babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 30 stycznia 2016

30.01.2016 Pierwszy miesiąc prawie za nami ,

jeszcze jutro i już kolejny przed nami. Pogoda nadal dziwna , ciepło jak w marcu. , wieje ... Taka zima bez zimy . Jeszcze dziwniejszą rzecz przeczytałam w miejscowym tygodniku; mianowicie , w naszych pobliskich lasach pokazały się wilki . Lasy robią się niebezpieczne ; żmija zygzakowata ( te gadziny zresztą od zawsze były w okolicy ) a teraz wilki . 
Sobota minęła mi pracowicie . Najpierw na zakupach , potem w biurze - kolejne segregatory przerzedziłam , a potem w domu . Najpierw trochę sprzątania, a potem całe popołudnie szycia . Oczywiście stroje dla wnusia i obrus. Nie obeszło się bez majstrowania przy maszynie . Nie wiedzieć czemu , buntuje się co jakiś czas i nie sposób jej wyregulować . Mężuś stwierdził,że mam sprzedać na allegro i kupić porządnego Singera . Jakieś rozwiązanie to jest , ale z drugiej strony aż tyle nie szyję ,zebym potrzebowała takiej maszyny. Póki co sobie poradziłam . Strój misia powszywałam , jeszcze tylko skrócę nogawki i rękawy , ale po przymiarce . Maseczka batmana wyszła dokładnie taka jak chciałam , a peleryna prawie. Wszystko przez to,że nie przewidziałam ,że na czarnym tle naprasowanka się nie nie uda. Mam już jednak plan B ; po nie udanej  naprasowance został kontur . Wyszyję znaczek batmana wzdłuż konturu żółtą nitką i będzie . Dziś już nie zdążyłam , jutro tym bardziej nie dam rady , bo goście więc się muszę zająć przyjęciem . strój batmański jest potrzebny na piątek więc zdążę. Oprócz strojów uszyłam też jeden z obrusów ten szary w białe groszki . 
Na jutro zaplanowałam pączki i może przy okazji parę chruścików.bo jak tu odmówić wnusi , a zadzwoniła z pytaniem czy babcia zrobi chruściki . No , nie można nie zrobić ... Na kolację znów będą kiełbaski ale w nieco odmiennej wersji , tym razem z papryką i pieczarkami w sosie , ulubiona przez wszystkich sałatka z kolorowych fasoli i ogórków kiszonych , sałatka z soczewicy z wędzonym twarogiem , pomidorkami koktajlowymi i świeżym ogórkiem , sałatka caprese i jakieś dodatki w postaci serów i wędlin. Sałatkę caprese wprowadziła młodsza synowa - kiedyś dawno temu , jeszcze jak się uczyła , pracowała w pizzerni i tam się tego nauczyła . Wszystkim nam zasmakowała więc teraz podajemy przy każdej okazji. No i jakieś dobre winko do tego wszystkiego. Zapasik mamy konkretny więc będzie czym się delektować. 
Wypróbowuję nowy nabytek. Koszulki mężusia wyjęłam suche i pachnące . Ładnie się wyprały . Za wcześnie je jednak wyjęłam . Należało czekać aż minie cykl chłodzenia ,bo w tym czasie pranie się napowietrza a to powoduje,że nie ma zagnieceń. Ja nie zaczekałam i mam do prasowania . Zobaczymy co wyjdzie z prania i suszenia ręczników . Tym razem włączyłam suszenie -eco . Jakoś nie mogę sobie wyobrazić co to "eco " znaczy w przypadku suszenia , piszą że oszczędza energię .  Zobaczymy. Muszę się nauczyć obsługi tego ustrojstwa.  



