babusia

babusia
Obrazek znaleziony w cyberprzestrzeni- autor nie wiadomy

sobota, 25 kwietnia 2015

25.04.2015 Sobotnio

Przed południem w biurze.
Jak to dobrze, że Pan Bóg wymyślił takie dni . Piątek był szaleńczy . Od rana telefon przysłowiowo robił się czerwony . Dzwoniły wszystkie naraz niemal co 3 minuty. Po południu wypadło nam gnać do Poznania po pewien sprzęt i spotkać się z jednym gościem . Sprzęt odebraliśmy , do spotkania nie doszło. Zapomniał. Czekaliśmy z godzinę . W tym czasie w „oszołomie” pokręciliśmy się po Daischmanie i dziale zabawek ( mężuś ) ja po książkach i skorupach i trochę spożywczym ; przynajmniej najpotrzebniejsze zakupy zrobiłam. Kupiłam sobie czytadło na weekend majowy , ale jak znam siebie to dopadnę i przeczytam od razu . Gość się nie pojawił więc pojechaliśmy z powrotem. Żeby było szybciej to A2 i S5 . Szybciej nie było. Na odcinku pomiędzy Poznaniem a zjazdem na S5 trzy wypadki z tego dwa groźne. Korek na 7 km , średnia prędkość 30km/godz. Pod biurem wylądowaliśmy ok.19.00 Szybko wrzuciliśmy sprzęt i pojechaliśmy w następną trasę do Turka. Chłopaki się zawzięli ,że zakończą kontrakt w dwa dni, stwierdzili, że jeszcze mają czas i jak posiedzą do 2-3 w nocy to dadzą radę. Dowieźliśmy im resztę i chyba skończyli. Tym razem korka na A2 nie było. Dojechaliśmy w godzinę. Wróciliśmy późno , bo około 23.30. Ja jak zwykle wygrzebałam się wcześnie , bo w ogóle ranny ptaszek jestem i pojechałam po świeże bułeczki i owoce a potem do biura. Jak patrzę na ten bałagan to tracę ochotę do pracy. Chciałam się załapać do fryzjerki , ale nic z tego ma poumawiane klientki . Umówiłam się na wtorek po pracy. Jak to ktoś powiedział „niechcem ale muszem „ zabrać się do pracy , inaczej kartony nas przysypią.
Na popołudnie szczególnych planów nie mam . Chatkę do ładu doprowadzę a potem się zobaczy.
Wieczorem na kanapie 
Zobaczyło się : tylko z grubsza ogarnęłam chatkę i poza obiadem i tym co niezbędne ręką nie ruszyłam. I jak przewidywałam - wciągnęło mnie słowo pisane czyli kupione wczoraj czytadło pt. "Butik na Astor Place". Sympatyczne. Rzecz się dzieje w dwóch epokach współcześnie i 100 lat temu . Nie, nie romans , choć w tle się przewija , raczej opowieść , dziennik , zapis dnia codziennego. Sądząc po notce z tyłu spodziewałam się czegoś bardziej historycznego , ale i tak może być . Fajna książka na weekend nie wymagająca wielkiego wysiłku umysłowego , w sam raz na sobotnio - niedzielny relaks. 


czwartek, 23 kwietnia 2015

23.04.2015 Wiosna jest piękna

przypomniałam dziś sobie jak bardzo. Odbierałam ze szkoły wnusię i przy okazji w drodze do biura zrobiłam kilka fotek. A potem mała wyciągnęła nas na spacer . No i stąd te fotki . XIX wieczny park za naszym biurem bywa bardzo malowniczy.
Te fiołki na skarpie nad stawkiem sfotkowałam kilka dni temu .Resztę dziś . Stawków jest kilka , połączonych kanalikami i mostkami. Jak byłam dzieckiem biegaliśmy tam się bawić a zimą jeździliśmy na łyżwach .  Ale co tam będę pisać , od samego patrzenia na te widoczki energia w człowieka wstępuje .







Na skarpie w miejscu przekwitłych dziś fiołków wyrósł taki biały kwiatek - jeden jedyny - nie mam pojęcia jak się nazywa , ale wygląda ciekawie . 














A na koniec drzewko czeremchy na moim biurowym osiedlu. A jak pachnie !!!


