Ostatnia w tym sezonie. Jeszcze jutro musimy tam wpaść , bo nie zdążyliśmy z wszystkim a potem będziemy tylko zaglądać, żeby sprawdzić czy wszystko na swoim miejscu i tak aż do lutego, może początku marca, kiedy przyjdzie czas na zajęcie się drzewkami. Dziś małżonek pozakładał czujniki do lamp, będą się zapalać jak ktoś będzie się kręcił koło domku i wejdzie w zasięg czujnika. Taki mini - alarm. Ja poobcinałam ostatnie badylki i pozakładałam "szaliczki" z zimowej włókniny moim nowym różom i różyczkom. Tym okrywowym nic raczej się nie stanie , ale mam jeszcze 3 z takich bardziej wymagających, o te się martwię, ale zimy są marne ostatnio i pewnie najbliższa też taka będzie to im zamarznięcie chyba nie grozi ale lepiej zabezpieczyć na wszelki wypadek. A potem zabrałam się za wygrabianie liści. Sporo tego pospadało. Miałam co robić. Została jeszcze do wygrabienia łączka i chyba to zrobimy jutro. Nie zdążyliśmy wypompować wody z rur i dlatego musimy się tam jutro wybrać i to zrobić. Za kilka dni i tak zakręcą wodę na całych działkach. Trzeba się przygotować. Szybko się zwinęliśmy, bo o 16.30 już się ściemniło i zrobiło się zimno. W dzień świeciło słońce i było dość ciepło. Nawet kurtkę zdjęłam przy tym grabieniu. Kiedy już wychodziliśmy z działek i wsiadaliśmy do samochodu z zarośli wyszedł lis. Stanął sobie z 5m od nas i ciekawie się nam przyglądał. Nic sobie nie robił ani z naszej obecności ani świateł i warkotu auta. kiedy ruszyliśmy poszedł sobie w stronę torów kolejowych i zniknął w wysokiej trawie. A tymczasem cieszę się wolnym weekendem, Jeszcze trzy dni przed nami , bo w poniedziałek nie pracujemy, a tylko jesteśmy pod telefonem , gdyby się coś wydarzyło. Jakaś awaria , albo coś.
babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
sobota, 8 listopada 2025
piątek, 7 listopada 2025
7.11.2025 Wpadka
z moimi okularami . Tymi nowymi. Coś nie poszło i jak już je założyłam i cała szczęśliwa usiadłam przed monitorem to się okazało, że nie widzę dosłownie nic. Obraz mi się zakrzywia , ikony i litery rozmywają. Nie do noszenia. Trochę lepiej na małym monitorze laptopa ale tylko trochę. Co innego do czytania. Tu przeszły moje oczekiwania. Nie uchowa się żaden napis nawet najdrobniejszą czcionką i na ciemnych tłach. Widzę super wyraźnie, a z komputerem porażka totalna. Nie miałam już czasu pojechać do zakładu optycznego po raz drugi, ale dzwoniłam. Pani obiecała sprawdzić więc umówiłam się po weekendzie. Może mi poprawią. Okulary faktycznie nie spadają niezależnie od pozycji, czy się pochylę czy przekręcę głowę czy podniosę , trzymają pozycję. No i mam dylemat , bo do czytania mi pasują , swoje kosztowały ale nie do końca spełniają moje wymagania. Małżonek mówi , że mam dorobić jeszcze jedne, do pracy przy komputerze ale czy ja wiem ? A jak znów nie wyjdzie? Może do kompa zostawić te co mam ? Zobaczę co mi zaproponują w zakładzie a potem zdecyduję.
Tak poza tym działo się. Dzień zaliczyłam w biegu, bo i do księgowej i na poczcie chwilę postałam i paczki z paczkomatów poodbierałam i jeszcze musiałam do matki podjechać. Odezwała się opiekunka. Zastała co najmniej dziwną sytuację, matka piła kawę , miała już tak z 1/3 kubka , a druga jeszcze ciepła stała na stoliku, na razie nie ruszona a na podłodze pod oknem leżała jakaś torebka, której wcześniej nie było i spytała czy nadal mam podklejoną tę kamerkę. Akurat zdjęłam ją wczoraj do sprawdzenia i naładowania. Stwierdziłam jednak, że podjadę i zobaczę o co chodzi a matce powiem, że gdzieś zgubiłam okulary do czytania. Kawa faktycznie stała a torebka leżała na podłodze . Torebka jednak okazała się matki i była , tyle, że trzymała ją za drzwiami obok wózka do zakupów, w którym składuje stare gazety (nie do ogarnięcia jak dla mnie), po co ją wyciągnęła nie mam pojęcia. Uprzedziłam opiekunkę, że może się znaleźć i z 15 innych. A z kawą sprawa tajemnicza, próbowałam się dowiedzieć o co chodzi, zagadywałam i mówię ; o, widzę, że kawkę zrobiłaś pani D. Pokręciła głową , nie to ona mi zrobiła. ???? A opiekunka zrobiła w tym momencie oczy wielkości talerza do zupy.