piątek, 29 stycznia 2016

29.01.2016 Myślę , całkiem poważnie myślę

a o czym to za chwilkę . Najpierw jak zwykle , kilka spraw babusinych .W firmie jak co dzień. Oderwać się od komputera i papierków nie sposób. 
Przygotowałam sobie następne szycie ; maskę i pelerynę batmana , żeby na sobotę mieć gotowe. 
Mężuś został bohaterem w swoim domu , podłączył mi pralko-suszarkę . Było z tym trochę roboty, bo to trzeba było wystawić i odłączyć starą , wysprzątać itd. Podłączyć i wypoziomować nową. No i stało się ; działa . Właśnie włączyłam na pusty przebieg zgodnie z instrukcją . Pralka świeci jak choinka i wygrywa melodyjki . Wygląda kosmicznie jednym słowem.  I w ogóle jej nie słyszę. Stara też jakoś specjalnie nie hałasowała , ale jednak wiedziałam ,że pracuje. Jutro pierwsza próba z praniem właściwym . 
No i teraz o myśleniu ; a myślę o tym już od jakiegoś czasu . Mianowicie o zostaniu wegetarianką . Nie żebym dorabiała do tego jakąś filozofię o zdrowym trybie życia , kochaniu zwierzątek czy innym eko. Nic z tych rzeczy ,po prostu  zawsze bardziej smakował mi nabiał i warzywa niż mięso i wędliny. Oboje z mężusiem jemy mięsa bardzo mało już od dłuższego czasu więc właściwie czemu by nie?  Może też nie tak z dnia na dzień i nie jakoś radykalnie ale stopniowo w tym kierunku . 
No i jak tak myślę to mi się znów z polityką skojarzyło. No bo tak: dawniej , na początku ubiegłego wieku ( nooo, czyli jakieś 100 lat temu lekko licząc) wszystkiemu złu tego świata winni byli Żydzi , masoni i cykliści razem wzięci z komunistami . Spotkałam się w związku z tym z teorią , że w przypadku "cyklistów "nie chodziło o rowerzystów jednak , a o ludzi którzy zmienili wyznanie z żydowskiego na katolickie inaczej nazywani "przechrztami" . Nie wiem jednak na ile ta teoria ma  się do rzeczywistości , nie umiem tego zweryfikować . Trafiłam na taką informację w jednym zaledwie opracowaniu i nigdzie indziej ,więc nie wiem czy faktycznie mowa była o rowerzystach czy też o "przechrztach". I co minęło około 100 lat i znów wszystkiemu złu tego świata winni są cykliści  ( tym razem jednoznacznie ci co poruszają się na rowerach) razem z wegetarianami , feministkami i gender. Nikt tak do końca nie wie co to za jeden, ten cały  "gender "( coś jak z pornografią - precyzyjnie nikt określić nie potrafi tego zjawiska) , ale z założenia jest przyczyną zła . I do tego każdy kto nie popiera NE ,to cyklista, wegetarianin lub zwolennik gender , na dodatek chodzi w futrach z norek na demonstracje KOD-u i w ogóle jest gorszego gatunku . No ta ja się pod tym podpisuję . Chyba zostanę tą wegetarianką i zacznę do pracy jeździć rowerem . Nie mam tylko futra z norek i w ogóle wszelkie futrzaki to nie moja bajka modowa , ale może skórzana kurtka też się nada . 
No i tak to sobie historia zatacza kółka . 

czwartek, 28 stycznia 2016

28.01.2016 Sprawy babusine zwykle

W pracy normalka . Znaczy godziny i minuty wypełnione po brzegi.  Byliśmy na budowie , po regulacji i odpowiednim ustawieniu pieca jest ciepło , a butle nie zużywają się tak szybko jak pierwsze cztery. Zapowiada się przyjemne to nasze nowe miejsce pracy. 
Wczoraj przygotowałam sobie szycie ; kombinezon misia ale maszynę rozłożę dopiero w sobotę po obiedzie. Wolę szyć przy świetle dziennym . Szycia zresztą mam więcej ; jeden z obrusów ,żeby był na niedzielę i strój batmana na wnusiowy balik. 
Byliśmy dziś z mężusiem zrobić sobie zdjęcia do dowodów , które wygasają nam w marcu tego roku. Zrobili nam od ręki , odbiór po 15 minutach a jakże , ale jakie te fotki - tylko dopisać numer i do kartoteki jak znalazł.  Kto to wymyślił ? W dodatku musiałam zdjąć kolczyki ( zwyczajne , cieniutkie łańcuszki , nie jakieś okazałe i odsłonić czoło . Fryzurę mam taką z grzywką lekko na oko więc jak podniosłam do góry to w ogóle wyszło paskudnie. Mężuś za to wygląda jak po długim i mocno zakropionym imprezowaniu . 
W trakcie oczekiwania na fotki udaliśmy się na zakupy do kuflandu . Nie byliśmy tam już z pół roku. Chyba jednak wolę inne sklepy , choć to co potrzebowałam kupiliśmy , no z wyjątkiem kilku drobnych rzeczy, które uzupełnię w innych sklepikach. 
A poza tym mam zgryz . Muszę coś na imieninowe przyjęcie przygotować i nie mam pomysłu.  Na pewno upiekę pączki. Rodzinka lubi więc niech im będzie , przynajmniej innego ciasta piec nie muszę.  Gorzej z kolacją . Miałam w planach przepis Luci ; makaron z kalafiorowym sugo , ale z kalafiorami krucho o tej porze roku , marne jakieś dzisiaj były w sklepach . Przyjdzie nadrabiać latem, bo przepis ciekawy. Kiełbaski w sosie z bazylią robiłam już tyle razy ,że aż nudno . Koper włoski też zniknął z półek sklepowych . No kompletna pustka w głowie.  Pozostają sałatki i zakąski ( też zresztą już dość nudne. Do niedzieli coś wykombinuję zapewne. Jedno z czym nie mam kłopotu to zapas win. 
Na jutro umówiłam się z gościem , który naprawia pralki . Zanim wyślę starą pralkę w powiat postanowiłam wymienić w niej uszczelkę. Czasem pociekła mi z niej woda. Nową podłączymy w sobotę. 
Pogoda za oknami wiosenna .




