wyższych nie mogłabym chyba zasnąć spokojnie.  Przyzwyczaiłam się do tego skrobania. 
W pracy na razie nic nowego . Wszystko idzie swoim torem." Zmieniamy się dla państwa" - jak to mają zwyczaj informować firmy, kiedy wprowadzają nowe . My też się zmieniamy , a konkretnie to unowocześniamy logo , przebudowujemy stronę internetową , skreślamy część nazwy , pozostanie tylko ta używana , skrócona i niebawem zmienimy siedzibę na nową . Podobno odbiory mają się odbyć w ciągu najbliższych 2 tygodni. Podobno , ale wiadomo : urzędnicy tak ciężko pracują , że zupełnie nie mają czasu na to wypisywanie papierków... Jak więc to wyjdzie w praktyce to się okaże. 
    W domu spokojne popołudnie , bez pośpiechu . Takie zwykłe , małe codzienne zajęcia ; zakupy , zdjęcie prania , obiad , po drodze z pracy jakieś niezbędne zakupy. W markecie pracują już zajączki i kurczaki . Ha! A jeszcze trwa karnawał ! 
Skończyłam czytadło. Sympatyczne i zabawne , z happy end- em w postaci ślubu osiemdziesięciolatków . Dobrze się czytało. Na pewno doskonałe na wszelkie doły i dołki. 

niedziela, 19 lutego 2017

19.02.2017 I po imprezie

kolejnej i dobrze . Jeszcze jedna przed nami , ale ze względu na zabawę karnawałową , na którą wybiera się młodzież dopiero za dwa tygodnie. I na jakiś czas spokój , do Wielkanocy znaczy . 
Miło było , choć jedzenia jak na moje możliwości stanowczo za dużo. Chruścików napiekłam przed południem i fajnie , bo rodzinka frajdę miała niemożliwą . Wszyscy się objadali . Prezent bardzo się wnusiowi spodobał . Dostał od nas ścigacz na radio , który oprócz tego,że jeździ to jeszcze świeci  w nim lampa z przodu, a motocyklista przy skręcaniu zdejmuje nogi z podpórek i się w ten sposób asekuruje - jak na prawdziwym motorze. A że wnusiu uwielbia wszelkie pojazdy , to tym bardziej miał radochę.  
Dzisiejsze przedpołudnie właściwie w całości spędziłam przy piecyku , bo to i obiadek i te chruściki i chlebek upiekłam w automacie , trochę tej roboty garnkowej było. No i pospałam strasznie długo , bo aż do 9-tej. 
Taki nie zbyt zorganizowany ten dzień , ale w sumie przyjemny .