Po tych wszystkich sensacjach do domu dotarłam około 17.00 a małżonek pół godziny później, bo jeszcze na działkę pojechał, żeby spotkać się z gościem od rolet. Mamy okna z roletami ale nie działały. Umówiliśmy się na naprawę i dziś w końcu gość przyjechał. Przekładał trzy razy. Jedną naprawił od ręki, w drugiej trzeba wymienić silnik, zrobi to po weekendzie. Małżonek od razu kazał mu wycenić nową do drzwi balkonowych na patio. Może uda się jeszcze w tym roku zamontować. Zakupy zaliczyliśmy się z dużym opóźnieniem ale mamy wszystko co potrzebne na długi weekend i następny tydzień.
czwartek, 6 listopada 2025
6.11.2025 Drobiazgi
mało ekscytujące ale konieczne. Załatwiłam znów mnóstwo różnych spraw swoich , firmowych , matki. Taka codzienność uwikłana w drobiazgi. Z większych rzeczy przygotowałam dokumenty dla księgowych, jutro się wybieram. Mam i inne sprawy , wyprawę na pocztę. Firma wysłała mi firanki, które zamówiłam pocztexem! Jak by nie wiedzieli, że to nie działa. Kurier wczoraj nie dojechał, a dziś przyszła informacja, że mam do odbioru na poczcie. Tej głównej. Dwie ulice od podanego adresu biura jest filia. Ktoś tam na tej poczcie myśli - inaczej. Nic dziwnego, że się kończy. Zero organizacji. No to mam dodatkową atrakcję w postaci odstania w kolejce. No, chyba, że będę miała fart.
Pod koniec dnia wpadłam do przybiurowego ogródka, dołączył do mnie małżonek i zrobiliśmy porządek z górą liści co nam wiatr nawiał i pospadały z krzewów za płotem. Jeszcze muszę jutro zrobić poprawkę i wyrwać przekwitłe badyle. Jakieś pół godzinki roboty, bo to malutkie klomby.
Kupiłam nowy numer Country już świąteczny i po przejrzeniu zaczęłam żałować, że nie wyszedł wcześniej. Znalazłam w nim dekoracje świąteczne z kłębków włóczki i najróżniejszych drobiazgów zrobionych z resztek włóczkowych . Wszystko na druty i szydełko , a jak ktoś niewprawiony w robótkach to może po prostu owijać włóczką różne świąteczne elementy i też powstaną urocze ozdoby. Teraz jednak mam już zbyt mało czasu, żeby się w to bawić , ale może na przyszły rok. No i na ten obmyśliłam już koncepcję.
środa, 5 listopada 2025
5.11.2025 Okulary
Zamówiłam. Na razie jedne . Te do czytania i do pracy. I nie zaszalałam jakoś szczególnie z oprawkami, za to wybrałam profilowane szkła. Ponieważ moje szkła będą dość grube, co już samo w sobie wymaga mocniejszych oprawek , to szkła są też ciężkie. Przy pochyleniu głowy by się przemieszczały albo spadały. Pani optyczka doradziła mi więc soczewki , w których się wyważa środek ciężkości. Niestety , drogie, ale mają tę zaletę , że utrzymują się w tej samej pozycji , obojętnie czy się pochyli głowę, czy podniesie. No i do tego parę innych udogodnień, jak wyłączenie niebieskiego światła, antyrefleks. To wszystko składa się na cenę. Postawiłam na komfort użytkowania, nie na designe. Wybrałam oprawki bardzo klasyczne, pokażę w swoim czasie. Bardziej pojechane oprawki wybiorę jak będę zamawiać parę do chodzenia. Tu akurat szkła mam cieńsze więc większe pole do manewru , nie będą tak drogie. Przymierzyłam pewnie ze 30 sztuk. Oczywiście te co mi się podobały najbardziej miały ceny niebotyczne. Wybór ogromny. Będą gotowe do odbioru za 4 dni. Załatwiłam i to najważniejsze. Krople też mi dobrze robią, wyostrzają obraz.
Tak poza tym dzień jak każdy inny.
wtorek, 4 listopada 2025
4.11.2025 Ufff! Będę żyć
z okiem nie tak źle jak myślałam. Żadnych zmian chorobowych nie mam, żadnych odklejonych siatkówek, jaskry czy innej zaćmy, za to muszę się wykosztować na nowe okulary i to podwójnie, ale może dopłacę za progresy. Przybyło mi dioptrii w okularach. I to by było wszystko w temacie wzroku. I tak miałam już dużo w lewym oku , bo +3,75 a teraz +4,25 , w prawym zostały +3. Ciekawe dlaczego tak nierówno , ale mam to od zawsze. Dostałam też kropelki do nawilżania i mam przyjść jeśli nadal będzie mi się obraz zamazywał. Niech i tak będzie. Może sobie przy okazji nowe oprawki sprawię ? Bo czemu nie ? Jak szaleć to szaleć.
