babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 11 czerwca 2016

11.06.2016 Zwariowane podwórko

nie , nie moje . Ale po kolei . Rano jak zwykle ; cotygodniowe zakupy. Szybko poszło , głównie na zieleniaku. Kupiłam czereśnie truskawki i agrest, a prócz tego młode ziemniaczki , bób i po długachnej różyczce dla teściowej i Szwagroskiej. Reszta poszła już szybko.  Przed południem zwyczajne co sobotnie sprzątanie , przepierki i inne drobne a niezbędne sprawy . Do płatków róży zanurzonych w spirytusie dolałam dziś syropu i odrobinę tureckiego przysmaku ( kupiony kiedyś na kiermaszu od rodowitego Turka) ni to syropu ni to konfitury z płatków róż . Pachnie to niesamowicie, choć konserwantów i barwinków nie zawiera. Moja nalewka nabrała pięknego różowego koloru. Teraz postoi następne 3 tygodnie nim ją rozrzedzę i wleje do butelek na przechowywanie. 
Po obiedzie i kawie pojechaliśmy odebrać płytki do leroy w Swadzimiu . No i tu się dopiero zaczęło. Owszem zamówienie mieli wypisane , zgodnie z numerem , który mi podali w meilu i sms-ie , nawet zaznaczone,że zapłacone , ale już poza tym nikt niczego nie jarzył. Zanim wypisali nam wz-tkę na wydanie i zwrócili kasę za transport , cztery razy chodziliśmy z informacji do działu glazury i z powrotem , do biura koordynatora i z powrotem , na koniec wysłali nas po odbiór na drugą stronę budynku . Nie wiem ile razy powtórzyłam ,że chodzi mi o załatwianą zamianę płytek , z powodu pomyłki ich pracownika , chce zwrotu kasy za transport i należną z mocy regulaminu mi kasę za to ,że kupiłam płytki i wyposażenie łazienki zgodnie z projektem. W sumie zajęło nam to prawie trzy godziny. Kupiliśmy też żaluzje do kuchni i sypialni. Nie takie wypasione jak planowaliśmy , ale machnęłam ręką na gościa , który takie oferuje. Nie odzywa się to nie, nie zarobi u nas i tyle.  Na koniec pojechaliśmy jeszcze na chwilę do "oszołomu ". Nic specjalnego , to co zapomniałam kupić w mieście , w sumie dwie rzeczy i przy okazji znów po ciuszku dla maluchów. Nadal jest tam wyprzedaż na dziecięce ubranka i jak zwykle parę wpadło mi w oko. 
Jutro imieninowa kawa u teściowej i Szwagroskiej. Nie mam za bardzo ochoty na siedzenie przy stole w tłoku , ale iść trzeba. 

piątek, 10 czerwca 2016

10.06.2016 Obrazki z miasta

Pierwszy mnie lekko przeraził ; kiedy wsiadałam rano do auta , rowerem  przez nasz parking przejeżdżał młody może 14 letni chłopak . Na koszulce napis " śmierć wrogom Ojczyzny" . Czy on wie kim jest ten wróg ? Miałam ochotę go o to zapytać . Jednak nie to jest istotne . Ważniejsze ,że najwyraźniej jego rodzice podzielają tę mentalność , w przeciwnym razie nie pozwolili by mu na to . Pytanie co dalej ? Włoży za jakiś czas "brunatną koszulę " ? 
Drugi na poczcie ; obok kartek pocztowych i kopert , na półkach mini - marketu same patriotyczne książki i czasopisma ;dla dzieci , dla dorosłych , dla każdego coś odpowiedniego. Nawet dyskretnie fotkę zrobiłam . Zaprezentuję przy okazji.
Trzeci z warsztatu samochodowego , siedziałam w limuzynie  w jakiej na amerykańskich filmach wożą nowożeńców lub gangsterów z telefonem do kierowcy ,lodówką, barkiem i telewizorem . Zabawny sprzęt . 
Kolejny; galeria Karuzela wciąż jeszcze wabi mieszkańców nowością . Tłum na parkingu, tłum w budynku. Weszłam tam z zamiarem kupienia prezentu dla Szwagroskiej . Zajrzałam po drodze do trzech sieciówek z ciuchami i rozczarowanie ; wszędzie to samo. Fasony , kolory , modele, sztuczne materiały  i marna jakość . Już wolę swój bon prix. Z Empiku pusto nie wyszłam . Kupiłam sobie książkę pani Cherezińskiej pt. "Harda" . Lubię jej książki . Z drogerii Ziaja wyszłam z prezentem dla Szwagroskiej i mnóstwem próbek , którymi obdarowała mnie sympatyczna ekspedientka. A potem prawie uciekłam . Tłok nie dla mnie. 
A tak zwany Świder trwa . Nie zmogła go żadna dobra czy zła zmiana , nie wyrugował za czasów minionego ustroju Tonsil, nie wykupił z resztą terenu deweloper ani właściciel galerii . Świder jest nie zniszczalny .Dla jasności : Świder to podejrzanego autoramentu bar piwny sklecony z płyt wiórowych , blachy i eternitu , buda właściwie. Przyciąga równie podejrzaną klientelę , zimą daje schronienie miejscowym menelkom ( zostało ich może z 5 na całe miasto) i innym indywiduom , latem zapewnia cień i kufel zimnego piwa tej samej klienteli , czynny całą dobę przez wszystkie dni w roku , nie zasypia i nie przerywa pracy i swoim udziela "kredytu" do najbliższej wypłaty . Taki miejscowy koloryt.
I jeszcze jeden miejski obrazek; miasto tonie w zieleni i różach . Właśnie zaczęły kwitnąć 