środa, 22 kwietnia 2015

22.04.2015 Sprawy babusine

Szczęka mi opadła ;sprawdziłam obroty , wygląda na to,że znów wzrosły o jakieś 20% , a to dopiero nie całe 4 miesiące pracy. Faktem jest ,że i roboty mamy mnóstwo. Niech trwa ! Budowa pójdzie szybko i sprawnie. Oczywiście jak w końcu przebijemy się przez urzędniczą niemoc i procedury . 
Praca , praca, praca , właściwie tylko tym ostatnio żyjemy. 
W domu odpuszczam co tylko mogę . Nie chce mi się . Czekam na majowy krótki weekend a potem na czerwcowy wyjazd. Majowy weekend krotki więc niczego nie planujemy. Może jakieś małe spotkanie z przyjaciółmi ? Muszę coś zmontować - jeśli oczywiście nie mają planów wyjazdowych . A może w końcu wybierzemy się do sklepu z meblami kupić komodę do sypialni ? Sklep mamy po drugiej stronie ulicy i nie mamy czasu tam zajść ... O i jeszcze skombinuję sobie jakąś książkę , a wieczorem pójdziemy na koncert Perfektu. Na pozostałe dwa nie , bo nic ciekawego się nie zapowiada.  No , ale to za parę dni. jakoś muszę przetrwać i doczekać.
Dwa worki ciuchów pojechały do opieki społecznej , a dokładnie to pojadą jutro. Teść młodszego zabrał i jutro zawiezie ( pracuje tam jako kierowca więc mu daję , nie muszę sama z workami biegać). 
   Jutro wybieram się na targ. Czwarty tydzień z rzędu i nie mogę dotrzeć . Może w końcu mi się uda.  
   

wtorek, 21 kwietnia 2015

21.04.2015 Spraw babusinych parę

Robię sweterek . Skończyłam jeden rękaw . Został mi jeszcze jeden , pozszywanie i pliski . Rękaw zrobiłam baaaardzo dłuuuuugi , zakończę go mitenką . Kiedyś taki podpatrzyłam na robótkowym forum . Ciekawe jak mi to wyjdzie. 
W temacie budowy ruszamy po woli z miejsca . Zbieramy kosztorysy i wciąż czekamy na stosowne papierzyska . Bez tego niestety nie możemy nic zrobić.
W pracy zwyczajnie. Zleceń dużo , a ja walczę z opornym dlużnikiem , a dokładniej walczy z nim kancelaria a ja tylko dosyłam dokumenty . Niby kwota nie duża ale dlaczego miałabym odpuszczać . 
Domowe sprawy też w normie . Zamiast słuchać durnego gadania słucham muzyki . Robota idzie mi przy tym jak z płatka i szlag nie trafia. A propos roboty , to wyprasowałam wszystko co leżało w szafie i nabierało mocy urzędowej . Koszul mężusiowi wystarczy na najbliższe dwa tygodnie . 
Mój wyrób własny z szynkowara    okazał się pyszny. Następny muszę troche bardziej po swojemu doprawić , znaczy więcej przypraw , nieco mniej soli. Robiłam według przepisu. Będą kolejne wyroby. 
Za  oknem pięknie i kolorowo , ale wciąż zimno. 

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

20.04.2015 Nic mnie już nie dziwi

ale czasami coś wkurza . Właściwie to nie wiem nawet czy się wkurzać , śmiać czy załamywać ręce nad głupotą i indolencją. To co ostatnio czytam i oglądam przechodzi wszelkie pojęcie...  Najnowszy news , ano szef FBI publicznie przypisał nam Polakom udział w Holocauście . Łapy opadają . Nasze MSZ wprawdzie interweniowało i domagało się przeprosin ale nasi hmmm "sojusznicy " milczą . Znaczy uważają ,że mają rację . Jakiś czas temu prezydent Obama gadał o polskich obozach koncentracyjnych , niby też poszedł protest i też ani słowo sprostowania , o przeprosinach nie wspominając nie padło a chwilę potem wycofał się z rozmów o sławetnej tarczy - 17 września . Po co nam taki sojusznik ? Inny obrazek ; nasz Prezydent wspiera Ukrainę , nawet jak go jajami obrzucili to uznał  ,że nic się nie stało , milczy jak zaklęty (inni politycy zresztą też ) na temat wymordowania przez Ukraińców mieszkańców Wołynia a Ukraińcy zbrodniarza wojennego Banderę za bohatera narodowego uznają i śmieją nam się w oczy . Za to Katyń będą Rosjanom do końca świata i o jeden dzień dłużej wypominać , a tam tylko jedna dziesiąta tego co na Wołyniu zginęła .  Tylko tak dalej ... Na wybory prezydenckie nie idziemy . 
A tu znów w TV kolejna durna dyskusja się zaczyna . Właściwie nie dyskusja a wykrzykiwanie swoich manifestów przez tego co się akurat dorwie do głosu . 
Szkoda mi naszego Kraju i szkoda mi zmarnowanego potencjału obywateli . 

