tak jak zaplanowałam . Zajmowałam się właściwie tylko drobnymi sprawami; jakieś przepierki , jakieś ogarnięcie chatki, jak co dzień wizyta u matki , wszystko bez pospiechu. I może tak zostać ... Barzdo by mi to odpowiadało. Po obiedzie pojechaliśmy z małżonkiem do biura , podłączyć moje auto pod prostownik, w celu naładowania akumulatora a potem wskoczyliśmy do brico po parę drobiazgów . Obiecałam wnuczkowi zrobić kilka fantów na kiermasz , a skończył mi się klej . Przy okazji nie odmówiłam sobie serwetek -jakże by inaczej? Podobały mi się trzy wzory ale ostatecznie zdecydowałam się na jeden. Posłuchałam głosu rozsądku. Po powrocie zabrałam się w końcu za przerobienie ostatniej dyni. Zrobiłam syrop do late dyniowego. Pyszne to jest , choć trudno przefiltrować. Mam tez dwa słoiczki pure . I jeszcze spory kawał dyni do przetworzenia . Jutro dokończę. Czytam "Boginie słowiańskich szeptów" pani Laprus. Podobnie jak i dwie poprzednie ksiażki o ziołach i boginiach ta też jest bardzo ciekawa i wciągająca .
babusia

Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy
sobota, 23 listopada 2024
piątek, 22 listopada 2024
22.11.2024 Mimo wszystko lubię ten czas
końcówkę listopada, kiedy już po woli dopada nas świąteczny nastrój, kiedy planuje się co pod te święta przygotować , w jakiej kolejności , kiedy pogoda daje znać, że zima tuż, tuż . Jak choćby dziś; przywitał mnie poranny mróz i obsypany białym puchem krajobraz . Co prawda po południu nie wiele już tego puchu zostało , ale jak pięknie było rankiem. No i byłby ten dzień całkiem przyjemny ale oczywiście moja mamuśka musiała mnie wkurzyć. Uparła się jak muł i za nic nie chciała iść do optyka. Nie , bo nie , jej się nie chce i już . Odpuściłam w końcu, przecież nie będę się z nią szarpać i pojechałam z powrotem do biura . Po drodze wstąpiłam do zakładu optycznego odwołać wizytę. "Naszkliłam" , że mama się rozchorowała , przeprosiłam i tyle. No szlag mnie trafi... Po pracy wybraliśmy się na zakupy. Małżonek wprawdzie jeszcze do końca nie wydobrzał , ale po lekach co mu je nasz medyk zapisał i dwudniowym siedzeniu w domu jest dużo lepiej. Duże zakupy zrobiliśmy, tak już trochę pod Gwiazdkę . Kilka drobiazgów do robótek świątecznych , uzupełniłam chemię domową , takie cotygodniowe zakupy spożywcze i bakalie do ciasta. A prócz tego zakup, który już dawno planowałam , nowe poduszki do sypialni. Te , na których śpimy swój czas mają dawno za sobą, pora wymienić . A jak poduszki to i całkiem fajna pościel zimowa nam się trafiła , w gałązki jemioły - idealny wzór do naszej "leśnej" sypialni. W sumie to jakoś specjalnie nie potrzebowaliśmy ale czemu nie? Trzeba na coś wydać trochę kasy , żeby mieć motywację do zarabiania następnej. I jako dodatek do Newsweeka dorwałam książkę Camilli Lackberg "Marzenia z Brążu" - kontynuacja "Złotej Klatki" i "Srebrnych Skrzydeł" . Będzie ciekawie , bo to mocne skandynawskie kryminały więc i po tej spodziewam się solidnej dawki emocji. Stosik mi rośnie na stoliczku z maszyny do szycia ale trochę tych długich , zimowych wieczorów będzie , zdążę przeczytać . Póki co dwa dni wolne , zamierzam zajmować się domowymi sprawami , szyciem i robótkami. I słuchać muzyki oczywiście.
czwartek, 21 listopada 2024
21.11.2024 Czwartek z głowy
nie był jakiś ekscytujący poza tym , że ... spadł śnieg. Nocą , po cichu napadało. Wprawdzie jak to u nas 2cm w kącie za murkiem , ale jednak i zamarzło. No i rano dodatkowa atrakcja czyli odśnieżanie auta. Na szczęście nie przymarzło mi do szyb . Zgarnęłam , obdrapałam tylko w kilku miejscach i mogłam wsiadać. Po pracy od razu pojechałam po zimowy płyn do spryskiwacza , bo jeździłam wciąż z letnim w zbiorniku. Ale co tam, idzie zima... i tyle.
Skończyłam dziś czytać pierwszą z zamówionych książek o Antonim Fischerze ( przez sch jak podkreśla sam bohater, a dlaczego tak się dzieje , trzeba przeczytać) .Akcja tej części dzieje się w 1931 roku. więc to chronologicznie nie jest I tom i nie wiem czy I w ogóle, ale jak to z książkami pana Ćwirleja można czytać każdą z osobna. I jak tak czytałam już ostatnie strony, dotarło do mnie, że to czasy młodości mojej babci. W 1931 miała już 34 lata i mieszkała pod Szubinem ( blisko Bydgoszczy ) ale tak, to jej młodość , a ta poznańsko-bydgoska rzeczywistość tamtych czasów to klimat jaki przywoływała czasem w opowieściach. Coraz bardziej mi się podobają te książki. A jakiś dłuższy kawałek napiszę, jak przeczytam cały cykl.