Tak poza tym , codzienność. Dziś słonecznie i w miarę ciepło. Jeśli tak samo będzie jutro to zabieram się za przybiurowy ogródek, czas i tam zrobić porządek.
poniedziałek, 3 listopada 2025
3.11.2025 I wróciła szara rzeczywistość
Święto minęło, niedziela też ,a dziś trzeba było wskoczyć na codzienne tory. Nasz starszy syn obchodzi dziś 44 urodziny. Na kawie byliśmy wczoraj, tym samym jedna rodzinna impreza za nami. Następna za tydzień , tym razem podwójne imieniny. A tymczasem trzeba się było zając sprawami firmowymi. Wypisałam dziś mnóstwo faktur i innych papierzysk , synowa jak zwykle tworzyła oferty , też pewnie ze trzy a chłopaki jak zwykle, krążyli po okolicy. Mamy znów ucznia na praktykach. Od razu ekipa komputerowa w składzie nasz starszy i pracownik rzucili go na głęboką wodę. Dostał zadanie do wykonania. Z tydzień mu to zajmie , bo ma ponad setkę pozycji do ogarnięcia.
Jutro mam wizytę u okulisty. Okaże się co mi na wzrok padło. Zapisałam się też do dentystki. Nic pilnego ale zrobić muszę, bo się będzie powiększać. A miałam plany na jakąś profesjonalną kurację dla włosów, bo dawno nic nie robiłam. Wszystkiego na raz jednak nie ogarnę , włosy poczekają. Tak poza tym nic specjalnego. Po pięknym 1 listopada , wczoraj i dziś padało. Liczę , że weekend będzie ładny i zamkniemy działkowy sezon. To już ten czas, bo za niecałe dwa miesiące Gwiazdka więc i działalność domową trzeba odpowiednio ukierunkować.
niedziela, 2 listopada 2025
2.11.2025 Artykuł, który dał mi do myślenia
Kilka dni temu wpadłam w necie na tytuł „Sprzątanie po szwedzku”. Przyznam, że mnie to zaciekawiło, bo o sprzątaniu po japońsku już słyszałam , miałam nawet książkę na ten temat, no i chciałam się dowiedzieć jak to Szwedzi sprzątają. Okazało się, że to temat na czasie , bo funkcjonuje u nich coś takiego jak sprzątanie przedśmiertne. Rzecz polega na tym ,że ludzie, którzy przekroczyli już wiek, który zbliża ich ku końcowi ( nie podali w artykule jaki to wiek) pozbywają się zalegających w domu rzeczy , po to, żeby nie musieli po nich sprzątać ich bliscy. I jest to rozpowszechniony w Szwecji zwyczaj a ile nie jest to wymysł dziennikarzy , to temat wart przemyślenia. Ponoć docelowo Szwedzi pozostawiają rzeczy tylko niezbędne , ewentualnie kilka najcenniejszych dla siebie pamiątek. No i to właśnie dało mi do myślenia, bo mam na co dzień zbieractwo mojej matki a i sama też nagromadziłam przez lata nie mało rzeczy. Pomijając kolekcje kamieni, porcelany , książek, wszelkiego rodzaju krążków i nośników z muzyką, zegarków mojego męża, staroci to inne rzeczy naprawdę wydają się zbędne. Te nasze kolekcje z pewnością też nie znajdą nigdy zastosowania i raczej nie ucieszą naszych następców. Czas byłoby zacząć redukować te dobra. Tylko jak tu się rozstać np. z rysunkami i drobiazgami wykonanymi przez nasze wnuczęta ? Albo listy od babci – stare już , zwiotczałe i wyblakłe , ale przecież cenne. Albo albumy ze zdjęciami ? Przecież to prawdziwa podróż w czasie , tylko czy potrafimy jeszcze zidentyfikować wszystkie, uwiecznione na nich osoby i zdarzenia ? Jak tak sięgnę pamięcią wstecz , to moja babcia ostatnie dwa lata przed śmiercią robiła porządki w szafach, szufladach, wszelkich zakamarkach, przeglądała i likwidowała różne papiery , stare rachunki, zdjęcia i zapiski. Zadysponowała co komu przekazać z dobytku , co zrobić z ubraniami i komu jakie pamiątki rodzinne. I to miało jakiś sens. Szykowała się do długiej drogi. Drogi w jedną stronę… Moja matka kompletnie o tym nie myśli , w tej chwili już od kilku lat jest w swoim świecie ale i wcześniej nie zastanowiła się nad tym ani przez chwilę. Nie pozwala niczego tknąć , nawet starych gazet ani nawet góry torebek foliowych poupychanych po wszystkich szufladach , czy butelek po jakichś dawno skonsumowanych trunkach, pamietające chyba jeszcze czasy przed stanem wojennym. Trochę wyrzuciłam jak była w szpitalu, ukradkiem wynoszę po kilka starych gazet , ale nawet nie widać, ze coś znika. W swoim czasie uprzątnięcie tego wszystkiego spadnie na mnie. A wracając do artykułu , początek jak u mnie. Zlikwidowanie mieszkania po zmarłej osobie spada na córkę a ta robi to przez wiele tygodni, tyle tego jest. Może faktycznie warto sprawę przemyśleć, wziąć przykład ze Szwedów i to sprzątanie przedśmiertne przenieść na własne podwórko?