Jedna baba drugiej babie znów nawkłada na ekran. I tym razem
będzie z odwołaniem do rodzinnej historii -o wybaczenie proszę – i może nie
tylko. Nie jest lekko być patriotką w naszym pięknym Kraju. A ja niestety nią
jestem , mam to wbite do głowy , zakodowane w genach i nic z tym zrobić nie
mogę , choćbym chciała. A wcale nie chcę nią być, zwłaszcza „przez osiem ostatnich
lat” . Wkurzam się , rozsadza mnie nie raz bezsilna złość na to co się u nas
dzieje, na nasze „jakoś to będzie” i „hura to lecimy”, na nieudolność w zarządzaniu
państwem, złe wybory polityków, pakowanie się hierarchów kościelnych w sprawy
państwowe i fałszowanie historii i na
miliony innych spraw i rzeczy , które się dzieją . Rozczarowuje wieczne
obiecywanie i niedotrzymywanie obietnic , niszczenie tego co udało się osiągnąć
i wieczne ograbianie z wszystkiego – od marzeń , po całkiem przyziemny
dobrostan materialny. Chciałabym mieć to, no wiecie w … „poważaniu” ale nie
mogę. Wciąż ten nasz Kraj się dla mnie liczy i jaki by nie był tkwi we mnie
przekonanie , że to sprawa wzniosła i wielkiej wagi. I znów odwołam się do
rodziny. O tej ze strony matki wiem w sumie nie wiele, poza tym ,że również pochodzi z Wielkopolski
i zajmowała się głównie pracą w polu. Co innego ta ze strony ojca. Tu nasza
historia sięga wschodniej Wielkopolski i roku 1456 . Mamy to udokumentowane.
Moje wnuczęta są 19 pokoleniem Wielkopolan. Ojciec i jego bracia przez wiele
lat cierpliwie zbierali informacje, docierali do źródeł , zwiedzali archiwa i
parafie aż powstało kilka książek z dokumentacją. Już samo to obliguje. Tu
jednak muszę się przyznać, że bardziej czuje się Wielkopolanką niż Polką w
sensie ogólnym i akurat z tego jestem bardzo dumna. Do dumy z wielkopolskości
jeszcze wrócę za chwilę. Wyrosłam w domu
o tradycjach narodowo-katolickich . Wiem , nic to chwalebnego, bo z historii wiemy
jakie to miało konotacje – historia tych organizacji jest powszechnie znana, a
w przełożeniu na tu i teraz mocno- ujmijmy to eufemistycznie: negatywna . Jakoś
wcześniej jednak to do mnie nie docierało . Tradycje kościelno – patriotyczne
trzymały się u nas mocno , a u starszych członków rodziny nadal się trzymają.
Zdałam sobie sprawę z tego całkiem niedawno, bo kilka lat temu i to przy okazji całkiem niewinnej rozmowy z
ciotką , z którą długo nie miałam kontaktu a niedługo potem z bratem ojca. W
pierwszym przypadku poszło o imiona moich wnucząt. Odpowiedziałam na pytanie
ciotki jakie mają imiona a ona uradowana odpowiedziała mi (do dziś to pamiętam)
„ och jakie piękne imiona ! takie katolickie i polskie ! Jak to dobrze, że taką
katolicką tradycję podtrzymujecie”! A przecież to wcale tak nie jest , bo
katolicyzm to nie tylko nasza, polska religia a te imiona w różnych brzmieniach
właściwych dla danego języka występują
na całym świecie. W chwili gdy toczyła się ta rozmowa ja już od dawna byłam
niepraktykująca zresztą , o czym ciotka nie wiedziała a ja nie zamierzałam o
tym mówić. O przebiegu rozmowy z bratem ojca może nie będę pisać ale każda ,
która schodzi na sprawy ogólne przebiega w podobnym tonie aż kiedyś zapytałam
kiedy się na narodowca przerobił . Gdy jednak przemyślałam temat dotarło do
