babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 6 września 2014

6/7.09.2014 Dobry dzień na zakupy

jak się okazało. Rano te co zwykle na cały tydzień. Nie wielkie , tyle,żeby uzupełnić barki. Po ogarnięciu chatki i drugim śniadaniu pojechaliśmy kupować płytki . Takie kolekcje nie leżą na sklepie . Wszystko na zamówienie. Pojechaliśmy do takiego mało atrakcyjnego na pierwszy rzut oka miejsca, które prowadzi mąż mojej koleżanki z podstawówki z synem. Dziś zamiast syna siedziała w sklepie moja koleżanka z mężem. A wybraliśmy ich , bo kiedy oglądaliśmy kilka tygodni temu jako jedyni byli faktycznie zainteresowani tym ,żeby klientowi pomóc w wyborze , dali katalogi - nie proszeni , podpowiadali, jaką armaturę warto wybrać, bo jest dobrej jakości , sprawdzali ceny itd. ( a byliśmy w pięciu miejscach) i syn obiecał rabat, na co się ucieszyłam , bo ceny właściwie wszyscy mieli podobne , bo różnica 3-10 zł na metrze to w sumie nie wiele. Pogadaliśmy trochę przy okazji z koleżanką i jej mężem , zamówiliśmy potrzebne ilości , a potem kręciliśmy się razem z koleżanką po sklepie i oglądaliśmy meble łazienkowe a szef liczył. No i jak już policzył , to się zdziwiłam i o rabacie nawet słowa nie pisnęłam . Według tego co policzyłam z otrzymanych ofert powinnam zapłacić ponad tysiąc złotych więcej . Spodziewałam się ponad 4 tysięcy , a zapłaciliśmy nie całe trzy.. Szok po prostu. Prawie podskakiwałam z zadowolenia.. Na razie wpłaciłam zaliczkę , a resztę przy odbiorze za kilka dni.. Zamiast porządków na działce mężuś , zaraz po obiedzie wyciągnął mnie na zakupy  do Poznania.. A i owszem zrobiliśmy i to bardzo konkretne. Mężuś poszedł do Juli po narzędzia , ja do Ikei popatrzeć co nowego , kupić napój żurawinowy i po jakieś drobiazgi. Owszem trochę nowego jest ( o Ikei kiedy indziej)  Kupiłam , a jakże materiały na firanki do dwóch pokoi , razem 16 m za sześćdziesiąt parę złotych , do tego pokrowce na ubrania, pachnącą świeczkę, łyżeczkę do nabierania lodów i kuchenne ściereczki - parę skasowałam ostatnio , bo się zużyły , a tam trafiłam pasujące do mojej kuchni.. Mężuś buszował w narzędziach, na koniec zadzwonił, żebym przyszła, bo chce chłopakom odzież roboczą kupić a nie wie co wybrać . No to poszłam . Wybraliśmy polarowe kurtki z wstawkami ortalionowymi , okulary i rękawice . Wyszliśmy obładowani : dwie wkrętarki , szlifierka , kilka kompletów różnych narzędzi i deska do prasowania . Od dawna planowaliśmy kupić nową i trafiła się mniejsza od tej co mieliśmy - pamiętającej epokę PRL-u i stan wojenny i trzy razy lżejsza a głównie o to chodziło. Starą od razu po powrocie wystawiliśmy koło śmietnika.. Ktoś ją sobie zagospodaruje.do rana..Zakupy w Jula ze specjalnym rabatem dla klubowiczów, a że się zapisaliśmy kiedyś tam , to prawie zawsze mamy jakieś preferencje.  Mieliśmy jeszcze ponad dwie godziny do zamknięcia sklepów , to polecieliśmy do M1 . Skoro już się wybraliśmy to postanowiłam kupić małżonkowi dżinsy jak planowałam wcześniej . Po drodze  przez pasaż zajrzeliśmy do naszego ulubionego sklepu z koszulami . Akurat trafiliśmy na wyprzedaż kolekcji . Przecena o 30% . No to kupiliśmy koszulkę i krawat (kolejny -wylazła znów moja mania , ale lubię mężusiowi kupować krawaty). Dżinsy też . Co prawda tam posezonowe ceny nie były jakoś szczególnie mocno obniżone , ale i tak ten zakup był konieczny więc to niczego nie zmieniało. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze do Le roy , w celu sprawdzenia nazw jeszcze jednej kolekcji płytek, które kiedyś wpadły nam w oko , do przyszłej biurowej łazienki a skończyło się znów na zakupach do łazienek domowych . Pojawiły się różne pojemniki ,dozowniki ,mydelniczki  itd , wszystko z bardzo grubego ,piaskowanego szkła , w najróżniejszych kolorach . Między innymi w pięknym ciemnoczerwonym odcieniu - idealnym do kolorystyki płytek.. Mężuś jak to zobaczył od razu kazał mi kupić . Takie dodatki planowałam później ale w sumie miał rację , później znikną . a szklane gadżety tego typu  rzadko się pojawiają w sprzedaży . Mężuś jest maniakiem szkła , nie lubi żadnych plastików. Po prawdzie ja też nie . Kupiliśmy . Jak się okazało też w promocjach . I na koniec jeszcze jeden fart . Już dawno wybraliśmy lustro pasujące do koncepcji . Ostatnio zniknęło z oferty Le roy ( a były tylko tam.) . Na wystawie jeszcze było więc stwierdziliśmy,że kupujemy . Okazało się jednak,że jest tylko to przyklejone do ściany trzy metry nad ziemią. Zapytaliśmy sprzedawcę . Poszedł do komputera , pozaglądał , wykonał dwa telefony i lustro się znalazło w Komornikach . W środę będzie do odbioru . W cenie promocyjnej a jakże, o całe 70 zł mniej .  
Jakiś sprzyjający zakupom dzień.  Dawno nie byłam tak zadowolona z wydanej  kasy jak dziś. No i kawał spraw łazienkowych mamy załatwiony . 

