babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 12 maja 2018

12.05.2018 Kawał dobrej roboty

za nami.  Rano zaczęłam od zakupów . Oczywiście  nie odmówiłam sobie roślinek do ogródka przybiurowego . Kupiłam dwa okazałe krzaczki szałwi i kilka szaro-białych roślinek o nazwie starzec. Pojechałam posadzić i przy okazji na moją starą-nową działkę po rabarbar i konwalie. Szybko sie uwinęłam z tym wszystkim i już o 11.00 jechaliśmy do zaprzyjaźnionej firmy handlującej kotłami , grzejnikami itp akcesoriami żeby zamówić bojler. Zamówiliśmy i jeszcze nam obiecali super cenę ( porównałam w sklepach i necie ) , specjalnie dla nas . To samo wyszło z preparatem do usuwania emulsji . Pojechaliśmy po drodze  zapłacić za materiały budowlane na magazyn i przy okazji zapytałam o taki preparat . Okazało się ,że jest to kosztowne, ale zdecydowaliśmy się na zakup jednej puszki, żeby sprawdzić czy zadziała i znow to samo ; cena specjalna dla zaprzyjaźnionej firmy.  Jak to dobrze mieć układy ... Bez przesady , my też dajemy naszym klientom rabaty , a że to nasi klienci to się zrewanżowali. 
Po obiedzie ruszyliśmy do demolki.  Mężuś zrywał płytki młotem udarowym , a ja wynosiłam gruz. W koszyku , takim jak na grzyby. Więcej i tak nie dałabym rady , bo gruz ciężki . Z mieszkania do śmietnika i z powrotem na pierwsze piętro. Jakieś 100m + 40 schodów.  Lepsze jak siłownia. Została nam jeszcze jedna ściana i rozbicie zabudowy wanny.  Podłogi zostają . Nie ma potrzeby ich rozbijać, bo mamy sporą róznicę poziomów między kuchnią a łazienką i postanowiliśmy wyrównać do poziomu kuchni. majster orzekł, że da radę to zrobić . 
Jestem zakurzona i zmęczona , małżonek tak samo , ale większość roboty mamy z głowy . W tygodniu pozostaną jakieś poprawki - resztki zaprawy , jakieś odpadające fragmenty tynku i zeskrobanie farby i mogą wchodzić fachowcy . 
      I to by było tyle na dziś . Jutro pewnie się nie ruszymy , po takim wysiłku , ale najważniejsze, że daliśmy radę .
     Pogoda letnia , zimni ogrodnicy w tym roku zaspali.

piątek, 11 maja 2018

11.05.2018 Taki sobie ten piątek

praca jak praca , bez rewelacji , popołudnie bez rewelacji , wieczór też . Czyli nic szczególnego. No , z wyjątkiem prezentu przeprosinowego od jednego z dostawców . Wysłali nam przecudnie opakowanego żółwika z czekolady z bilecikiem , na którym wydrukowano "przepraszam ,że byłem taki powolny" . Nie wydało im z terminem dostaw. Pudelko z żółwikiem pzrewiązanie było turkusową kokardką ( ciekawe skąd wiedzieli, że mam biuro w tym kolorze) .
 Z domową robotą stanęliśmy , bo niestety młot udarowy był potrzebny chłopakom. Przywieźli dopiero pod wieczór. Małżonek jeszcze do klienta pojechał po południu więc  wyszło ,że z demolką trzeba  poczekać . Pojechałam więc na zakupy. Nic szczególnego , trochę spożywki. Jutro oszczędzę sobie przepychanek z hordą klientów i kolejkami przy kasach ( niedziela bez handlu znowu) .Zaliczę tylko zieleniak i piekarnię . A potem to już podziałamy w kwestiach remontowych. 

czwartek, 10 maja 2018

10.05.2018 Sprawy babusine

Od początku tygodnia nic innego nie robię tylko piszę . I to by było tyle w temacie pracy , no bo co tu pisać . Dzień do dnia podobny. 
Sprawa z rozlaną czekoladą na A2 okazała się bardzo poważna ; drugi dzień służby sprzątają i wciąż jest ślisko i niebezpiecznie a ruch zablokowany na jednym pasie. 
Z innych tematów to demolka łazienek  rozpoczęta . Mężuś skuł jedną ze ścian w wc a ja wynosiłam gruz. Jutro ciąg dalszy . Musimy przywieść mocniejszy młot udarowy , bo ten do prac domowych jest dobry ale za słaby. Długo by trwało zbijanie starej glazury, a nie o to nam chodzi żeby się namęczyć i uprzykrzyć życie sąsiadom hałasem.  Za tydzień i trochę wchodzi hudraulik , mamy więc trochę czasu.
Prace przy renowacji fotelika posunęliśmy też do przodu; przycięliśmy siedzenie ze sklejki.  Na to pójdzie pianka i obicie. Przed renowacją pianki opierały się na kilku paskach a przez to siedzenie się zapadało. W następnej kolejności wmontujemy w krzesełko i pomaluję . 
Po niedzieli ustalam szczegóły dorocznego wyjazdu nad jezioro. Już się doczekać nie mogę . 

