babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 26 marca 2011

26.03.2011 Sprawy babusine i nie tylko

Kije to fajny sport tylko trochę ramiona i nadgarstki bolą. Ale nic to, za kilka dni minie jak się trochę rozruszam. Na razie daje mi się we znaki siedzący tryb życia: komputer, auto, kanapa – wszędzie siedzę , no to mam efekty.
Odwiedziła nas wczoraj Szwagroska z teściową . Pogadaliśmy trochę o tym i owym, głównie jednak o weselu synalka Szwagroskiej. Młodzież i pewnie nie tylko ( bo rodzinka narzeczonej jak wynikało z rozmowy też) jednak ma trochę narąbane. Wymyślili sobie wesele; na dziś już koszty policzyli na 30 tysięcy , a kto wie co tam jeszcze wyjdzie. Za to byłby całkiem nie zły samochód . Ale nie o to chodzi co by za to było. Chodzi o to ,że Szwagroska kasiasta nie jest , a jej były mąż – hazardzista tymbardziej kasy nie ma i na dodatek komornicy go ścigają więc do wesela syna się nie dołoży ( do niczego nigdy zresztą się nie dołożył , do studiów syna też) . M rozsądnie posłuchała rady moich dzieciaków , wyasygnowała na ten cel 10 tysięcy i powiedziała synalkowi ,że tylko tyle może , a jak chce więcej to niech zarobi. Problem z nim jest jednak taki,że młody ma aspiracje , a nie ma roboty, bo do Sphinxa czy na budowę nie pójdzie a o robotę w bankowości studentowi , nawet tak zdolnemu jak on trudno, a w ubezpieczeniach nie szczególnie mu szło – mało kontaktowy jest. Ślub u Dominikanów w Poznaniu , no ok. ale przyjęcie wymyślili sobie 30 km za Poznaniem , w drogiej restauracji, która nie ma miejsc noclegowych . Uparli się i żadne argumenty nie przemawiają . Jakoś marnie to widzę. Po pierwsze , to goście spoza Poznania zamiast jechać w orszaku, będą błądzić szukając drogi do tamtej dziury , mniej wprawieni w jeździe po Poznaniu się pogubią.Po drugie jak tam nie ma noclegu to np. moja młodzież im się zwinie, jak dzieciaki zaczną przysypiać– i inni co mają dzieci tak samo. Nikt maluchów śpiących w aucie na parkingu przed restauracją nie zostawi. . Po trzecie połowa gości nawet toastu za ich zdrowie nie wypije, bo ktoś będzie musiał auto w drodze do domu prowadzić. Za długo na imprezie też nie pobędą , bo kto będzie chciał jechać ileś km autem po całonocnej imprezie. Szwagroska jest zła , teściowa się nie wtrąca a my cóż. Jednogłośnie stwierdziliśmy,ze ma się nie mieszać. Dała kasy ile mogła i dalej niech sobie robią jak uważają. Są dorośli. Co z tego wyniknie , to się okaże. Ślub w sierpniu 2012. Jak dla mnie podejście co najmniej dziwne. Zaczynać życie z długami albo za pieniądze rodziców. Niby tak jest przyjęte,że rodzice urządzają wesele dzieciom , ale trzeba mieć trochę umiaru.i liczyć się z możliwościami.
A poza tym , to dostałam projekt i wycenę kuchni. Projekt mi się podoba – jeden drobny szczegół do poprawki . Nie pomyślałam o tym wcześniej jak ustalaliśmy szczegóły. Wycena już mniej . Poczułam się trochę zdołowana. Wyszło drożej niż się spodziewałam. No cóż chciało się mieć meble na wymiar. Znów się termin realizacji przeciągnie.