czwartek, 9 czerwca 2016

9.06.2016 Szybko dziś dzień zleciał

Za wiele jednak nie zrobiłam. Wiadomo ; jak mam wnusię pod opieką to skupienie się na robocie za bardzo mi nie wychodzi. Wnusi buzia się nie zamyka i wciąż coś nowego wymyśla. 
Ale w przerwie , kiedy była w szkole coś nie coś nadrobiłam . No i jest ! Jest podpisany kontrakt na kolejną robotę , a kilka tematów już się w kolejce ustawia. Trzeba łapać co się da, bo za chwilę może się to skończyć , zwłaszcza w świetle tego co nam NE uchwala a MNU podpisuje jak leci. Pomysły gospodarcze mają obłędne . Po 28 latach prowadzenia firmy i budowania jej od podstaw zastanawiamy się czy nie przyjdzie jej zamknąć . Obym w złą godzinę nie chlapnęła . Tak czy siak poczucie jako takiej stabiliności i względnego bezpieczeństwa odeszło w niebyt. Jak się ma swoją firmę nigdy nie jest komfortowo i każdy dzień wiąże się z ryzykiem i adrenaliną , ale jest to wpisane w codzienność . To co aktualnie się dzieje , przekreśla wszystko. No cóż ... Nie chcę dobitniej tego skomentować . 
A z innych tematów , to oczywiście na targ się nie wybrałam . Po południu odrabiałam z wnusią lekcje , uczyłam ją pisać wyrazy z ó i rz na jutrzejszy sprawdzian a potem robiłyśmy decoupagowy świecznik. Namówiła mnie . Chciała się nauczyć . Na początek pokazałam jej jak zrobić świecznik. Z pojemnika po ikeowskiej świeczce , spodu serwetki i perełek w płynie. Trochę się niecierpliwiła , bo jednak trzeba chwilę czekać aż wyschną kleje , ale świecznik powstał . Od razu sobie go zabrała zadowolona z siebie . 
Reklamacja na płytki łazienkowe załatwiona , dziś przyszedł sms ,że są do odbioru. Pewnie jutro się po nie udamy. 