niedziela, 19 kwietnia 2015

19.04.2015 W niedzielny wieczór

siedzę przy dzbanku herbaty ( tradycyjnie) , zadowolona z dzisiejszego dnia . Po obiedzie chłopaki pojechali wywozić rzeczy z garażu a ja włączyłam sobie nowy nabytek , czyli CD Nightwisha  . Nabytek nowy ale album stary z Tarją na wokalu . I zabrałam się za domowe tematy dawno odkładane. Robota najlepiej mi idzie przy muzyce więc sporo zrobiłam .Zaczęłam od podszycia wnusinej sukienki . Średnio mi to wyszło , materiał taki ,że rozrywał się od samego wkłuwania igły. Dałam radę , przeszyłam dwa razy ząbkami. Potem pochowałam dekoracje świąteczne , wyprasowałam kilka koszul mężusia a na koniec przetrząsnęłam szafę z ciuchami a konkretnie te pochowane w kartonach .Parę przymierzyłam , całkiem sporo zapakowałam do worków w celu oddania do opieki społecznej . W końcu się na to zdecydowałam . Żal mi było trochę wydać niektóre, ale źle w nich wyglądam , choć po zrzuceniu kilogramów znów się w nie mieszczę. Chyba mi się jednak sylwetka zmieniła . No i jakoś kolory oliwkowe i fioletowe też mi się podobać przestały .Teraz bardziej mi pasuje morski i czerwony , oprócz oczywiście niezmiennych czyli zieleni , czerni i szarości.  Mam odchyły na stare lata  - jak by to było takie ważne. I pomyśleć ,że kiedyś w ogóle nie przywiązywałam wagi do tego co mam na sobie.  Odratowałam za to całkiem sporo bielizny , nawet takiej nie całkiem kiedyś trafionej , teraz na mnie pasuje idealnie. Mężusiową szafę przetrząsnęłam kilka miesięcy temu , powtórkę zrobię w majowy weekend. Na koniec pojechałam jeszcze do wnusi , bo zadzwoniła, że by chciała babcię poczęstować kawką . Chłopaki działali w garażach i nawet szybko im poszło . O 20.00 już mieli wszystko zrobione.  
Lubie takie dni , kiedy mam zapał do pracy . Przy takich domowych czynnościach odreagowuję tematy zawodowe .Nie potrzeba przy tym zbyt intensywnie myśleć więc mózg odpoczywa. 
Aha, kasza owsiana całkiem smaczna , ale tę torebkową trzeba gotować o wiele dłużej ; na torebce pisze 15 minut, moja gotowała się 30 i jeszcze kolejne 15 by nie zaszkodziło , no może przesadziłam trochę , ale 5 na pewno by się przydało.   
Zbiera się banda z LO . Fama poszła i już sami się chętni na spotkanie znajdują . Zadzwoniła wczoraj do mnie koleżanka i dopisała się do listy. Jak tak dalej pójdzie , to się prawie cała klasa zjedzie .  

19.04.2015 W niedzielne południe

Siedzę sobie nad filiżanką kawy . Filiżanka jest wielka , przywieziona z Kaszub i przypomina mi ,że już niedługo i znów odwiedzę mój ulubiony region wakacyjny. Zresztą ... nie tylko wakacyjny , gdybym nie mieszkała w Wielkopolsce , mogłabym zamieszkać właśnie tam. Ewentualnie jeszcze w jakimś malowniczym miasteczku na Dolnym Śląsku. 
Wczorajszy dzień mieliśmy bardzo pracowity.  Rano jak zwykle zaliczyłam biuro , trochę posprzątałam , przygotowałam sobie rysunki i przesyłki na poniedziałek. Po obiedzie pojechaliśmy z mężusiem do garażu na sprzedaną działkę ( dogadaliśmy się z kupującym ,że da nam trochę czasu na wywiezienie swoich rzeczy) . No i zajęliśmy się porządkami . Przewieźliśmy kilka mniejszych regałów , część kabli i archiwum. Resztę zostawiliśmy naszym chłopakom na dziś . Załatwili gdzieś przyczepę do auta więc resztę dobytku poprzewożą oni. Mężuś się tam z nimi wybiera. Po robocie zostały mi siniaki na rękach a mężusiowi zakwasy . I ciuchy do prania , bo robota raczej z tych brudnych. 
A poza tym wyżywam się w kuchni . Parzy się szynka z kurczaka w moim nowym szynkowarze . No dobra wiem , poszłam na łatwiznę ale od czegoś przecież trzeba zacząć ,no nie?  A na obiad eksperyment kulinarny; kasza owsiana . Do tego pieczeń z cielęciny i czerwona kapusta . Kaszy owsianej jeszcze nie miałam , ciekawa jestem jak smakuje i czy faktycznie wystarczy 15 minut na ugotowanie ( na początek kupiłam w torebkach) . 
Z obowiązku babciowego prawie się wywiązałam , rajstopki pocerowałam . Z sukienką mam większy kłopot , ale przynajmniej już ją przycięłam jak należy . Po południu rozłożę maszynę do szycia i spróbuję podszyć . 
Należałoby zmienić dekoracje. Wciąż stoją u mnie świąteczne.