czwartek, 24 marca 2011

24.03.2011 Biedronka przerasta Smoleńsk.

Hmmm.... nie sprawdzałam składu i nie porównywałam produktów ze sławnej ostatnio Biedronki z innymi ( chociaż mnie to zaintrygowało i pewnie porównam) . Organoleptycznie jednak stwierdzić mogę,ze są dobrej jakości. Wcale nie gorsze niż te z Tesco czy Intermarchee. Wiki - najdroższy sklep w moim mieście wiadomo; ma trochę inną ofertę , bardziej wyszukaną , ale na co dzień przecież nie kupuje się produktów bardziej luksusowych. Ilość marketów podniosła poprzeczkę i takim „biedronkom”, które jeszcze do niedawna super jakością towarów poszczycić się nie mogły.
Za przyczyną prezesa opozycji i naszego Premiera „Biedronka” stała się sławna . Ale nie to jest najważniejsze – równie dobrze mogło paść na Lidla, Netto, Dino czy inne ABC.. Ważne jest, ze prezes ZROBIŁ zakupy w osiedlowym sklepie z udziałem kamer , a sam Premier TEŻ kupuje w Biedronce. Media od trzech dni temat wałkują , a sprawa urasta do rangi symbolu. Niedługo katastrofę w Smoleńsku przerośnie. Śmiech po prostu... No i znów skłóca społeczeństwo . Fakt,że ceny poszły w górę , ale nie można tego przypisać tylko naszemu rządowi.- choćby nie wiem jak był nieudolny. Składa się na to ogólna sytuacja na świecie (kryzys finansów, wojna, ratowanie unijnych bankrutów itp), podwyżki paliw i energii , podwyżka vatu , dwie , kolejne ciężkie zimy, cztery powodzie , letnia susza i pewnie gdybym się bardziej postarała to jeszcze parę przyczyn udałoby mi się wymienić. No ale , u nas w kraju to tylko wina spisku Tuska z Putinem. Dobra, wiem – nabijam się. Ubawiła mnie dziś dyskusja o tym na DTS . Oprócz mnie jeden Krzyś wykazał trochę rozumu i szerszego spojrzenia. Inne... jak zwykle: dopatrują się obrazy społeczeństwa ze strony Premiera, równania w dół ,przypisują władzy obecnej winę za podwyżki cen ,innych nie obchodzi, jeszcze inne aureolkę i skrzydełka przypięły by prezesowi i do kanonizacji go zgłosiły. Słyszałam sławetną wypowiedź w wykonaniu prezesa i lekko mi szczęka opadła. Powiało pogardą dla biedniejszych . Prezesunio sobie nagrabił i zdziwię się, jeśli jego elektorat nie przejrzy po tej wypowiedzi na oczy. Jasno dał ludziom do zrozumienia,że nie zniży się do zakupów w dyskontach i z biedotą identyfikował się nie będzie. A Premier w odpowiedzi się zidentyfikował , tyle tylko,ze wyszło śmiesznie , bo kto w to uwierzy ? Może kupował zanim został premierem . A zresztą kto go tam wie? O tym ,że jego córka w lumpexach i na wyprzedażach ciuchy kupuje nawet w ostatniej Polityce pisali. . No a media mają pożywkę , że aż miło i wałkują w kółko temat. Najśmieszniejsze jest to,że te przydupasy prezesa teraz po fakcie próbują ludziom wyjaśniać co prezes miał na myśli.. Wychodzi i śmiesznie i głupio i całkowicie nieprzekonująco.
A swoją drogą co on takiego w tym sklepie kupił,ze mu rachunek wyszedł 55 zł z groszami. ? Ja rozumiem ,że ceny są wyższe w takiej Warszawce niż u nas na wielkopolskiej prowincji ale jeśli nawet i cukier i masło i kilo jabłek kosztuje po 7 złotych , to i tak nijak nie wychodzi 50zł z okładem . Nawet jeśli nabył wszystkiego razy dwa . No , chyba ,że ja już liczyć nie umiem .

