babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

piątek, 5 października 2018

5.10.2018 Kilka spraw babusinych codziennych

Limit na nie farty wciąż nie wyczerpany . Zamiast dwóch drukarek przysłali mi jedną . Zapłaciłam za dwie . Musiałam odkręcać sprawy . O tym ,że kieckę  muszę odesłać już pisałam , zostawiłam kasę na bankomacie, na szczęście to się samo odkręca . Majster od malowania się nie odzywa i wygląda na to, że musimy to na wiosnę przełożyć. Wariactwo jakieś. 
Jedno co mi się udało to namówiłam małżonka na kupno płaszcza , takiego przejściowego. Wciąż sie wykręcał i chodził w polarowej firmowej kurtce , takiej jak chłopaki jeżdżą na roboty. Płaszczyk ładny, ciemny granat , porządnie uszyty i wykończony . 
A tak poza tym jutro znów mamy wnusię na noclegu. Młodzież jedzie na firmową imprezkę do naszego klienta.  Dostali zaproszenie na 25-lecie. Przygotowaliśmy prezent w postaci 3 -litrowej butelki szampana - takiej jak na formule 1 . W sobotę dokupię im bukiet kwiatów i niech tam reprezentują firmę . Na jutro mamy w planach ogarnięcie przybiurowego ogródka.  Na razie wszystko w nim kwitnie i pewnie jeszcze długo będzie, bo ciepełko wróciło. Latem tak kolorowo nie było jak teraz ; no ale latem wszystko wypalało słońce. Tak czy inaczej ogródek do zimy przygotować trzeba i jutro się tym zajmiemy.

czwartek, 4 października 2018

4.10.2018 Na życzenie i parę spraw babusinych na dokładkę


Poprosiła mnie Lucia o jakiś niepolityczny kawałek . Dawno nie pisałam i w zasadzie założyłam sobie , ze przez jakiś czas nie będę . Nie nadążam już za tym co się dzieje. I zastanawiam coraz częściej czy to jest wciąż jeszcze polityka czy już tylko regularne mordobicie . W przenośni oczywiście to mordobicie. Poziom inwektyw i wylewanych na siebie nawzajem pomyj osiągnął poziom tsunami.  Pomysły naszej ekipy rządzącej , ilość matactw, afer , gaf i wpadek mniejszych lub większych dawno sięgnęły absurdu.  Czego się nie tknąć to chaos i destrukcja. Ekipa dorwała się do koryta , rozdaje intratne fuchy różnym znajomym królika , skłóciła nas z całym światem ( wszystko o naszej pozycji w świecie mówi zdjęcie z podpisywania dokumentów przez MNU i prezydenta USA – Tramp siedzi , nasz stoi nad biurkiem niczym kurier , który dostarcza przesyłkę i na skrawku blatu podpisuje listy przewozowe)  , honoruje nazioli i pseudokibiców nazywając ich patriotami , premier publicznie kłamie ( każdy , kto się ruszy z domu choć na 20km widzi gołym okiem ,że są drogi, mosty , ścieżki rowerowe i inne obiekty – z nieba nie spadło) , posłowie pyskują i obrzucają wyzwiskami każdego , kto myśli inaczej , przedsiębiorcom uprzykrzają życie chorymi przepisami, upartyjnili sądy i prokuraturę i kombinują jak nas wypchnąć z UE , choć zarzekają się jak żaba deszczu ,że to nie prawda, klerowi pozwalają się panoszyć i sypią im w nieprawdopodobnych ilościach pieniądze podatników, ba nawet fałszują naszą historię – tę najnowszą , którą ludzie wciąż pamiętają z własnych doświadczeń też.  Krzyczeli w kampanii w 2015 roku o kraju w ruinie i konsekwentnie zrealizowali; z fajnego , rozwijającego się, patrzącego w przyszłość  Kraju mamy zgliszcza i ruiny . Dziwię się tylko jak społeczeństwo może to tolerować i nawet popierać , ale widać mentalnie daleko nam jeszcze jako społeczeństwu do Europy, nie umiemy żyć przyszłością i myśleć co i w jakiej kondycji zostanie dla naszych dzieci , wnuków i prawnuków  .Umiemy tylko żyć dniem dzisiejszym i niszczyć wokół siebie to co sami mozolnie budowaliśmy - w imię jakiejś fałszywie pojętej dumy i nie ma się co czarować : pychy i megalomanii. O czczeniu klęsk i porażek nawet nie wspomnę . A razem potrafimy być tylko wtedy kiedy mamy wroga . Powiedziałabym więcej – my lubimy mieć wroga .Stąd pewnie to wieczne przekonanie , ze cały świat nas atakuje. Nie mówię w tej chwili o sobie i wielu ludziach , którzy myślą tak jak ja - do mnie retoryka oblężonej twierdzy nie przemawia, żadne frazesy o wstawaniu z kolan i suwerenności też nie. Przy tym wstawaniu z kolan walą się za każdym razem w łeb o kant dupska a na świecie nie ma państwa , które byłoby całkowicie suwerenne - każde ma jakieś swoje powiązania, układy , interesy czy sojusze.  Mówię tu o społeczeństwie jako całości . Tych o zaściankowej mentalności niestety jest znacząca przewaga. Szkoda.   Smutno mi jako obywatelce  , bo patrzę na tę degrengoladę i widzę jak marnowany jest potencjał i nadzieje ludzi,  którzy blisko 30 lat temu uwierzyli w przyszłość i budowali ją od zera , godząc się na wyrzeczenia i przysłowiowe zaciskanie pasa, w przekonaniu, że następne pokolenie będzie miało solidne podstawy i lepsze perspektywy .
Z tego powodu nie mam już ochoty komentować sytuacji . Pewnie raz po raz jeszcze do tego wrócę , bo zainteresowania nie straciłam i mimo wszystko mam cichą nadzieję ,że zmieni się na lepsze , choć nie wiem czy jeszcze za mojego życia.

