babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 18 czerwca 2011

19.06.2011 Jak ja lubię te sobotnie poranki

Lubię, bo nie musze się śpieszyć i nie mam na głowie aż takiego nawału spraw do załatwienia jak w tygodniu ( a ostatnie tygodnie mam tych spraw znacznie więcej niz zwykle; tak zwyczajnie i po prostu dużo sie u nas dzieje ) , a w soboty luzik. Do pracy na 9.30 - dziś ostatni raz przed letnim sezonem ; od następnego tygodnia soboty mamy wolne jak każdego lata- rano zakupy na zieleniaku i w zaprzyjaźnionych sklepikach . Bez pośpiechu . Mam czas pogadać o hodowli lawendy ze znajomą ogrodniczką , zaprzyjaźniona straganiarka pyta mnie o wnuczęta , ja zagaduję ją o wystającą jej z pod straganu książkę . Jest pasjonatką czytania , kiedy nie ma klientów siada na turystycznym krzesełku i czyta . Jak co tydzień , bez pytania podaje mi jajka i ziemniaki, dziś jeszcze miała truskawki z własnego ogrodu więc poprosiłam o truskawki. Po drugiej stronie placu, na stoisku z owocami straganiarz częstuje mnie czereśniami . Od zawsze u niego kupuję , ma najlepsze i nawet nie muszę ich próbować, zamieniamy parę słów na wesoło, życzymy sobie miłego dnia .Straganiarz z okazji róznych świąt obdarowuje swoje stałe klientki kwiatkami albo jakimś drobnym upominkiem . Zieleniak pachnie ; świeżą ziemią , ziołami , owocami . Pachnie zresztą całe miasto. Rośnie w nim mnóstwo lip i własnie zaczęła się dla nich pora kwitnienia. A dziś od rana pada deszcze więc zapach jest bardzo intensywny. Potem jeszcze zakupy w sklepie spożywczym . Dziś niewielkie , tylko trochę nabiału - jak zwykle w sklepiku firmowym naszego klienta. Mają pyszne serki , kefiry w róznych smakach i najlpszą na świecie maślankę - taką jak pamietam z czasów dzieciństwa na wsi. Znów krótkie pogaduszki z ekspedientką, zakupy w piekarni i powrót na parking . Bez pośpiechu, z przystankami przy witrynach sklepowych i pooglądaniem wystaw. Miasto budzi się do życia, powoli , bez pośpiechu ,tak jakby się leniwie przeciągało . Starsze panie spacerują sobie z piekiem . Przystają co chwilę na pogawędki ze znajomymi, panowie kupują w kiosku gazety i przerzucają strony zanim jeszcze odejdą od okienka.Wymieniają się informacjami o meczach i polityce. Miłośnicy sportów biegają , jeżdżą rowerami lub spacerują z kijkami . Otwierają się kolejne sklepiki i okna w zabytkowych kamienicach . Gdzieś słychać muzykę z radia , przybywa przechodniów , większość z koszykami i siatkami do zakupów w rękach. Wracam do domu odwieźć zakupy, a potem zabieram torebkę i laptop i jadę do biura. Moje biurowe osiedle jeszcze śpi. Na razie nic się nie dzieje, ludzi nie widać , na balkonach suszy się pranie , sąsiad z II piętra myje auto - jak co tydzień , jest cicho i spokojnie , a z pobliskiego starego parku dobiega zapach lip i mokrej ziemi. Mam czas na poranną kawę , pobuszowanie w necie i posłuchanie ulubionego radia . Za niecałą godzinę przyjedzie klient , a potem wrócę do domu , przygotować letni obiad i zająć się sprawami domowymi i jeśli przestanie padać pojedziemy na rowerową pzrejażdżkę po okolicy. Fajna sobota mi się zapowiada.
***** ******* ****** ********* ******** *******
Sobota ma ciag dalszy. Szkolenie klienta się przedłużyło więc skoro miałam trochę luzu w pracy bo kwestie formalne załatwiliśmy szybko urwałam się do miasta . Dokupiłam sobie talerz i popielniczkę , które ostatnio nam się potłukły . Wsklepie z tanimi ciuchami wyszperałam tunikę -"łączkę " . Nie przepadam za wzorkami ale ta jakos tak mi się z latem skojarzyła i kosztowała tylko 19 zł więc kupiłam . Potem jeszcze wstąpiłam do Slepu z Herbatą . Tam zaglądam często , bo lubimy różne pyszne herbatki i kawki . Kupiłam dwie nowości "letnią herbatkę" i kawę o smaku gruszek w czekoladzie. Podobno pyszna . I najlepsze na koniec ; obok powstał sklepik z artykułami do dekoracji wnętrz . I co się okazało? Od paru miesięcy szukam po necie szklanej deski do krojenia
z motywem róż a u pani można ją po prostu wybrać z katalogu i zamówić. Zamówiłam oczywiście.
Szkolenie wciąż trwa. Moje piękne plany na sobote po woli odchodzą w niebyt , ale nic straconego . Nieco je zmodyfikuję zwłaszcza,że na poprawę pogody się nie zanosi . Na razie nie pada, ale za chwilę pewnie będzie.

czwartek, 16 czerwca 2011

16.06.2011 Jaki dziś spokój !

Aż trudno w to uwierzyć . Ale to jest tylko taka przyczajka. Najdalej w poniedziałek wróci szaleństwo. W pracy oczywiście. Zamyślam już od najbliższej soboty ogłosić wolne weekendy ale z drugiej strony może jeszcze przyjdę do biura . Musiałabym trochę porządku zaprowadzić , bo w ostatnich kilku miesiącach czasu na to nie było. Nieogarniętych spraw domowych też mi się nie źle nazbierało więc mam lekki zgryz w tym względzie. A co tam, , przez jutro przemyślę.
Ze spraw domowo – remontowych znów mi przybędzie po stronie mam. Zamówiłam krzesła do kuchni. Cztery , w kolorze stołu z obiciem fioletowo – czarnym. Mężusia za dużo nie pytałam. Pokazałam mu model , spodobał mu się więc kolorystykę wybrałam sama. Lubi rzeczy praktyczne więc na ciemne kolory raczej się nie wykrzywi. Teoretycznie jutro powinny być do mnie wysłane. Kupiłam w internetowym sklepie meblowym. Taki sam model u nas w sklepach kosztuje 230 zł a mnie wyszło po 103 za sztukę. Muszę wprawdzie za przesyłkę zapłacić 80 zł ale i tak wyjdzie to taniej niż w tradycyjnym sklepie. Kwestia czy na pewno jakość będzie należyta. Wolałabym je obejrzeć przed zakupem , ale trudno. Te zaoszczędzone około 400 zł mogę przeznaczyć na inne zakupy remontowe. A mam na co odkładać , bo w miarę jak kupuję wciąż coś jeszcze okazuje się potrzebne.

*******************************************************
A no i tu niespodziewajka. Zadzwoniła pani ze sklepu internetowego,że krzesła gotowe i je wysyłają. I na dodatek zaskoczyła mnie mile , bo do zapłaty mam mniej niż wynikało ze sklepowego kalkulatora . I to o całe 40 zł. Ciekawe co rodzinka na ten mój zakup?
A poza tym mam stres. Jutro mamy finalizować transakcję sprzedaży działki. Z jednej strony martwię się ,że się kobiety rozmyślą , z drugiej jakoś mi tej działki szkoda..