babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 11 lipca 2014

11.07.2014 Przyznam się bez bicia ,

milczałam cały tydzień , ale nie chciałam zapeszać , a dziś już temat dograny i załatwiony więc mogę napisać o co chodzi. To moje wydzwanianie , załatwianie i długie narady  służyly jednemu celowi ; poszukaniu odpowiedniej nieruchomości i sfinalizowaniu zakupu. No i stało się; dziś o 9.30 podpisaliśmy akt notarialny Z początku koncepcja była jedna ; lokal użytkowy w bloku, dwie ulice od naszego miejsca zamieszkania . Lokal fajny 104m2 i zrobiony na błysk - tylko wstawiać meble i się wprowadzać, za rozsądne pieniądze. Ale jak zaczęliśmy sprawę  zgłębiać to się okazało,że ma pewną wadę prawną  i temat upadł. W tak zwanym międzyczasie pojawiła się nowa koncepcja ; kupno gruntu i budowa  pawilonu usługowego z płyty obornickiej  o podobnym metrażu. Weszłam ponownie  na  olx ( niegdyś tablica ) przejrzałam wszystkie oferty gruntów i trafiłam . W świetnej lokalizacji , choć daleko od domu , właściwie na drugim końcu miasta  tuż przy drodze krajowej , a co ważniejsze z dostępem do wszystkich operatorów sieciowych , co w naszym fachu ma znaczenie kluczowe . Działka nieduża , tylko 540m i w kształcie trapezu , ale na nasze potrzeby wystarczy i jeszcze miejsce na spory parking zostanie. W dodatku za kasę mniejszą niż zakładaliśmy. Dogadaliśmy się od razu . Okazało się przy tym , że sprzedaje dawny nauczyciel - katecheta młodszego syna, z którym się znamy. Przed zakupem sprawdziliśmy jeszcze dwie inne działki na tej samej ulicy . Fakt  i większe i bardziej "ustawne" , ale za taką kasę,w przeliczeniu na metr , że się nie opłacało.Chłopakom się spodobało i miejsce i działka i od razu byli gotowi jechać i lać płytę. Teraz oczywiście przed nami załatwianie wszystkich zezwoleń, warunków, projektów itd.a po paru miesiącach jak już to ogarniemy ruszymy z budową . To akurat potrwa krótko. Takie pawilony stawia się od 10 dni do 5 tygodni. No i fajnie . Poprzedni właściciele zaprosili nas na opicie interesu . Pijący to my nie jesteśmy ale po kieliszku brandy sobie pozwoliliśmy . Ciekawi ludzie , z zasadami , świetnie nam się gadało i pewnie będzie nam się dobrze układać sąsiedztwo. 
A poza tym zgłosił się pierwszy klient na nasz Gaj. Umówiliśmy się na niedzielę , na oglądanie - oby im się spodobało i kupili. Mielibyśmy drugi temat zamknięty. Miałam piękne plany , pojechania jutro nad jezioro ,ale zapowiedzieli się goście na jakąś popołudniową kawę - na krótko , bo tylko przejazdem a w niedziele to spotkanie. A co tam , parę letnich sobót jeszcze zostało a w domu i tak mam co robić .     

niedziela, 6 lipca 2014

6.07.2014 Miał być ciąg dalszy

wczorajszego wieczoru , ale jak to u mnie bywa , świat do góry nogami staje z minuty na minutę . Oprócz wyprawy do Gaju zaliczyliśmy jeszcze rundkę po mieście - z jakiego powodu napiszę później , potem działkę u starszego syna , a potem jeszcze młodzież przyjechała do nas i posiedzieli sobie prawie do północy. Nasze najbliższe plany wymagają długich narad ale jak sądzę nie będzie to czas stracony. A dziś od rana kręciłam się po kuchni , przygotowałam obiad , upiekłam placek drożdżowy z czarną porzeczką . Pyszny wyszedł - niestety mogłam sobie pozwolić tylko na jeden kawałek . Nie chcę zmarnować tego co już osiągnęłam . Prawie 10 kg mniej to już nie byle co.   I właściwie to wszystko. Czas minął na pogawędkach z teściową . Na szczęście mogłam sobie przy tym dziubać na szydełku więc kolejny kwadrat na narzutę mam gotowy. Jeszcze dwa i będzie połowa .  Na koniec jeszcze ogórki zakisiłam . Kupiłam wczoraj , ale oczywiście nie zdążyłam . Mam słój małosolnych i pięć słoików. W tym roku nie robię żadnych innych zapraw. Półki w piwnicy zapełnione ubiegłorocznymi przysmakami. 
Na dworze upał i duchota. Półgodzinna ulewa nic na to nie pomogła. 
Czeka nas bardzo pracowity tydzień.