babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 20 grudnia 2014

20 .12.2014 Bez jemioły roczek goły

Nie może być ! Dlatego kupiłam ładną , sporą gałąź i do tego dość pokaźny pęczek , który podzieliłam ; połowa stoi w biurze , druga wisi na świeczniku nad telewizorem . Gałąź zawisła jak zwykle nad kanapą w salonie. Kilka gałązek dołożyłam do kuchennego bukietu . A  poza tym , choinka stoi udekorowana , pod choinką leżą prezenty zapakowane w srebrno- szary papier i przewiązane czerwonymi wstążeczkami . Pod choinką tradycyjnie znalazły też miejsce prezenty firmowe , z wyjątkiem jednego , który został prawie pożarty od razu po rozpakowaniu , a teraz dojadamy nędzne resztki - to znaczy dojadają chłopaki , ja z umiarem . Nie chcę zmarnować efektów kuracji odchudzającej. Na Wigilię czekają tez razem z innymi prezenty dla dzieci naszego pracownika ;  Zrobiłam też prawie wszystkie dekoracje . Zostało mi dokończyć aniołkowy las , z ciasteczkowych choinek i woskowych aniołków. W całym domu pachnie lasem , bo choinka jest oczywiście żywa. 
Właściwie to przygotowania zakończyłam . Zapasy mam , tylko wrzucać do garnka i gotować. Makowiec kupiłam w cukierni Szwarc . Już dziś, bo ich wypieki cieszą się wielkim wzięciem i w związku z tym ostatnie dwa dni przed świętami  realizują tylko wcześniejsze zamówienia . Cukiernia istnieje nieprzerwanie od 1876 roku, a ciasto piecze według starych receptur . Żadnych sproszkowanych jaj ,sztucznych barwników i innych poprawiaczy. 
Fryzjera zaliczyłam , porządek na głowie mam, a przed chwilą odświeżyłam kolor szamponem . Umówiłam się też z kosmetyczką na pomalowanie henną rzęs. A myślałam ,że nikt już tego nie robi . Nawet  szukać nie musiałam , robi to wspólniczka mojej fryzjerki . 
Jutro luzik. Znajomi zaprosili nas na obiad i pogaduchy a na 18.00 razem jedziemy na koncert Gregorianów . Miło się zapowiada niedziela.   

piątek, 19 grudnia 2014

19.12.2014 Piątkowy wieczór

wcale nie grudniowy . Temperatury na dużym plusie i deszcz . Nie lubię takiej pogody. W pracy załatwiamy ostatnie tematy . To niestety nie oznacza wolnego między świętami..Jutro postanowiłam zacząć inwenturę . No powiedzmy , przynajmniej się do tego przygotuję, bo czy zmobilizuję się do pracy nie wiem . Dziś mi nie szło . Miałam taki spadek formy,że pod koniec dnia robotę omijałam . W domu też za wiele nie zrobiłam , tym razem z założenia . Po pracy pojechałam jeszcze raz na zakupy ,do marketu , w którym jest zwykle lepszy towar i większy wybór. I dobrze zrobiłam , bo dostałam sery, których wczoraj w tesco nie było.A tak poza tym półki nieco przerzedzone, Zostały mi owoce , trochę bakalii ,kiszona kapusta  i choinka . AAAAA !!! I jemioła oczywiście - całkiem o tym zapomniałam.. No i z tego powodu muszę pojechać rano na zieleniak. Tam zawsze są najładniejsze i najświeższe . Mężuś jedzie od rana do klienta , a ja muszę sama powalczyć z tematami w domu. Do biura dotrę nieco później . Umówiłam się do fryzjerki. Przydałoby się pomalować henną rzęsy ; z wiekiem jakoś mi wyblakły , tylko czy ktoś jeszcze takie staroświeckie zabiegi kosmetyczne wykonuje ?  
Z innych spraw domowych , na jutro zostawiłam sobie ostatnie poprawki porządkowe , zmianę pościeli i dokończenie dekoracji .I oczywiście ubranie choinki i pakowanie prezentów.  I tak ma być . Czas zwolnić , sprawy zawodowe odstawić na bok  i zatopić się w atmosferze świąt ( choć brak śniegu odbiera im sporo uroku) , a od poniedziałku szykowanie wigilijnych przysmaków . Na stół trafią jak zwykle te same co roku potrawy : 
zupa grzybowa z makaronem własnej roboty 
smażony sandacz 
kapusta z grzybami
fasolka 
pierogi z nadzieniem kapuściano - grzybowym
makiełki 
chleb , 
grzybki w occie   
kompot z suszu na deser 
a do powigilijnej kawy 
bakalie , pierniczki , makowiec i orzechowiec , który piecze synowa ( pyszne ciasto , wszyscy je uwielbiają) i owoce . A dla podkreślenia uroczystości dobre wina . Do wieczerzy białe, do słodkiego czerwone . 
Lubię sobie planować przyjęcia , to wigilijne szczególnie . 