A z innych tematów ... Przyszła sukienka . Niby ładna sama w sobie , ale mam mieszane uczucia ; bo po pierwsze kolor jest morski , ale jak na moje standardy zdecydowanie za jasny . Wiadomo, że na zdjęciu nigdy nie jest dokładnie tak jak w rzeczywistości , ale tu akurat różnica jest znaczna . Po drugie mimo wyszczuplającego kroju poszerza mnie , szczególnie w biuście , bo mam pokaźny a materiał jest dość gruby więc optycznie mam jeszcze więcej. Chyba odeślę . 
Pracy przybywa . Znów mamy kilka nowych tematów i chyba już zacznę na grudzień i styczeń umawiać.  No i oczywiście znów mam co ogarniać w większej ilości. 
Z domowych spraw nic szczególnego , zwykłe codzienne drobiazgi ; zakupy , przepierki , sprzątanie - nie wysilam się . Jeszcze tylko zrobiłam ostatnie przetwory z gruszek. Na działkę na razie nie zaglądam , bo jak zajrzę to znów nazrywam owoców i znów będę robić zapasy .  



środa, 3 października 2018

3.10.2018 Nic tak nie poprawia humoru

kobiecie jak drobiazgi do domu. Przynajmniej mnie , bo nie którym to ciuchy albo zakupy same w sobie. A właśnie nabyłam : dwie poduszki z motywem drzew bez liści , może jeszcze się na trzecią zdecyduję . Ile można mieć poduszek w domu , mogę się samą zapytać. A można dużo , zwłaszcza,że  z ośmiu , które mam na kanapie , co najmniej trzy nadają się do likwidacji od zaraz , a kolejne trzy w najbliższym czasie. Mają swoje lata i się wysłużyły. Bo tak w ogóle to uwielbiam motyw drzew bez liści. 
Na poprawę humoru spływ kasy też mi wpłynął pozytywnie, bo się ze swoich spraw wywiązałam od razu . 
Oczywiście żeby było zbyt pięknie to mnie stolarz zdołował . Owszem zrobi mi szafkę do wc ale w nowym roku.  W tym już nie wyrobi . Tak mi napisał. No i czy na te niefarty wszystkie limit się kiedyś wyczerpie ?  
   Sukienka - bezrękawnik już do mnie jedzie . Rekordowo szybko tym razem . To dobrze , przyda się, bo jesienna aura na dobre już się zadomowiła.  

wtorek, 2 października 2018

2.10.2018 Chłodno

się zrobiło , ale też coraz bardziej kolorowo. Uwielbiam tę porę roku . Październik to mój ulubiony miesiąc, zdecydowanie. 
Miesiąc zapowiada się intensywnie i pracowicie . Liczę na to, że szybko odrobimy zastój z poprzednich miesięcy i wreszcie wyczerpie się limit na niefarty.,
Zbliżają się wybory , w mieście nie wiele się zmienia , kandydują w większości te same osoby. Damy im kolejną szansę . Dobrze rządzą więc nie widzimy powodu żeby to zmieniać . Tak ogólnie to nie fajnie w Kraju. Chaos jakiego nie było odkąd pamiętam i się interesuję tymi sprawami. 
Na tablicy reklamowej , stojącej na naszym terenie firma reklamowa zamieściła bilbord kandydatki z PSL-u . I całe szczęście , bo gościa z obecnej ekipy bym nie zdzierżyła. 
Zamówiłam sobie ciuszek na jesień i zimę ; taką sukienkę - bezrękawnik w kolorze morskim . Mogę pod to zakładać różne bluzki czy cieńsze sweterki. Taki wygodny ciuszek do pracy .