mnie , że taki był zawsze: katolicki i narodowy. Pozostanie dla mnie tajemnicą
jakim cudem z takimi poglądami udało mu się robić karierę w wojsku za czasów
minionego ustroju … Jak teraz myślę o tym jak wyglądało wychowanie patriotyczne
w naszej rodzinie i jak się to przejawiało powiedzmy na co dzień to właśnie
tak; słowo księdza było święte i niepodważalne, tradycje tym bardziej, a kiedy
wujek zawodowy wojskowy przyjeżdżał na
przykład ze swoimi kolegami żołnierzami nawet tylko na kilka godzin w drodze
np. do nadleśnictwa po choinki dla jednostki , babcia szykowała uroczysty
obiad, „ bo przyjeżdżają polscy żołnierze” a żołnierzom jako obrońcom Ojczyzny należy
się szacunek. Trochę to zabawne, ale skoro nie w inny sposób, to chociaż
porządnym obiadem babcia wojsko uhonorowała. Na ścianach wisiały święte obrazki i portrety
historycznych postaci . U babci akurat portret Królowej Jadwigi Andegaweńskiej,
żony Władysława Jagiełly, namalowany zresztą przez starszego z braci ojca na
bazie obrazu Matejki . Pod ręką zawsze były jakieś katolickie czasopisma albo
książki. Nie tylko takie, bo babcia każde słowo pisane , które jej weszło w
rękę czytała. No to mam już pogląd na to , skąd mi się ten niechciany
patriotyzm bierze. Echa tego klimatu
odkryłam będąc na „trydenckiej „ komunii córki męża chrześniaka . I nie moje
drogie Baby , nie myślałam w ten sposób od zawsze- to przyszło z wiekiem ,
wiedzą i doświadczeniem . Po co to trucie o patriotyzmie rodzinnym ? Ano w kontekście wyborów. I tu wracam do
Wielkopolski. Niedawno jeden z liderów opozycji na wiecu w moim regionie użył
określenia, że ta część kraju była „trochę bardziej pod wpływem kultury
zachodniej „ – dla mnie brzmi normalnie i z sensem , bez podtekstu . A nasza aktualnie rządząca ekipa od razu
odwróciła kota ogonem przypisując mu niemieckość i uznając, że bycie pod
zaborem pruskim i okupacją hitlerowską uznał za wpływ kultury zachodniej. Jako
fanka regionu i patriotka dobrze znająca historię zagotowałam się ze złości. Bo
tak, to prawda byliśmy pod wpływem kultury zachodniej. Nie było w naszym
regionie „hura lecimy” do powstania nie
ważne jakim kosztem, była za to praca u podstaw. Pragmatyczna i zorganizowana
Wielkopolska wykorzystywała to co nam jako obywatelom drugiego gatunku ( tu mi
się gorszy sort skojarzył) było wolno w ramach pruskiego prawa , korzystała z
tego i obracała na swój użytek , po to ,żeby przetrwać. To tu powstały
czytelnie ludowe, kółka rolnicze, banki spółdzielcze, tu polscy właściciele
majątków pierwsi płacili pracownikom fundusze emerytalne i budowali dla nich
czworaki, żeby po skończeniu pracy w majątku nie tłukli się po świecie żebrząc.
I tu , ci sami właściciele majątków ku zgrozie tych z „Kongresówki „ gdzie
chłop to wciąż był „cham” - mówili do swoich ludzi „pan” uważając , że to tacy
sami ludzie tyle, że słabiej od nich wykształceni , a na dodatek kto mógł
kształcił się na pruskich uczelniach wykorzystując swoją wiedzę na
potrzeby i z pożytkiem dla Polaków , po to, byśmy
przetrwali. To było nasze być albo nie być. Utrzymać , ziemię, warsztat,
sklepik czy cukierenkę, uczyć się- to wszystko znaczyło nie dać się Prusakom.