środa, 8 czerwca 2016

8.06.2016 Jakoś nie mam dziś weny do pisania

doła jakiegoś załapię , albo co ... Rzadko mi się to zdarza , ale jednak . Zwykle nie mam czasu na różne doły i huśtawki nastrojów ale czasem nazbiera się tyle złej energii, że gdzieś musi odparować. A co tam , minie. 
Jutro mam wnusię pod opieką . Całkiem o tym zapomniałam i planowałam sobie beztrosko ,że pójdę na targ. Czyli jak zwykle : wybieram się . 
W niedzielę początek sezonu imprezowego ; imieniny teściowej i Szwagroskiej , za tydzień teściowej młodszego synalka , potem mojej matki , potem krótka przerwa i poczwórne imieniny ; dziadka , wnuczka , synowej i wnuczki. Może być , pogoda dopisuje , posiedzimy na działce u synalka. 
Chodzi mi po głowie kupno działki ogrodowej. Mężuś nie ma nic przeciwko , synowie dziwnie na mnie patrzą , że niby po co mi ta działka . Marzy mi się domek na wsi , ale przy obecnych cenach i chorych przepisach , które nam NE zafudowała i dalej funduje straciłam na taki zakup  nadzieję więc niechby choć taką namiastkę się udało . 
Zobaczymy ... Na razie mam inne wydatki , czyli remont łazienki i inne pomniejsze odświeżanie mieszkania. 
Tak poza tym normalnie , od poniedziałku ruszamy z następnym kontraktem . 
Razem z dostawą wina dostaliśmy dziś piękny prezent ; dwie szklane patery w kształcie butelek wina. Przy czasie zrobię jakąś fotkę i się pochwalę , bo są kapitalne . 

wtorek, 7 czerwca 2016

7.06.2016 Żeby nie było zbyt pięknie

i bezproblemowo , zaliczyliśmy wpadkę z dostawą płytek . Miały przyjść 3 rodzaje , białe gładkie, białe fala i niebieskie fala , a przywieźli białe gładkie , białe frezowane i niebieskie fala . Osiem kartonów frezowanych poszło do wymiany - oczywiście znów czekanie na nową dostawę i robotę trzeba było odłożyć . Ale tak to jest jak się kupuje w markecie. Tyle,że akurat ta linia, która nam się spodobała jest dedykowana tylko dla le roy. Model mają w naszych sklepach , ale bez tych białych i niebieskich fal. No trudno . Na każdej budowie wpadki się zdarzają . 
Pracy miałam dziś mnóstwo . Właściwie cały dzień się coś działo , ale tak lubię , chociaż czasem mam dość . 
W domu kompletny luz , walnęłam się z książką na kanapie . Trochę koloru nabrała , choć jak na powieść obyczajową to trochę za bardzo oderwana od rzeczywistości. Doczytam do końca , bo w sumie czyta się przyjemnie. 
Zbliża się lato a z nim wolne soboty ( po prawdzie to prawie wolnych sobót miałam w tym roku więcej niż w jakimkolwiek innym , z powodu budowy i innych zdarzeń losowych) a skoro lato to i lista spraw na lato:
po 1. mycie okien obowiązkowe 
po 2. porządki gruntowne w sypialni z praniem poszyć od materaca
po 3.szycie , chodzą mi po głowie ambitne plany ; spódniczka dla wnusi i dla babci czyli mnie- najpierw muszę kupić odpowiedni dla babci materiał , dla wnusi już mam
po 4. żaluzje - gość z którym się umówiłam na pomiary nadal się nie odzywa, muszę poszukać kogoś innego 
po 5. przegląd szaf , zlikwidowanie rzeczy zbędnych , oddanie niektórych książek do biblioteki miejskiej ( co jakiś czas robię taką akcję z książkami , jakoś nie umiem żadnej wyrzucić , a nasza biblioteka przyjmie wszystko) 
po 6. mała przeróbka w sypialni , dołożenie dodatkowej komody na książki
po 7. kompoty - zapas wyczerpany , w piwnicy zostały same soki i konfitury
po 8. wycieczki rowerowe po okolicy 
po 9. robótkowanie na różne sposoby
po 10. Inne , co mi strzeli do głowy............

poniedziałek, 6 czerwca 2016

6.06.2016 Spraw babusinych parę

Takich zwykłych bez rozmachu. W pracy normalnie , wciąż jeszcze i chwalić Boga za to , bo prognozy są oględnie mówiąc nie ciekawe. Cóż nie pierwszy raz.
W domu podobnie. Codzienne drobiazgi. Na obiad zrobiłam zupę z młodej kapusty nazywaną w naszym fyrtlu parzychą . Wieki takiej nie jedliśmy . Wyszła pyszna . Od soboty kiszą się pierwsze w tym roku ogórki . Pachnie w całym domu. Robię kolejny pojemnik do przypraw . Jakoś wrosłam w te moje handmadziaki, lubię je produkować , a potem mam dylemat co z tym zrobić . Pojemnik na rozmaryn akurat jest mi potrzebny ale inne już nie koniecznie. Tak mam , jak mnie coś wciągnie to na dobre.
Czytam książkę , którą kupiłam na wyjazd i nie zdążyłam przeczytać. O ile "Dziewczyna z Perłą" mnie zaciekawiła i przeczytałam ją z przyjemnością , o tyle "Gorąca Wiadomość " ( taki jej tytuł) nie porywa. Trochę nie moja bajka ale może dalej będzie lepiej , dopiero zaczęłam.
Jutro przyjadą płytki do naszej biurowej łazienki a od środy ruszają roboty . Koniec coraz bliższy . Potem odbiory i meblowanie . To ostatnie dopiero na jesieni , tak myślę , bo to następna kasa do wydania i to nie taka mała. 



