babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 17 października 2015

17.10.2015 Ale miałam dzień

Ani na chwilę nie usiadłam . Rano jak zwykle zakupy , potem biuro , a po powrocie do domu ruszyłam do spraw domowych . Po obiedzie pojechałam na cmentarz , zapalić świeczkę ojcu , bo dziś mija 19 lat jak zmarł . Przy okazji odwiedziłam wnuczka i zrobiłam porządek na grobie pradziadków mężusia. Nachodziłam się niemożliwie , bo śmieci tam było pełno więc do śmietnika obróciłam kilka razy przez prawie połowę cmentarza , ale mamy to z głowy . Wstawiłam świeży bukiet sztucznych chryzantem , na 1 listopada tylko zapalimy znicze . Potem wskoczyłam jeszcze na drobne zakupy a później zabrałam za porządki w domu i przeróbki dekoracji . Całkiem ładnie mi to wyszło. Nie wiele mi na jutro zostało, właściwie tylko przygotowanie do kolacji. Słodkie mi odpadło , goście chwilowo nie jedzą . Ciekawam tej ich diety i efektów. W sumie to dobrze,że uprzedzili , bo jak bym naszykowała i nie zostało zjedzone to by się zmarnowało, bo my też słodkiego śladowe ilości zjadamy. Na koniec dorobiłam "czapeczki" do butelek z nalewkami . Postanowiłam podzielić się moją letnią produkcją z przyjaciółmi. Szybko poszło , bo maleńkie . Obrobiłam szydełkiem dwa kawałki szmatek , zawiążę kokardką w jesiennych kolorach i będzie. Wieczorem wpadła do nas starsza młodzież na zupkę grzybową , którą obiecałam wnusi , bo mi się przymawiała . Od razu kilka zadań babcinych mi przydzielono w postaci szycia. I co babcia miała zrobić , za igłę i poszyła co trzeba. Jak już sobie poszli , to oczywiście musiałam wymyślić sobie nowe zajęcie. Ozdobiłam buteleczki do nalewek serwetkami w jesienne listki . Taki decoupage " na skróty" , bo bez malowania butelek . Nawet dość ciekawie to wygląda. Jak tylko wyschnie klej to polakieruję , jeszcze dziś , bo lakier schnie dłużej . 
Jutro doroczna wystawa rolnicza , ale się nie wybierzemy tym razem , chyba ,że rano . Zobaczymy jaka będzie pogoda. Nie zapowiada się na szczególnie ładną . 

piątek, 16 października 2015

16.10.2015 Z mroczną nutą

 Ci co mnie trochę znają wiedzą , że ciągnie mnie w mroczne klimaty od dziecka . Z wiekiem mi to nie mija więc raz po raz zdarza mi się  zagłębiać się w takim klimacie. 
 Kiedyś, dawno , dawno temu , u zarania internetu , kiedy jeszcze takie ciekawostki były dostępne bez podawania swojego numeru telefonu w celu otrzymania sms-a z odpowiedzią  a potem milionów sms-ów z grami , niby – nagrodami i reklamami, odpaliłam zegar śmierci . Rzecz polegała na tym, że wpisywało się swoją datę urodzenia i płeć a zegar wyliczał datę śmierci . Wyszło mi ,że zwykła śmierć mi nie pisana ; umrę w wieku 64 lat na skutek uprawiania sportów ekstremalnych albo działań wojennych . Ubawiłam się nie źle ; no bo jedyny sport ekstremalny jaki uprawiałam to zjeżdżanie po poręczy  ( zaprzestałam około 30-tki ) i akrobacje na trzepaku ( zaprzestałam w wieku lat 14) , a na żadną wojnę się nie zanosiło .Nadal mnie do sportów ekstremalnych nie ciągnie , nieoświetlonym rowerem po zmierzchu z naostrzoną kosą na ramieniu nie jeżdżę i nie zamierzam jeździć a mimo to dziś już mi tak wesoło nie jest ; politycy knują , konflikty narastają a armie się zbroją . Świat zmierza do globalnego konfliktu . W tym kontekście ta wyliczanka internetowego zegara śmierci nabiera realizmu.  No dobra , jak na jeden dzień tego horroru wystarczy.
    Tak poza tym dzień minął jak zwykle na pracy i omawianiu dalszych etapów prac na budowie. 
Przyjaciele potwierdzili przyjazd ale moje menu diabli wzięli . Są na diecie . I co ja im na stół postawię ??? Przecież o suchym pysku nie będziemy siedzieć ... Muszę podpytać co im wolno i coś nowego wymyślić. No ta mam nowy zgryz. 
Farbuję włosy . Po staremu szamponem koloryzującym , jak zwykle na śliwkę. Kupiłam też coś co się nazywa krem koloryzujący , ale jak przeczytałam instrukcję obsługi to strasznie skomplikowane mi się wydało i na razie odstawiłam . Chyba poproszę o pomoc synową a póki co szampon koloryzujący musi wystarczyć.  
Jutro ciąg dalszy porządków w biurze. 