piątek, 5 września 2014

5.09.2014 Trzydzieści trzy

lata mijają dzisiaj odkąd zostaliśmy mężem i żoną ... Kawał czasu , kawał życia za nami i jeszcze sporo w perspektywie ; taką żywię nadzieję . Świętujemy sami przy cieście z galaretką ( pozwoliłam sobie z okazji święta , a co ) i dzbanku herbaty . Wino w lodówce się chłodzi... Jest miło i spokojnie. A jutro pewnie wpadnie młodzież. 
     Ostatecznie stanęło na wariancie drugim weekendu , ale to wcale nie takie pewne. Jak znam życie  może się dziać zupełnie coś innego .
     Odpadł nam dzisiaj jeden duży kontrakt . Podobno konkurencja dała tańszą ofertę i obiecała zrobić całą robotę w jeden weekend. Skoro tak obiecali to nie wiedzą co ich czeka. Powodzenia. Moi się tym nie zmartwili , ja też nie . Mamy już kilka innych pewnych i roboty wystarczy nam do końca roku albo i dłużej.
   

czwartek, 4 września 2014

4.05.2014 Bardzo wspaniale

odpowiedziała nasza wnusia na pytanie jak tam w szkole. Hmmm , oby tak dalej. 
W pracy szaleństwo trwa i potrwa jeszcze długo. To dobrze, jest co robić to i kasa na budowę będzie , bo to teraz priorytet. 
Jest alternatywa na weekend: albo wypad nad morze , albo : kupowanie płytek do łazienki rano i jazda z kosą spalinową po działce budowlanej po południu.  Weekend nad morzem wskazany , zwłaszcza, że to ostatnia okazja do 2016 ( budowa, remonty i brak długich weekendów w 2015) , a z drugiej strony za dwie soboty wracamy do pracy więc czasu nie będzie żeby po płytki pojechać , a działkę do ładu doprowadzić   trzeba , bo jak tylko na nowej stanie płot , ta stara pójdzie na sprzedaż .  No i jest , dylemat. Zobaczy się jutro...
Łapie mnie jakieś przeziębienie albo się przepracowałam - bolą mnie wszystkie mięśnie i głowa. 
Za oknem piękny, słoneczny i kolorowy  schyłek lata , którego dwa dni temu nic nie zapowiadało - było tak zimno, że już zamierzałam mitenki wyciągać z szafy.  

poniedziałek, 1 września 2014

1.09.2014 Kilka fotek


To oczywiście fragmenty " drogi starych przemytników ;  krzaczki obsypane czerwonymi koralami a wśród liści snuje się delikatny opar

Drzewa czerwienieją 


Fontanna zatopiona w stawie 


Dziki bez zwany u nas chyćką  ugina się pod ciężarem owoców 


Stare drzewa - park pamięta wiek XIX



I jeszcze jeden staw - a wokół drzewa w jesiennej szacie , za kilka tygodni wszystko utonie w złocie i czerwieni


A na koniec mój ostatni robótkowy wyczyn - narzuta na łóżko wnusi ; oczywiście rozłożona na całą długość wygląda lepiej niż rzucona na fotel.


