ogarnęłam wczorajszy armagedon , który zafundowała nam mamuśka. Od dawna podejrzewałam ,że coś jest na rzeczy ale nie mogłam , że tak powiem złapać za rękę. Zaczęło się od tego, że matka zaczęła regularnie gubić kasę . Raz czy drugi mogłam zrozumieć , ma w końcu swoje lata i demencję więc mogło się zdarzyć , ale 5 razy pod rząd ? To już mi nie dawało spokoju. Zaczęłam obserwować co się dzieje na koncie i kiedy i też nic mi to nie powiedziało, poza tym ,że matka wyciągała kasę mimo, że wcześniej jej przyniosłam a i tak ją gdzieś przechlapała. Potem był telefon od mojej kuzynki , żebym podjechała , bo jej matka dzwoniła do mojej i ta jej opowiada o jakiejś sąsiadce ciotki co nie zdążyła na autobus i u niej nocowała i teraz u niej jest . Pojechałam . Nie było nikogo. Jakiś czas później znów taki telefon , tym razem rano , że jakaś sąsiadka i td , a moja matka zdenerwowana , bo tamta miała latać po nocy po mieszkaniu , świecić światło i się nie wyspała . Pojechałam i znów nikogo nie było. Zastanawiałam sie o co chodzi i doszłam do wniosku, że skoro nic się nie dzieje i nie wskazuje na czyjąś obecność , to pewnie matce się coś przyśniło nad ranem albo coś sobie wkręca. W tak zwanym międzyczasie parę razy zastałam u niej jej znajomą . Raz po raz ją odwiedzała. Kojarzyłam ją z emeryckiego klubu , do którego matka chodziła przed pandemią ( byłam tam parę razy , bo jak nie było jej w domu, to na pewno siedziała w klubie , wiedziałam gdzie szukać) , to specjalnie mnie nie zdziwiło , ani nie podejrzewałam jej o jakieś ciemne sprawki, bo niby dlaczego. I przecież nic złego w tym ,że ktoś kogoś odwiedza. Znajomka przychodziła przeważnie raz, czasem dwa razy na miesiąc i rano . I tak chyba w październiku skojarzyłam, że była 22 a dwa dni później jak zaniosłam matce zakupy na kolejny tydzień już nie miała emerytury. Za kolejne dwa czy trzy dni znów wyciągnęła resztę kasy z konta a za chwilę zadzwoniła do mnie że ona nie ma na koncie pieniędzy i ktoś ją okrada , bo tylko ma jakieś zakupy w kauflandzie itd. Starałam jej się wytłumaczyć , że przecież mam jej kartę i robię jej zakupy a emeryturę przynoszę. Nie dała sobie powiedzieć a na drugi dzień rzuciła mi wyciągi z banku , czyli jednak coś kojarzy . Po kolejnej próbie tłumaczenia jej o co chodzi machnęłam ręką , nawet nie słuchała co do niej mówię. Potem znów kiedyś trafiłam na tę jej znajomkę i wtedy mi przyszło do głowy , że muszę przypilnować kiedy ona przychodzi . W listopadzie znów ją zastałam 20. I wtedy udając , że czytam smsa zrobiłam im zdjęcie. Oczywiście kasa znów zniknęła za kilka dni , jak się okazało w kolejną sobotę kiedy zanosiłam zakupy. Za rękę jednak nie złapałam więc nie mogłam jej zarzucić , że wyłudza czy tez kradnie matce emeryturę. I wtedy zaczęłam nagrywać filmiki jak oddaję jej kasę i zakupy i jak się okazuje nie był to głupi pomysł. W grudniu znów się powtórzył telefon od kuzynki , że niby u matki ktoś nocuje i td. I znów nie zastałam nikogo ale umówiłam się z I. że 20 zadzwoni do matki ona albo jej matka i ją sprytnie podpytają co się dzieje. No i trafiło . Około 14.00 znów zadzwoniła kuzynka, że ta kobieta u niej jest . Pojechałam a, że mam klucze to wpadłam do domu znienacka i nałgałam , że niby zgubiłam gdzieś okulary do czytania i przyjechałam sprawdzić czy nie zostawiłam . Poudawałam ,że szukam i poszłam . No i już wiedziałam kto nocuje . Miesiąc później przyjechałam rano z lekami i emeryturą a znajomka siedziała w drugim pokoju . Matka pochwaliła się tym ,zanim oddałam jej kasę i to w takiej formie "mam lokatorkę" . Kasy jej nie dałam , stwierdziłam ,że przyjadę później , ale zanim dojechałam matka wypaliła