czwartek, 18 grudnia 2014

18.12.2014 Byle do Świąt

a te już coraz bliżej , co widać gołym okiem . Na ulicach niekończące się sznury samochodów, w sklepach nieprzeliczone tłumy ludzi z obłędem w oczach ładujące do koszy co leci.  Robiłam dziś zakupy w celu skomponowania paczek świątecznych dla pracusiów. Kupiłam nie wiele ale z "górnej półki" . Przy okazji i z doskoku swoje domowe zakupy ; dziś mrożone wiśnie bez pestek , mleko do kawy , limetki i ser mozarella. Miałam zamiar kupić riccotę albo mescarpone i wędzony twaróg ale nie było. Przyjdzie mi koncepcję sylwestrowej kolacji nieco zmodyfikować.. Może zresztą dostanę w sobotę w innym sklepie.
Nie wiem co się dzieje , ale kraj ogarnęła jakaś psychoza pracy . Zlecenia się mnożą , wszystkim się śpieszy i nawet kurierzy marzą o wolnym i powtarzają " byle świąt". 
Nowych firanek do salonu już pewnie uszyć nie zdążę , może wyprodukuję jakąś prowizorkę .
Płaszcz z żalem odesłałam , na targu nie byłam więc póki co muszę się zadowolić tym co mam w szafie. Na zakupy się nie wybiorę z braku czasu.  
Pierniczki są gotowe , lukier wysechł , a pierniczki pochowałam do blaszanych pudełek i teraz czekają Wigilii i kruszeją , a moja wnusia już chce piec następne . Wyglądają całkiem ładnie - jak te z dzieciństwa moich synów. Będą zadowoleni.

    Efekty mojej działalności piernikowo - ciasteczkowej na                                                  załączonym obrazku 


Udekorowane choinki



Ciasteczka na szkolną Wigilię 



Góra pierniczków  


A tak poza tym , świat na psy schodzi ;jak nie mord to afera , jak nie afera to pyskówka w sejmie albo katastrofa w Smoleńsku . Nie wiadomo śmiać się czy załamywać ręce  i wyrywać włosy z głowy  z rozpaczy .


środa, 17 grudnia 2014

17.12.2014 Dom pachnący pierniczkami

Od razu jakoś odświętniej wśród takich zapachów . Pierniczki gotowe , upieczone, udekorowane . Kolorowe kulki pewnie jeszcze długo będę z  wymiatać z różnych zakamarków. Wnusia z takim zapałem dekorowała wypieki ,że co chwile coś lądowało na podłodze . Pozamiatałyśmy , ale na pewno się coś znajdzie. Oprócz pierniczków upiekłyśmy jeszcze ciasteczka cynamonowe na szkolną Wigilię . Zrobiłyśmy je w kształcie wielkich ( ok 12 cm wysokości) serduszek , po jednym dla każdego dziecka i pani oczywiście. Teraz bolą mnie plecy i zmęczona jestem niemożliwie , ale warto było , radość w oczach wnusi bezcenna . Szkoda, że wnuczek nie mógł być z nami. 
Płaszczyk przyszedł . Cudny , z dobrego materiału , doskonale uszyty ale niestety , choć rozmiar wzięłam największy z oferowanych , okazał się za mały . Trochę zbyt wąskie rękawy , no i biust mam dość pokaźny. Nawet gdybym przesunęła guziki , na biuście się nie zapnę . Płakać mi się chce, że muszę odesłać . 
Może uda mi się wyrwać jutro na targ. Ostatnio był całkiem nie zły wybór , może coś znajdę . Nie zamierzam szaleć , do pracy i wycierania w samochodzie nie muszę mieć czegoś wyjątkowego, wystarczy ,że będzie praktyczny i wygodny.  Ostatnie zakupy robię chaotycznie i z doskoku - co mi się przypomni; dziś puder - cukier i herbata . 
W pracy zlecenia wciąż przychodzą . A ja chciałam w poniedziałek inwenturę zaczynać . Nie wiem czy zdążę z tym pomiędzy świętami a nowym rokiem . 
Przyszły kartki świąteczne i jedna już urodzinowa dla mnie ( choć mam jeszcze kilka dni ) . Moja Przyjaciółka z Kaszub pamiętała o mnie .Razem z kartką przyszedł prezent , fantastyczny , koronkowy dzwoneczek . Przecudna robota . Zrobiony jest chyba metodą frywolitek z bardzo cieniuteńkich niteczek. Coś pięknego! Wzruszyłam się. Fusillo dziękuję ! Znajdę dla niego jakieś honorowe miejsce i wszystkim będę się chwalić ,że to od Ciebie .
Pogoda wcale nie grudniowa . 