niedziela, 5 czerwca 2016

5.06.2016 Ląd nad Wartą

A w nim festiwal kultury słowiańskiej i cysterskiej , w tym roku pod hasłem " święci i bohaterowie".
Uwielbiam takie średniowieczne imprezki i świetnie się na nich bawię . Okazało się ,że nasze wnuczęta również . Wczoraj było więcej imprez dla dzieci , ale wnusiu jechał na rajd rowerowy organizowany przez szkołę więc wybraliśmy się dziś. Maluchom sie podobało ; oklaskiwali walczących wojów , strzelali z łuków i miniaturowych maszyn oblężniczych , pracowicie skrobali gęsim piórem zamoczonym w tuszu po pergaminach, przymierzali oręż  i obejrzeli niemal wszystkie stoiska rzemieślników 



Przygotowanie do bitwy - wrogie drużyny stoją na przeciw siebie i rzucają wzajemne wywania 

Potyczka wre i jak w prawdziwej bitwie szczęk oręża miesza się z bojowymi okrzykami i jękiem rannych ( nie , nie tym razem takich nie było , ale zdarzają się wypadki) 


Drużyna została otoczona ; przyjmuje szyk do obrony w otwartym polu - w prawdziwej bitwie są bez szans


Na pobojowisku trwa już tylko dobijanie rannych i rabunek 


Pojedynek ćwiczebny w kręgu honoru - uczciwie jeden na jednego. Będzie jeszcze krąg zdrady ; w tym kręgu nie obowiązują żadne zasady 

 

Kandydat na woja 



Praca w klasztornym skryptorium - w tym przypadku urządzonym w krużgankach klasztoru




Przymierzanie chełmu - ten był nawiększy i najcięższy i uwaga: z epoki czyli jakieś 8-9 wieków.


Widok na dziedziniec kościoła pocysterskiego , kilka lat temu zwiedziliśmy go dokładnie , ma ciekawy wystrój i jeszcze ciekawszą historię i jak wszystkie stare kościoły mroczną , mistyczną aurę 


Nie obeszło się bez kupowania pamiątek . Zrobiliśmy im tę frajdę . Wnusia wróciła z koroną z kwiatów, zawieszką z serduszek i zapasem strzał do łuku , który ma w domu ( teraz jest na tapecie Merida Waleczna - Anna i Elza odchodzą po woli w cień) , wnusiu z kuszą i mieczem . Ja tym razem skromnie; dwie saszetki pachnących ziół do kąpieli - u mnie jednak saszetki posłużą za dekorację w kuchni. Na koniec zrobiliśmy im po tak zwanym nieśmiertelniku, z imieniem, miejscowością i datą dzisiejszej imprezy.Niech mają na pamiątkę wyprawy.
Zabrałam koszyk z jedzeniem , ale wrócił prawie nie ruszony. Na obiadek poszliśmy do klasztornej stołówki na świeżym powietrzu. Klasztorni kucharze i salezjańscy klerycy, którzy potrawy serwowali  nie żałowali przyjezdnym strawy . Porcja kosztowała 8 zł ale najedliśmy się jak za 48 albo więcej. Porcje były ogromne i co ciekawe wszystko świeże , robione na bieżąco , żadne tam odgrzewane mrożonki. Objedliśmy się niemożliwie . Wycieczka nie liczyła by się bez wizyty w macdonaldzie . Po powrocie wstąpiliśmy na lody - to dzieciaki a my na owocowe , mrożone napoje. 
Było też sporo atrakcji dla dorosłych i w innych okolicznościach pewnie byśmy zabawili tam dłużej i więcej zwiedzali , ale dziś miała być frajda dla dzieci więc się na tym skupiliśmy.