środa, 20 listopada 2024
20.11.2024 Wymiękam
jeśli chodzi o moją mamuśkę . Najpierw foch , bo ma iść do optyka i oczywiście problem , bo ona nie ma pieniędzy ( wczoraj dostała emeryturę ), a jak juz ją tam zaciągnęłam to odwaliła taki pokaz , że kobiety oczy z wrażenia otwierały, ale chyba szybko się zorientowały o co chodzi. Niestety nie załatwiłam , bo nie było gościa, który dobiera szkła i bada wzrok, ale zapisano nas na piątek . Trudno, poczekamy jeszcze dwa dni. A po południu wyciągnęła z banku resztę kasy. Przypilnowałam jak wracała do domu. Minęła blok i szła gdzieś dalej. Nie wiem gdzie , bo zawsze coś nawymyśla, niby, że na cmentarz ale kto ją tam wie? Kazałam jej wrócić do domu, że niby zimno i zaczyna padać. Co dalej nie wiem. Miałam sporo pracy, spotkanie i parę innych spraw, nie było czasu popilnować.
Na szczęście dzisiejsze popołudnie mam w miarę spokojne. Małżonek pojechał do naszego zaprzyjaźnionego medyka z tą infekcją i wynikami od kardiologa i pewnie jak zwykle ucięli sobie pogaduchy , bo nie ma go już ponad godzinę, ale tak to jest jak się kumple ze szkoły zejdą razem. Po drodze odebrałam w empiku książę o ziołach . Czytania do lutego przy moim tempie , a raczej braku czasu. Jak znam siebie to niedługo polecę po następne. Na pewno poszukam kolejnych tomów Ćwirleja z przedwojennym Poznaniem w tle. Gromadzę materiały do świątecznych robótek. Zaczynam w niedzielę - przynajmniej mam taki plan.
wtorek, 19 listopada 2024
19.11.2024 Coś tam znów popchnęłam do przodu
W sprawach matki. Dziś była grzeczna, że aż miło. Ciekawe jak to będzie jutro , bo zapowiedziałam wizytę u optyka. Muszę jej wymienić szkła w okularach, bo zgubiła i nosi nieodpowiednie. Zapłaciłam jej rachunek za prąd i założyłam konto na e-bok żeby mieć wgląd w rachunki za energię . No i dobrze zrobiłam , bo znów ma 1 zaległy. Znów gdzieś zgubiła. Poczekam ze dwa dni i zobaczę jak rozliczą ten dzisiejszy a potem opłacę zaległość. Zarejestrowałam wizytę u jej lekarza rodzinnego . Niestety dopiero na styczeń. Do końca grudnia będzie nieobecny ale dobre i to. Załatwiłam też recepty , bo już ostatnią wykupiłam w ubiegłym tygodniu. Poza tym obserwuję co się dzieje.
Małżonek się rozłożył. Kaszle , prycha i co tylko. Jutro idzie do naszego medyka rodzinnego. A na razie kuruje się czymś co się nazywa Grip-activ. Kupiłam to kiedyś pzry jakimś przeziębieniu , bo nic innego w osiedlowym sklepiku nie mieli i okazało się bardzo skuteczne. Dwie saszetki i byłam "jak nowa", Małżonkowi tak szybko pewnie nie minie, bo w ogóle jest bardziej niż ja podatny na takie infekcje. Wieczorny spacerek mocno skróciliśmy z powodu zimna i deszczu ze śniegiem. Tak, tak, zima do nas zagląda , oby tylko cała nie była w takiej odsłonie jak dziś. Mam do odbioru książkę , ale nie miałam czasu po nią pojechać. Może jutro mi się uda.
poniedziałek, 18 listopada 2024
18.11.2024 Zaczynam nie lubić poniedziałków
Już bym chętnie posiedziała w domu i nic nie musiała . Ale póki co muszę , jak dobrze pójdzie to jeszcze nie cały rok. Przynajmniej gdy chodzi o pracę . Co innego inne sprawy. Na razie nic się nie zmieniło, ale po woli. W pracy ruch jak to pod koniec roku więc też nic nowego. Po piątkowej awanturze z firmą kurierską dziś paczkę miałam już przed 9.00 rano - paczka powinna być w piątek , ale zaginęła gdzieś na trasie z Poznania - całe 50 km do pokonania. Gdybym wiedziała, to ktoś z nas po ten towar po prostu by podjechał. Popołudnie w domu , zajęłam się szyciem i czytaniem. Nic szczególnego , drobne naprawy krawieckie.
Tak poza tym dostałam babciowe zadanie; klasy VII organizują kiermasz świąteczny i jak to już bywało , starszy wnusiu poprosił babcię o jakiś ręcznie wykonane drobiazgi. Czego się nie robi dla wnusia. W niedzielę przystąpię do pracy. Jeszcze nie do końca mam pomysł , ale coś na pewno wykombinuję.
A za oknami 100% listopada w listopadzie. Dawno już tak nie było.
niedziela, 17 listopada 2024
17.11.2024 Czas sobie płynie,
dziś leniwie i po woli . I to mi pasuje. Miałam plany na duuużo do zrobienia , ale ostatecznie odpuściłam. Dokończyłam tylko to czego nie zrobiłam wczoraj, posprzątałam w jednej szufladzie i to tylko dlatego, że szukałam etui z kartami lojalnościowymi ( okazało się, że miałam w innej torebce) a resztę czasu poświęciłam na nicnierobienie . A co, też mi się należy. Po obiedzie pojechaliśmy na chwilę na działkę odkręcić kran , bo dziś definitywnie zamykali sezon i została wyłączona woda. Prądu nie odłączali. Zabraliśmy przy okazji ostatni worek ze śmieciami i tyle , było zimno i siąpił deszcz, nic więcej zrobić się tam dziś nie działo. Godzinę później zapadł zmrok. I byłoby całkiem miło, ale jutro dzień pracy. Dziś jednak jeszcze kawałek wieczoru więc zagłębiam się w przestępczy świat starego Poznania . Dobrego tygodnia !