wtorek, 16 grudnia 2014

16.12.2014 Sprawy babusine , codzienne

Nie mogę się wyspać .budzę się jak zwykle o 4.25 a po chwili zasypiam znowu i zdarza mi się obudzić tak jak dziś , o wpół do ósmej. Najwyraźniej organizm się domaga odpoczynku . Jeszcze parę dni . W pracy nadal szaleństwo i nadal nie sposób zrobić wszystkiego w jeden dzień. Pracę kończyłam w domu . 
Urwałam się na małe zakupy w czasie pracy . W sumie potrzebowałam papier do drukarki , zamiast do hurtowni papierniczej pojechałam do tesco. Śmierdziało karpiami i kłębiły się tłumy klientów. Wrzuciłam co potrzebne do koszyka i wiałam z tamtą czym prędzej.. Po drodze wpadłam jeszcze do lidla po kawę do biura ( w tesco zapomniałam) , dołożyłam słoiczek suszonych pomidorów i dwie cytryny i też uciekałam z tych samych powodów co od konkurencji ( w lidlu przynajmniej nie śmierdziało). Ludzie ładują takie ilosci towaru do koszyków jakby się miało na jakąś wojnę . Przecież wszystkiego wszędzie pełno i ile w końcu można zjeść w jeden czy nawet dwa czterodniowe weekendy ? Też zapasy zrobiłam ale nie wiele większe niż  zwykle robię na niedzielę i nadchodzący tydzień. Niepojęte. 
W domu byłam znów po 17.00. Mężuś zjadł i pojechał do następnego klienta. Szybko mu poszło , wrócił po trzech godzinach . Myślałam ,że posiedzi przynajmniej do 24.00 a ja wypiłam herbatę i dobrałam się do żelazka . Zajęło mi to trochę czasu ale wyprasowałam wszystko . 
Z rodzinnego pieczenia pierniczków odpadła młodsza młodzież . Wnusiu się rozchorował.Jakaś infekcja górnych dróg oddechowych , kaszel, katar itd. Pani doktor kazała nie wychodzić rzez kilka dni z domu i łykać syropki. Szkoda, tak się cieszył na te pierniczki .  
Dostałam wiadomość ze sklepu. internetowego; zamówiony płaszcz dotrze do mnie jutro. Ciekawe czy zakup okaże się udany . Firma gwarantuje 10 dni na zwrot . Jakby co mogę skorzystać i odesłać , w najgorszym razie będę stratna o koszty przesyłek. 
Na święta kupiłam sobie książkę - na poczcie , pt. "Żona Inkwizytora" . Akcja w XV w. Nie doczytałam całej notki na obwolucie , ale tło historyczne więc spodziewam się ciekawej lektury.  