1.09.2014 Nowa epoka

w rodzinie właśnie się zaczęła . Nasza mała wnusia poszła dziś pierwszy raz do szkoły . Pięciolatka, ale urodzona w 2009 a to znaczy ,że jej już dotyczą nowe przepisy. Rezolutna mała od razu wystąpiła na szkolnej akademii jako przedstawicielka tych najmłodszych, których dyrekcja po raz pierwszy powitała w szkole ( uroczystość rozpoczęcia roku szkolnego odbywała się w amfiteatrze , który mieści się tuż obok "dwójki") . Zaśpiewała piosenkę . Pięknie zaśpiewała. Wiem ,że jestem stukniętą babcią , ale wcale się nie przechwalam . Mała ma zdolności i urodziła się po to, żeby występować . Ani śladu tremy , ze sceny pokiwała publice na powitanie , weszła w odpowiednim momencie w podkład muzyczny , śpiewała z bardzo dobrą  dykcją i ani razu nie sfałszowała. Jeśli tylko będzie chciała się w tym kierunku uczyć sfinansujemy jej to, bo warto. Zrobiła wrażenie , przy drugim refrenie publiczność zaczęła klaskać do taktu , a ja puchłam z dumy i prawie się popłakałam i cały dzień podśpiewuję sobie " jestem połykaczem bajek , do lakomstwa się przyznaję " i "niam, niam, niam , każdej książce radę dam" A po akademii do rodziców podchodzili inni z gratulacjami .  Występ na rozpoczęciu roku zaproponowano jej w szkole już wtedy gdy poszli ją zapisać  ( sława z konkursów muzycznych ) . 
A z innych spraw , to notariusz umówiony na przyszły wtorek - zamykamy tym samym temat sprzedaży Gaju. I dobrze , nie lubię jak się sprawy długo ciągną . 
Na rozpoczęcie roku poszłam przez park "drogą starych przemytników " jak mówią moi synowie. Przemoknięty po nocnej ulewie i lekko zamglony park wydawał się tajemniczy i nieco groźny ale ja lubię takie klimaty. Z przyjemnością zrobiłam sobie krótkie spacery w tę i z powrotem. Nawet pstryknęłam kilka zdjęć . Park stroi się po woli w jesienną szatę . Fotki wrzucę w osobny post. 
"Męża nie ma , chata wolna oj będzie" ... przewrót w szafach. Przewróciłam . Trzy spore worki pojadą do opieki społecznej .Przy okazji przymierzyłam kilka ciuszków i jestem w szoku . Pasują na mnie dwie wizytowe , taftowe spódnice , które od prawie 7 lat wisiały w szafie. Jedna jest nawet nieco za szeroka w biodrach , a druga pasuje , choć się lekko opina. Za dwa miesiące jak skończę kurację będzie idealna .Noooo, sama siebie podziwiam za wyniki w odchudzaniu .
A , byłabym zapomniała, kupiłam dla wnusi śliczny ciuszek , spódniczkę w szkocką kratkę w komplecie z opaską do włosów  z tego samego materiału co spódniczka i dopasowaną kolorystycznie bluzeczką ale dostanie to dopiero na urodziny. 

niedziela, 31 sierpnia 2014

31.08.2014 Niedzielne sprawy babusi

Z wnusiem dobrze. Dużo lepiej niż zapowiadało się wczoraj. Ząbek cały , nosek lekko obdarty i mała ranka na górnej wardze. Przed południem przyjechał z nim syn. Jechali na obiad do drugich dziadków i do kuzyna na urodziny (mama w pracy) . 
Leniwie mija nam niedziela . Mężuś buszuje w necie , ja kręcę się od rana przy domowych zajęciach. Wyprasowałam i rozwiesiłam firanki w kuchni i w sypialni - nie lubię prasować szyfonu , ale lubię szyfonowe firanki więc czasem muszę się pomęczyć . Przy okazji kilka koszul mężusia . Wszyłam sobie ulubione spodnie i jeden z aksamitnych żakietów . Uwaga : po 8 cm !!!  Mniej mnie o 14 kg. To już nie byłe co.   Wciąż nie mogę się zdecydować na poprzymierzanie . Czasu też aż tyle nie mam, żeby trwonić go na mierzenie ciuchów. 
Na chwilę przyjechał syn z wnusiem . Mały miał sprawę do dziadka : naprawić grę . Gra zabytkowa , znaleziona w szpargałach taty , gdzieś z końca lat osiemdziesiątych . Rzecz polega na zbieraniu jaj . Taki drobiazg a jaka frajda. Dziadek grę naprawił oczywiście. 
A poza tym ... po raz pierwszy od długiego  czasu ucięłam sobie poobiednią drzemkę i mogłam kilka godzin poświęcić na czytanie. Czytam drugą część trylogii pani Cherezińskiej . "Niewidzialna Korona" . jeszcze się więcej dzieje niż w "Koronie Śniegu i Krwi" . Jeśli ktoś lubi fantazy , to fajny kawał czytania , w dodatku osadzony w realiach Polski Piastów , bez obco brzmiących nazw i nazwisk. 
W tv dyskusja nad wyborem naszego Premiera na szefa UE. Ciekawy układ polityczny powstał . Ciekawam , kto go na stanowisku Premiera zastąpi?