babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

środa, 1 sierpnia 2012

1.08.2012 No to „z górki”


Kolejny miesiąc za nami . Przed nami w bliskiej perspektywie 4 najlepsze miesiące w roku. Kuchnia na ukończeniu. Przedwczoraj stolarz dołożył wszystkie maskownice i wykończenia , wczoraj dorobił taki wysoki „komin” gdzie stanie lodówka . Dziś przyjedzie go wykończyć ; to znaczy przywiezie wózek , na którym będzie stać lodówka i szafkę do butów , w którą został wrobiony za karę ,ze tak długo musiałam czekać. I finał. Mężuś z synalkiem podłączyli oświetlenie pod szafkami , a ja już w 80% mniej- więcej się zagospodarzyłam . I doczekać się nie mogę , kiedy zacznę upiększać . Mogło by się obyć i bez upiększania – wyglądało by bardzo minimalistycznie ale do mnie nie przemawia taka pustaka w mieszkaniu a tym bardziej w kuchni . Kuchnia musi żyć . Parę drobiazgów więc stanie na wierzchu ale tylko parę i tylko przydatne. Mach ochotę z radości się przytulać do szafek . Wyszło bardzo desinersko i wygląda bardzo solidnie . Chciałam to zrobić i szybciej i taniej , ale w sumie muszę przyznać rację mężusiowi. Taki remont kuchni robiliśmy po raz pierwszy odkąd tu mieszkamy ,wcześniej były same prowizorki więc teraz nie żałuję ,że się na to szaleństwo zgodziłam. Jeszcze tylko ten nieszczęsny piekarnik i jutro podłączenie gazu do nowego piecyka.
Ale żeby za pięknie nie było , popsuł nam się odkurzacz domowy. Coś do tego sprzętu szczęścia nie mamy – to już drugi na tym mieszkaniu. Licząc z tym , który przyjechał ze starego mieszkania ( dostany w prezencie ślubnym) , to już trzeci.



poniedziałek, 30 lipca 2012

30.07.2012 Kuchnia

W czwartek rano kuchnia wyglądała tak:



W piątek rano już tak:




A tak w sobotę:




Dziś jeszcze fotki nie zdążyłam zrobić.

30.07.2012 „Koło domku jest kałuża”


A raczej była wczoraj przed naszym blokiem. Miał być grill na działce – wyszła wielka improwizacja u nas w domu. Kiełbaska niby z grilla upieczona w piekarniku, udka upieczone przez synową u niej w domu , kaszanka pieczona w „halogenie” . Do tego ciasto z owocami i bułeczki drożdżowe ze śliwkami. Oraz dwie sałatki. A poza tym straszny hałas i zamieszanie . Na działkę pojechać się nie dało z powodu szalejących nawałnic. Po kolejnej odsłonie zalane zostało wejście do naszych piwnic , po następnej koło domu zrobiło się pokaźnych rozmiarów jezioro, po czym znów wyjrzało słońce. Dzieciaki sztuk cztery dostały kalosze i pozwolenie na pobieganie po kałużach . Tatusiowie i dziadkowie poszli z dziećmi pilnować. Skończyło się tak ,że cała czwórka wróciła do domu ociekając wodą . Kaloszki nie wytrzymały . Woda sięgała brzdącom mocno powyżej kolan , mały Krzysiu w ogóle się w kałuże przewrócił a pięcioletni synek naszego pracownika widząc to stwierdził,że skoro Krzysiu może to on też i po prostu się położył. Mój mężuś widząc ,że szaleństwa dzieciaków nie opanują zrzucił klapki i chodził w wodzie razem z maluchami i filmował co ciekawsze wybryki. Żeby ten mokry drobiazg powycierać i uchronić przed przeziębieniem wyciągnęłam z szafki połowę ręczników . Frajdę mieli ,że hej! Ale po to włośnie jest lato...
A poza tym : w Rawiczu sprawa przesądzona, umowa podpisana .
Mebelki się robią . Zostały maskownice, kosz do butli z gazem i zabudowa w części z lodówką. W sobotę walczyłam do 1.30 w nocy żeby się zagospodarować . Ale już nie jest źle , bo mam wszystko pod ręką i czynny zlew i zmywarkę. W tym tygodniu muszę zaprosić gazownika ,żeby piec podłączył i kupić dużą butlę. No i mam problem z tym piekarnikiem, ale do opanowania . Wiadomo,że rzeczy muszą się w szafkach zadomowić i znaleźć sobie miejsce więc na razie będę jeszcze trochę przestawiać , ale kuchnia już i tak robi wrażenie.