środa, 9 maja 2018

9.05.2018 Płynna czekolada

zalała dziś kawał autostrady A2 pomiędzy naszym miastem a pobliską Słupcą . Ruch poszedł na krajową 92 -kę a nasze miasto stało się nie przejezdne. Powodem był wypadek cysterny . Na skutek wypadku cysterna pękła a czekolada rozlała się na dwa pasy . Zablokowało oba kierunki. Wypadek zdarzył się rano , a dopiero po 17.00 udrożniono kierunek do Poznania. Kiedy około 21.00 wracaliśmy do domu na naszym rondzie wciąż stała policja i kierowała ruchem , czyli nadal część drogi była nie przejezdna. Czekolada rozlana na jezdniach zaczęła zastygać. Posprzątanie tego wszystkiego okazało się wielkim wyzwaniem . 
     Z innych spraw to dziś była msza za dziadków . Oczywiście pojechaliśmy z wnusią , bo jak inaczej. No i się wkurzyłam , bo pomijając , że wszystko trwało półtorej godziny ( jeszcze majowe i nowenna) to jak usłyszałam kazanie dla dzieci aż mnie zatrzęsło. Ksiądz dzieciakom w wieku 8-9 lat
powiedział , że w szkole nie ważne są lekcje polskiego, matematyki, geografii czy inne , ważna jest tylko religia . Co to ma być ?  To zakrawa na jakiś fanatyzm . Indoktrynacja do kwadratu. Musieliśmy potem sprawę wyjaśnić wnusi ,bo zapytała jak to jest , bo pani w szkole mówi , że najważniejszy jest język polski. Przejeżdżaliśmy w drodze powrotnej obok naszego liceum i wykorzystaliśmy sytuację opowiadając jak to w LO najważniejsze było przysposobienie obronne  , a potem wyszło ,że dla każdego profesora jego przedmiot był najważniejszy. Analogicznie wytłumaczyliśmy wnusi , że ksiądz też uważa , że jego przedmiot najważniejszy. 
   Im dłużej żyję tym mniej mi po drodze z kościołem, co nie znaczy , że jestem nie wierząca. Nic z tych rzeczy , ale pośredników mi nie trzeba. Moja znajoma twierdzi ,że mi z wiekiem świadomość rośnie. 

wtorek, 8 maja 2018

8.05.2018 Powtarzalność

naszej egzystencji aż boli. Nawet pisać nie chce mi się o codzienności . Z drugiej strony jeśli coś odbiega od standardu strasznie mi wszystko dezorganizuje . Jakoś przywykłam do ustalonego porządku rzeczy i łatwiej mi w tym funkcjonować .  Tak mi się zebrało na filozofowanie w drodze z pracy do domu . Co dziennie ta sama trasa , te same godziny, te same miejsca , osoby i widoki... Dzień jak co dzień. 
Z innych spraw, wkurzyłam się dziś oglądając wiadomości , nie tylko ja zresztą . Mój małżonek , o ile normalnie przyjmuje wszystko z dystansem i pewną dozą humoru , dziś aż walnął pięścią w stół i rzucił częściami ciała, czego też zwykle nie robi.  Od blisko 3 tygodni protestują w sejmie niepełnosprawni i ich opiekunowie. Dziś jedna z posłanek partii rządzącej powiedziała o nich ,że nie są partnerami do rozmowy i że ona by znalazła na nich paragraf . Paru innych posłów tej partii wyraża się w podobnym tonie i retoryce.  To się po prostu w głowie nie mieści . Mój ojciec był inwalidą , pracował w spółdzielni inwalidów. On zresztą był samodzielny , miał tylko zwyrodnienia kręgosłupa , nie mógł odwracać głowy w jedną stronę i wykonywać pewnych ruchów . Przez całe dzieciństwo i młodość  miałam do czynienia z ludźmi niepełnosprawnymi , w różnym stopniu od schorzeń podobnych do tych na które cierpiał mój ojciec , poprzez braki kończyn, po upośledzenia umysłowe. To byli wspaniali , mądrzy ludzie mimo swojego kalectwa nastawieni na dawanie coś od siebie innym . Nie mogę zdzierżyć , że ktoś wyraża się o takich ludziach z taką pogardą .Gdybym mogła z tą posłanką porozmawiać wyzwałabym ją od najgorszych albo dała jej po twarzy .Jak to było na pewnym plakacie :"Pycha i Szmal" A kościół jak zwykle po piłatowsku umywa ręce i milczy . Krew mnie zalewa po prostu.

