babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 9 października 2010

8.10.2010 Mam, mam, mam …

książkę o robótkach . Nowe wzory i trochę gotowych projektów do wykonania z kubraczkiem dla pieska włącznie. Rozśmieszył mnie ten psi garniturek , choć muszę się przyznać,że dawno temu, jeszcze w szkole podstawowej robiłam na szydełku dla pupila ciotki. To był taki mały psiak rasy sarenka ( nie wiem czy ta rasa jeszcze istnieje) , który ciągle się trząsł.
A dziś czyli już 9.10 ubrałam się nieco młodzieżowo , w dżinsowy bezrękawnik, przed kolano i legginsy i nawet dobrze się w tym stroju czuję. Jakimś cudem całkiem dobrze zamaskowało moje nadprogramowe kilogramy. Na razie ubyło mi zaledwie 3 i dalej waga ani drgnie, ale dobre i to. Przynajmniej ciuchy mi się nie opinają na brzuchu i zimowy płaszcz mi się dopina czyli mogę jeszcze w tym roku nowego nie kupować.
Popołudnie zamierzam spędzić w lesie ( stolarz znów przesunął termin roboty) na długim spacerze . Już zapowiedziałam mężusiowi . Sprzeciwu nie wnosił więc liczę na to,że zrealizujemy.
Poza tym nic nowego; w mieście coraz większy horror komunikacyjny , żeby przez nie przejechać trzeba więcej czasu i jeszcze więcej cierpliwości.
Sweterek dla wnusi się robi. Już bym wczoraj skończyła, ale źle zrobiłam 2 rękaw – za wąski o 2 oczka . Zorientowałam się ,że źle robię , kiedy już miałam połowę . Co było robić – sprułam. Skończę dziś wieczorem .

czwartek, 7 października 2010

7.10.2010 Zwyczajnie

Od wczoraj nosze mitenki. W dzień już nie są potrzebne , ale z rana jak najbardziej. Jesień nie rozpieszcza. Poza tym urządzam sobie wycieczki krajoznawcze po mieście. Z powodu remontów. Rano jedna trasa przejezdna , po południu już nie, trzeba jechać inną. Ma to swoje dobre strony. Dawno tak miasta nie zwiedzałam . Zwykle jeżdżę rano trasą przez miasto , obok szkół , a wracam objazdówką ( to dlatego,że wciąż jestem na „głównej” i udaje mi się unikać stania u wylotu podporządkowanych i czekania na swoją kolej) a od kilku dni każda jazda inną trasą. Będzie lepiej – jak tylko skończą remonty.
W pracy też normalnie . To znaczy zlecenia realizujemy w kolejności zgłoszeń – chwilowo te , które wymagają pracy na wolnym powietrzu , bo nie pada. Klienci z kasą się nie śpieszą ale nie jest źle.
Wystawiłam na sprzedaż działkę w naszym Gaju. Jutro wyjdzie ogłoszenie. Ciekawa jestem czy będzie ktoś chętny. Oby, bo domek na wsi wciąż mi się marzy … No , ale marzyć każdy może... Ja w szczególności, bo i tak moje marzenia nigdy się nie spełniają do końca. Czasem trafi mi się namiastka tego o czym marzę. Tak miałam od dziecka...
Sweterka dla wnusi przybywa. Mam już przód i plecki. Teraz rękawki i wykończenie. A potem będę się uczyć nowych wzorów. Przyszła dziś zamówiona książka . A w sobotę montaż nowych szaf !

wtorek, 5 października 2010

5.10.2010 Niespotykany u nas luzik



Telefon dziś milczy, sprawy służbowe w zasadzie wyprowadziłam na bieżąco. W zasadzie, bo przecież jak się uprę to coś znajdę. Nie , no co ja wypisuję ; nawet nie muszę się upierać , po prostu znajdę. Nie ma jednak pośpiechu. Korzystamy z bezdeszczowej pogody i wykonujemy prace na zewnątrz., a poza tym w pracy standardowo jak na październik.
Z domowych spraw pochłaniają mnie robótki. Z wielką przyjemnością do nich wróciłam i jak już wróciłam nie mogę przestać. Ledwie skończyłam czapeczkę – kotka i rękawiczki dla wnusi ( jak widać na załączonym obrazku) a już powstaje pasiasty sweterek – taki do dżinsowych ogrodniczek. Kolorowych włóczek nakupiłam mnóstwo więc prędko nie skończę . A drugie wnusiątko w drodze i za chwilę i dla niego czas będzie coś stworzyć. Mam też parę pomysłów na dekoracje i zmiany , ale koncepcje wymagają jeszcze przemyślenia i dopracowania . Wyciągnęłam też z mojej przepastnej biblioteki książkę „Skrawki Życia”. Takie słodkie czytadło – nic szczególnie wartościowego ale bardzo je lubię . O budowaniu damskich przyjaźni. Doczytuję po parę stron pomiędzy mieszaniem w garnkach a sztrykowaniem sweterka (dzierganiem znaczy) . Kupiłam kiedyś ot tak, , do szybkiego poczytania na wyjazdowym weekendzie i okazała się całkiem przyjemna. Chwilowo nie mam zapału do czegoś ambitniejszego od artykułów z Wprostu lub Polityki więc na razie sobie ambitna literatura poczeka na mój zapał.
Na świecie coraz bardziej kolorowo , ale zimno, jakieś 5-6 stopni. I pomyśleć ,że się wczoraj lekko zdziwiłam ,że u Lidki w górach już przymrozki. ..