środa, 27 stycznia 2016

27.01.2016 Z okazji dnia transplantologii – niepolitycznie

Moja starsza synowa jak niektórzy wiedzą jest po przeszczepie nerki. Na skutek różnych zaszłości zdrowotnych dziś ma jedną nerkę – przeszczepioną. Ma przyznaną na aż 3 lata rentę inwalidzką I grupy.  Przyznawano jej dotąd rentę na rok i nigdy nie było wiadomo co dalej . I tym razem nie wiadomo , co będzie w grudniu 2017. Równie dobrze może być tak ,że orzekać będzie dentysta ( proszę się nie śmiać , zaliczyła już taki przypadek w trzecim roku po przeszczepie ) i renty nie przyzna , bo o przeszczepach bladego pojęcia nie ma a 75% niezdolności do pracy dobrze nie rokuje . Z kilku powodów ; pierwszy to konieczność stawiania się co miesiąc na badaniach , które trwają cały dzień – który pracodawca chce mieć pracownika , który co miesiąc bierze wolne i nie wiadomo czy następnego dnia wróci do pracy , bo równie dobrze może wylądować w szpitalu?. Drugi i chyba najważniejszy ,to  wszyte przetoki do dializ , których teraz nie potrzebuje , ale były konieczne przed przeszczepem i mogą się okazać jeszcze potrzebne . W czym rzecz ; taka przetoka może pęknąć od np. wysiłku fizycznego , nagłego skoku ciśnienia itp. Jeśli nie udzieli się wtedy pomocy w ciągu kilku minut , to grozi śmiercią. To mniej- więcej tak jak by została przecięta np. tętnica szyjna . W kilka minut można się wykrwawić . Odpada praca stojąca, praca za biurkiem , wysiłek fizyczny powyżej kilograma . Przeszczep nie jest też dany raz na zawsze. Odrzut może przyjść każdej chwili albo nie przyjść wcale, zwykle po 10 latach przeszczepiona nerka kwalifikuje się do wymiany , choć też nie koniecznie . Każda osoba po przeszczepie jest skazana na leki immunosupresyjne do końca życia. Dobór zależy od danego osobnika – że tak nie zbyt ładnie określę . Nie jest tak ,że w każdym przypadku można zastosować zamienniki.  Renta mojej synowej i zasiłek pielęgnacyjny z gminy , który przynależy osobie z I grupą inwalidzką   wynosi niecałe 600zł . Co miesiąc za leki synowa płaci 720, 00zł po ostatniej zmianie jaką wprowadziła NE . Przedtem po reformach starej ekipy 560 ,00zł . Przed pomysłami z listą leków refundowanych było to 172,00zł – leki immunosupresyjne były refundowane.  Dziś też są , ale akurat te stare , które wywołują najwięcej skutków ubocznych , względnie zamienniki , których większość osób po przeszczepie przyjmować nie może.  Synowa i tak nie jest w najgorszej sytuacji . Gorzej mają ci , po przeszczepach serca , wątroby i tzw. przeszczepach krzyżowych – ceny ich leków to co najmniej 1400zł miesięcznie.  Nie chcę się chwalić , nie jest to moim zamiarem ale nasza synowa może liczyć na naszą pomoc i na dobre zarobki swojego męża. Inni takiego komfortu niestety nie mają . Nie kupują leków , bo ich na to nie stać , albo z konieczności przyjmują tanie  generyki ryzykując choroby z powodu skutków ubocznych .  Tak mi się nasunęły te refleksje , bo wczoraj był dzień transplantologii i zobaczyłam w tv wywiad z profesorem Głydą – tym który przeszczepiał nerkę synowej.  Piękną ideę zabijają przepisy. Po co przeszczepiać ludziom narządy , skoro nie daje im się potem szansy na życie , skazując na kupowanie leków , na które ich nie stać , albo na nie skuteczne zamienniki?  I nie dociera do żadnej ekipy , żadnego ministra zdrowia czy kto tam ustala i decyduje o refundacjach, że ci ludzie są na te leki skazani , bez nich nie mają szans na życie i prędzej czy później , jeśli przeżyją , to trafią na dializy , a każda dializa to ponad 1000 zł kosztów – refundowanych przez NFZ – czyste marnotrawstwo.
Kwiatków w „ogródku zdrowotnym” jest więcej . Jak się przechwala NE , dla seniorów 75+ leki będą darmowe . Tyle tylko ,że nie pochwalili się tym głośno ,że dla seniorów 75- leki podrożały . Tak , podrożały ; te , które kosztowały ich 30% ( 70% refundowane ) teraz kosztują 50% .  W ubiegłym roku, trafiłam na program o tym jakie szwindle robią apteki . Mianowicie sprzedają leki na receptę za granicę  . Najwyraźniej w porozumieniu z lekarzami, bo ktoś te recepty wypisuje  . NFZ w wyniku tego procederu straciło 2 miliardy złotych . A w tv krzyczą ,że w aptekach brakuje leków.  Nie słyszałam ,żeby po tym programie były jakieś kontrole skarbowe w aptekach czy wkroczyło do którejś z nich ABW czy inny CBOŚ .  O kolejkach do specjalistów , braku kompetencji czy innych absurdów już się rozpisywać nie będę , wszyscy znają z autopsji . I nie wierzę , że ktoś w NE , czy w jakiejkolwiek ekipie to zmieni .  