Dziś to się nazywa budowanie
społeczeństwa obywatelskiego , czyli tego, czego panicznie boi się dziś nasza
władza. Tak , to był ten wpływ… Jak to trzeba znać historię państwo „prawdziwi”
patrioci spod wiadomych znaków. Mam obawy, że gdybym zadała niektórym pytanie
jak się nazywał pierwszy król Polski to mieliby kłopot żeby odpowiedzieć . A
patriotyzm, którego wielu nam Wielkopolanom odmawia ? Jedyne wygrane powstanie w
historii Polski to Wielkopolskie i to ze
stosunkowo nie wielkimi stratami. To tu, u mnie w mieście, nawet dzieci
wiedziały co to pojęcie znaczy i mimo represji i przemocy fizycznej stawiły
opór. Tak dzieci , w wieku mojej wnuczki i starszego wnuka. Dlatego wolę myśleć
o sobie jak o Wielkopolance. A jako Polka powtarzam wciąż i to od wielu lat ,
że prawdziwym patriotą tylko i wyłącznie jest dziś ten co pracuje i płaci
podatki. Znaczy, że daje swojemu Krajowi coś od siebie ( nie dotyczy emerytów i
osób niepełnosprawnych – jedni już swoje odpracowali, drugim los stanął na
przeszkodzie -im należy się pomoc państwa) . A w kontekście wyborów , to idę głosować i
namawiam Was drogie Baby do tego samego – im nas więcej tym lepiej , po to,
żeby już nikt nam patriotyzmu nie
odmawiał i nie fałszował historii , bo to my na co dzień go budujemy w takich
codziennych drobiazgach jak choćby nauczenie dzieci wierszyka albo praca w
organizacji charytatywnej ,wsparcie dla niepełnosprawnego sąsiada, dbałość o
groby naszych bliskich , wspólne świętowanie albo rzetelnie wykonywana praca zawodowa
po prostu. I nie chcę żeby mi ktoś mówił, że Wielkopolanie; ( Ślązacy, Kaszubi , Pomorzanie czy inna nacja
) to nie patrioci albo że, budowanie realnego socjalizmu ( na szczęście nie
udane) to komunizm i że w naszym Kraju to tylko sami wspaniali ludzie,
wspaniałe zwycięstwa i kryształowi bohaterowie a ciemnych stron nie było żadnych. Były jak i
w każdym innym państwie . I nie należy tego zafałszowywać. Historię mamy długą i mocno pokręconą, były w niej i te
ciemne strony , ale nie należy się jej bać , bo to tylko świadczy o słabości.
Silne państwo potrafi się z tą gorszą stroną swojej historii zmierzyć . I ja bym
chciała ,żeby tak było. I jeszcze idę na te wybory , żeby mi nikt nie mówił, że
Polska za tej władzy „wstała z kolan” . Nie wstała i nie wstanie , bo nigdy w
swojej historii na kolanach nie była ; nigdy!. A ten co tak twierdzi, to po prostu jest niedouczony, nie zna
historii i źle życzy swojemu Krajowi. Czas z tym skończyć i pokazać ludziom
jaka jest prawda a nie prawda według ekipy rządzącej.
No , rozgadałam się – rozpisałam, ale pamiętajcie ;
patriotyzm też się liczy nawet jeśli niechciany . Pora się nim wykazać i pójść
zagłosować: na prawdę i na naszą i naszych dzieci i wnucząt przyszłość. Nie na
uwikłanie w przeszłość i bogoojczyźnianą papkę wciskaną nam dziś przez
rządzących i ich przystawki a nazywaną dla niepoznaki patriotyzmem. „ Trzeba z żywymi naprzód iść „… jak pisał
Pan Asnyk w swoim wierszu. A faceci jak chcą, to niech siedzą z piwem w ręce na
kanapie. My, polskie baby i tak damy radę . Ciąg dalszy nastąpi.