czwartek, 15 października 2015

15.10.2015 Sprawy babusine przyziemne

Kasa do utylizacji poszła dzisiaj , do zusu znaczy i jak zwykle 15-go klnę jak szewc bo to kasa wyrzucana w błoto. Ale mus to mus , póki co .
Robota nas kocha. Znów jakieś nowe zlecenia . I dobrze , będzie kasa na dalszy ciąg budowy.
Z biura wyszliśmy kilka minut przed 17.00. Chyba trzeba wydłużyć godziny pracy.
Czyli nic nowego.
W drodze pomiędzy pocztą i bankiem wskoczyłam do sklepu z zabawkami . Już kilka dni temu go wypatrzyłam  i od razu stwierdziłam ,że muszę go mieć ale sklep był jeszcze zamknięty .  Nie dla siebie , dla nowego wnusia na powitanie . No i jest mój ! Najprawdziwszy MIŚ USZATEK z klapniętym uszkiem z bajki mojego dzieciństwa. Mam szczególny sentyment do tego sympatycznego misiaczka. Na książeczkach o misiu Uszatku i wróbelku Elemelku uczyłam się czytać .
Kupiłam też śliczny żółty ręcznik kąpielowy z kapturkiem z żółtej frotki z wyhawtowanymi miśkami.  Marzył się taki synowej więc będzie miała dla maluszka. A tego tylko co patrzeć . Do terminu zostały już tylko 2 tygodnie . 
Na niedzilę zaprosiliśmy przyjaciół . Nie wiem czy się wybiorą , umówiliśmy sie na telefon jutro. Na wszelki wypadek już zaczęłam obmyślać menu i dekoracje . I wymyśliłam; wszystko będzie pod hasłem darów jesieni . Do kawy deser śliwkowo- jogurtowy , pieczone pączki orkiszowe z konfitury z dzikiej róży i placek drożdżowy z jabłkiem , na kolację zupa dyniowa z domowa pizzą . Do picia jeszcze nie wiem ; czerwone wino albo nalewka porzeczkowa , którą robiłam latem . Stół oczywiście w barwach jesieni. 
Za tydzień wybieramy się na groby moich dziadków . Może przy okazji spotkamy się z wujem - bratem mojego ojca i odwiedzimy kuzyna . Okazja żeby podtrzymać rodzinne kontakty. 