24.03.2011 Kijowy sport

Tego mi było trzeba. Spałam jak mopsio przez całą noc i jakoś tak lepiej się czuję. Sama nie wiem jeszcze na czym zmiana polega ale jakoś tak mi jakby lżej . A wszystko za sprawą kijków do nordic walking . Zakupiłam ( na powszechnie znanej aukcji – najtańsze jakie znalazłam) i se chodzę. Znaczy się dopiero zaczęłam. Ale podoba mi się. W czasie spacerku spotkałam się przypadkiem z teściową młodszego synalka i jej koleżankę ( spacerują sobie codziennie ale bez wspomagania) i łazikowałyśmy razem Tak im się moje kije spodobały ,że postanowiły też sobie zamówić . Przynajmniej będę miała towarzystwo.
A poza tym mężuś się kuruje dalej.

p.s. Wystawione na aukcji skorupy spzredały się następnego dnia - wszystkie !

środa, 23 marca 2011

23.03.2011 Nooooo...

po stronie „mam” mogę dopisać rzecz ważną , aczkolwiek niematerialną. Obgadany projekt zabudowy kuchni. Wybrane kolory, ustalony wzór, rodzaje zawiasów, wyposażenie szafek , uchwyty , blat itd. Stolarz podrzuci mi jeszcze próbki szyb i jeszcze jeden dodatkowy próbnik z blatami , bo do końca przekonana nie jestem co do wybranego . No i oczywiście zrobi wycenę. Już się boję , bo się mój mężuś wtrącił,, a że lubi gadżety więc sobie zażyczył szuflad z hamulcami, wózka do butli z gazem i kosza na śmieci i oczywiście wysokiej zabudowy. Obiecał dofinansowanie nawet na te gadżety . Ok. Trzymam za słowo... Ja co prawda jestem zdania,że szufladą czasem trzeba trzasnąć , bo jak nie szufladą , to by trzeba trzasnąć męża , ale niech mu będzie. Reasumując postęp w przygotowaniach do remontu kuchni jest. Wciąż jeszcze dużo muszę dokupić , ale idzie w dobrym kierunku. No i 4 duże kontrakty na ukończeniu więc większa kasa wpadnie w perspektywie 4-6 tygodni. Coś wygospodarzę na zakupy. A tymczasem muszę upłynnić kolejne skorupy kuchenne i przetrzepać resztę szafek . Skorupy wystawię dzisiaj na aukcję ,a szafki zostawię sobie na sobotnie popołudnie. Lamp na razie nie kupiliśmy , bo oczywiście mężuś chciałby szklane zawieszki ,a nie akrylowe. Te ze szklanymi zawieszkami kosztują co najmniej trzy razy tyle co z akrylowymi , no i w związku z tym ten temat stanął w miejscu. Bo to przecież tylko lampy. Nie chcę na nie wydawać fortuny. Nie urządzam przecież pałacu. Muszę wmówić mężusiowi, że akrylowe zawieszki to jego pomysł , nie mój a to trochę potrwa.. A za oknami wiosna. Tylko patrzeć jak się świat zazieleni. Noooo...

wtorek, 22 marca 2011

22.03.2011 Zwykłe sprawy babusine

Rozłożyło mi mężusia na maksa ( jak mówi młodzież i nie tylko ) . Do zaprzyjaźnionego medyka w końcu go wykopałam i wyszło szydło z worka: zapalenie krtani i oskrzeli. Ma co chciał. Trzeba było słuchać żony i się kurować już wcześniej . Ale nie , lepiej zgrywać twardzielka. . No to niech zgrywa ,łykając antybiotyki w tabletkach wielkości pięćdziesięciogroszówki.
Na przechadzce oczywiście nie byłam , bo mi wpadli do biura klienci przed samym końcem pracy – zeszła z godzina. Po powrocie do domu zanim zrobiłam coś do jedzenia i przywiozłam mężusiowi lekarstwa zrobiło się ciemno . Ale dziś nadrobię.
A poza tym to powszechnie znana aukcja okazuje się przydatna i skuteczna. Ledwie wczoraj wieczorem wystawiłam kilka drobiazgów z kuchni w tym codzienną i w dodatku niekompletną zastawę a dziś już kupione wszystko co wystawiłam. Pora na przetrząsanie kolejnych szaf . Może i inne rzeczy się sprzedadzą – kolej na łaciate kubeczki . Wieczorem mamy spotkanie ze stolarzem w sprawie projektu i wyceny kuchni.

poniedziałek, 21 marca 2011

19/20/21.03.2011 W marcu jak w garncu , a tu wiosna przyszła!