poniedziałek, 7 maja 2018

7.05.2018 Pierwszy dzień po weekendzie

I od razu sporo pracy. No cóż , obijało się przez 9 dni z rzędu to trzeba było się zmobilizować i coś zrobić , co nie zmienia faktu, że takie obijanie było nam potrzebne i pozwoliło odpocząć.  Porozliczałam parę wykonanych zleceń , napisałam kilka ofert, chłopaki posprzątali po budowie i zrobili w magazynie elektrykę i dzień pracy zleciał . Montaż bramy pod koniec tygodnia , a potem zagospodarowanie . To mi pasuje , bo będę mogła wprowadzić się do garażu z rowerem.
Na popołudnie umówiliśmy się z hydraulikiem , przywiózł już stelaż do sedesu , obgadaliśmy jeszcze sposób mocowania grzejnika i ustaliliśmy ostateczny termin rozpoczęcia prac na 21 maja.  
Pokleiliśmy też ostatni element krzesełka . Teraz kolej na zmontowanie siedzenia , potem malowanie i obicie nowym żakardem . Zajęło nam to sporo czasu ale najgorsza robota za nami. Zakładam ,że teraz pójdzie nam łatwiej. 
Przyszedł letni katalog bon prixu , ale tym razem zakupów robić nie będę. Nie ma w ofercie nic ciekawego.

niedziela, 6 maja 2018

6.05.2018 Było pięknie

Uroczystość trwała dość długo , ale była piękna i wzruszająca .Moja wnusia czytała część podziękowań i śpiewała z kilkoma innymi dziećmi podziękowania dla rodziców. Siostra się postarała, przygotowała z dziećmi takie własnie śpiewane podziękowanie na melodię "Alleluja" Leonarda Cohena. Dla wnusi nic szczególnego , umie tę piosenkę zagrać na keybordzie, stwierdziła ,że była prosta . Nooo, wcale nie jest prosta do zaśpiewania , ale widać mamy zdolne muzycznie dziecko w rodzinie. Dzieci ślicznie wyglądały w skromnych albach , bez zbędnej rewii mody . I to mi się podobało. Wszystkie ciotki , mamy , babcie i inne panie sobie za to nie żałowały . Istne targowisko próżności . Ja nie szalałam , wybrałam moją biało-grafitową sukienkę z nadrukiem miasta i płaszczyk w kolorze seledynowym , moje synowe , młodsza biało-czarną , starsza- mama wnusi w kolorze morskim. Panowie, wiadomo ; klasyczne garnitury. 
Przyjęcie było przygotowane w restauracji o skromnej nazwie Loft i takim wystroju . Brakowało trochę jakiegoś patio , gdzie można by się przewietrzyć ,ale przynajmniej całą górną salę mieliśmy dla siebie , a dodatkowo pokoik dla dzieci , gdzie mogły się do woli bawić i korzystać z żelkowego barku. Miały klocki, kolorowanki , autka i nawet piłkarzyki, które syn zawiózł na salkę dla uciechy dzieciaków. Jedzonko pyszne i w ilości nie do pokonania. Na popołudnie był zamówiony fotograf, zresztą nasz znajomy . Oprócz tradycyjnych zdjęć zrobił małej prawdziwą sesję fotograficzna na pobliskim skwerku, na tle zabytkowego pomnika św Stanisława i starych kamieniczek. Ciekawam jak to wyjdzie. Widziałam jego zdjęcia , robi naprawdę piękne . Po wczesnej kolacji towarzystwo zaczęło się rozchodzić więc i my podziękowaliśmy i wróciliśmy do domu. 
Wniosek na przyszłość - nie zakładać nowych butów na takie imprezy , po paru godzinach miałam dosyć . 
A jutro niestety ; czas wracać do pracy , rachunków, ofert i całego tego kołowrotka.