wtorek, 26 stycznia 2016

26.01.2016 Miałam fart dzisiaj

farcik raczej. Musiałam wskoczyć dziś do banku. W drodze powrotnej na parking wstąpiłam do kolejnego lumpexu . zwykle go omijam , bo nie zbyt sympatyczna kobieta go prowadziła ( jest inna , może częściej będe zaglądać ) , pokręciłam się chwilkę i co widzę ? W kącie na wieszaku wisi gotowy kombinezon - miś z brązowego weluru . Oczywiście kupiłam za całe 8zł, bo na przecenę się załapałam. Pokręciłam się jeszcze przy wieszaku z bluzkami i wyhaczyłam błękitny top cały w pajecikach ,w sam raz na wnusię . Prosiła mnie ostatnio żebym jej uszyła ,bo na balik chce się przebrać za księżniczkę Jasminę z bajki o Alladynie (już nie Elzę z Krainy Lodu , bo się wszystkie koleżanki za Elzę przebierają -moja szkoła , wbijam jej do ślicznej główki,że ma wyglądać jak moja wnusia , a nie jak jej koleżanki ) .Wcześniej synowa znalazła w jakimś chińskim sklepie spodnie bajaderki z błękitnego szyfonu.  Kombinezon miś się suszy , bluzeczkę wypiorę jutro , muszę najpierw przyszyć kilka poluzowanych pajetów, żeby w praniu nie zginęły. No i czy to nie farcik? 
A ile roboty sobie oszczędzę , chociaż misia trzeba będzie trochę pomniejszyć , myślę ,że kilka szwów i kawałek gumki sprawę załatwi.  
Namyśliłam się ; materiały na obrus kupiłam dwa . Pewnie bym nie zdążyła , ale musiałam wybrać się do ksero zrobić wielkoformatowe rysunki a że to chwilę trwało to poszłam do sklepu z materiałami na sąsiednią ulicę i kupiłam . Jasnozielony jak młoda trawa - gładki i ten sam co wczoraj na poduszkę , szary w białe duże groszki . Już obmyślam jakie dodatki na stół. 
A poza tym to dziś wpadły nam dwa kontrakty - jeden w perspektywie tygodnia - dwóch , drugi najwcześniej za miesiąc . Oba bardzo konkretne. Cały dzień spędziłam przy ofertach i rozliczaniu dwóch ostatnich , w tym jeden w trakcie roboty . Jest co liczyć. A to nie koniec oczywiście. 
I po zimie ; widziałam dziś lecący na północny wschód duży klucz ptactwa a temperatura za oknem wiosenna ; 8 stopni na plusie. 