środa, 14 października 2015

14.10.2015 Wybór w którym nie ma czego wybierać - niepolitycznie

Wylazło szydło z worka w całej okazałości. Jak traktować poważnie partię dla której oprócz zemsty za wyimaginowane krzywdy ,najważniejsza jest katastrofa w Smoleńsku i sprowadzenie wraku tupolewa ( swoją drogą , na cholerę nam ten złom ; tylko kłopot z utylizacją, lepiej żeby sobie spokojnie zgnił na polu pod Smoleńskiem) . To była kwestia czasu. Oczywiste było ,że prędzej czy później ktoś farbę puści. No i puścił , a raczej puściła , niby –liderka we własnej osobie.  Na nerwy mi działa ta kobieta . Jest wyjątkowo odpychająca . Pomijając wygląd ( to nie ma znaczenia w przypadku polityki ) nawet jak się uśmiechnie to samymi ustami , zero jakiejkolwiek empatii, martwe oczy  i głos godny horroru.  Nie mogłabym się z kimś takim zakumplować prywatnie . Jeśli dołożyć do tego kłamstwa i obietnice bez pokrycia oraz „ogon” w postaci hordy fanatycznych , nawiedzonych , owładniętych traumą , niedouczonych , aroganckich , snujących teorie spiskowe i nieomylnego , despotycznego , zacofanego prezesa na dokładkę  – nie pięknie to wygląda rzecz oględnie ujmując .
Nie lepiej z kontrkandydatką ; jaka jest każdy widzi. Stara się ale nie wychodzi . Źle jej nie życzyłam nigdy ; parę jej decyzji mi się podobało , jak choćby rezygnacja z zakupu szczepionek przeciw grypie , czy ostatni temat z uchodźcami . Zawiodłam się w przypadku górników – myślałam ,że  pokaże się może nie jako kopia „żelaznej damy”, ale jako taka prawdziwa polska baba , której żaden dziejowy przeciąg nie zmoże i która mimo przeciągu potrafi walnąć pięścią w stół i na swoim postawić .  Miała świetną okazję , wyszło inaczej ( a może po prostu stwierdziła ,że lepiej będzie się odegrać za stocznie i w te same maliny tylko górnicze wpuścić opozycję , grając na zwłokę ? trudno zgadnąć – czas pokaże) . W tej kampanii gra tą samą kartą co rywalka – zamiast programu słowne przepychanki i obietnice, których nie będzie można spełnić z różnych powodów . Robi przy tym dobrą minę do złej gry , bo tak naprawdę jest sama . Ona , potem długo , długo nikt i dopiero potem zbiór przypadkowych ludzi chętnych do zasiadania na  stołkach , nie koniecznie zainteresowanych interesem Kraju, może tylko nieco bardziej kompetentnych i światowych niż opozycja.
Dotychczasowa „trzecia siła” w państwie jak zwykle na granicy progu wyborczego , oczekuje ,że jak zwykle wygra ich koalicjant . Bezbarwny lider, bezbarwni wierni, przypominają wygłodniałą watahę,  chętną rzucić się na każdy łup , który się trafi – rzucony z pańskiego stołu;  byle tylko coś złapać i czerpać z tego zyski.
Lewica , niby dziś zjednoczona z ładną buzią i budzącym szacunek nazwiskiem matki w charakterze „frontmenki „ a za nią zgraja upiorów z przeszłości tak samo rządnych władzy jak inni ale poglądami i mentalnością tkwiący w ustroju , który odszedł do historii . Wszystko w temacie. Jest paru , którzy mówią z sensem , ale od każdej  reguły są wyjątki.
Muzyk. Muzycy w ogóle nie powinni startować do polityki , bo się na tym nie znają , a na pewno nie ci ,żyjący w naszym Kraju. Brak programu , brak pomysłu i wizji , za to dużo krzyku , wołania o zmiany , rozbijania systemu , burzenia porządku rzeczy , nieznajomość ekonomii i mechanizmów rządzących polityką , nie tylko w kwestiach krajowych ale co gorsze zagranicznych . Jednym słowem anarchia ; zanegować, zburzyć , zniszczyć , ale nic w zamian.
Ekonomia , którą mało kto w naszym Kraju pojmuje ( nawet dziennikarze , o przeciętnym śmiertelniku nie wspominając) , w miarę sensowny program , namawianie do liczenia pieniędzy , wydawania tyle ile się ma i ciężkiej pracy , zmiany prawa i uproszczenia procedur, mówienie niepopularnych prawd i obietnice realne do spełnienia ale tylko dla tych , którzy nie boją się pracy , mają otwarte umysły , nie boją się zmian i z życia „na pandę „ nie uczynili sobie sposobu na wygodną egzystencję. Jednym słowem ( o zgrozo!)  rewolucja . I brak zrozumienia w społeczeństwie , brak funduszy na szerszą kampanię, pomijanie w mediach i medialne próby wtłoczenia w ramki V kolumny obecnej władzy . I lider wierzący w swoją sprawę jednak z łagodnym tembrem głosu i lekką wadą wymowy , co sprawia ,że w przemówieniach brak ognia . Mało szans na przebicie , ale tym bardziej należy dać takim szansę  ; reszta miała już swoje pięć minut  , a poza tym  to wśród kandydatów  ci są jedyni  , którzy z „ żywymi idą na przód „ ( że pozwolę sobie sparafrazować wiersz Asnyka)
Ekscentryk i oszołom , ale konsekwentnie od ponad 25 lat mówiący to samo . I to jedyne za co można go cenić , bo poglądy kontrowersyjne i nie na dzisiejsze czasy , a ostatnio również i nacjonalizm .
Reszta ; nieznana , jest ale jej nie ma . Taki wyborczy plankton , obliczony na chwilowe zaistnienie .
Wybór w którym nie ma czego wybierać .