Jakoś tak niepostrzeżenie zleciał mi ten przednówek.. Kilka dni temu zrzuciłam zimowe buty , kapelusik i rękawiczki . Noszę wiązane półbuty , jedwabną apaszkę i mitenki. Myślałam ,że i płaszczyk pójdzie już do szafy ale przy tych temperaturach chyba jednak się nie da tak od razu . Ale już mi się marzy . A nastrój mam wiosenny. Z tej okazji kupiłam na zieleniaku tulipany i truskawki.. Tulipany postawiłam w salonie na komódce , a truskawki będą dziś na deser po obiedzie.
W biurze pracowicie . Nawet w sobotę. Chłopaki u klientów, mężusiowi nie pozwoliłam się ruszyć z domu , ma się kurować z chrypki i kaszlu, a ja podciągałam papierologię. Skąd tego tałatajstwa się tyle w tej firmie bierze?
Z przerwami oczywiście , bo młodzieży towaru zabrakło więc musiałam zostawić wszystko i dowieść , potem jeszcze klient się zapowiedział , po towar , którego nie przechowuję w biurze tylko na działce w garażu i znów rundka autem po mieście.
Sobotnie popołudnie w domu też intensywne. Generalny przewrót w kuchennych szafkach. Została mi jeszcze jedna , ta ze szkłem i dolne. Miałam co robić. Pstyknęłam tez kilka fotek i coś nie coś wystawię na powszechnie znanej aukcji. Może się znajdzie chętny – a jak nie, to załaduje w karton i wystawię obok śmietnika.
Wieczorem przygotowałam sobie jeszcze mnóstwo domowego makaronu na niedzielny obiadek i zieloną galaretkę z ananasem .
A mój mężuś zaniemówił. Chrypa- gigant. Kuruję go wapnem i chlorechinaldinem i jak na razie nic. Wykopię go dziś do medyka
Na obiadek ściągnęła wczoraj rodzinka i ślad po nim nie został. Wciągnęli wszystko : wielki gar rosołu i wielką michę makaronu. Deser oczywiście też.
No i maluszkami się nacieszyliśmy. Krzyś urósł przez ten tydzień co go nie widzieliśmy i nabrał ciałka. Silny chłopak , już główkę podciąga do góry. A Helenka z dnia na dzień bardziej rozkoszna . Akurat weszła w etap ściągania wszystkiego i wyrzucania z szafek. No i kroczki stawia sama coraz śmielej.
A dziś wiosna! Przywitała nas co prawda nocnym przymrozkiem i trzeba było sobie na pożegnanie zimy poskrobać autko, ale teraz już śladu po przymrozku nie ma. . Słoneczko świeci oślepiająco i … no właśnie ; dla mnie nic z tego nie wynika na dziś , bo mam znów mnóstwo pracy. Jakieś 35 faktur do wystawienia i wysłania , załatwienia nowego dowodu rejestracyjnego do mojego auta , bo już brakło miejsca na wpisywanie kolejnych badań technicznych a co więcej to się okaże. Spokojnie na pewno nie będzie.
Od dziś planuję przechadzki z kijkami. Pytanie czy znów mi coś nie wypadnie niespodziewanego.
P.S. Właśnie przed chwilą się dopatrzyłam, że przekroczyłam setkę. Dzisiejszy wpis jest 102.

Hmmmm , coraz lepiej mi idzie. Jakoś się powoli zablogowuję w tym miejscu.