Kije to fajny sport tylko trochę ramiona i nadgarstki bolą. Ale nic to, za kilka dni minie jak się trochę rozruszam. Na razie daje mi się we znaki siedzący tryb życia: komputer, auto, kanapa – wszędzie siedzę , no to mam efekty.
Odwiedziła nas wczoraj Szwagroska z teściową . Pogadaliśmy trochę o tym i owym, głównie jednak o weselu synalka Szwagroskiej. Młodzież i pewnie nie tylko ( bo rodzinka narzeczonej jak wynikało z rozmowy też) jednak ma trochę narąbane. Wymyślili sobie wesele; na dziś już koszty policzyli na 30 tysięcy , a kto wie co tam jeszcze wyjdzie. Za to byłby całkiem nie zły samochód . Ale nie o to chodzi co by za to było. Chodzi o to ,że Szwagroska kasiasta nie jest , a jej były mąż – hazardzista tymbardziej kasy nie ma i na dodatek komornicy go ścigają więc do wesela syna się nie dołoży ( do niczego nigdy zresztą się nie dołożył , do studiów syna też) . M rozsądnie posłuchała rady moich dzieciaków , wyasygnowała na ten cel 10 tysięcy i powiedziała synalkowi ,że tylko tyle może , a jak chce więcej to niech zarobi. Problem z nim jest jednak taki,że młody ma aspiracje , a nie ma roboty, bo do Sphinxa czy na budowę nie pójdzie a o robotę w bankowości studentowi , nawet tak zdolnemu jak on trudno, a w ubezpieczeniach nie szczególnie mu szło – mało kontaktowy jest. Ślub u Dominikanów w Poznaniu , no ok. ale przyjęcie wymyślili sobie 30 km za Poznaniem , w drogiej restauracji, która nie ma miejsc noclegowych . Uparli się i żadne argumenty nie przemawiają . Jakoś marnie to widzę. Po pierwsze , to goście spoza Poznania zamiast jechać w orszaku, będą błądzić szukając drogi do tamtej dziury , mniej wprawieni w jeździe po Poznaniu się pogubią.Po drugie jak tam nie ma noclegu to np. moja młodzież im się zwinie, jak dzieciaki zaczną przysypiać– i inni co mają dzieci tak samo. Nikt maluchów śpiących w aucie na parkingu przed restauracją nie zostawi. . Po trzecie połowa gości nawet toastu za ich zdrowie nie wypije, bo ktoś będzie musiał auto w drodze do domu prowadzić. Za długo na imprezie też nie pobędą , bo kto będzie chciał jechać ileś km autem po całonocnej imprezie. Szwagroska jest zła , teściowa się nie wtrąca a my cóż. Jednogłośnie stwierdziliśmy,ze ma się nie mieszać. Dała kasy ile mogła i dalej niech sobie robią jak uważają. Są dorośli. Co z tego wyniknie , to się okaże. Ślub w sierpniu 2012. Jak dla mnie podejście co najmniej dziwne. Zaczynać życie z długami albo za pieniądze rodziców. Niby tak jest przyjęte,że rodzice urządzają wesele dzieciom , ale trzeba mieć trochę umiaru.i liczyć się z możliwościami.
A poza tym , to dostałam projekt i wycenę kuchni. Projekt mi się podoba – jeden drobny szczegół do poprawki . Nie pomyślałam o tym wcześniej jak ustalaliśmy szczegóły. Wycena już mniej . Poczułam się trochę zdołowana. Wyszło drożej niż się spodziewałam. No cóż chciało się mieć meble na wymiar. Znów się termin realizacji przeciągnie.
Rzadko się zdarza spotkać tak nieodpowiedzialnych młodych ludzi! Będą gorzko żałowali tego ślubu na pokaz!
OdpowiedzUsuńCo do kuchni!
Pomyśl sobie tak: w końcu to znowu na ...dzieści lat będzie, to może nie żal wybulić taką kasę?
O tym ślubie pomyślałam sobie to samo i obym w złą godzinę nie "chlapnęła". A kuchnia , no trudno ; parę miesię cy w tę czy w tę już i tak mi różnicy nie zrobi. A z moim i tak w kwestii jakości i gadzetów nie wygram, uparł się na bajery a młode go popierają .No i wiadomo,że do "śmierci naszej" - nie robię tego na 5 lat więc poczekam.
OdpowiedzUsuńco za bzdura z tym weselem! nie wyobrażam sobie tak idiotycznych decyzji w wykonaniu moich synów kiedyś tam za 100 lat ;) Haniu, doganiam Cię na rowerze - teraz wróciłam z tych moich wertepów (1,5 godz) lekko przygrzana :)))
OdpowiedzUsuń