wtorek, 13 października 2015

13.10.2015 Mówiłam ,że polecą części ciała? mówiłam !

I poleciały i to jak . Wstyd mi strasznie , bo od czasu awantury w zozie z jedną lekarką ( szczegółowy opis w "Chwilowo bez tytułu" jeśli ktoś ciekaw)  nie zdarzyło mi się przeklinać . Nawrzeszczałam na kuriera z Schenkera . Ale sobie zasłużył - on jako on i on jako reprezentant firmy. Firma podpadła mi , bo od czwartku kurier nie odebrał towaru z firmy, która miała mi go wysłać. Odebrali wczoraj po mojej ostrej interwencji . Dzisiaj kurier go przywiózł , zładował z samochodu i zostawił na chodniku przed firmą , serwer za prawie 40 tysięcy ! Tak się wnerwiłam ,że go sklęłam , nie przebierając w słownictwie. No i teraz mi wstyd ale serwer wniósł mi do biura i obrażony wyszedł. No a reszta to drobiazgi , odkręciłam też drugą sprawę przesyłki , już wiem że została do nas wysłana, ale co się nasiedziałam na telefonie i nawkurzałam to moje. Na koniec zagroziłam ,że obciążę ich kosztami za wydłużony pobyt delegacji z Belgii , która ma instalować oprogramowanie . No trochę przegiełam , przyjadą dopiero w przyszły tydzień ; do tego czasu musimy wszystko przygotować , ale nie musieli o tym wiedzieć . No i poskutkowało. Żeby jednak za pięknie nie było sypnęło się inne zamówienie . Jakaś paranoja . 
Na budowie też zawirowanie , ale do opanowania . Jutro zjazd majstrów i uzgadnianie . 
Eeeeehhhhh ! 
A tak poza tym wciąż mam chroniczny brak czasu . Powinnam się zabierać za różne domowe tematy , ale jak już wrócę do domu to na nic nie mam ochoty. 
Za oknem deszczowo i zimno . Wyjęłam moją rubinową pelerynę i mitenki.  

poniedziałek, 12 października 2015

12.10.2015 Zwariowany poniedziałek

Ciężki dzień i narwany jak mało który. Dziub mnie boli od gadania i uszy zwiędły od nieustannego trzymania słuchawki przy uchu. Spraw , które się porąbały wyszło tyle,że głowa boli . I mam przeczucie,że i jutro też ich nie pozbieram . Będzie źle i polecą części ciała ,że hej. Nie mam na to wpływu , co robią firmy ale do jasnej .... na przesyłkę czekam od tygodnia , a już dziś miał być montaż. Mieli mi przysłać numer listu przewozowego i nie przysłali. 
Zmęczona jestem dziś sakramencko. 
Rozliczyliśmy dziś z budowlańcem za następny etap roboty. Miło nas budowlaniec zaskoczył , bo wyszło dużo taniej niż były wstępne wyliczenia . I bardzo dobrze. Dziś kończyli tynki wewnętrzne. 
, w czwartek wchodzi hydraulik  i zostaną posadzki. I  będzie zamknięty stan surowy.

niedziela, 11 października 2015

11.10.2015 Niedzielnie u babusi

Czyli lenistwo . No , bez przesady . Mężuś odsypiał trochę nocną robotę , a ja zaczęłam od długiej kąpieli w wannie. Fajnie mi się w ciepłej wodzie siedziało więc sobie pozwoliłam . Przed południem nadrobiłam wczorajsze braki , obszyłam obrus. Ładnie wyszło , materiał dobry , nie przesuwał się i nie naciągał. Będzie jakaś odmiana . Bez pośpiechu obiadek , dokończyłam też drugą mitenkę dla wnusi , Oczywiście pooglądałam też kilka programów na Via Sat History. Wolę to niż bezsensowne programy rozrywkowe pod hasłem " jak oni ..." albo coś w tym rodzaju i powtarzane w kółko te same filmy , zachwalane jako hity. 
Wieczór minie nam zapewne jak większość niedzielnych ; przy dzbanku pachnącej herbaty i może jakiejś nalewki czas spróbować nim kolejny szaleńczy tydzień się zacznie .