poniedziałek, 25 stycznia 2016

25.01.2016 Babusine sprawy poniedziałkowe

Sprawy firmowe w normie. Skończyliśmy jedną większą inwestycję i bardzo dobrze , bo kasa w perspektywie . Zaraz dwie następne zaczynamy, pierwszą już jutro. 
Pralko - suszarka już do nas dotarła. jeszcze nie podłączona oczywiście , najpierw muszę wystawić tę, tę którą mam. Już się cieszę . Stara pojedzie gdzieś w powiat do potrzebujących . Może jeszcze kilka lat pożyje i komuś posłuży. Już się dogadałam z teściem młodszego . Jeździ jako kierowca w opiece  społecznej i wie gdzie takich rzeczy potrzebują. 
Urwałam się na małe bieganie po sklepach. Ograniczyłam się z konieczności do sztuk czterech , na jednej ulicy plus pasmanteria połączona z punktem odbioru ciuchów do czyszczenia . Zostawiłam tam mężusiową marynarkę . Niestety nie było nic co by mi się przydało do szycia strojów dla wnusia.  Wpadłam więc do lumpexu i tu mi szczęście dopisało. Wyhaczyłam futrzastą kamizelkę z kapturem w rozmiarze na wnusia. Oprócz tego kupiłam obok w sklepie z tkaninami  kawałek futerka z którego uszyję mitenki , coś w rodzaju podkolanówek opadających na buciki i doszyję uszy do kaptura od kamizelki. Pozostanie zorganizować jakieś brązowe ciuszki , bluzkę i spodenki . Będzie taki bardziej symboliczny miś , ale tak najłatwiej coś takiego wyprodukować . W sklepie z materiałami kupiłam jeszcze kawałek czarnej podszewki na pelerynę Batmana. No i tu mi się poszczęściło znowu. Wypatrzyłam śliczne płócienka w różnych wiosennych kolorach , w białe groszki. Oczywiście kupiłam na wiosenne poduszki , I teraz się zastanawiam , bo przydało by się jeszcze kupić coś na wiosenny stół . I chyba jutro to zrobię . Od dawna marzy mi się na stół wielkanocny kolorowy  obrus. Tylko; problem w tym ,że za duży wybór. Nie wiem na jaki kolor się zdecydować.  Będę szyć aż miło . Pytanie tylko kiedy , bo z czasem u mnie marnie ostatnio a różnych zajęć mam w planach dużo. 
Czytam książkę Luci . Jak skończę napiszę o swoich wrażeniach. 
Po zimie nie ma już śladu. Za oknem mgła i mżawka. 

niedziela, 24 stycznia 2016

24.01.2016 Sprawy babusine

Nie było źle , wnusiu był bardzo grzeczny . Jadł , spał, nie marudził i radośnie się uśmiechał do babci i dziadzi . Zdążyłam nawet ugotować porządny obiad , wrzucić oranie do pralki i je porozwieszać . 
Jedynie zarwana noc dala mi się trochę we znaki. Wprawdzie i tak śpię na raty ale w innych godzinach niż wnusiu się budzę . Ucięłam sobie drzemkę po południu jak już wnusia rodzinka odebrała.  
Teraz buszuję sobie po necie , trochę czytałam i jeszcze poczytam.  Jutro znów do pracy i jak zwykle pełne obroty. Muszę też urwać się do miasta , kupić materiały na stroje dla wnusia  do przedstawienia i na balik. 
I właściwie to nie wiem co jeszcze . U nas zawsze dzieje się wiele rzeczy nieprzewidzianych. 
Afera , o której pisałam pod koniec ubiegłego roku , ta z przysłaną nam jakąś dziwną broszurą , za kasę ma swój szczęśliwy finał . Poczta zwróciła nam kasę . Mężuś musiał się udać na policję po odbiór - nie wiem czemu poczta wysłała kasę na policję a policja wezwała nas po odbiór na komendę.