do banku , wyciągnęła resztę kasy , na szczęście bank już zdążył przelać stałe opłaty i została tylko reszta i zablokowała mi dostęp do konta i kartę . Wkurzyłam się i stwierdziłam ,że nie będę jeździć specjalnie , dam jej te kasę następnego dnia rano. Oczywiście najpierw obleciałam mieszkanie żeby sprawdzić czy znów gdzieś nie siedzi i chyba jej nie było , choć później pomyślałam , że mogła się wcisnąć w jakiś kąt , bo jak wpadałam rano to jej więcej nie zastałam . Nawrzeszczałam dla zasady na matkę za tą akcję z bankiem, oddałam jej kasę i stwierdziłam ,że poczekam co się będzie działo dalej. Oczywiście za tydzień już kasy nie miała , a na 20 lutego upomniałam się o kasę za zakupy. Nawyzywała mnie jak nie wiem co , ale oddała. Po drodze znajomkę zastałam ze trzy razy , dzień później też . A wczoraj wybuchła afera . Jakoś po 17.00 dzwoni do mnie starsza synowa (mieszkają po drugiej stronie kwartału, na przeciw babci) , że mam podjechać , bo u babci jest jakaś jej znajoma i nie chce wyjść z domu . Najpierw nie załapałam o co chodzi . Jak to nie chce wyjść , a babcia gdzie jest . No i się okazało , że zostawiła znajomkę chacie i poleciała do mojego syna po pomoc. D poszedł i faktycznie , siedziała w drugim pokoju , zadomowiona , w kapciach z kawą , uszykowane spanie . No jak u siebie . Syn wywalił ją z chaty , kazał pozbierać rzeczy i się wynosić . A że chłop postawny , to się wyniosła . Jak dojechałam i skręciłam w matki ulice to była już w połowie.. Próbowaliśmy się dowiedzieć jak ona w ogóle weszła i z jakiej racji pomieszkuje u matki i ni cholery . Babcia po swojemu :"no weszła ". Oczywiście kasy już nie ma , bo jej kazaliśmy szukać, nie miała już zresztą w sobotę jak zaniosłam zakupy. Jak wchodziłam do domu to akurat matka odłożyła telefon , a syn mi powiedział, że dzwoniła do babci jej znajomka i się odgrażała, że pójdzie na policję , bo matka jej kolczyki ukradła. A za chwile było już całkowite zwarcie . W matkę jak by diabeł wstąpił. zaczęła na nas wrzeszczeć, wyzywać nas , wrzeszczała, że do niej ani razu nie przychodzę, zakupów nie robię , w ogóle jej wszystko zabrałam , D jej zabrał. No taki repertuar , że świat nie widział. Na koniec ja na nią wrzasnęłam , że jak jeszcze raz tę babę u niej spotkam , to zadzwonię na policję i poszliśmy. I tak nie było sensu z nią dyskutować. Pogadaliśmy jeszcze pod blokiem i stwierdziliśmy, ze znając babci pomysły to mogła jej nawet klucz dać i trzeba zamek zmienić i przywrócić dostęp do konta . Po zamek pojechałam jeszcze tego samego dnia . Jutro jej syn założy a do banku zaciągnęłam ja dziś pod pretekstem ,że trzeba zmienić opłatę za śmieci . Nawet nie próbowała dyskutować , grzecznie poszła . Oczywiście opłatę za śmieci zmyśliłam, a w banku powiedziałam o co chodzi ale niestety trafiło na wyjątkowo nie kumatą babę . Udało mi się jednak przywrócić powiadamianie na telefon, zamówić nową kartę i ustalić limity wypłat . I teraz tak sobie myślę , że ta jej znajomka mając do czynienia z wiekową kobietą z demencją ,sobie źródełko dochodu zrobiła , a planowała się wprowadzić i kto wie czy nie przejąć mieszkanie. Tyle, że mieszkanie jest moje od 2007 roku jak wykupiłam je od komornika ale o tym nie mogła wiedzieć , bo matka uparcie twierdzi, że to nie prawda. Tak czy inaczej krwi nam wczoraj napsuła i szczerze mówiąc nie wiem co dalej. Teraz muszę jeszcze dobrać się do jej telefonu i zablokować numer tej baby ale to drobiazg. No cóż , jazdę zaliczyliśmy , nie pozostaje nic innego jak potraktować to jak kolejne zadanie z którym trzeba się zmierzyć, ale co mnie to nerwów kosztuje to moje. Sorry , że tak długo i nudno ale musiałam się "wygadać"