poniedziałek, 15 grudnia 2014

15.12.2014 Przedświątecznie

Szaleństwo trwa : w pracy .Powiedziałabym ,że nawet rośnie . Znów mam kilka nowych zleceń . Myślę jednak ,ze to już jedne z ostatnich w tym roku. Centrale firm zachodnich pracują tylko do piątku , wszyscy rok chcą zamykać jeszcze przed 20 grudnia. 
Ze świątecznego podwórka: choinki cynamonowe udekorowane . Na środę zmówiłyśmy się z synowymi na pieczenie pierniczków. Pierniczki piekę od dawna , zawsze tydzień przed Wigilią . Piekła je moja babcia i pewnie prababcia i ich babcie. Przepis na ciasto zaginął w mrokach dziejów więc mam swój z Kuchni Polskiej , wystanej w kolejce za czasów stanu wojennego ( wszystko ma swój wymiar ) . Przetrwał skład przyprawy - niepowtarzalny , przekazywany przez kolejne pokolenia córkom , a w przypadku ich braku wnuczkom. W swoim czasie przekaże go mojej wnusi. Tradycję pieczenia pierniczków przywołałam , kiedy moi synowie byli mali i święta były dla nich czymś wyjątkowym . I tak zostało , a teraz gdy w  tej czynności uczestniczą moje wnuki tym bardziej ma sens . Już przygotowałam przyprawę , po staremu , w mosiężnym zabytkowym moździerzu , jak należy ; mielone , kupowane w sklepach przyprawy nie mają takiego aromatu jak utłuczone na świeżo. Do pracy założymy fartuszki , rozłożę książkę kucharską na blacie , przygotuję wszystkie składniki, maluchy powrzucają je kolejno do miski , a potem wszyscy będą ciasto wygniatać i wycinać różne kształty. W tym roku mam niespodziankę dla dzieci - kilka nowych foremek , bałwanka, reniferka, konika na biegunach , ludzika . Książki kucharskiej nie potrzebuję ,  przepis znam na pamięć ale książka należy do świątecznego rytuału , podkreśla wagę tego zajęcia i świąteczny nastrój. Dekoracje na pierniczkach w tym roku mają być "takie jak kiedyś, z orzechów , rodzynek , migdałów i lukru barwionego na brązowo z pomocą kakao " zażądali tego stanowczo moi dorośli synowie . No to będą ... Wychodzi na to,że piękne kolorowe posypki w kształcie gwiazdek i perełek  nie przypadły im do gustu. W sobotę ostatnie zakupy , w tym choinka . Uniknęłam biegania z obłędem w oczach pomiędzy regałami i dobrze.Strasznie mnie ostatnio drażnią wszelkie sklepy . Tak do końca ich nie uniknę niestety . Najbardziej cieszy mnie zakup choinki , ustawianie, ubieranie  i wieczorne pakowanie prezentów . Uwielbiam to zajęcie. Mam już srebrno - szary papier i czerwono - białe i czerwone wstążki i mnóstwo zawieszek szydełkowych ,których narobiłam w ubiegłym roku a potem o nich zapomniałam . Prezenty w tym roku nie duże i mniej niż zwykle , bo stanęło w końcu na tym ,że prezenty robimy dzieciom i między sobą żona - mąż , a dla reszty tylko po drobiazgu , żeby dzieciom nie psuć wizerunku Gwiazdora - póki jeszcze w niego wierzą .
Jutro bliskie spotkanie z deską do prasowania - konkretne ; adamaszkowy obrus na duży wigilijny stół , kilka mniejszych i wyjściowe koszule małżonka . Świąteczne krzątanie  po woli dobiega końca i to jest drugie dobrze , bo za lataniem na miotle i machaniem szmatami specjalnie nie przepadam . Ani to ciekawe , ani kreatywne, ale ktoś musi .  Obmyśliłam już menu na spotkanie sylwestrowe , albo po sylwestrowe , bo na razie nie wiem do końca jakie plany sylwestrowo - weekendowe mają przyjaciele. Dowiemy się w niedzielę.
Sam prezes naszego klubu siatkarskiego przyjechał dziś do nas z życzeniami świątecznymi i prezentem od drużyny. Idą chłopaki jak burza w tym sezonie . Weszli w ubiegłym roku do pierwszej ligi a dziś już są na pozycji wice- lidera .   
W niedzielę koncert Gregorianów . Już nie mogę się doczekać. 

niedziela, 14 grudnia 2014

14.12.2014 Dziś parę fotek

Nie miałam czasu się tym zająć i pokazać światu co udało mi się zdziałać przez ostatnie dni i tygodnie . Dziś też tylko fragmenty . 
Po kolei więc .
Te kartki zrobiła moja wnusia na akcję Robótka . Ja tylko dowiązałam wstążeczki i pomogłam napisać życzenia . Ładne jak na pięciolatkę . Zdradzę patent : bałwanek jest zrobiony z płatków kosmetycznych do demakijażu. 



Niżej już mój wkład w akcję Robótka , jeszcze przed ukończeniem - brakuje trzech sztuk

\
I  miejskie widoki - wciąż ten sam park za moim biurem w grudniowej szacie 

A tu  poranny widok z mojego domowego okna - zapowiadał się ładny grudniowy dzień 



Te szklane ptaszki - świeczniki wyhaczyłam wczoraj na zieleniaku - urzekły mnie po prostu 



I pierwsze świąteczne dekoracje - z szyszką w roli głównej - miniaturową choinkę w doniczce i stroik z kokardkami zrobiłam sama - wystarczyła farba w sprayu i klej termiczny + parę szyszek , resztki wstążek i kilka koralików 



Przy wejściu pachnący anyżem gwiaździstym i cynamonem koszyk z szyszkami 



Przy okazji : drugie życie skrzynki na granaty - zmieściły się w niej wszystkie torby - szmaciaki 


 Szyszkowe zawieszki - słabo je widać , zrobię poprawkę przy okazji ( też moja robota) 


Świąteczne skrzaty rozgościły się na kuchennej szafce 


Cynamonowe gwiazdki z przepisu po mojej babci 

Dziś z gwiazdek powstały choinki - jutro jak już dobrze wyschnie lukier  , który ma je skleić 
zostaną udekorowane 


A poza tym , niedzielny wypoczynek i urodzinowa kawa - nasz młodszy syn obchodzi dziś 32 urodziny .