poniedziałek, 1 października 2018

1.10.2018 Sprawy babusine

Synowa jednak nie poszła do szpitala. Zrobili jej kolejne badania i stanęło na tym ,że jeśli wyniki jakoś znacząco jej się pogorszą zgłosi się na biopsję . A o to chodziło. Na razie wyniki jej się nie poprawiły ale też nie pogorszyły , a taka  biopsja przeszczepionej nerki grozi odrzutem więc jeśli nie było absolutnej konieczności to nie robili .  
Ja oczywiście dzień miałam pokręcony, bo to i praca i obowiązki babciowe . Dałam radę , wnusia nawet matmę bezbłędnie odrobiła . Pokazałam jej przy okazji metodę na szybkie dzielenie i sprawdzanie wyników , której nauczył mnie dawno temu mój ojciec . Załapała . Kiedy wychodziłyśmy z domu , żeby pojechać na angielski , akurat wrócili jej rodzice . Syn zawiózł więc Małą a ja pogadałam z synową .  
Pojeździłam dziś moim nowym autem. Takie auto naszpikowane elektroniką trochę inaczej się prowadzi niż moje . Muszę poćwiczyć zanim przesiądę się na dobre. Tym samym żegnam mojego old timera. Przesiadam się na tę samą markę , ale model zdecydowanie nowszy i nowocześniejszy i trochę mniejszy niż mój, plus/minus o jakiś metr.  
Posadziłam wrzosy w przybiurowym ogródku. Zajęły miejsce przekwitłych surfinii . 

niedziela, 30 września 2018

30.09.2018 Kilka spraw babusinych niedzielnych i nie tylko

Szczerze mówiąc to nie chciało mi się wczoraj siadać do kompka . Jak wspominałam miałam za sobą tydzień intensywnej pracy i po prostu przesyt.  Choć oczywiście pisanie dla przyjemności a zawodowo to nie to samo.  Dzień taki lekko nie zorganizowany . Sobotę zaczęłam od zakupów jak zwykle, wyprawiłam na Podlasie paczkę z książką , trochę ogarnęłam chatkę , trochę czytałam . Nic szczególnego. Po obiedzie pojechaliśmy szukać lampy do naszego saloniku 
(noooo, tak na prawdę pokoju dziennego , albo zwyczajnie dużego pokoju , ale salonik lepiej brzmi, co nie?) co okazało się stratą czasu , bo choć w marketach lamp wybór ogromny znalezienie czegoś sensownego pod nasze potrzeby graniczy z cudem . A potrzeby mamy nie za duże, musi dawać bardzo mocne światło i nie odstawać od sufitu więcej niż 30cm . Jedyna , która nam się podobała i niestety nie dawała tyle światła ile potrzeba i na dodatek składała się z niezliczonej ilości kryształowych kul  zawieszonych na siatce z barwionego na czarno metalu. Pięknie to wyglądało ale do czyszczenia kłopotliwe. Wiem coś o tym bo mam taki kryształowy plafon nad stołem jadalnianym. Odpuściliśmy . 
Dziś podobnie , dzień nie zorganizowany , trochę czytania , trochę buszowania po cyberprzestrzeni , trochę pichcenia - ogólnie LB , ale niezbędne . Wróciłam też do odnawiania mojego ludwikowskiego krzesełka . Podkleiłam tkaniną spód siedzenia ( a co pod spodem też musi ładnie wyglądać) , teraz schnie . W następnej kolejności musimy wzmocnić konstrukcję metalową taśmą . Musimy , bo sama nie dam rady tego zrobić . Ktoś musi przytrzymywać krzesło i taśmę a druga osoba wkręcać wkręty. Potem zostanie malowanie i obicie siedzenia i oparcia.  Ciekawe co z tego wyniknie. 
     Tak poza tym ostatnie trzy miesiące roku przed nami . Na pewno będą intensywne i pracowite , jak to zwykle pod koniec roku.